Windows 10 Mobile osiągnął wersję 10586.11, lecz do faktycznego RTM jeszcze długa droga
02.12.2015 23:43
Premiera nowych urządzeń ze stajni Microsoftu już za nami i jak się z czasem okazało, ich oprogramowanie do zbytnio dopracowanych nie należy. Oczywiście jakiś większych problemów uświadczyć nie możemy, aczkolwiek oglądając wszelkiego rodzaju recenzje na YouTube można zauważyć przycinki czy inne ścinki (3:10 na poniższym filmiku). [youtube=https://www.youtube.com/watch?v=wkgh-GMoraY ] Trzeba mieć jednak na uwadze, iż oba modele (950 oraz 950 XL) nie posiadają najnowszej kompilacji, a jedynie ciut starszą - 10586.0 vs 10586.11 (ta druga jest bohaterem wpisu). Oczywiście trudno ocenić czy cokolwiek by to zmieniło, aczkolwiek trzeba mieć taką nadzieję. Z drugiej strony te dwie Lumie jako jedyne mają oprogramowanie układowe przystosowane do Windows 10 Mobile, więc teoretycznie powinny działać na nim najlepiej - rzeczywistość jak zwykle wolała pójść swoim torem.
W ramach ciekawostki wspomnieć trzeba, iż Microsoft nie zmniejsza tempa i pracuje już nad kolejną kompilacją (nowszą od tej dostępnej w programie Windows Insider), którą być może otrzymamy jeszcze w obecnym tygodniu. Jednak nim to nastąpi wypada mi się co nieco popastwić nad tą obecną, którą udostępniono już jakiś czas temu.
Ogólne, krótkie wrażenia
Czy jestem zadowolony z tegoż wydania? Zasadniczo tak, gdyż naprawiono w nim kilka irytujących mnie błędów, aczkolwiek wciąż pozostało wiele do zrobienia. Na pierwszy plan wysuwa się jeszcze nie do końca idealna wydajność, która czasem potrafi zaskoczyć, by innym razem całkowicie zawieść. Przycinek jako takich nie uświadczamv, aczkolwiek czasami zauważalnie wydłuża się uruchamianie poszczególnych aplikacji - pewną ciekawostką jest tutaj fakt, iż "Telefon" to jedyny program, który potrafi wyświetlić tak znienawidzone przez wszystkich "Wznawianie". Co ponadto? Klawiatura w dalszym ciągu potrafi płatać figle, choć wyłącznie w jednym scenariuszu jej użycia - podczas odpisywania z poziomu interaktywnych powiadomień. Co może więc nam się wtedy przytrafić? W sumie to dwie rzeczy, z czego jedna bardzo denerwująca. Ta mniej irytująca objawia się jedynie zmianą koloru ze standardowego szarego na czarny, jakby włączył się tryb wysokiego kontrastu. Druga, wysoce upierdliwa prowadzi do chowania się klawiatury i niemożliwości jej ponownego wywołania - pozostaje nam wtedy wysłać niedokończoną wiadomość, ewentualnie możemy anulować już wpisany tekst i przejść bezpośrednio do "Wiadomości". Ciężko mi jednak określić jakie warunki trzeba spełnić, by do takiego stanu doprowadzić - na szczęście bardzo rzadko się to zdarza. Ostatni problem jaki wystąpił u mnie to charczenie głośnika podczas odpalenia się budzika – tyle w tym dobrego, ze stało się to wyłącznie raz, na samym początku po przeprowadzeniu uaktualnienia.
Wspomnieć mi wypada również o tym, że kompilacja ta pod względem apetytu na baterię funkcjonuje wręcz wzorowo i nie mam jej nic do zarzucenia - powróciły osiągi znane z czasów WP8.1, czyli 3‑4 dni mojego typowego użytkowania. Uruchomienie aplikacji "Wiadomości" wreszcie nie skutkuje pojawieniem się przysłaniającej wszystko klawiatury - niemiłosiernie mnie to irytowało. Odnotować również trzeba fakt, iż od czasu wydania tejże kompilacji uaktualniono również masę wbudowanych w system aplikacji (w tym dodatków Nokii), które nie tylko zyskały kilka nowych funkcji (w tym wygląd dostosowany do Win10 Mobile), ale i zaczęły działać jak powinny.
Podsumowując
Czuć, iż jesteśmy bardzo blisko finalnej wersji, aczkolwiek to wciąż jeszcze nie jest to czego oczekiwałem. Oczywiście pamiętać trzeba, że w dalszym ciągu nasze Lumie nie posiadają nowej wersji oprogramowania układowego (przystosowanej do Windows 10 Mobile), przez nie osiągnęły swojej ostatecznej wydajności. Dopiero z chwilą wydania oficjalnej aktualizacji będziemy mogli zacząć wieszać psy na Microsofcie, o ile nie wyeliminuje ona sporadycznych spadków wydajności. Ja jednak jestem jak na razie dobrej myśli, gdyż naprawdę niewiele pozostało im do zrobienia.
PS.
Niedawno udało mi się wygospodarować sobie trochę wolnego czasu, toteż postanowiłem wreszcie postawić na czysto Windows 10 (w końcu Threshold 2 zostało ostatecznie wydane) – instalowanie poszczególnych testowych wydań trochę mi naśmieciło na dysku. Przy okazji (z czystej ciekawości) postanowiłem sprawdzić do jakiego poziomu Microsoft zszedł z konsumpcją zasobów dyskowych i co ciekawe, zostałem pozytywnie zaskoczony. Na start system łasy był na jedyne 11 GB, które w ciągu 2 tygodni (kilka aktualizacji) wzrosło do 15 GB. Jak na mój gust jest to zauważalny postęp względem poprzednich odsłon Windows, gdzie taki Win7 potrafił na dzień dobry zjadać około 20 GB – nawet nie będę wspominać o tym, do ilu wzrastała ta wartość po jakim czasie.
Na sam koniec dodam tylko, że w ciągu dwóch tygodni od tegoż procesu w dalszym ciągu nie uświadczam żadnych błędów. Wychodzi więc na to, że łaska nałożona na mnie przez Microsoft ma się dobrze i wciąż mnie skutecznie ochrania.