Kafejki internetowe, czy ktoś jeszcze je pamięta?
Astronomiczna jesień to pora roku, która skłania do retrospekcji. W związku z tym postanowiłem powspominać stare czasy, kiedy to w latach dziewięćdziesiątych Internet w Polsce był nowatorską usługą i nie każdy mógł sobie pozwolić na posiadanie komputera. Dlatego też, zanim komputery na dobre stały się pospolitym urządzeniem domowym, musiał nastąpić okres przejściowy. Wtedy to swoje „złote lata” miały kafejki internetowe zwane też kawiarenkami. W latach 1997-2007 były one prawdziwym „oknem na świat” dla milionów spragnionych internetowego świata ludzi. I chociaż teraz dla dzisiejszych nastolatków nazwa ta zapewne brzmi archaicznie, to jeszcze kilkanaście lat temu ich rola w propagowaniu dostępu do Internetu w naszym kraju była znacząca. Ale żeby móc wyjaśnić jak to się działo, trzeba się cofnąć dwie dekady wstecz, kiedy to wszystko zaczęło się kształtować.
Początek, czyli jak to wtedy wyglądało
I tak wehikułem czasu przenosimy się do połowy lat 90., kiedy to dostępność do informacji i rozrywki w Internecie nie była tak łatwa jak dziś. Komputer zaś kosztował wtedy trzy średnie pensje krajowe. Zgoła odmiennie przedstawiała też się forma ludzkich zachowań, co powodowało, że tak naprawdę typowy Kowalski nie odczuwał potrzeby korzystania z Internetu... bo tak naprawdę nie wiedział, do czego służy. Zjawisko to było najbardziej widoczne w małych miasteczkach i na wsiach, gdzie rozwój technologii następował najwolniej. Ten stan rzeczy zaczął jednak ulegać zmianie, kiedy w okresie wczesnego kapitalizmu doszło w naszym kraju do wielkiej zmiany technologicznej. Spowodowało to, że w ciągu kilku lat komputery najpierw w urzędach państwowych, a później w domach prywatnych stały się nieodzowne. Ale zanim na dobre miały zawitać pod strzechy, w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych musiało powstać coś pomiędzy. Wtedy to w Polsce wzorem krajów Europy Zachodniej i Azji Wschodniej zaczęły pojawiać się pierwsze kafejki internetowe, które jak się niebawem okazało, szturmem zdobyły wielką popularność. Od samego początku ich grupą docelową byli ludzie młodzi, którzy wyrwawszy się mentalnie z okowów „żelaznej kurtyny”, odczuwali największą potrzebę poznania tajników Internetu.
Potrzeba matką wynalazku
To, że tak szybko kafejki internetowe stały się „przebojem” wczesnokapitalistycznych internautów było spowodowane tym, że końcem lat dziewięćdziesiątych stanowiły one najlepsze antidotum na bardzo kiepski zasięg sieci internetowych w Polsce. Kto korzystał z usług Maloka BBS, Telekomunikacji Polskiej czy niesławnego Polbox ten wie, jak to wtedy wyglądało. Kiedy to mieliśmy w domu tylko łącze telefoniczne, co powodowało, że na czas podłączenia się do Internetu blokowaliśmy wszystkim domownikom możliwość odbierania i wykonywania połączeń. Proceder ten przyczynił się do tego, że korzystanie z Internetu przegrywało konfrontację z komunikacją telefoniczną, ponieważ w tych czasach dla większości osób zdecydowanie ważniejszym było odebranie telefonu, a nie maila czy wiadomości na komunikatorze.
Właśnie wtedy pojawienie się kafejek internetowych, gdzie można było bez większego problemu poserfować po internecie, odebrać e‑mail, pograć w gry, czy popisać z kimś na czacie, - było czymś na wagę złota. I dla nikogo wydanie tych kilku złotych za godzinę, bez obawy, ile zapłaci się operatorowi na koniec miesiąca wówczas nie stanowiło problemu, bo korzystanie z internetu dla większości było wtedy usługą luksusową. Dodatkową zaletą kafejek internetowych w tamtych czasach było to, że serwowano w nich pełen zestaw urządzeń peryferyjnych, co się warunkowało tym, że poza komputerami podłączonymi do sieci można było odnaleźć, chociażby drukarki, których również w wielu polskich domach po prostu nie było. Reasumując, w kafejkach internetowych można było znaleźć prawie wszystko, co owym czasie typowy polski komputerowy zjadacz chleba potrzebował do pełni szczęścia. Teraz dla młodszych czytelników to się może wydawać czymś błahym, ale wtedy takie „dobra” były wartością na wagę złota.
Później zaczęło się wszystko modyfikować, coraz bardziej tanieć, powodując, że z czasem takich punktów pojawiało się tak wiele, że niektórzy, zwłaszcza mieszkający na większych osiedlach, mogli po prostu wyjść z bramy bloku, przejść kilka metrów i już mogli zasiąść przed podpiętym do Internetu PC‑tem. I to oni właśnie jako pierwsi dostali namiastkę tego, co czekało nas w nie tak odległej przyszłości – Internetu na wyciągnięcie ręki, zawsze i wszędzie. Warto też zauważyć, że chociaż teraz taki „odgórny” dostęp do sieci, wydaje się czymś oczywistym. Te 15 lat temu dla milionów mieszkańców Polski, było to czymś co dopiero miało się spełnić w niewiadomej przyszłości. Dlatego trzeba przyznać, że kafejki internetowe z perspektywy czasu były prekursorem powszechnego użytkowania Internetu na skalę masową w naszym kraju, stanowiąc wtedy rolę takiego akweduktu multimedialnego, dającego nieskrępowany dostęp do informacji. A dzięki wzorcowemu wyprowadzeniu użytkowników ze stanu nieobycia internetowego mają one też wielką zasługę w mentalnym przygotowaniu Polaków do korzystania z usług internetowych w warunkach domowych.
Czasy prosperity
Niewątpliwie największe lata rozkwitu kafejek internetowych to 1997-2000, gdy były one wszechobecne. I to właśnie w tym czasie większość Polaków z nich wysyłała swoje pierwsze maile i czaty. Wtedy też kafejki internetowe wielce spopularyzowały w naszym kraju gry PC, a do najbardziej znanych „sieciówek ” w nich granych należały: Tibia, Quake, Medal of Honor, Unreal Tournament, Diablo II, Half-Life, Metin 2 i legendarny już Counter-Strike. Kafejki internetowe były wtedy również ważnym miejscem spotkań młodzieży, często wpadano do nich na wagary, podrywano na czacie, wiele osób zawarło na nich nowe znajomości. Zatem nie powinno dziwić, że na dobre nastąpiła eskalacja kafejek internetowych w obrębie całego kraju. Przez co można było znaleźć je w centrum miasta i na jego obrzeżach. Pojawiały się w punktach dobrze skomunikowanych, takich jak dworce, ale też w blokach, niewielkich budynkach i budkach na terenie dalej położonych osiedli. A największą ich siłą było to, że po zapłaceniu kilka złotych za godzinę każdy, kto nie posiadał w domu internetu, mógł przenieść się do wirtualnego świata. Kumulacja tych wszystkich plusów przyczyniła się do tego, że wtedy właśnie nastał „złoty czas” kafejek internetowych, a one były miejscem zewsząd hołubionym. A każdy, kto je odwiedzał, zdawał sobie sprawę, że pełnią funkcję pożyteczną. Ponieważ w tym czasie edukowały, jak i scalały ludzkie relacje, czego teraz bardzo brakuje.
Obecnie kiedy możemy sprawdzić każdą potrzebną informację w necie dosłownie na wyciągnięcie ręki. Dziwnym może wydawać się to, że wtedy wymagało to pewnego „wysiłku” - jeśli ktoś nie miał internetu w domu to żeby napisać maila, czy sprawdzić jakieś informacje musiał iść do kawiarni internetowej (w której nie zawsze było akurat wolne miejsce!) lub do kogoś znajomego, kto miał internet. Nie da się też ukryć, że wtedy prędkość działania internetu była dużo niższa, co odbijało się na efektywności pracy na kompie, powodując, że wszystko robiło się wolniej, niż chciało, a to się oczywiście odbijało in minus przy płaceniu za godzinę w kafejce. Chociaż z każdym kolejnym miesiącem zaczęło to ulegać poprawie. Później (ok. 2001-2002) jak grzyby po deszczu powstawały kolejne sieci osiedlowe, gdzie za ~50 zł oferowano stały dostęp. Były one potrzebą chwili w czasach gdzie Internet i komputery zaczynały dopiero wchodzić na rynek, były drogie itd. Dziś tzw. punkty Wi‑Fi w kawiarni są czymś na wzór dawnych kafejek internetowych. Pierwsi operatorzy byli wręcz przekonani, że coś takiego jak Internet na kartę nie jest możliwy i raczej nigdy nie będzie takiego. Dawne to były czasy więc i operatorzy byli ubożsi o dzisiejszą wiedzę. Te abonamenty pierwsze po 500 - 800 zł miesięcznie jako okazja i tanio. I pomyśleć, że tak niebotyczne ceny były traktowane jako promocyjne, ale chcąc nie chcąc mało kogo było stać, aby je opłacić. Co ciekawe Internet dawniej i strony www działały szybko i sprawnie na popularnym ongiś GPRS, na którym prędkość transmisji sięgała nawet do 80 kb/s, co jak na owe czasy było tempem zawrotnym.
Dawnych wspomnień czar
Dla większości pierwsze pójście do kafejki internetowej wynikała z chęci poznania czegoś nowego, co jest nieznane. Dlatego też na początku przychodziło się do nich z czystej ciekawości, zobaczyć, jak wygląda cyberprzestrzeń. Wkrótce potem, po zapoznaniu się, na czym polega korzystanie z internetu i komputera, śmielej zakładano konta na czatach, wysyłano maile, poszukiwano cennych informacji czy próbowano swoich sił w nowych grach komputerowych. Wykonywanie w grupie tych wszystkich czynności stanowiło pełną formą inicjacji do stania się częścią społeczności café internautów. Do kafejek chodziło się najczęściej z własnym dyskiem twardym w kieszeni (gdzie prym wiodły modele typu ADAX), aby pościągać trochę większych plików (bo mieli kosmiczne, jak na tamtejsze czasy, łącze 1‑2 Mbity). Bardzo popularny był IRC, wiele osób przychodziło, aby pogadać z ludźmi, umówić się na randkę. Byli tacy, którzy chcieli pościągać trochę muzyki z Napstera i wypalić na CD.
Lata 2001-2003 to też czas wielkiej popularności w kafejkach komunikatorów Gadu-Gadu, Tlen.pl, i serwisu gier online Kurnik.pl, jak i pierwszych portali tematycznych tj. Interia.pl., Dobreprogramy. Natomiast tak między rokiem 2003-2006 kafejki stały się ważnymi miejscami spotkań towarzyskich, na dobre było w modzie komunikowanie przez portale społecznościowe: Grono.net, Sympatia.pl, pod koniec również NK.pl. Warto zauważyć, że wszyscy twórcy wymienionych stron są rodowitymi Polakami — bo prawda jest taka, że wtedy powstały najważniejsze polskie serwisy społeczne, których kafejki były wielkim propagatorem. Z czasem również w kafejkach internetowych wzorem ich gastronomicznego odpowiednika można było się napić kawy, herbaty, piwa. Niesamowity klimat był wieczorem, gdy u góry na „balkonie” było kilkanaście komputerów non stop obleganych, a na dole odbywały się w tym czasie występy lokalnych zespołów, hiphopowe freestyle itp. Zapewne teraz brakuje takiego kontrapunktu wzajemnej jaźni, którego ostają w czasach swej świetności były kafejki internetowe.
Faktem niezaprzeczalnym jest, że większość dzisiejszych 30‑40 latków ma bardzo miłe wspomnienia związane z kafejkami internetowymi. Pamiętając je nie tylko jako miejsce, w którym się grało lub surfowało po necie. Ale też jako taki „drugi dom” gdzie przychodziło się latem o 10 rano i wychodziło wieczorem lub zostawało na nockę, w której uczestnictwo dla większości było przeżyciem niezapomnianym do końca życia. Po dziś dzień budzącym wiele emocji, ponieważ w trakcie ich dochodziło czasem też do nieporozumień, ale przeważnie później wszyscy się godzili i grali dalej. Nie da się więc ukryć, że kafejkowe LAN-party — jako impreza niezaprzeczalnie przebijała klimatem dzisiejsze sesje przez Internet. O sile tych nocek najlepiej poświadczy fakt, że w dużym stopniu dzięki nim właśnie takie gry jak Counter-Strike, Quake III, StarCraft, FIFA urosły do miana kultu. A rywalizacja między kafejkami w CS'a albo Q3, stworzyła znajomości, z których wiele przetrwało do dzisiaj.
W kafejkach tych oprócz grania też bardzo dużo rozmawiano, wymieniając często nawzajem przenikające się poglądy, a taka „wolność myśli” działała bardzo twórczo, a dzięki temu ludzie poszerzali swoje horyzonty. Bo warto pamiętać, że te kilkanaście lat temu, ówczesna młodzież była bardzo rozwinięta subkulturowo, były Punki, Metale, Rasta, Skejci, Hipisi, Grunge'owcy. No a taki konglomerat nawzajem przenikających się postaw myślowych był zauważalny w kafejkach internetowych. No i właśnie takie paczki młodych ludzi, skupionych według pewnych subkultur, postaw, a nie żadna tam zamknięta kasta café maniaków byli osnową tamtejszych bywalców kafejek. Warto przy tym też obalić mit, jakby życie w kafejkach kilkanaście lat temu upływało tylko i wyłącznie na wypalaniu wzroku przed monitorami. Nic bardziej mylnego. Najlepiej potwierdzają to odwiedziny kolegów a czasami i całych klanów z innych miast na których się nie grało a jadło i piło no i rozmawiało. Tak samo jak wspólne imprezy, wypady na koncerty, ogniska. Same dobre wspomnienia, sporo znajomości, kilkanaście wypadów w odwiedziny do innych miast itd. Tak więc lata 1999-2005 stały w kafejkach pod znakiem, CS'ów, IRC'ów, nocek i świetnej zabawy nie tylko przed komputerem. Koszt usług kafejek internetowych w czasach ich największego popytu najlepiej obrazuje cennik ogólnopolskiej sieci Eurocafe zamieszczony na ich oficjalnej stronie w 2000 roku.
Początek końca
Z perspektywy czasu można stwierdzić, że datą zwiastującą niechybny kres popularności kafejek internetowych — był 15 stycznia 2001 roku. Wtedy to TPSA uruchamia usługę Neostrada, umożliwiającą stały dostęp do Internetu poprzez linię telefoniczną. Co automatycznie łączyło się z poprawą jakości transferu internetu domowego, naturalnym skutkiem powodując, że usługa Neostrady docierała do większości mieszkań – wystarczyło mieć telefon w TePsie. Najważniejsze jednak było to, że szło za tym diametralne potanienie miesięcznych opłat. Wiadomo dalej cena opłat, oscylowała w setkach złotych, ale to już nie było 800 zł, a nawet 500, tylko wydatek rzędu 300 złotych miesięcznie ok. 2002/2003 roku. Takim sposobem korzystanie z internetu domowego zaczęło stawać się czymś normalnym, na ludzką kieszeń.
Na efekty takich działań nie długo trzeba było czekać. Rokrocznie coraz więcej ludzi zaczęło posiadać w domu komputer stacjonarny (ba byli nawet tacy, co już wtedy mieli ich kilka). Wynik tych działań dla kafejek internetowych były opłakane już tak koło 2005 roku, o jakieś 50% spadła ich popularność, w stosunku do tego, co działo się jeszcze w 2002. A co za tym idzie z każdym miesiącem, liczba stałych bywalców drastycznie zaczęła spadać – do tego stopnia, że rzadko kiedy, chociażby połowa komputerów była zajęta. To automatycznie spowodowało agonie wielu tysięcy pomniejszych kafejek i zbiegiem czasu zostały tylko te „najsilniejsze”, które i tak w większości się wypleniły do czasu nastania nowej dekady XXI wieku.
Na chwilę obecną
W dzisiejszych czasach kiedy w praktyce wszyscy mają w domu MULTI zestaw internetowy, w który poczet zależnie od upodobań wchodzi komputer/laptop/tablet/telefon komórkowy, urządzenia AGD potrafią wysyłać wiadomość przez sieć, a jak tylko ruszymy się z domu popularne strefy Wi‑Fi są w wielu miejscach publicznych. Zrozumiałym jest, że kafejki internetowe odeszły do lamusa. I to chyba na dobre. Ale to nie powinno nikogo dziwić, zważywszy na to, jaki wielki postęp przeszliśmy, kiedy to kafejki były popularne. Od czasu, gdy nie każdy miał komputer wyposażony w internet i kiedy chciało się pograć w gry z kolegami, wtedy kafejki internetowe były jedynym miejscem skupiającym nastoletnich graczy. Dzisiaj trzeba sporych nakładów finansowych, żeby trzymać sprzęt na bieżąco, więc gry odpadają (chyba że konsole), Internet mają już prawie wszyscy, do tego dochodzi kwestia internetu w urządzeniach przenośnych (smartfonów/smartwatchy/urządzeń MDA).
Ale za granicą i w Polsce ciągle jednak istnieją kafejki. Po co? Turyści, awarie sprzętu, potrzeba szybkiego wydrukowania czegoś itp. Z tego właśnie powodu kafejki internetowe cieszą się i teraz dużą popularnością w bibliotekach miejskich, domach kultury, świetlicach szkolnych, czy w hotelach. Gdzie odgrywają ważną rolę w udostępnianiu internetu.... i przy okazji ze względu na bardzo słabe zabezpieczenie większości użytkowanych tam komputerów w dużym stopniu przyczyniają się do roznoszenia wirusów na portalach społecznościowych.
Tak więc kafejki są potrzebne, ale zbyt duże ich nagromadzenie dzisiaj nie ma sensu, co doprowadziło w ostatecznym rozrachunku, że z biegiem czasu zaczęły one znikać z mapy miast, a do ich degrengolady nie tyle się przyczyniły wszechobecne zestawy domowego internetu, ale przede wszystkim Wi‑Fi, smartfony oraz hotspoty, które opanowały niemal każde miejsce wpisujące się w sektor Third Place. Swoją drogą nie tylko w Polsce dekadę temu nastąpiła taka anty-kafejkowa tendencja. Dla przykładu współbieżnie z tym, co się działo u nas, w Korei Południowej liczba kafejek potrafiła spaść o blisko cztery tysiące w ciągu jednego roku!
Pogłoski o śmierci kawiarenek możemy jednak uznać za mocno przesadzone. Naturalnie, w krajach pokroju USA, Niemiec, Anglii, czy nawet Polski próżno szukać kafejek internetowych na rogu każdej ulicy. Ale są też miejsca gdzie kafejki mają się bardzo dobrze. I to właśnie w państwach, w których dostęp do sieci, nawet mobilnej bywa mocno utrudniony. Choćby w wielu państwach afrykańskich (Kenia, Nigeria, Mali), czy Azji Wschodniej (Chiny, Wietnam) korzystanie z internetu w kawiarence zamiast we własnym domu jest zdecydowanie tańsze i bardziej bezpieczne. Natomiast w bogatej Korei Południowej, kafejki internetowe są one wykorzystywane jako miejsca treningu dla drużyn eSportowych. Wiele takich miejsc oferuje ponadto dostęp do drukarek, ksero, czy skanerów. I tam właśnie kafejki internetowe cieszą się wielką popularności od wielu lat.
Epilog
Cóż można napisać na zakończenie? Jedno jest pewne, że kafejki internetowe dawno już najlepsze lata mają za sobą i już nie łączą tak jak kiedyś. Jednak nie da się ukryć, że w czasach, kiedy własny pecet posiadali tylko wybrańcy losu, ich rola w udostępnianiu internetu była znacząca. Dlatego też tak wiele osób pamiętających czasy ich świetności, czuje za nimi sentyment. Nic jednak nie może trwać wiecznie i przegrały one z duchem postępu. No i po latach w pełni zauważa się, jakie to fajne było miejsce, i że pewnych wartości nie da się zastąpić tylko postępem cywilizacyjnym. Kafejki nie boję się tego stwierdzić, były ostatnim bastionem normalności dla społeczności internetowej w Polsce, gdzie świetnie łączył się real z wirtualem. I myślę, że z perspektywy czasu ta NORMALNOŚĆ właśnie była czymś zdecydowanie wartościowszym niż mamy teraz. Kiedy to wszechobecne uzależnienie od telefonów komórkowych, działa na wielu ludzi bardzo destruktywnie, powodując, że przez ciągłe gapienie się na swój smartfon zaburzają swój kontakt z otoczeniem, a ma to miejsce w domu, pracy, szkole, na mieście, w komunikacji miejskiej, albo nawet na spotkaniach ze znajomymi. To zaś w ostatecznych rozrachunku zabija relacje międzyludzkie.
O tyle jest to alarmujące, że jeszcze te kilkanaście lat temu, kiedy kafejki wiodły prym, ludzie nie byli tak pochłonięci przez wirtualny świat, jak teraz, a będąc razem na spotkaniu czy jadąc w komunikacji, rozmawiali ze sobą i poświęcali sobie więcej uwagi. No i tego stanu wzajemnej relacji teraz brakuje najbardziej. Reasumując. To, co dziś mamy na pewno pod względem technologicznym jest lepsze, ale jeżeli chodzi o wartości czysto ludzkie, to co się działo naście lat temu w kafejkach internetowych, było zdecydowanie czymś ciekawszym, mającym głębie i wolnym od syntetyczności tego, co jest teraz. Ktoś na to odpowie: Rozwój idzie do przodu i cała zagadka. Tylko ja się pytam za jaką cenę?
Postscriptum
Oczywiście to, co napisałem, nie uważam za jakąś „prawdę najwyższą” - tylko moje subiektywne refleksje związane z kafejkami internetowymi. W związku z tym, jeżeli ktoś z Was ma inne wspomnienia związane z tym miejscem, jestem bardzo ich ciekaw. Albowiem merytoryczna polemika zawsze jest mile widziana i samo przez się rozwija podjęty temat.