Audiowizualna perfekcja w Multikinie i lekko makabryczny wymiar nowinek
Nowy film Romana Polańskiego jest miłym zaskoczeniem. Nie widziałem jeszcze filmu, w którym każdy detal jest tak fenomenalnie dopracowany. Miałem także szczęście zobaczyć go w salce kinowej przygotowanej dla transmisji na żywo z Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Nie było tradycyjnego dudnienia kinowego, chociaż siedziałem w ostatnim rzędzie, a nie na miejscu VIP. Teoretycznie jeszcze wierniej mógłbym odtworzyć ten film w domu, gdybym miał tylko dostęp do nagrania z formatem dystrybucyjnym Multikina. Oferowane legalnie kopie filmów mają zbyt duże ograniczenia.
To miłe przeżycie spowodowało, że głębiej zastanowiłem się nad artykułem, który pojawił się na stronie 90 noworocznego numeru Polityki. Szeroko poruszony został w nim temat związany z czekającą nas ofertą multimedialną. Tytuł brzmi całkiem przyjaźnie - Słychać zmiany. Rozwinięcie w podtytule jest już jednak lekko makabryczne: Rynek muzyczny w najbliższej przyszłości? Zmarli artyści wstaną z grobów, a żyjący będą z trudem walczyć o przetrwanie. W internetowej wersji tekst dostał tytuł "Hologramowe gwiazdy i wirtualni didżeje, czyli jak się zmienia muzyka".
Autor tekstu to dziennikarz i publicysta zajmujący się muzyką, kulturą popularną (komiks, gry, telewizja) oraz nowym językiem. Na wstępie poruszył zapowiedź europejskiej trasy koncertowej z 27 występami "na żywo" Whitney Huston, która nie żyje od 8 lat. Wyjaśnia dalej, że chodzi o udoskonalenie starych sztuczek opartych na iluzji (tzw duch Peppera) i nowoczesne techniki cyfrowego skanowania dublerów, którzy próbują oddać mimikę nieżyjących artystów.
Zastanawia mnie przez to, czy w ostatnich wieściach o reaktywacji zespołu ABBA nie chodzi o jakąś hybrydę. Nie wiadomo, co zostanie pokazane na scenie, chociaż członkowie zespołu jeszcze żyją. Wywiady na ten temat przeprowadzane są z osobami trzecimi. W zapowiedziach ten kwartet nie jest razem pokazywany na żywo. Czyżby ich były manago Stig Andersson wyszukał jakieś kruczki w podpisanych kiedyś umowach, które pozwolą jemu zarobić kolejne miliony?
Bartek Chaciński w swoim artykule porusza wiele kwestii, które warto zacytować w całości. Zagłębię się jednak tylko w poruszony już wątek z koncertami, które można będzie organizować w wielu miejscach jednocześnie.
Dało mi to skojarzenie z rozwojem magnetofonów, by Hitler mógł występować jednocześnie w kilku miejscach. Już wówczas robiono spędy dla tysięcy osób, gdzie liczył się show, a pretekstem była wirtualna obecność przywódcy państwa. Hitler zgromadził przy tej okazji ogromny kapitał prywatny - jako autor książki Mein Kampf. Dostawał tantiemy. Początkowo jego wiece były tylko spotkaniami autorskimi i tak je nadal rozliczano, gdy został już dyktatorem. Z naszej perspektywy czasu Hitler jest tylko ludobójcą, ale jego realia były inne. Był to jego sposób na życie, czyli jego praca. Najpierw odnosił w niej sukcesy, a potem już tylko ciąg porażek. Podręcznik dla oficerów amerykańskich, których podczas II wojny wysłano do Europy precyzyjnie wyjaśnia istotę konfliktu właśnie w kwestiach ekonomicznych. Podsumowaniem tego zagadnienia jest opasła książka na temat IBM i Holokaustu.
Rozwój "magnetofonów" jest jeszcze silniejszy z technologiami cyfrowymi, gdy nie potrzeba już niewygodnych taśm i ciężkiego sprzętu. Większość artystów serwuje teraz na koncertach muzykę z playbacku. Wymówką jest, że chodzi o zagwarantowanie lepszej jakości dla publiczności. W rzeczywistości chodzi o rentowność. Można zaoszczędzić na muzykach. Niebawem na koncertach hologram będzie mógł zastąpić także idola. Zagwarantuje to publiczności, że nie wystąpi przed nimi na kacu i nie będzie problemu z odwoływaniem koncertów z powodu choroby, czy nawet śmierci. W latach 80 Michael Jackson i Madonna Ciccone zasłynęli tym, że ich koncerty były perfekcyjnie przygotowane w każdym szczególe, co potem rygorystycznie powielano podczas występów na żywo. Hologram może zapewnić jeszcze bardziej rygorystyczne powielenie.
Ta oferta z hologramem odnosi już sukcesy kasowe i ma całkiem szeroki zakres. Na takich koncertach można zobaczyć zarówno Franka Zappę, jaki i Roya Orbisona z Buddym Hollym. Zapowiedziana była także Amy Winehouse. Pierwsze koncerty z hologramami zamarłych gwiazd showbiz skupiają świetnych muzyków. Technologia jest jeszcze droga i bilety muszą mieć wysoką ceną, więc trzeba temu zapewnić najwyższy możliwy poziom. Przygotowane na takie koncerty hologramy zostaną jednak z czasem zaoferowane innym organizatorom. Ci będą chcieli zaoszczędzić na muzykach, co nie jest trudne. Muzycy będą przecież zainteresowani, by mieć w swoim CV występ ze światowej sławy gwiazdą.
Tak np. Multikino może uruchomić działalność, która w praktyce stanie się fabryką CV dla muzyków. Stanieje przez to dostęp do hologramu, który stanie się ciekawy dla właścicieli barów, a ci będę jeszcze bardziej oszczędzać na muzykach. To tylko krok do kolejnej obniżki, która zapewni w barach większe zyski przez zaoferowanie hologramu w zestawach z karaoke. Wieczory panieńskie z Elvisem Presleyem, czy kawalerskie z Tiną Turner zapewnią z pewnością całkiem niezły biznes. Ostatecznie pojawi się jeszcze jakaś oferta dla domowego użytku, ale wersja kolekcjonerska jest mało prawdopodobna. Serwisy typu Spotify wyznaczają już inny trend.
Współczesne koncerty można porównać do tego, co w przeszłości robiły teatrzyki objazdowe, ale teraz jest to oczywiście na znacznie większą skalę. Przyszłe koncerty z hologramem w np. Multikinie będą ewolucją tradycji akompaniamentu na żywo do niemych filmów. Imprezy w barach to kontynuacja odwiecznej tradycji, by wyciągnąć ludzi na drinka. Mniej okazji będzie natomiast dla przeżyć, jak z filmem Polańskiego. Będzie się to pojawiać jako wydarzenie w np. klubach dla entuzjastów kina. Już teraz ten film miał tylko projekcję w dni powszednie o godz. 12. Niewiele osób mogło go zobaczyć i dla wąskiego grona stanie się kultowym dziełem.
Wirtualna rzeczywistość z hologramami w koncertach na żywo będzie miała także wpływ na lokalne oferty rynku muzycznego. Już teraz u nas wszystkie telewizje krajowe najsilniej promują muzykę związaną z rynkiem disco polo. Wykonawcy tego gatunku mogą przez to liczyć na dobrze płatne występy na koncertach. Pozostali muzycy będą musieli jakoś przeżyć bez dostępu do dużych scen lub odnaleźć się w akompaniamencie dla hologramu. Na stronie 100 wspomnianego wcześniej numeru Polityki jest artykuł Mirosława Pęczaka, który opisuje dominującą pozycję disco polo. Podał przykład z Festiwalu Muzyki Tanecznej w Kielcach, który transmitowany był dla wielomilionowej publiczności. Telewidzowie zobaczyli idola klęczącego przed 10‑letnią dziewczynką i śpiewającego jej: "Umiesz kręcić pupą, fajnie ruszasz się. Obiektem pożądania właśnie stałaś się." Incydent zgłoszono do KRRiT, gdzie został jednak zignorowany. Wskazuje to, że idol disco polo może w przyszłości liczyć na wyrozumiałość, którą dotychczas cieszyli się np. biskupi.
Najnowszego filmu Romana Polańskiego nie można w żaden sposób porównywać z np. arcydziełem Dancin' w reżyserii Boba Fosse, gdzie fenomenalnie uwiecznieni zostali wspaniali tancerze i muzycy. Polański zaoferował widzowi książkę wydaną nie w druku, a w obrazie filmowym. Poprzednio zekranizował tylko powieść Pianista, która jest fascynująca, ale bardziej obrazowy od niej jest monolog Władysława Szpilmana - zarejestrowany, jako dokument telewizyjny.
Tym razem Polański wyreżyserował dokument będący świetnym filmem fabularnym, gdzie nie ma bezmyślnej pogoni za efektami specjalnymi, jak w produkcjach z Hollywood. Zamiast tego są efekty stworzone mistrzowskim doborem oświetlenia, by oddać atmosferę Paryża w czasach lamp naftowych. Woody Allen nie skorzystał z tego w równym stopniu w "O północy w Paryżu", bo jego produkcja została chyba dostosowana z myślą o największej widowni, czyli telewidzach.
W "Oficer i szpieg" Polański pracuje z obrazem, który ma szeroki horyzont i w takim wymiarze jest także dźwięk. Widać to już w pierwszym kadrze, który rozpoczyna film. Jest zmiana warty o świcie i na wielkim placu zauważmy maszerujących żołnierzy, bo słyszymy ich kroki. Parskanie koni podpowiada nam, jakie jest natężenie dźwięku o poranku w czasach bez samochodów. Telewizor w blokowiskowym mieszkaniu nie ma szans na odtworzenie tej atmosfery.
Podsumowanie
Nie wszyscy koneserzy mają możliwość uczestniczenia w wydarzeniach ze stosowną dla nich jakością. Pozostaje im tradycyjnie domowy sprzęt do odtwarzania nagrań. Wiele możliwości daje tu PC. Warto jest go w tym celu dostosować. Po co obniżać jakość techniczną przy odtwarzaniu nagrań?
PS 16 II 2020
Komentarz tutaj pod wpisem przypomniał mi, że obok sopockiego Multikina jest także salon figur woskowych. Sąsiedzkie hologramy koncertów z gwiazdami showbiz mogą być stałym uzupełnieniem atrakcji dla letników. Stare kadry w TV z bazy cyrkowej w Julinku podpowiedziały także, że taki hologram może być pokazywany z tresurą dzikich zwierząt. Na Monciaku w Sopocie już od kilku lat parę młodych osób zarabia sobie na pokazywaniu się z wężem boa.
Ciekawym wątkiem w temacie niniejszego wpisu jest tutaj w serwisie także tekst pt " Netflix i nowy Microsoft Edge to fenomenalny duet – dzięki wsparciu Dolby Vision", a wariant w ofercie RTV opisuje np Top Hi‑Fi. Znaczenie W PC rozwiązań Dolby podkreślałem już wielokrotnie, np 3 lata temu pt"Analogowe i cyfrowe Dolby to skarbnica wiedzy o odtwarzaniu i nagrywaniu muzyki"