Antydemokracja w Internecie na opak kontrolowana
Były monopolista szwedzkiej telefonii zaoferował swoim klientom bezpłatny dostęp do wybranych serwisów internetowych. Zbudziło to dyskusję w szwedzkich mediach, że jest to niezgodne z nowymi dyrektywami Unii Europejskiej, które mają zagwarantować demokrację w Internecie. W tej perspektywie ma to zostać rozpatrzone sądowo.
Zamieszanie medialne powstało nim decyzje UE weszły w życie i wygląda na to, że ktoś coś niedokładnie zinterpretował. W szumie medialnym zawsze jest trudno odszukać, co jest faktycznym tematem. Najkrócej mówiąc UE zakazuje transmisji uprzywilejowanych. W takiej uproszonej definicji darmowe udostępnianie można tak zrozumieć. Nie o to jednak chodzi UE, a o szybkość transmisji, czyli by uprzywilejowane dane nie były dostarczane przed innymi.
Kontrola techniczna dostępu w instalacjach sieciowych jest od lat ciekawym tematem dla Szwedów, bo wśród 8 milionów obywateli bardzo wielu aktywnie uczestniczyło w tworzeniu systemu, bez którego globalna eksplozja telefonii komórkowej była niemożliwa. Wcześniej szwedzkie rozwiązania w centralach telefonicznych miały najwyższą światową renomę i były dumą Szwedów, więc zainteresowanie tematem trwa już od wielu pokoleń. W Szwecji bardzo wcześnie uruchomiony został także Internet. W tym ich szumie medialnym rzuca się więc szczególnie w oczy pewien brak logiki. Protest dotyczy uprzywilejowania z pomocą bezpłatnego dostępu do facebook, a dyrektywa UE jest właśnie na korzyść tego typu serwisów.
Transfer w Internecie ważnych dla np. życia danych może być spowolniony w gąszczu przeogromnej ilości aktywnych strumieni dostępu dla użytkowników portali i przesyłki reklam. W telewizji widzimy wywiady z korespondentami zagranicznymi, gdzie jest pewna przerwa między pytaniem i odpowiedzią. Może ją skrócić uprzywilejowany transfer, ale opóźnienie w wiadomościach telewizyjnych to tylko kwestia komfortu dla widza. Ważniejsze jest to w przypadku zabiegu chirurgicznego z interaktywnym wsparciem wideokonferencyjnym. Niemniej ważne jest to podczas innych akcji ratowniczych, gdzie na miejscu katastrofy jest wiele osób potrzebujących sprawnego doradztwa tych, którzy są dopiero w drodze, a często mogą być nawet na innym kontynencie. W miejscach katastrof swobodny transfer danych może być bardzo ograniczony i w takich przypadkach uprzywilejowanie to kwestia życia.
Temat jest poważniejszy niż możemy go sobie chwilowo wyobrazić. W niedalekiej przyszłości pojawią się autonomiczne samochody. Wyobraźmy sobie drogę na której porusza się kilka takich samochodów. W każdym jedna lub kilka osób ogląda z Internetu film lub przeładowane zawartością multimedialną serwisy, które kontrolowane są przez mechanizmy wyświetlania reklam. Nagle na drodze gdzie jest słabszy zasięg pojawia się jakieś zagrożenie i systemy kontrolujące jazdę pobierają dane na tych samych prawach jak filmiki i reklamy. Takimi ważnymi danymi może być np. informacje samochodu, że ma jakiś problem i jadący za nim mają zwiększyć odległość. Te ułamki sekund bez uprzywilejowania mogą zadecydować o życiu wielu osób. Coś takiego jest trudne do zaakceptowania w Szwecji, gdzie bezpieczeństwo jazdy samochodem jest legendarne.
Dyrektywa UE może być efektem bezmyślnych działań lobbystycznych związanych z biznesem reklam. W Internecie przesyłane są gigantyczne ilości śmieci i kierowanie ich na wolniejszy transfer może spowodować zatory u nadawców. Protesty w Szwecji wzbudzone są nie ograniczaniem swobód europejczyków w korzystaniu z Internetu, a dostępu do rynku reklam. Operator i facebook mogą przy bezpłatnym dostępie dzielić się dochodami z wyświetlania reklam. Chodzi więc o demokrację na rynku reklam, a nie przesyłania danych w Internecie, jak zgłaszane jest do rozpatrzenia przez sądy w Szwecji.
Ten lawinowo rosnący rynek reklam z demokratycznym dostępem do sieci będzie miał również coraz bardziej negatywny wpływ na jakość odtwarzania muzyki on‑line. Na szczęście w Internecie można także kupić płyty i często wybrać dostawę na tradycyjnym nośniku albo pobranie jej na twardy dysk. Pogorszająca się jakość odtwarzania on‑line przyspieszy z pewnością rozwój „leasingu” poszczególnych utworów, czyli zapisanie ich na dysk z ograniczonym czasem dostępu do nich. To będzie wykupienie prywatnego dostępu uprzywilejowanego dla danego utworu. Może on generować wyświetlanie jakieś reklam, które będzie przedłużać okres dostępu do niego. Tym samym reklama będzie miała niedemokratyczny dostęp uprzywilejowany ;‑)