Przegląd nowości, które od początku roku zawitały w programie Windows Insider
Wiem, że ciągle narzekam (zresztą nie tylko ja) na szybkość prac nad Windows 10, szczególnie w kontekście jego początkowego tempa, ale cóż innego mi pozostaje? Microsoft przyzwyczaił mnie, że poszczególne kompilacje wnoszą sporo ciekawych, choć niekoniecznie przydatnych na co dzień, rzeczy. Niemożliwym jest zachowanie ciągłego skokowego rozwoju, w pewnym momencie wszystko MUSI zwolnić. Niby oczywista oczywistość, jednak niektórzy naprawdę nie potrafią tego zrozumieć. No ale cóż, trzeba się z tym jakoś pogodzić, zwłaszcza, że ma to też swoje dobre strony – przynajmniej w pewnym sensie. Mniej materiału źródłowego, oznacza więcej wolnego czasu, ponieważ rzadziej tworzę nowe wpisy – ot byłyby zbyt krótkie, gdybym utrzymał wcześniejszą, cotygodniową regularność.
Tym razem odczekałem aż dwa miesiące i w sumie mógłbym się jeszcze na trochę wstrzymać, ale wewnętrznie czuję, że publikacja „wisienki na torcie” jest idealnym momentem na kolejne podsumowanie. Nie przedłużając, tym razem na warsztat bierzemy 8 kompilacji, a mianowicie: 19536, 19541, 19546, 19551, 19555, 19559, 19564 oraz 19569. Jak wspominałem ostatnio, pierwsza z nich należy już do nowej gałęzi, tj. 20H2 i póki co nic się w tym aspekcie nie zmieniło.
System
Na pierwszy ogień idzie drobnostka, czyli możliwość usuwania historycznych wyszukiwań na liście pokazującej się po kliknięciu w wyszukiwarkę eksploratora plików.
OOBE, odpowiadający za pierwszą konfigurację systemu, pyta teraz o sposób korzystania z urządzenia – w sensie, czy będzie ono „prywatne”, czy „dostępne dla kilku osób” (w domyśle rodziny).
Windows Recovery Environment przestał wymagać hasła administratora w celu uruchomienia narzędzia przywracania.
Jeśli jeszcze nie wyłączyliście dostępu do lokalizacji na swoim sprzęcie, to powinniście zauważyć nową ikonę informującą o trwającym „odczycie” – zamiast „kropki w okręgu” mamy „strzałkę kompasu”.
Karta Szczegóły, ukryta w Menadżerze Urządzeń, otrzymała kolumnę Architektura i chyba nie muszę pisać za co ona odpowiada.
Hyper-V zyskał obsługę urządzeń pracujących na 64‑bitowych procesorach ARM, choć tylko dla Windows 10 w edycji Enterprise oraz Pro.
Ustawienia
Całkowicie usunięto wszelkie opcje odnoszące się do mechanizmu Hotspot 2.0, ponieważ został on na stałe zintegrowany z modułem Wi‑Fi.
Nieco rozbudowano zakładkę z ustawieniami grafiki, upraszczając zarządzanie użyciem konkretnej karty graficznej (jeśli posiadamy więcej niż jedną) przez zainstalowane aplikacje.
Zmieniono ikonę OneDrive umieszczoną w nagłówku, aby lepiej (czy raczej w ogóle) pasowała do tej, którą znajdziemy w zasobniku.
Prywatność
Nie zapomniano i o tym aspekcie, choć nie pojawiło się tego zbyt wiele. W każdym razie, jesteśmy teraz w stanie zarządzać dostępem poszczególnych aplikacji do biblioteki Pobrane.
Windows Update
W końcu, przynajmniej w mojej opinii, system pobierze najnowsze dostępne sterowniki dla naszego sprzętu w ramach aktualizacji opcjonalnych. Dotychczas wymagało to ręcznego przedzierania się przez poszczególne drzewka w menadżerze urządzeń, co było raczej średnio wygodne, a przy tym mało kto zdawał sobie z tego sprawę.
Takie tam, czyli inne
Uaktualniono przewidywanie tekstu podczas korzystania z wirtualnej klawiatury (Koreańskie IME) oraz poprawiono okno wyboru podpowiedzi.
W międzyczasie Microsoft udostępnił testową odsłonę kalkulatora i kalendarza, a także całkowitą nowość, tj. aplikację o nazwie Indexer Diagnostics (beta). Pierwszy program zyskał poglądową obsługę trybu graficznego dla wykresów funkcji, natomiast drugi otrzymał przebudowany interfejs. Ostatnia rzecz, jak sugeruje sama nazwa, pomoże rozwiązać problemy dotyczące systemowej wyszukiwarki.
Wisienka na torcie
Jak zapewne zdajecie sobie sprawę, Windows 10 od zawsze uchodzi za niezbyt „jednolitą masę”, jeśli na tapet brany jest jego interfejs. Posiada on elementy ze starszych, momentami naprawdę antycznych odsłon. Do tego wszystkiego dochodzą, podobno niezbyt ładne, ikony, których zmianę zapowiedziano już jakiś czas temu i jak się już zapewne domyślacie, ten dzień właśnie nadszedł. Oczywiście Microsoft nie byłby sobą gdyby całego procesu nie rozciągnął na „kilka nadchodzących miesięcy”. Na start dostaliśmy jedynie kilka nowych grafik, a reszta pojawi się w innym terminie, o ile w międzyczasie się nie rozmyślą (co by mnie nawet nie zdziwiło).
W każdym razie, o całym procesie twórczym przeczytacie tutaj i tutaj. Jak to ładnie określono, zmiany były konieczne, jednak nie chciano zbytnio odchodzić od poprzedniej ikonografii – użytkownik nie chce się w ogóle zastanawiać na ikonę jakiego programu patrzy. Skojarzenia mają być szybkie i jednoznaczne.
Bonus
Pewnie mało kogo to zainteresuje, niemniej, Microsoft przygotował krótkie podsumowanie ostatnich 5 lat rozwoju Windows 10. Przedstawiono tam kilka podobno najciekawszych funkcji wraz z drobnym komentarzem.