Steam. Przełomowy wyrok. Platforma ma umożliwić odsprzedaż gier
Valve i jej globalna platforma dystrybucji cyfrowych treści, Steam, mają poważny problem. Francuski sąd właśnie podkopuje fundamenty działalności tej branży. Wiele powodów do radości mają za to zwykli użytkownicy.
19.09.2019 | aktual.: 19.09.2019 23:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najnowszy wyrok francuskiego sądu to prawdziwa rewolucja: klienci Valve mogą zyskać możliwość odsprzedaży posiadanych tytułów! Dlaczego to tak ważna wiadomość?
Wszystko za sprawą faktu, że „kupując” jakąś grę (i inne cyfrowe treści) nie stajemy się jej właścicielami. W praktyce kupujemy po prostu prawo do korzystania, ograniczone zapisami licencyjnymi.
Prawo do korzystania zamiast własności
Z punktu widzenia zwykłego użytkownika nie ma to większego znaczenia: płaci, gra trafia do jego cyfrowej biblioteki, a jej „właściciel” może sobie w nią grać aż do znudzenia.
Problem zaczyna się, gdy to znudzenie w końcu nastąpi i „właścicielowi” przyjdzie do głowy odsprzedaż tytułu, który kiedyś bawił, a teraz zalega pod pierzynką kurzu z zer i jedynek gdzieś na wirtualnym koncie.
Platformy cyfrowe z Valve na czele mówiły w tym momencie: nic z tego. Twórcy i dystrybutorzy gier robili wszystko, by zniszczyć rynek wtórny i uniemożliwić użytkownikom odsprzedaż cyfrowych treści. Rzecz jasna wszelkie ograniczenia dawało się obejść, ale – zważywszy na zaakceptowane zgody różnych umów – było to w praktyce mniej lub bardziej pokątne obchodzenie prawa.
Sąd po stronie konsumenta
Wyrok francuskiego sądu sprawia – po 3-letniej debacie – że prawo staje w końcu po stronie użytkownika, a nie wielkiej firmy. Platforma Valve będzie zmuszona do zmiany części zapisów licencyjnych, a użytkownicy Steamu zyskają nieco więcej kontroli nad swoimi kolekcjami gier. Nie jest na razie jasne, jak sądowy wyrok zostanie przełożony na praktykę i czy użytkownicy będą mogli po prostu sprzedawać gry ze swojej kolekcji w podobny sposób, jak czyniliby to z fizycznymi przedmiotami.
Warto podkreślić, że wyrok jest dopiero niewielkim wyłomem w murze, zbudowanym przez branżę cyfrowej dystrybucji. Pozostaje mieć nadzieję, że za nim pojawią się kolejne, w następnych krajach i dotyczące kolejnych firm.
Tym bardziej, że – choć możliwość odsprzedaży cyfrowych tytułów jest krokiem w dobrą stronę – debata tocząca się w tej kwestii tylko podkreśla sytuację, w której się znajdujemy. Żyjemy w czasach, gdy własność stała się luksusem. Wyrok francuskiego sądu, dający użytkownikom tej własności nieco więcej, tylko to podkreśla.