Transformers: Rise of the Dark Spark — na strzelnicy z ulubionymi robotami
Nowy film Transformers w kinach, kolejna gra Transformers w czytnikach. Rise of the Dark Spark to próba pogodzenia pędu do wypuszczenia produktu towarzyszącego premierze obrazu kinowego, aby szybko zarobić na świeżym jeszcze temacie, z tym, co w całkiem zgrabny sposób udało się z robotami zrobić High Moon Studios w sadze o Cybertronie. Trudno jednak wyglądać na pudełku księżyca, bowiem za nowy projekt odpowiada Edge of Reality, zespół znany z przenoszenia gier pomiędzy platformami czy darmowej strzelanki Loadout. Jeżeli dodać do tego, że wydawcą dzieła jest Activision, szybko zapalają się w głowie czerwone lampki ostrzegawcze… Na szczęście efekt końcowy nie jest taki tragiczny, jak się można było początkowo tego spodziewać i dostaliśmy całkiem przyjemną strzelankę ze znanymi maszynami w rolach głównych.
14.07.2014 19:02
Historia stara się połączyć dwie epoki z dziejów Autobotów oraz Deceptikonów, ale robi to bardzo słabo. Tak naprawdę obie osi fabularne spina tylko i wyłącznie tytułowa mroczna matryca, stanowiąca przeciwwagę dla tej, którą w piersi nosi Optimus Prime. W czasach wielkiej wojny na Cybertronie została ona wyrzucona w kosmos, żeby wiele lat później (już w realiach znanych z filmów) spaść na Ziemię i narobić nieco zamieszania. Etapy w teraźniejszości są w najlepszym razie mocno przeciętne, ale na szczęście większość poziomów rozgrywa się w retrospekcji. Stale zmienia się główny bohater, byśmy mogli poznać opowieść z wielu perspektyw, a rozgrywkę urozmaiciły postacie o odmiennych zdolnościach. Szkoda, że poza fragmentami typowo nastawionymi na jechanie czy lot przed siebie, zamiana w pojazd przydaje się tylko wtedy, gdy zabraknie amunicji do dwóch z noszonych broni. Roboty też szybciej poruszają się na nogach, więc po co w ogóle palić gumę? Sztuczna inteligencja jest głupia, lecz dlatego ma się frajdę.
Wrogowie zbytnio się nie chowają, zazwyczaj pędząc prosto na nas, by móc zamienić się w stertę latającego metalu czy z fikołkami wylatywać w powietrze. Oręża jest kilka sztuk, podzielono go na działa lekkie oraz ciężkie. Dla każdego coś miłego, niemniej ja zakochałem się w przepotężnej strzelbie, mając wyrzutnię granatów odłamkowych na zapas. Poezja destrukcji, chociaż elementy otoczenia niestety zbytnio się nie sypią. Z czasem odblokowuje się kolejne futurystyczne bronie i udoskonalenia do nich, ciekawym urozmaiceniem są też modyfikatory (więcej doświadczenia, więcej zdrowia z wrogów i tym podobne) uzyskiwane losowo ze specjalnych skrzyń. Zawsze jest jakieś wyzwanie do zrealizowania podczas gry i za ich wypełnianie właśnie tak jesteśmy nagradzani. W ten sposób odblokowuje się też m.in. roboty do osobnego trybu walki z falami wrogów.
Kampania zajmuje około 7 godzin, po czym nie ma tak naprawdę za bardzo powodu, aby do niej wracać, chyba że ktoś chce się zwyczajnie wyżyć czy jako Grimlock pobiegać sobie wielkim pancernym dinozaurem. Do tego gra się nadaje. Nie mogło zabraknąć oczywiście zabawy po sieci, ale o dziwo nie zdecydowano się na zwyczajne wybijanie się na arenach, lecz twórcy zaserwowali nam wyłącznie Escalation z opcją grania na cztery osoby. Tu właśnie odpiera się ataki kolejnych zastępów nieprzyjaciół, zyskując na nich amunicję oraz pieniądze, które to z kolei należy wydawać na umocnienia bazy plus pułapki. Przewijają się przeciwnicy znani z głównej opowieści, włącznie z bossami, ale mapy są nieco zbyt duże, zaś rozgrywka zdecydowanie za łatwa, bo 15 planowych fal bardzo szybko się eliminuje i to nawet grając w niekoniecznie dogadującym się ze sobą zespole. Mnie to nie wciągnęło, jednak myślę, że młodsi konsolowcy świetnie się tutaj odnajdą, czerpiąc radość również z prostego względem poprzednich Cybertronów wątku głównego. Pewnie nawet nie zwrócą uwagi na to, iż zmechanizowane robale ryją w stali i inne bezsensowności. Do tego to się tylko doświadczeni gracze zapewne przyczepią…
Za stronę graficzną odpowiada Unreal Engine 3, lecz miejscami tytuł prezentuje się jak projekt sprzed dwóch dekad,, zwłaszcza w poziomach w teraźniejszości. Te na Cybertronie wypadają lepiej, przy czym niejednokrotnie miałem wrażenie, że producenci wykorzystali obiekty żywcem zaczerpnięte z produkcji High Moon Studios, tylko ze słabszymi teksturami. Najgorsze, że gra potrafi mocno 360 spowolnić, co nie może być w żaden sposób wytłumaczone fenomenalnością oprawy. Transformersy wypadają w miarę szczegółowo i całkiem nieźle zsynchronizowano ich ruchy do wygłaszanych wypowiedzi. Udanie dobrano głosy bohaterom, ale same dialogi są niskich lotów, nawet jeśli starają się (niekiedy nawet dosyć umiejętnie) przywołać ducha robotów z dawnych kreskówek telewizyjnych. Warto za to docenić muzykę, dobrze podkreślającą zdarzenia.
Edge of Reality umie robić gry akcji, tego po Rise of the Dark Spark jestem pewien, pod skrzydłami Activision brakuje twórcom tylko wyraźnie swobody. Jest w tym dziele jakaś iskra, niekoniecznie mroczna, pozwalająca przymknąć oko na niedociągnięcia kodu oraz niskich lotów wrażenia wizualne, bo w pewnym momencie się o tych wadach zapomina, czerpiąc radość z rozrywki. Gdyby tylko poświęcić czas na doszlifowanie historii, dorobienie paru poziomów (najlepiej w miejsce tych na Ziemi) i urozmaicenie zabawy na kilka niestandardowych sposobów, spokojnie patrzyłbym w stronę tworzenia niezłej jakości gier Transformers na zmianę przez różne studia, tak jak jest z Call of Duty. Tymczasem dostajemy mocnego średniaka, co w sumie wydawcy pewnie i tak pasuje...