Viber najlepszym komunikatorem dla tych, co mają coś do ukrycia
Cud białoruskiejinformatyki, komunikator Viber, stawia na poufną i tajemnąkomunikację. Po wprowadzeniu w lutym wiadomości foto/wideo, którepo obejrzeniu przez adresata ulegają samozniszczeniu, terazzapowiada tajemne czaty (oczywiście szyfrowane), które ulegająsamozniszczeniu po określonym czasie.
W zeszłym roku Viber wprowadził porządne szyfrowanie czatówend-to-end,a także funkcję prywatnych czatów, widocznych na liście dopieropo wprowadzeniu osobistego PIN-u. Pomysł znakomity, szczególnie dlatych, którzy mają coś do ukrycia przed tymi, którym oddaniaswojego smartfonu odmówić nie mogą.
Ulegające samozniszczeniu czaty to dalsze rozszerzenie tychmożliwości. Nie tylko działa to w odniesieniu do czatówgrupowych, ale też właśnie wobec tych czatów prywatnych.Ustalając czas wyeliminowania wysłanej wiadomości i u nadawcy i uodbiorców czynimy informację niemal tak efemeryczną, jak prywatnarozmowa twarzą w twarz.
Viber zadbał o porządną implementację tej funkcji. Wiadomościskazanych na samozniszczenie nie będzie można przesłać dalej, naAndroidzie zablokowano także robienie zrzutów ekranu (choćoczywiście nie wiemy jeszcze, czy uda się obejść modułyframeworku Xposed – ze Snapprefs podobnie blokujący zrzuty ekranukomunikator Snapchat sobie nie poradził).
Blokada zrzutów ekranu ze względu na ograniczenia iOS-a niebędzie działać na iPhone’ach, jednak pomyślano o tym, byostrzeć nadawcę, gdyby odbiorca zrobił jednak zrzut ekranu.
Te zmiany powinny do stabilnych wersji Vibera na Androidai iOS-atrafić już w przyszłym tygodniu. Na pewno nie zaszkodzą rosnącemuzainteresowaniu komunikatorem, coraz częściej postrzeganym jakosensowna alternatywa względem kontrolowanych przez Marka Zuckerbergakomunikatorów Facebook Messenger i WhatsApp. Alternatywa tymsensowniejsza, że to chyba jedyny oprócz Skype popularnykomunikator mobilny, który oferuje przyzwoite klienty desktopowe.