Praca biznesmena to nie tylko robota za biurkiem, czyli trochę o tym, jak HP Elite x2 1011 G1 sprawdza się na tzw. kanapie
Przedmowa
Wpis ten jest zbiorem luźnych przemyśleń dotyczących połączenia Windowsa oraz dotyku w kontekście biznesowego HP Elite x2 1011 G1. Po prostu odłączyłem ekran od klawiatury i spisałem swoje spostrzeżenia. Jeśli poszukujecie konkretnych testów to przykro mi, ale w tym wpisie ich niestety nie znajdziecie.Prawdziwy wstęp
W życiu każdego z nas w końcu przychodzi taki moment, kiedy zmęczeni „dniem codziennym” poszukujemy ukojenia w wirtualnym / fantastycznym świecie. Rozwiązań na to jest wiele, począwszy od klasycznego czytania książek, poprzez oglądanie filmów czy przeglądanie sieci i na dobrej rozgrywce skończywszy. Nie inaczej jest w biznesowym światku, a nawet można by rzec, iż jest znacznie gorzej – w końcu czasu znacznie mniej, a wymagania zdecydowanie większe. Dlatego też testowany przeze mnie HP Elite x2 1011 G1 zaprojektowany został w taki sposób, by jak najlepiej sprawdzał się podczas korzystania z niego na, wspomnianej w tytule wpisu, kanapie. Komfort osiągany jest oczywiście nie tylko dzięki samemu sprzętowi (waga i gabaryty), ale i poprzez znajdujące się na nim oprogramowanie, które pozwoli nam wykorzystać wszystkie jego możliwości. Niedawno poczyniłem wpis, w którym skupiłem się na tym pierwszym aspekcie, a dziś pomęczę trochę ten drugi. [youtube=https://www.youtube.com/watch?v=VnMNGcNRF14] Spytacie zapewne, dlaczego w recenzji teoretycznie poświęconej temu ultrabookowi wchodzę w temat oprogramowania od Microsoftu (głównie, lecz nie tylko). Otóż wydaje mi się, że oceniając dane urządzenie powinniśmy traktować je całościowo - zarówno hardware jak i software. W końcu w takiej formie jest sprzedawany, w takiej go nabywamy, toteż bezproblemowego działania wymagamy. Inaczej bym do tego podchodził, gdybym kupił komputer bez systemu i na własną rękę go tam instalował. Skoro więc już w miarę wyjaśniłem o co mi chodzi (mam nadzieję) to przejdźmy do konkretów.
Łatwość obsługi dotykiem
Przez bardzo długi czas Windows nie zapewniał żadnych udogodnień posiadaczom dotykowych wyświetlaczy. Poszczególne elementy systemu w żaden sposób nie były przystosowane do raczej mało precyzyjnego palucha, toteż korzystanie z nich było prawdziwą katorgą. Zaczęło się to zmieniać dopiero z chwilą wydania Windows 8, lecz to w dalszym ciągu nie było to. Windows 10 poczynił w tym zakresie kolejny krok i choć wciąż całość nie wygląda tak jakbym tego oczekiwał, to jednak jest zauważalnie lepiej niż dotychczas.
Odpinamy ekran, otrzymujemy stosowny komunikat, akceptujemy i cieszymy się tabletowym interfejsem. Na pierwszy rzut oka zmienia się wiele, choć realnych różnic znajdziemy wyłącznie kilka. Przede wszystkim otrzymujemy możliwość zarządzania aplikacjami poprzez gesty, dzięki czemu obcowanie z nimi staje się znacznie przyjemniejsze. Każdy jeden program (nawet gdyby mógł pracować inaczej) uruchamia się pełnoekranowo, a jeśli nie wspiera tego trybu to w zmaksymalizowanym oknie. Umożliwia nam to zamykanie aplikacji pociągnięciem palca z górnej krawędzi w kierunku dolnej, ale i w ten sposób możemy ją przypiąć do jednego z boków – wystarczy skierować swoją opuszkę w odpowiednim kierunku (począwszy od góry oczywiście). Pod tym względem ekran dotykowy w tymże sprzęcie sprawdza się doskonale i nie mam co do tego żadnych zastrzeżeń.
Podobnie jest w przypadku gestów zza prawej i lewej krawędzi ekranu. W pierwszym wypadku otrzymujemy dostęp do centrum powiadomień oraz szybkich akcji, dzięki czemu w prosty sposób możemy zarządzać podstawowymi ustawieniami tabletu. Jeśli zaś chodzi o przeciwną krawędź to w jej przypadku uruchamia nam się podgląd otwartych w tle aplikacji. Dzięki temu możemy szybko przełączać się między nimi, a w razie potrzeby je zamknąć.
Podstawowa obsługa nie stanowi zatem żadnego problemu, więc na kanapie sprawdzi się w sam raz. Schody zaczynają się dopiero wtedy, gdy zechcemy skorzystać z eksploratora plików czy przeglądarki. Ten pierwszy nie jest w ogóle przystosowany do dotyku (no dobra, trochę jest, aczkolwiek wręcz niezauważalnie) i korzystanie z niego jest prawdziwą mordęgą, gdyż wymaga on precyzji, której nasze palce nie przejawiają. W przypadku Microsoft Edge jest trochę lepiej, aczkolwiek wciąż daleko do ideału. Bardzo brakuje gestów „wstecz” oraz „dalej” obecnie zastąpionych standardowymi przyciskami umieszczonymi na górnej belce – jest to bardzo niewygodne miejsce. Jakoś szczególnie komfortu to nie obniża, aczkolwiek daje się we znaki, szczególnie, gdy korzystamy z trybu pionowego – chyba nie trzeba tłumaczyć dlaczego. W ogóle umieszczenie paska adresu na samej górze jest znacznym krokiem wstecz względem dotykowego Internet Explorera obecnego w Windows 8. Przyznać jednak trzeba, że Microsoft Edge bardzo dobrze odróżnia wywołanie menu podręcznego przy pomocy PPM od dotyku i odpowiednio je dostosowuje.
Warto również wspomnieć o Office Online, który wręcz doskonale sprawuje się podczas korzystania z dotyku. Wszystkie podręczne menu ułatwiają nam obsługę przy pomocy palucha, gdyż odpowiednio zwiększają swój rozmiar. Bardzo mnie to zaskoczyło, aczkolwiek na pewno nie zasmuciło.
Podsumujmy więc tę część. Obsługa dotyku jest i ogólnie sprawuje się bardzo dobrze, aczkolwiek wciąż są miejsca, które sprawiają problemy. Biorąc sam tablet w „łapę” i korzystając z niego na pewno nie odczujemy jakiegoś dyskomfortu, lecz pewne czynności będą wymagały większego lub mniejszego nagimnastykowania się palcami. Niemniej do przeglądania sieci i obsługi aplikacji ze sklepu HP Elite x2 1011 G1 nadaje się wręcz idealnie, tym bardziej, że nie da się odczuć żadnego nadmiernego przegrzewania się.
Łatwość użycia dotyku
Wiemy już jak mniej więcej wygląda przeglądanie sieci za pośrednictwem tegoż urządzenia w trybie tabletowym, lecz jak ta sprawa wygląda od strony czysto sprzętowej? Zacznijmy od ramek, które chyba są najważniejszym elementem wpływającym na wygodę korzystania z danego sprzętu. Mają one około dwóch centymetrów toteż pozwalają zachować pewny chwyt uniemożliwiający wypadnięcie nam ekranu z ręki. Niezależnie od tego, czy trzymamy go w pionie czy poziomie nie powinniśmy przypadkowo dotykać wyświetlacza – czego chcieć więcej?
Nie inaczej jest w przypadku ogólnego rozmiaru urządzenia, które niekiedy potrafi bardzo uprzykrzyć nam życie. W tym przypadku tak jednak nie jest (przynajmniej jak na mój gust), proporcje ekranu są dobre, a poszczególne wymiary (29,8 x 19,27 x 1,07 cm) zbytnio nie nadwyrężają naszej ręki. To samo można śmiało powiedzieć o wadze, która nie jest jakoś nazbyt ogromna – jedynie 0,78 kg.
Na sam koniec pozostawiam krótkie wtrącenie dotyczące jakości użytego panelu dotykowego, do którego nie mam żadnych zastrzeżeń. Nie zdarzyła mi się ani razu sytuacja, w której nieprawidłowo rozpoznawałby gesty, czy też wcale. Palec dobrze ślizga się po zewnętrznej tafli szkła i nie wymusza na nas sztucznych postojów czy przeskoków.
W ramach ciekawostki - rozgrywka na „kolanie”
Skoro już mamy drogi sprzęt to fajnie byłoby czasem w coś pograć, toteż zdecydowałem się sprawdzić jak ów sprzęt sprawdza się podczas grania w posiadane przeze mnie gry. Nie będę się nad tym zbytnio rozpisywać, gdyż nie przeprowadzałem żadnych specjalistycznych testów. Postawiłem sobie prosty cel – uruchomić dany tytuł, ogrywać go przez jakiś czas i ocenić, czy rozgrywka sprawia przyjemność i jest komfortowa. By móc tego dokonać zdecydowałem się na pobranie 4, wydaje mi się dość znanych gier – Dota 2, Team Fortress 2, Alien Shooter 2: Reloaded oraz Grid 2. Były one uruchamiane na domyślnych ustawieniach i tak też je „testowałem” - cudów się więc nie spodziewajcie.
Na pewno zaskoczył mnie fakt, iż wszystkie te tytuły są jak najbardziej grywalne na tym sprzęcie. Wiadomo, grafika na pewno została maksymalnie obcięta, aczkolwiek 25‑30 klatek było czymś normalnym. Jest to dla mnie bardzo dobra nowina, gdyż w przyszłości będę w stanie przerzucić się na tego typu urządzenie (dość mobilne), które zapewni mi dobrą wydajność i długi czas pracy na jednym ładowaniu.
Pewnie będziecie na mnie źli za brak jakiś wykresów / benchmarków / konkretnych danych, lecz sprzęt ten nie jest do tego przeznaczony i zrobiłem to całkowicie z ciekawości (i nudów podczas choroby), więc nie widzę sensu by tak poważnie do tego podchodzić.
Podsumowanie
Widać jak na dłoni, że otrzymany na testy HP Elite x2 1011 G1 jest dość wszechstronnym sprzętem. Kiedy jesteśmy w pracy korzystamy z niego jak z klasycznego laptopa, garściami czerpiąc z bardzo wygodnej klawiatury. Skończywszy ją, po powrocie do domu możemy oddać się spokojnej i stosunkowo wygodnej konsumpcji treści, która za sprawą Continuum w Windows 10 nie przysparza nam większych problemów. No i w końcu w razie chęci możemy co nieco na nim pograć, gdyż zastosowany tutaj procesor (Intel® Core™ M‑5Y71) przy wsparciu zintegrowanej grafiki Intel HD 5300 jest wystarczający do wielu bardzo dobrych gier. Mowa tutaj oczywiście nie tylko o starszych tytułach, ale i tych nowszych.
Wracając więc do tytułu, czyli do tego, jak wspomniany sprzęt sprawdza się na kanapie. W mojej ocenie sprawuje się bardzo dobrze i gdyby nie jego wręcz kosmiczna cena to nie wahałbym się ani chwili przed jego zakupem. Zarzucić mu można jedynie błyszczącą matrycę, którą na szczęście ratuje jej dość duża jasność – oczywiście szkoda, że w tej cenie nie zdecydowano się na matową wersję.