Viking: Battle for Asgard

Redakcja

29.05.2008 10:00, aktual.: 01.08.2013 01:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Już dawno nie było nam dane zasmakować batalii z prawdziwego zdarzenia. Bitwy w której bierze udział ponad setka jednostek, pojedynku dwóch potężnych armii. Teraz, dzięki ekipie twórców świetnego Spartan: Total Warrior ponownie skrzyżujemy ostrza i topory. Szykujemy różnoraki oręż przeciwko zbliżającemu się Ragnarok.

Gdy strzał miliony całeTematyka wielkich, monumentalnych starć fascynowała praktycznie każdą gałąź kultury. Pierwsze szkice odnajdywane na ścianach zapomnianych przez wieki jaskiń, wzruszające poematy, malowidła wielkich artystów, nawet książki oraz filmy najlepszych twórców dzisiejszej epoki... Dlaczego zderzające się fale przeciwnych armii, przekonań, wiary tak mocno poruszają naszą wyobraźnią? Faktycznie w tej zbiorowej rzezi jest coś więcej, niż tylko prymitywne rozwinięcie stosowanej polityki? Nawet twórcy gier coraz częściej zaczęli umieszczać w naszych czytnikach tytuły poruszające walkę wielotysięcznych armii. Czy rzeczywiście my, zwykli śmiertelnicy, posiadacze konsol jesteśmy w stanie doświadczyć tak dynamicznej i złożonej batalii? Creative Asseble stara się nas do tego przekonać...

Był sobie WikingPodobnie jak Spartan: Total Warrior, także Viking: Battle for Asgard nie grzeszy wyszukanym scenariuszem. Producenci niestety coraz częściej oszczędzają na tym elemencie dostarczając jedynie chude, pozbawione witalności straszydła. W grze wcielamy się w postać Skarina, skandynawskiego wojownika, który podczas walki z pomiotami ciemności zostaje zabity. To nie koniec jego historii jednak, bowiem podobnie jak w konkurencyjnym produkcie z PS2 - God of War, pojawia się boska istota (w tym konkretnym przypadku bogini Freia) i obdarowuje naszego wojaka nadludzkimi siłami, zaklętymi w magicznym amulecie. Równocześnie szybko się okazuje, że źródłem całego mrocznego zamieszania jest bogini Hel, która niegdyś wygnana z Asgardu postanowiła się zemścić zalewając oto Midgar falą ciemności. Ponoć Ragnarok jest bliżej, niż nam się wydaje...

Obraz

Przyznam, fabuła Viking: Battle for Asgard może pochwalić się kilkoma zgrabnymi motywami, tak jako całość stanowi jedynie tło dla konkretnej rozgrywki. A ta początkowo mocno rozczarowuje. Przyzwyczajony do stylu Creative Assebly, oczekując spełnienia wielkich obietnic, otrzymałem jedynie przysłowiowe wiadro zimnej wody. Na czym polega problem? Otóż zamiast next-genowej zadymy przygotowano dla nas taktyczny Action RPG, skąpany w questach, NPCach, a wszystko przyprawione swobodnym, pozbawionym ograniczeń zwiedzaniem potężnej krainy Midgaru. Na starcie pomyślałem, że być może krzaki jakieś za wysokie, stąd nie widać tych setek przeciwników, machin oblężniczych, czy nawet ogromnego jak góra bossa. Dopiero kiedy opadły emocje zrozumiałem, że tym razem zabawa będzie nieco inna…

[break/]Gdzie jedna siekiera tam trupów dwanaścieLądujemy zatem w osadzie wikingów. Jest spokojnie, wręcz sennie. Kilka rozmów z mieszkańcami, pierwsze, skromne zadania i próba sprawdzenia pobliskich terenów. Tam w kontekście Spartan: Total Warrior wręcz barowa bijatyka, ale również wyzwania których nigdy nie spodziewalibyście się w tego typu produkcji. Musicie bowiem wiedzieć, że Viking: Battle for Asgard to przede wszystkim eksploracja, poszukiwanie kosztowności, uwięzionych pobratymców, wszelkich sekretów, ale także sukcesywne podnoszenie kwalifikacji naszego bohatera. Dodatkowo producenci gry postanowili do tej coraz ciekawszej zupy dolać mechanizmy poznane w serii Prince of Persia. Zszokowani? Nasz Skarin potrafi skakać, wspinać się, czy nawet zgrabnie przemykać po kolejnych gzymsach.

Obraz

Nie martwcie się jednak. O dziwo szybko przyzwyczajamy się do tego typu rozwiązań, coraz mocniej i pewniej trzymając konsolowego pada. A im dalej w las tym lepiej. Dzięki licznym odwiedzinom u kowala, ale także naukom pobieranym u duchów wielkich wojowników, nasz heros będzie wzmocniony o kilka naprawdę interesujących umiejętności. Liczne dobicia, ogłuszenia, ciosy łamiące obronę przeciwnika, czy nawet umożliwiające ciche go wykańczanie. Po kilku godzinach zabawy Skarin robi się serio bardzo efektowną i wyrafinowaną maszyną do zabijania, oferując graczowi interesujące pole do popisu. Gdzie i kiedy? Mimo rozgrywki, która opiera się teraz na spokojniejszych rozwiązaniach, nadal będziemy świadkami kilku poważnych spotkań.

Obraz

Palić miasta, prowadzić zastępyTo, co również z czasem staje się ogromnym atutem tytułu to zadania, których obecność nie ogranicza się jedynie do stanowienia symbolicznego wypełniacza czasu. Ich charakter oraz treść często ciekawie współgrają z całością, udanie wpływając na realia gry. I tak np. aby przeprowadzić szturm na wroga musimy najpierw zbudować odpowiednią armię. Pomoc w osiągnięciu tego celu niosą oczywiście porozrzucane po krainie plemiona, które wcześniej jednak należy zjednoczyć. Te znowu wymagają spełnienia kilku warunków, odnalezienia określonych przedmiotów, itd. W rezultacie często droga ku wielkiemu zwycięstwu biegnie przez wąskie jaskinie, w których odnajdujemy magiczny przedmiot, by po drodze przekonać wielgachnego smoka do współpracy – ot, taka codzienność wikinga…

[break/]W końcu jednak dochodzi do upragnionej potyczki. Setki jednostek przelewające się przez ekran, balisty plujące ognistymi pociskami – nagle Viking: Battle for Asgard ze skromnej produkcji zamienia się w wysokobudżetową rozpierduchę. Nadal co prawda rozgrywka nie jest nastawiona na szaleńcze wycinanie wrogów, tak jednak efektownie wznosi grywalność na zupełnie nowy poziom. Z jednej strony mamy znany z Spartan: Total Warrior odkurzacz pełen fruwającej posoki, a z drugiej bardziej taktyczny, kładący nacisk na realizowanie kolejnych zadań mechanizm. Fajnie, ponieważ oprócz wesołego wycinania wrogów otrzymujemy do dyspozycji serię poleceń polegających między innymi na usuwaniu z pola walki wybranej jednostki. Urozmaicenia? To lubimy najbardziej.

Obraz

Gry są emo, bo się tną...Mimo next-genowego pazura Viking: Battle for Asgard prezentuje dość nierówny poziom wykonania. Z jednej strony dopracowane detale, ciekawe projekty oraz rozległy teren do zwiedzania, ale równocześnie z drugiej niewyrabiająca się przy większej zadymie animacja i mało zróżnicowane modele pojawiających się na placu boju postaci. Szkoda, bo mógł być z tego naprawdę ładny kawałek kodu, a tak otrzymaliśmy coś na poziomie dopasionego Fable jeszcze z konsoli Xbox. W kwestii ścieżki dźwiękowej jest podobnie - dobrze, lecz można było pójść o wiele dalej. Muzyka stanowi jedynie tło zabawy, okrzyki walczących to prawdopodobnie skopiowane i lekko poprawione pliki ze Spartan: Total Warrior, zaś chrzęst uderzanego oręża przypomina topienie scyzoryka w karoserii pechowego samochodu.

Obraz

W tym roku nie ma końca świataWidać, że Viking: Battle for Asgard miał spory potencjał. Producenci obiecywali piękne i złożone batalie, ale w połowie chyba sami się rozmyślili, de facto przygotowując dla nas o wiele skromniejszą propozycję. Przez moment chcieli zaserwować bardziej klimatyczną, a nawet zmysłową opowieść, by za chwilkę jednak spróbować powrotu do starych rozwiązań. W praktyce wyszło to grze trochę na niekorzyść, faktycznie oferując dwa zgrabne, lecz pozbawione głębi charaktery rozgrywki. Początek bardzo mocno odrzuca, oprawa mogła by być lepsza, scenariusz ogólnie także nie zachwyca - ot, taki porządny tytuł, który po dłuższym kontakcie potrafi zadowolić średnio wymagającego gracza.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (2)