Wykorzystał elektryczną hulajnogę Ubera do napadu na bank. Zapomniał o telemetrii
24 stycznia 19-letni Luca Mangiarano z Austin w Teksasie usłyszał zarzut napadu rabunkowego po tym, jak wtargnął do jednej z placówek BBVA Compass, domagając się gotówki. Historia przestępcy jest o tyle ciekawa, że dał się złapać dzięki telemetrii w aplikacji Ubera.
Mangiarano wszedł do placówki banku i podsunął konsultantce kartkę, na której umieścił żądanie o pieniądze. Początkowo napad przebiegał zgodnie z planem, ale chcąc oddalić się z miejsca zdarzenia, nastolatek wynajął elektryczną hulajnogę Uber Jump. To zarejestrowały zaś kamery ochrony. Policja skontaktowała się z Uberem, a firma przekazała nazwisko, adres i numer karty najemcy.
Wykorzystując zapis przebytej trasy, przy wsparciu ze strony telekomu, udało się upewnić, że to właśnie Mangiarano prowadził pojazd wynajęty w pobliżu banku. Dokonano aresztowania.
Telemetria pośród nas
Abstrahując od samej historii nastolatka z Austin, który ewidentnie nie wykazał się umiejętnością przewidywania, niniejsza sytuacja zdaje się mieć znacznie szersze znaczenie. Otóż dobitnie obrazuje, jak wiele wiedzą o nas korporacje, z których sprzętu i usług korzystamy na co dzień.
Oczywiście w tym konkretnym przypadku ciężko mieć pretensje do Ubera o to, że wspomógł stróżów prawa. Niemniej orędownicy bezwzględnej prywatności mają kolejny powód do dyskusji. Zwłaszcza, że w ustaleniu trasy przebytej przez złodzieja wziął udział nie tylko Uber, ale także operator sieci komórkowej. Od dawna wiadomo, że telekomy mogą ustalać pozycję użytkownika, ale – jak widać – dane o lokalizacji również archiwizują. Tylko po co?