Continuum for Phones w codziennym użyciu, czyli krótko o tym jak Microsoft pogrzebał ciekawą funkcję
30.05.2017 | aktual.: 30.05.2017 16:32
W trakcie premiery Lumii 950 / 950 XL Microsoft kładł spory nacisk na promocję mechanizmu Continuum for Phones. Przyznaję, że początkowo całość wyglądała oszałamiająco i naprawdę robiła spore wrażenie, jednak z czasem utraciła swój pierwotny urok. Tempo wdrażania usprawnień jest niewystarczające, przez co wciąż, choćby pod względem interfejsu, ustępuje on klasycznemu Windows 10. Czy to jednak oznacza, że funkcja ta nie nadaje się do niczego? Zdecydowanie nie, gdyż do podstawowych zadań, nawet w swojej obecnej formie, jest bardziej niż wystarczająca. [youtube=https://www.youtube.com/watch?v=-oi1B9fjVs4] Zanim przejdziemy do konkretów wspomnę tylko, iż platformę testową stanowi Lumia 950 XL pracująca na najnowszym wydaniu dostępnym w kanale Fast Ring (build 15215) oraz stacja dokująca Microsoft HD‑500 (wersja oprogramowania 4.0.0).
Interfejs
Pulpit
Pierwsza rzecz, która się rzuca w oczy, to wygląd znacznie odbiegający od desktopowego odpowiednika. Na pasku zadań nie znajdziemy typowego systemowego zasobnika, ponieważ wszystkie kontrolki, wzorem smartphonu, umieszczone zostały na samej górze. Nawet by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie fakt, że większość aplikacji uruchamia się w trybie pełnoekranowym. W związku z tym zegar ukryty do czasu najechania kursorem na górną krawędź, co jest średnio wygodnym rozwiązaniem - no i data umieszczona została w centrum akcji. Poza tym, w sprzyjających warunkach możemy zobaczyć efekt jak na poniższej grafice – zerknijcie na prawy górny róg.
W zasadzie jedyna rzecz wiernie przeniesiona z desktopu to ekran wielozadaniowości wywoływany klasycznym Alt + Tab lub przyciskiem z paska zadań lub, analogicznie do telefonu, dłuższym przytrzymaniem strzałki cofania.
Menu Start oraz Centrum Akcji
Ten dwa aspekty to już w ogóle parodia, gdyż stanowią lustrzane odbicie smartphonu. Nie znajdziemy więc tutaj żadnych dodatkowych funkcji, a tym bardziej smaczków obecnych pełnym Windows 10. Są one dokładnie tym co widzimy na mniejszym ekranie i niczym ponad to - nie ma się nad czym rozwodzić.
Oprogramowanie
Microsoft Edge
W tym miejscu firma znów zawiodła, gdyż o ile ogólny wygląd tej przeglądarki jest tożsamy z desktopem, o tyle diabeł tkwi w szczegółach. Co prawda nie jest to bezpośrednio związane z Continuum for Phones, a z Win10 Mobile jako takim, niemniej warto o tym wspomnieć. Tak więc nie znajdziemy tutaj wsparcia dla rozszerzeń, powiadomień, strony startowej, paska zakładek, możliwości rysowania po witrynach czy blokowania wyskakujących okien. O ile na smartphonie można to jeszcze jakoś przeżyć, o tyle od zamiennika desktopu wymaga się trochę więcej.
Samo działanie jest zadowalające, choć sporo brakuje do poziomu znacznie wydajniejszego laptopa. Dopóki nie zaczniemy masowo uruchamiać nowych zakładek, dopóty komfort pracy będzie zachowany. Filmiki na YouTube odtwarzane są bez zająknięcia i nie przycinają. Ponadto, pooglądałem w ten sposób kilka odcinków ulubionych anime, więc mogę śmiało napisać, iż dłuższe wideo również nie stanowią żadnego wyzwania.
Nie inaczej jest w przypadku obsługi tutejszego bloga czy WordPressa. Wszystko działa bez najmniejszego zgrzytu, przez co nie miałem żadnych chęci na przerywanie testów w celu powrotu do laptopa. Jeśli ktoś preferuje tego typu pracę – nie powinien uświadczyć większych problemów.
Microsoft Office
Skoro mowa o wykorzystywaniu Continuum do codziennych czynności, to nie sposób nie omówić tego pakietu. Jego przydatność zależy od tego, czego tak naprawdę oczekujemy. Jeśli wymagamy wszystkich podstawowych funkcji (i tylko kilku bardziej zaawansowanych), to bezsprzecznie nie będziemy zawiedzeni. W tym momencie znów posłużę się swoim przykładem – swego czasu, zaraz po jego udostępnieniu na desktopie, korzystałem z Office Mobile. Akurat czasowo zbiegło się to z pisaniem przeze mnie pracy licencjackiej, dlatego też uznałem to za idealny test dla niego - zdał go bez najmniejszych problemów. Dodatkowo, cały ten wpis w nim powstał, co oczywiście nie jest jakoś wybitnie wymagające, więc dla wielu może to być niewystarczający argument.
Żeby jednak nie było zbyt radośnie, nie obeszło się bez kilku mankamentów. W Excelu nie mogę uruchomić edytowania plików otworzonych w trybie „tylko do odczytu” – co prawda stosowne okienko się pojawia, lecz brak na nim jakichkolwiek opcji do wyboru. Ponadto, Word nie chce dodać do słownika nowych słów, a przynajmniej cały czas je oznacza jako błędne – trudno wyczuć o co tak właściwie mu chodzi.
Gry i aplikacje ze sklepu
Raczej nikogo nie zaskoczę informacją, iż Continuum for Phones wspiera wyłącznie pełnokrwiste UWP. Żeby było zabawniej, natrafiłem na dwie aplikacje od Microsoftu, które nie uruchamiają się w tym trybie – Xbox oraz Gadgets. Cała reszta działa satysfakcjonująco, poprawnie i w miarę szybko reagując na polecenia. Oczywiście ich interfejs dostosowuje się do wielkości posiadanego ekranu, co sprawia, że wyglądają one tak samo jak na desktopie. Dzięki temu lepiej nadają się obsługi za pomocą myszki i klawiatury.
Jeśli zaś chodzi o gry, to niestety posiadam wyłącznie jeden tytuł uruchamiający się w trybie Continuum – Mahjong. Rozgrywka w żaden sposób nie odbiega od tego, co ujrzymy na klasycznym komputerze, co mnie osobiście bardzo cieszy. Przypuszczam, że w przypadku innych gier jest podobnie.
W kontekście tego akapitu wypada jednak nadmienić, że nie bardzo wiem jak rozpoznać aplikacje działające w omawianym trybie. Albo tego nie widzę, albo brakuje w sklepie stosownego oznaczenia. Nie muszę raczej nikogo przekonywać do tego, że sprawdzanie każdego programu z osobna byłoby lekko irytujące.
Systemowe aplikacje
Jak już wspominałem, ich interfejs przystosowuje się do obsługi myszką i klawiaturą. Problem jednak w tym, iż nie oznacza to pojawienia się u nich nowych funkcji, w związku z czym niektóre z nich bywają uboższe względem „pełnych” wersji. Chociażby opcje edycji zdjęć są zdecydowanie mniejsze (Zdjęcia), a i możemy zapomnieć o trybie Picture-in-Picture (Filmy i TV). Nawet pomimo tych kilku ograniczeń spełniają one swoje podstawowe zadanie i tego nie mogę im odmówić.
No dobra, poza dwoma wyjątkami. Telefon jest kompletnie nieprzystosowany do wyświetlania na większych ekranach, co w kontekście jego wykorzystywania nie bywa jakoś wybitnie irytujące, jednakże warto o tym wspomnieć. Poza tym, Wiadomości w ogóle nie chcą się uruchomić, a zamiast tego tkwią na wiecznym ekranie ładowania – tyle dobrego, że do SMS używam Skype, więc w sumie ten błąd mnie bezpośrednio nie dotyka.
Konfiguracja i personalizacja
W tym aspekcie nie ma zbyt wielu rzeczy do napisania, gdyż ograniczono się wyłącznie do kilku opcji. Jeśli chodzi o te stricte personalizacyjne, to zapewniono nam aż jedną - możliwość zdefiniowania tapety wyświetlanej na drugim ekranie.
Sama konfiguracja również nie jest nazbyt rozbudowana. Po pierwszym podłączeniu stacji dokującej i uruchomieniu aplikacji Continuum pojawia nam się ekran powitalny prowadzący nas za rączkę przez cały proces. Po jego zakończeniu pojawia się wirtualny touchpad z możliwością uruchomienia klawiatury, a w rozwijanym menu umieszczono kilka odnośników do ustawień.
A co z Lumią w tym czasie?
W zasadzie możemy z nią robić cokolwiek, poza korzystaniem z tej samej aplikacji co na drugim wyświetlaczu. Jednocześnie może być uruchomiona tylko jedna instancja danego programu, więc wywołanie go w jednym miejscu powoduje jego ukrycie w drugim. Jednak dzięki niezależności smartphonu możemy zniwelować brak możliwości pracy na podzielonym ekranie – raczej nie trzeba tłumaczyć w jaki sposób. Należy przy tym pamiętać, że o ile wyświetlacze są od siebie niezależne, o tyle tego samego nie można powiedzieć o „dotyku”. Mam tutaj na myśli to, że nie możemy jednocześnie pisać czegoś na zewnętrznym monitorze i klikać sobie na smartphonie. Na pierwszym planie może być tylko jedna aplikacja i tylko z nią można wchodzić w interakcję. Z powyższym wiąże się pewna ciekawostka – gdy wywołamy menu start to znika nam ekran startowy na telefonie.
Oczywiście możemy też z Lumii skorzystać jak z klawiatury oraz gładzika, gdybyśmy korzystali z Continuum w trybie bezprzewodowym. Brak dostępu do stacji dokującej pozbawia nas wtedy wszystkich dodatkowych portów, toteż jeśli nasze peryferia nie wykorzystują łączności bluetooth to na szczęście nie pozostajemy całkowicie na lodzie.
Wypada wspomnieć też o tym, że urządzenie grzeje się dość mocno, na co niewątpliwie wpływ ma ciągłe podpięcie do ładowarki. Podobna przypadłość dotyka stację dokującą, choć jest ona zdecydowanie chłodniejsza od Lumii.
Co powinno być zrobione lepiej?
Przede wszystkim radziłbym firmie wywiązać się ze swoich zapowiedzi, gdyż przy okazji Creators Update mechanizm Continuum for Phones miał ulec znacznej modernizacji. Tak się ostatecznie nie stało, gdyż ograniczono się wyłącznie do pomniejszych poprawek. Zabrakło wsparcia dla pracy na wielu okienkach jednocześnie, nie pojawił się zasobnik systemowy, powiadomienia nie wyświetlają się w formie pływającego okienka, a centrum akcji nie wygląda jak na desktopie. Pod tym względem jest więc klapa po całości i naprawdę niewiele wskazuje na to, by miało się to w przyszłości zmienić. [youtube=https://www.youtube.com/watch?v=wRz97HTIgAo] Pomijając już rzeczy stricte programowe, radziłbym firmie zaprojektować lepszą stację dokującą. O ile HD‑500 jest wykonana na naprawdę wysokim poziomie, o tyle w ogóle nie niweluje ona problemu nagrzewania się Lumii. Mogę śmiało założyć, że w dłuższej perspektywie nie będzie to zbyt dobre dla jej wyświetlacza oraz użytego w niej ogniwa.
Podsumowując
Naprawdę szkoda, że Microsoft nie przyłożył się odpowiednio do rozwoju opisywanej funkcji, co skrzętnie wykorzystał Samsung. Ichniejsza implementacja „desktopowego smartphonu” jest zdecydowanie bardziej zaawansowana i mocno przypomina to, czym Continuum miał się stać wraz z Creators Update. Poza tym, Android zapewnia wsparcie dla wszystkich aplikacji (z wyłączeniem niektórych gier), czego zabrakło na mobilnym Windows. Nawet stacja dokująca od Samsunga, czyli DeX, została lepiej przemyślana - wbudowano w nią wiatraczek mających chłodzić urządzenie. [youtube=https://www.youtube.com/watch?v=ZRN1m5FhSWQ] Niemniej, czy rozwiązanie Microsoftu nadaje się do typowej, codziennej pracy? Do zadań opierających się głównie na przeglądarce oraz okazjonalnej pracy z pakietem Office? Moim zdaniem jak najbardziej tak. Choć nie jest idealnie, o czym kilkukrotnie wspominałem, to jednak dla przeciętnego konsumenta będzie ono w zupełności wystarczające. Tym bardziej, że obsługa peryferii nie nastręcza żadnych problemów – wystarczy podpiąć i działają (nawet zewnętrzne nośniki pamięci). Niewątpliwym plusem jest wsparcie dla wielu (zapewne nie wszystkich) skrótów klawiaturowych, które są tożsame z tymi dostępnymi na desktopie. Dzięki nim wiele operacji można wykonywać szybciej, a i praca z dokumentami nie jawi się jako katorga. Windows 10 Mobile radzi sobie nawet z przyciskami multimedialnymi obecnymi na mojej klawiaturze (jakiś stary gruchot od Manty) – pauza / play, poprzedni / kolejny utwór oraz głośniej / ciszej. Posiada ona również skrót do szybkiego uśpienia komputera, co w tym konkretnym przypadku odpowiada za włącznie / wyłączenie ekranu Lumii – taka tam mała ciekawostka.
No i już tak na sam koniec wspomnę o jednej, z mojej perspektywy bardzo ważnej, rzeczy. Windows 10 Mobile, jego interfejs oraz aplikacje dla niego od zawsze były projektowane tak, żeby wykorzystywały podręczne menu kontekstowe. Idealnie sprawdza się to właśnie w trybie desktopowym, co znacząco ułatwia obsługę poszczególnych programów, a przy okazji bardzo przypomina pracę z klasycznym komputerem. Niby drobiazg, a jednak nie wyobrażam sobie jego braku – choć trzeba przyznać, że pasek zadań wciąż tego nie wspiera.