Wywiad obiecuje, że będzie podsłuchiwać bez względu na wszystko
Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Ochrony Danych Osobowych. Z tej okazji, jak co roku, liczne firmy i organizacje starają się przybliżyć nam sposoby na ochronę prywatności oraz wiedzę o tym, jak nasze dane są przetwarzane i przez kogo. Tymczasem były szef brytyjskiej Centrali Łączności Rządowej zapowiedział już, że czego nie da się podsłuchać, będzie wykradzione inaczej… co niekoniecznie musi oznaczać coś złego.
Obchody Międzynarodowego Dnia Ochrony Danych Osobowych tradycyjnie uświetniła konferencja zorganizowana przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Poruszane były takie zagadnienia jak sposoby na ochronę danych oraz zmiany w prawie polskim i unijnym, do godziny 16:00 pracownicy Biura GIODO udzielali wszystkim zainteresowanym porad w temacie. To przypomniało niestety, że klimat polityczny nie sprzyja ochronie naszych danych. Stanowisko GIODO od dwóch miesięcy jest nieobsadzone i nie ma widoków na zmiany, a w Brukseli przeciągają się prace nad niezbędną reformą prawa. Nie zabrakło poradników mówiących o tym, jak można wykorzystać różne narzędzia do ochrony prywatności – Firefoksa. Mozilla pytała także przechodniów na ulicach Warszawy o to, czy chronią swoją prywatność w Internecie i jak.
[vimeo=http://vimeo.com/111330043]Świadomość społeczna rośnie, ale słychać głosy, że wszystkie nasze starania by ukryć informacje o sobie są całkowicie daremne. Brytyjskie władze starają się nie dopuścić do popularyzacji silnego szyfrowania komunikacji wśród obywateli, popierają ich w tym Amerykanie. Na łatwym dostępie do danych zależy szczególnie służbom wywiadowczym. Po ujawnieniu informacji o wywiadzie przez Edwarda Snowdena wiele firm wprowadziło silne szyfrowanie komunikacji, co nie jest na rękę funkcjonariuszom.
Były szef brytyjskiej Centrali Łączności Rządowej (GCHQ) w latach 1996-97 Sir David Omand powiedział wprost, że agencje wywiadowcze nie zamierzają z tego powodu nie ścigać podejrzanych. Przeciwnie – to spowoduje, że będą bardziej starać się uzyskać jeszcze więcej informacji o tych osobach innymi sposobami. Omand straszył ciągłą obserwacją, zakładaniem podsłuchów w mieszkaniach, podłączaniem się do linii telefonicznych i włamywaniem się na komputery podejrzanych… i tylko podejrzanych.
Przesłanie Omanda jest jasne – jeśli będziemy korzystać z silnych zabezpieczeń, w których producenci nie umieszczą furtek dla służb, funkcjonariusze będą włamywać się do domów podejrzanych osób, montować tam sprzęt podsłuchowy i całymi dniami jeździć za nimi po mieście. Co ciekawe, jego zdaniem bliska obserwacja kilku osób, względem których służby mają uzasadnione podejrzenia, jest mniej inwazyjna i bardziej etyczna niż podsłuchiwanie całego ruchu przepływającego przez brytyjskie łącza (czyli prawie cały ruch między Europą i Stanami Zjednoczonymi), zbieranie prywatnych zdjęć i masowe podglądanie sekskamerek, czym obecnie (między innymi) zajmuje się brytyjski GCHQ.
Były szef brytyjskiej agencji wywiadowczej zakłada także, że grupy broniące swobód obywatelskich w cyberprzestrzeni będą bardziej zbulwersowane obserwacją kilku wybranych osób, potencjalnie zamieszanych w niebezpieczne działania i prawdopodobnie mających coś do ukrycia, niż gromadzeniem informacji o wszystkich internautach. Trzeba przyznać, że kierowana i nadzorowana obserwacja osób, co do których istnieją realne podejrzenia, brzmi lepiej. Jeśli GCHQ pod przymusem wróci do starych (i droższych) praktyk wywiadowczych, wiele osób odetchnie z ulgą.