Wybory w USA uratowane? Trolle z Rosji dostają wiadomości od amerykańskiego wojska
Stany Zjednoczone przygotowują się do wyborów uzupełniających do Kongresu. Atmosfera jest gorąca nie tylko z powodu starcia sił politycznych, ale też w związku z obecnością rosyjskich działaczy rozsiewających fałszywe informacje.
Amerykańska organizacja US Cyber Command (USCYBERCOM) prowadzi kampanię, która ma na celu ograniczenie, a może nawet zakończenie działań rosyjskich prowokatorów. Amerykańscy agenci odnajdują, identyfikują i śledzą wichrzycieli z Rosji. Czasami dochodzi także do bezpośredniego kontaktu. To pierwsza operacja tego typu w Stanach Zjednoczonych, ale z pewnością nie ostatnia. USCYBERCOM ma już na swoim koncie operacje o podobnym charakterze, zapobiegała rozpowszechnianiu propagandy Państwa Islamskiego w mediach społecznościowych. Jednak w przypadku Rosjan, pierwszy raz ma miejsce sytuacja, gdy organizacja bierze na cel osoby zatrudnione przez prywatne firmy, a nie wspierane przez organy polityczne. To zupełnie nowe terytorium dla amerykańskiego wojska.
Rosjanie od lat próbują manipulować wyborami w konkurencyjnym mocarstwie, najbardziej znaną kampanią był Projekt Łachta z 2016 roku. Twitter udostępnił niedawno bazę zawierającą wpisy z prawie 4 tysięcy kont rosyjskich trolli powiązanych z nadchodzącymi wyborami. To sporo materiału, na którym można przeprowadzić badania i znajdować wzorce mogące pomóc dotrzeć do autorów. Przypuszcza się, że Rosjanie majstrują też przy polityce w innych krajach. Kto wie, czy nie pomogli PiS-owi w 2015 roku. Istnieją poważne obawy, że Polski też nie oszczędzą.
Informacje o kampanii zostały przekazane przez oficera wojsk, którego nazwisko nie padło w artykule. Agenci USCYBERCOM wysyłają prywatne wiadomości do osób, które zidentyfikują jako politycznych sabotażystów. Celem jest pokazanie im, że ich tożsamość została odkryta oraz przekazanie im jasnego sygnału, że są obserwowani. Nie padają żadne groźby, choć wiadomości można potraktować jako poważne ostrzeżenie ujawnienia tożsamości. Nikt nie chce, by konflikt między Rosją i Stanami Zjednoczonymi eskalował do poważniejszych cyberataków na amerykańską infrastrukturę, więc USCYBERCOM stara się stąpać ostrożnie. Nie wiemy też, jakim kanałem wysyłane są wiadomości do namierzonych trolli. Tym bardziej nie wiemy jeszcze, czy odniosły skutek i czy choć kilku prowokatorów sobie odpuściło.
Operacja jest odbiciem bardziej agresywnej cyberobrony forsowanej przez Donalda Trumpa w nowej strategii cyberbezpieczeństwa. Trump chce przygotować silny czynnik odstraszający cyberprzestępców i innych, niepożądanych wichrzycieli. Administracja jego poprzednika ograniczała ofensywne użycie cyberbroni, ale Trump dąży do bardziej agresywnych działań. Dzięki temu rośnie też znaczenie USCYBERCOM-u, którym kieruje generał Paul Nakasone, obecnie także szef NSA.