Microsoft na wyboistej ścieżce ku doskonałości – Win10 Mobile oraz Win10 w kompilacjach (odpowiednio) 10536 i 10547
23.09.2015 | aktual.: 23.09.2015 18:19
Karnawał kolejnych informacji dotyczący listopadowej aktualizacji dla Windows 10 nie ma końca. Raz po raz dowiadujemy się o kolejnych nowościach, które zostaną zawarte w wyczekiwanej przez co niektórych użytkowników aktualizacji. Oczywiście to nie jedyna premiera jaka została zaplanowana na wspomniany miesiąc, gdyż wtedy ukazać ma się również rozczarowujący dla wielu osób Windows 10 Mobile. Tak mniej więcej wygląda sytuacja przeciętnego konsumenta, który żyje od wydania do wydania w nadziei, że najnowsze naprawi błędy poprzednika, a przy tym nie wniesie kolejnych problemów. Oczywiście inaczej ma się sprawa w przypadku uczestników programu Windows Insider, gdyż Ci co jakiś czas otrzymują wczesny i nieodpłatny dostęp do kolejnych kompilacji systemów z rodziny Windows.
Tym razem na nasze urządzenia (zarówno typu desktop / laptop oraz smartphone ) trafiły kompilacje 10536 (Win10 Mobile) oraz 10547 (Windows 10) i choć nie wprowadzają one jakoś szczególnie rewolucyjnych zmian, to nakreślają nam pewien kierunek w jakim zdaje się podążać Microsoft. W ramach ciekawostki warto odnotować, że w międzyczasie pojawił się również build pochodzący z wycieku (10537 ), którego nawet miałem zamiar opisać, lecz oficjalne wydanie mi w tym przeszkodziło. Wspomnieć można jednak o tym, że jest on dość stabilny jeśli chodzi o środowisko Win32, natomiast UAP bywa bardzo nieprzewidywalne – zwłaszcza średnio działający Microsoft Edge.
Windows 10 Mobile
Co więc Microsoft przygotował dla nas w mobilnej odsłonie Windows 10? Przede wszystkim zwiększoną wydajność oraz responsywność całego systemu, co da się odczuć zwłaszcza podczas korzystania z preinstalowanych aplikacji. Zaserwowano nam przy tym ich uaktualnienia, które wprowadzają niekiedy dość znaczące zmiany – zwłaszcza w zdjęciach oraz poczcie / kalendarzu Outlook. Pierwsza z nich wreszcie doczekała się możliwości wyświetlania folderów w których znajdują się nasze fotografie, ale i zyskała obsługę menu podręcznego – co bywa szczególnie przydatne przy obsłudze myszką.
Jeśli zaś chodzi o pakiet Outlook to otrzymaliśmy masę opcji personalizacji, dzięki czemu każdy zainteresowany w pewnym stopniu będzie mógł przystosować go do siebie. Ustawienie ciemnego motywu nie jest już żadnym problemem, a i w łatwy sposób zmienimy wiodący w aplikacji kolor (choć wybór na razie mamy stosunkowo niewielki). Jednak największą (moim zdaniem) zmianą wniesioną wraz z tą kompilacją jest udostępnienie trybu jednoręcznego wszystkim urządzeniom pracującym na Windows 10 Mobile. Wedle słów giganta była to bardzo pożądana przez Insiderów funkcja, toteż zdecydowano się na oddanie jej zainteresowanym – wcześniej posiadały ja jedynie phablety.
To tyle, jeśli chodzi o odnotowane nowości – skupmy się więc teraz na poprawkach błędów, które występowały u mnie w poprzedniej kompilacji. W oczy (czy raczej w uszy) przede wszystkim rzucił mi się wreszcie wyeliminowany dźwięk klikania cyfr w dialerze, który wcześniej mimo wyłączenia rozbrzmiewał donośnie bez żadnego skrępowania. Poprawiono również autorotację systemowych aplikacji, które wcześniej potrafiły się wieszać w momencie korzystania z trybu horyzontalnego. Ostatnią zauważoną przeze mnie zmianą na plus jest to, że sms z różnorakich usług wreszcie dają o sobie znać poprzez powiadomienie wypychane, gdzie dotychczas takowa wiadomość po prostu pojawiała się bez żadnego znaku z jej strony. Oczywiście nie zabrakło i minusów, które pojawiają się przy każdej kolejnej kompilacji. Tym razem padło na powtórną niemożność ustawienia własnego dzwonka sms / połączenia, choć takowa opcja bez problemu działała w poprzedniej odsłonie. Co ciekawe, Microsoft obiecał zająć się tym przy okazji nadchodzącego buildu i miejmy nadzieję, że rozwiązane zostanie to tak samo jak w aplikacji Alarmy i zegar.
Jako pewne nieudogodnienie warto również odnotować, że moja L735 postanowiła mi odmówić posłuszeństwa aż trzy razy – poprzez niedziałający dotyk, nieuruchamiająca się aplikację Wiadomości oraz niepojawiającym się polem wpisywania kodu ekranu blokady. We wszystkich przypadkach pomogło jednak zwyczajne zrestartowanie urządzenia, więc obyło się bez jakiś dłuższych odpoczynków w testach. Dodatkowo trzeba nadmienić, iż wciąż występuje dość irytująca mnie przypadłość (opisywana przeze mnie od dawien dawna) objawiającą się wstawienia słów rozpoczynających się wielką literą w środku zdania – oczywiście takowy mankament ujawnia się tylko przy pisaniu przeciągnięciami, gdyż klasyczne stukanie jest od niego wolne. Na zakończenie wspomnę o zwiększonym apetycie na baterię, który zbytnio tragiczny, lecz da się go odczuć.
Oficjalne (zgłoszone przez sam Microsoft) błędy doczytać natomiast możecie w podlinkowanym wyżej artykule, toteż nie widzę sensu by tutaj je wypisywać – tak samo zresztą jak niektóre poprawki błędów czy nowości.
Windows 10
Zeszły tydzień przyniósł nam również kolejne nowości ze świata większego, desktopowego Windows 10 – kompilacja 10547 (a wcześniej wyciek 10537) przyniosła szereg udogodnień, które od dawna wyczekiwane są przez Insiderów. Skupiono się więc w znacznej mierze na opcjach personalizacyjnych, acz znaleziono również czas dla innych ciekawych funkcji.
Nowości w Menu Start
Element ten jest jedną z najbardziej znienawidzonych nowości w Windows 10, gdyż jego wygląd znacząco odbiega od tego co obserwować możemy w Win7, a i przy okazji wciśnięto do niego kafelki (w sumie można je pousuwać, ale kto by się tam szczegółami przejmował). Niestety wersję "RTM" trapi pewien problem, który uniemożliwia umieszczenie w menu start więcej niż 512 elementów - po przekroczeniu tej magicznej liczby wbudowana wyszukiwarka / Cortana staje się bezużyteczna. Nowa kompilacja przyniosła więc wreszcie poprawki z tego zakresu, jednak jak to w Microsofcie bywa nie zniesiono całkowicie limitu, a jedynie go zwiększono do liczby 2048. Ponadto dodano kafelkom wsparcie dla tzw. jumplist, dzięki czemu ich menu kontekstowe posegregowane jest w wygodne grupy, w zamian za bycie niekończącą się listą.
Postanowiono przenieść również opcję znaną z Windows Phone, która umożliwia wyświetlanie większej ilości kafelków przy najmniejszym rozmiarze całego menu - dzięki temu możemy upchnąć więcej na praktycznie tej samej przestrzeni. Ostatnią zmianą wartą odnotowania jest fakt, że Cortana wreszcie działa z kontem lokalnym tak jak dotychczas z kontem Microsoft.
Pulpit i jego udoskonalenia
W momencie rozważania nad tym aspektem jestem zazwyczaj troszeczkę zagubiony. Niby nowością w tej kompilacji miała być zmiana białego koloru menu kontekstowego na szary, co niby przełożyć się ma na lepsza czytelność i mniejsze zmęczenie naszych oczu (zwłaszcza w nocy). Sęk w tym, że w poprzedniej kompilacji pochodzącej z wycieku zostało to zrobione znacznie lepiej – udoskonalone były również te ukazujące się po kliknięciu na ikonkę Windows oraz pasek zadań, a nie tylko te z pulpitu. Windows 10 10547 pod tym względem jest krokiem w tył, gdyż w jego przypadku znów mamy raz czarne, a raz szare menu kontekstowe.
Jeśli zaś chodzi o moją perspektywę, to bardzo podoba mi się inna zmiana, która znacząco ułatwia zarządzanie otwartymi oknami. Do tej pory mogliśmy je przypinać do jednego boku, po czym na drugim ukazywał się podgląd reszty. Znacząco usprawniało to cały proces, gdyż nie musieliśmy tego robić ręcznie - problem jednak pojawiał się w momencie, gdy chcieliśmy zmienić ich proporcje (domyślnie otrzymywały one po połowie całego miejsca). Od teraz ten irytujący mnie mankament znika, ponieważ po uruchomieniu odpowiedniej funkcji (zakładka Multitasking w ustawieniach) okna same będą dostosowywać swój rozmiar zależnie od tego jak przeniesiemy "linię podziału".
Ostatnie wykryte udoskonalenie zostało zarezerwowane dla trybu tabletowego, który został znacząco zmieniony (i pod niektórymi względami ogołocony) w porównaniu do tego co mamy w Windows 8. Osoby korzystające z tegoż systemu na pewno kojarzą fakt, że Microsoft zaimplementował dość dobry mechanizm podmiany uruchomionej aplikacji. Gdy pracowaliśmy na dwóch jednocześnie i próbowaliśmy wybrać trzecią, to pojawiała się ona na środku i czekała aż klikniemy w tą, którą chcieliśmy zastąpić. W Windows 10 niestety zabrakło tej funkcji, na co zwracało uwagę wiele osób niezadowolonych z tego faktu - całe szczęście firma poszła po rozum do głowy i przywróciła takową możliwość.
Na deser zostawiam standardowe stwierdzenie, które pojawia się w zasadzie przy każdej kolejnej kompilacji "Some icons have been replaced" - nie inaczej jest I tym razem. Co ciekawe, prócz podmiany kolejnych klasycznych ikonek tym razem zmiany dopadły również te "uniwersalne", dzięki czemu cieszyć oko możemy kolorowymi obrazkami przedstawiającymi pocztę, zdjęcia, kalendarz, sklep, kalkulator oraz PowerShell (o.O!!!).
"Zmodernizowane" ustawienia
I tutaj zdecydowano się co nieco usprawnić i dodać, gdyż nowy panel ustawień wciąż jest pod pewnymi względami dość ubogi w funkcje. W zakładce zarządzającej naszą prywatnością pojawiły się dwie nowe strony, odpowiadające za zarządzanie uprawnieniami dotyczącymi historii rozmów oraz wysłanych wiadomości e‑mail. O ile ta druga jest jak najbardziej zrozumiała, o tyle dość dziwnym wydaje się pierwsza opcja – albo Microsoft ma coś w zanadrzu, albo to zwykły przypadek. W "Urządzeniach" dodano grupę USB, która w sumie nie daje nam zbyt wielu możliwości - ot pozwala włączyć powiadomienia w razie błędów związanych z podłączonymi pod ten port urządzeniami. Co nieco rozbudowano panel odpowiedzialny za aktualizacje, który teraz umożliwia zmianę konta na podstawie którego otrzymujemy dostęp do programu Windows Insider - nie sprawdziłem jednak jak to działa, ponieważ nie posiadam drugiego takiego w zapasie.
Warto również odnotować, że postanowiono również pochylić się nad poczciwym Panelem Sterowania, a dokładniej nad Kompozycjami. Przywrócono w nich opcje znane z Win8.1, których brakuje w aktualnym, stabilnym wydaniu Win10 - zauważyłem przy tej okazji, że można wreszcie bez problemu wyłączyć ikonkę kosza (witaj czysty pulpicie), czego nie można było zrobić na poprzednich edycjach Windows. Ostatnią nowością jest możliwość dowolnego włączania / wyłączania tapety ukazującej się podczas logowania do systemu, która w razie niechęci do niej podmienia się na jednolite tło pasujące do wiodącego motywu kolorystycznego. Oczywiście to wciąż za mało i miło by było, gdyby w przyszłości możliwe stało się ustawienie dowolnego tło. To tyle jeśli chodzi o nowości, jednak wspomnieć trzeba jeszcze o czym jednym. Do tej pory użytkownicy korzystający z Windows 10 w wersji PRO nie posiadali dostępu do Windows Spotlight, który codziennie, automatycznie pobierał nam nowe obrazy dla ekranu blokady - było to bardzo dziwne, ponieważ tylko to wydanie nie posiadało tej funkcji. Długo przyszło nam na to czekać (dlaczego stabilne wydanie na taką drobnostkę musi czekać aż do listopada?), jednak całe szczęście wreszcie wyeliminowano ten mankament.
Universal App Platform oraz Microsoft Edge
Większość nowości już za nami, toteż przyszło nam teraz pastwić się nad średnio udanym następcą Internet Explorera. Na początek zaczniemy od cyfr – wersja samej przeglądarki została podniesiona z 20.10532 na 21.10547, jeśli jednak chodzi o silnik EdgeHTML to tutaj nastąpił skok z 12.10532 to 13.10547.
Różnica w liczbach zauważalna, lecz jak to wypada w praktyce? Od strony czysto technicznej dość dobrze, gdyż udało się zwiększyć wynik w HTML do pułapu 453 punktów. Osiągnięto to poprzez rozszerzenie obsługi ECMAScript 7 oraz HTML5 i CSS3, na które składa się wsparcie dla: • download-attribute in an anchor • picture-element • :in‑range, :out-of-range, :read-only and :read-write • font-size-adjust • input type=datetime-local • Ellipses • Object RTC • HTML Templates.
Jeśli zaś chodzi o zmiany widoczne dla użytkownika, to tutaj należy przede wszystkim wymienić możliwość strumieniowania obrazu na inne urządzenia oraz dodanie jakichkolwiek opcji dla trybu odczytu plików PDF. W ustawieniach pojawił się odnośnik do konfiguracji proxy, który oczywiście przenosi nas do odpowiedniego panelu systemowych funkcji. Ostatnią z zauważalnych nowości jest pewne udoskonalenie, które przyda się szczególnie osobom pracującym na wielu kartach (o ile ktoś się odważy to zrobić na tejże przeglądarce). Dzięki niemu podczas zamykania pozostałe nie poszerzają się od razu, a dopiero po zabraniu z nich kursora – usprawnia to cały proces, gdzie dotychczas "x" w takim momencie po prostu odjeżdżał nam na bok (mam nadzieję, że każdy zrozumie o co mi chodzi).
To tyle jeśli chodzi o teorię, ważniejsza jest jednak praktyka – tutaj niestety już tak różowo nie jest. O ile stabilność i szybkość faktycznie wzrosła względem poprzedniej testowej odsłony, o tyle wciąż wiele brakuje mu do miana wartej polecenia przeglądarki. Oczywiście nie mam tu na myśli jakiś wydumanych przez niektórych użytkowników funkcji, a zwyczajnie brak bezproblemowego działania. Czasem zdarzy się tak, że karta się zamrozi, a niekiedy i cały program się zamknie – nie ma co do tego żadnej reguły. Jeśli do listopadowego uaktualnienia Microsoft nic z tym nie zrobi, to ja osobiście sukcesów nie wróżę.
Skończmy już jednak dobijać leżącego i skupmy się na tym, co nie przyprawia konsumentów o ból głowy - przynajmniej nie w takim zakresie jak powyższy produkt. Postępujące uwspólnianie poszczególnych elementów systemu doprowadziło do nadania Aplikacjom Windows animacji znanych z zamykania / otwierania oprogramowania Win32. Niby cieszy to oko, ale czy wpływa na jako taki komfort pracy? Ciężko to stwierdzić - świadomie nawet tego nie zauważam. Na to na pewno przekłada się dodanie wsparcia dla jumplist, które pojawiają się po kliknięciu w ikonę znajdującą się na pasku zadań. Nie znajdziemy tam na razie dostępu do jakiś konkretnych funkcji (choćby trybu prywatnego przeglądarki), a jedynie ostatnio uruchamiane za pomocą danego oprogramowania pliki.
Problemy, czyli to co "użytkownicy" lubią najbardziej
Tutaj miałem napisać o tragicznych spadkach wydajności oraz znaczącym męczeniu mojego dysku twardego, które pojawiało się w losowych momentach przez 2 pierwsze dni. Spowodowało to prawdopodobnie zgrywanie całego mojego dysku na serwery Microsoftu oraz NSA, jednak z racji szybkiego łącza cały proces przebiegł w miarę sprawnie, więc po weekendzie (instalacja w piątek) system był już w 100% gotowy do pracy.
Co ciekawe, zaraz po instalacji zorientowałem się, że nie działają mi systemowe aplikacje (jak i niektóre doinstalowane ze sklepu). Nauczony doświadczeniem pozyskanym przy instalacji ostatniego wycieku wiedziałem już co mam robić - mimo, że ikonki były to jednak aplikacje wymagały samodzielnego doinstalowania. Proste, acz bardzo skuteczne.
Co poza tym? W zasadzie jeśli chodzi o mnie i mój sprzęt, to nie mogę się do niczego więcej przyczepić. Błędów nie uświadczyłem jak na razie. Ekrany śmierci są mi obce. Po prostu korzystam jak zawsze i nic mi w tym nie przeszkadza. Funkcje szpiegujące są widocznie już dopracowane na tyle, że nie powodują ospałego działania całego Windowsa. Mało tego – bezproblemowo działają mi aplikacje modern, które w poprzedniej kompilacji w ogóle się nie uruchamiały, albo przed ostatecznym załadowaniem mieliły dyskiem przez kilkadziesiąt sekund.
Podsumowując
Microsoft wydaje się podążać w dobrym kierunku jeśli chodzi o rozwój swoich systemów, lecz daleka jeszcze przed nim droga. Naprędce przeprowadzona premiera Windows 10 pod pewnymi względami odbiła się firmie głęboką czkawką (niedostosowane sterowniki = fora pełne problemów). Wszystko jednak wskazuje na to, że listopadowe uaktualnienie może okazać się prawdziwym wybawieniem dla konsumentów. Dodawane są kolejne udoskonalenia i poprawki zgłaszane przez testerów, dzięki czemu całość powolutku zaczyna przeobrażać się w coś zdatnego do użytku. Objawia się to coraz żwawszym działaniem i oferowaniem coraz to większych możliwości konfiguracji oraz personalizacji.
Jeśli zaś chodzi o mobilną odsłonę Windows, to tutaj sprawa wygląda zdecydowanie lepiej niż jeszcze miesiąc temu, aczkolwiek wciąż wiele pracy pozostało przed Microsoftem. W wielu miejscach należy jeszcze dopracować pewne elementy, które niekiedy sprawiają irytujące problemy – począwszy od spadków wydajności, a na zamykaniu aplikacji skończywszy. Ostateczny termin wypada mniej więcej wtedy kiedy ukazać ma się aktualizacja Threshold 2 dla Windows 10, zatem czasu nie pozostało zbyt wiele – maksymalnie 1,5 miesiąca.
Wszystko więc w rękach Microsoftu, by możliwie najlepiej wykorzystać pozostały im czas. Moim zdaniem powinni odłożyć już wdrażanie jakiś cudów na kiju, by zamiast tego skupić się na dopracowywaniu już obecnych mechanizmów. Na pewno przełożyłoby się to na stabilność, której zabrakło w momencie lipcowej premiery – choć nie na każdym sprzęcie, to jednak na niektórych maszynach Windows 10 do tej pory jest nieużywalny i w zasadzie mało kto wie dlaczego.