AveLAB - Asus RT‑N-10E
Atmosfera panująca na ostatnim roku studiów zdecydowanie źle wpływa na moją produktywność. Na uczelni nie wymaga się już ode mnie prawie nic poza pracą licencjacką, więc całe dnie spędzam na lenistwie i marnotrawieniu czasu. Z powodu ogólnego rozleniwienia cierpi też mój blog DP, z kilkoma wpisami w stanie 'zalegają na warsztacie'. Czas trochę ponadrabiać.
A zaczniemy kolejną odsłoną AveLABU. 3....2....1....
Cichy bohater
Są takie sprzęty, które stawiamy w pożądanym przez nas kącie i nie tykamy specjalnie wedle zasady 'działa to nie ruszaj'. Takie podejście miałem do mojego routera Linksys, bo i co miałbym z nim robić? Konfiguracja sprowadzała się do jednorazowego włączenia WiFi i ustawienia hasła WPA2 do tegoż.
Jak to w życiu bywa, mój router szlag trafił. Ot, z dnia na dzień stał się nienaprawialną cegłą. Jedno spojrzenie na warstwę kurzu na jego obudowie i design sprzed dobrych kilku lat (z gwarancją wygasającą także w tym okresie) utwierdziły mnie w przekonaniu, że można się szarpnąć na coś nowszego.
Wedle sztuki powinienem pogooglować i przejrzeć zaufane vortale IT w celu wyboru urządzenia polecanego w danej kategorii cenowej, a następnie postawić je gdzie mi się podoba jak pół populacji entuzjastów komputerowych w tym kraju. Postanowiłem jednak spróbować zachować się jak...
Zwykły konsument
Na reprezentanta statystycznego obywatela nadaję się tak samo jak na operatora katamaranu, ale co tam, spróbujmy się wczuć. 'Kowalski' (nie ten z Pingwinów z Madagaskaru!) zapewne udałby się fizycznie do miejsca, gdzie wedle zdrowej logiki routery mogłyby się znajdować.
'Kowalski' w obecnych czasach zapewne mieszkałby gdzieś pod Warszawą, na przykład w okolicach Kołobrzegu. Przyjechałby więc busem (wypchanym wbrew prawu ponad stan ludźmi) do centrum. Ewentualnie skorzystałby z oferty PKP (znaczy, masochista). Złote Tarasy it is.
Mieści się tam między innymi dość spory Saturn.
Próba 1
I od razu sukces. Routerów typu 'tanie i do domu' do wyboru, do koloru. Czas więc na ewaluację wymagań. Czego oczekuję? Ceny na kieszeń studencką, WPA2, 4 slotów na kable Ethernetowe i gwarancji na wsiakij słuczaj. I żeby toto działało.
Moją uwagę przykuły dwa urządzenia sygnowane logo Asusa. Konkretnie dlatego, że na opakowaniu miały informację, że oprogramowanie jest Open Source. Znaczy się, mam prawo podejrzewać, że z Linuksem problemów nie będzie ('Play-N-Surf with no CD Required'). Różnice między modelami były dwie - 10 pln w cenie i obudowa.
Tańszy wyglądał toczka w toczkę jak kasety VHS w negatywnym znaczeniu tego słowa, postanowiłem więc zaszaleć i nabyłem tytułowe urządzenie za oszałamiającą kwotę 59,90.
Co my tu mamy....
Po pierwsze, bardzo fajnie zabezpieczono zawartość. Pudełko ma zaskakująco precyzyjnie odmierzone wytłoczki:
Naprawdę fajnie wygląda też okładka:
Co ciekawe, na tylnej ściance pudełka jako ilustrację pod 'Internet' dano logo Internet Explorera, a Komisja Europejska jeszcze się nie czepiła...
Zawartość opakowanie to szczyt przeciętności. Znajdziemy w nim instrukcję o czcionce zbyt małej do jej odczytania, zasilacz, płytkę z dodatkowymi programami (Windows), gwarancję i sam router.
Teraz prawdziwy hicior - gwarancja to książeczka z wypisanym dużą czcionką 'VIP Member Warranty Notice'. Zostałem VIPem za jedyne 59,90! Zakup już się opłacił!
Ten styl!
Nie oszukujmy się, budżetowe routery to zapewne i tak jedno i to samo. Ten konkretny model przyciągnął moją uwagę z racji jego wyglądu, za który przecież dopłaciłem całe 10 pln.
Niestety, po wzięciu do ręki owego cacka wrażenie wywarte dopłatą, tytułem VIPa oraz śliczną ilustracją na opakowaniu nieco pryska. Router jest zaskakująco lekki, znacznie lżejszy od mojego Linksysa, a zastosowany plastik jest bardziej z gatunku 'tani' niż 'polimer wysokiej klasy'. Nadal jednak wygląda ładnie.
Router pokryty jest wzorkiem w postaci delikatnej kraty. Niestety zdjęcia z lampą błyskową nijak jej nie ukazują, musicie się więc zadowolić zaszumioną fotką na trybie nocnym.
Diody są proste do bólu i chyba nie muszę ich objaśniać - ot, kilka standardowych i 4 wskazujące na status 4 portów Etnerhetu.
Ficzersy
Opakowanie wyraźnie podkreśla jaki to router nie jest ekonomiczny i ekologiczny. Pobór prądu poniżej 1W to zawsze miła rzecz.
Urządzenie oferuje wszelkie dostępne tryby zabezpieczenia niewielkiej sieci WiFi, wliczając w to WPA2 Enterprise, oraz protokoły B, G i N. Maksymalna przepustowość to 150 Mbps.
Użytkowanie
Obsługa standardowa do bólu - wchodzimy na adres routera z przeglądarki, logujemy się domyślnym hasłem na login 'admin', zmieniamy hasło i buzujemy w opcjach. W porównaniu do Linksysa jest znaczny postęp, ilość możliwych do ustawienia rzeczy jest, zwłaszcza w Opcjach Zaawansowanych, naprawdę imponująca. Interfejs jest na tyle fajny, że nie przywodzi na myśl BIOSu czy Matriksa, bliżej mu do UEFI albo panelu ustawień Wordpressa. W dodatku software faktycznie jest Open Source.
Wszystko obsługuje się bardzo prosto i po chwili router pracował jak powinien. Wi‑Fi działa, Ethernet działa, gites i majonez.
Podsumowanko
Asus RT‑N-10E to bardzo fajny budżetowy router. Zdecydowanie nie jest idealny - nie da się go postawić pionowo (a wystarczyło, jak w starym Linksysie, dać taką obracającą się płytkę na boku...), nazwa to (znowu!) niemożliwy do spamiętania potworek, a wypuszczanie 2 wersji różniących się tylko wyglądem i ceną to skok na kasę w nadziei na to, że zwycięży zmysł estetyczny klienta.
Z drugiej strony, wszystko po prostu działa, zastosowano Otwarte Oprogramowanie, mamy niski pobór prądu a i cena jest zadowalająca. Jeżeli ktoś szuka routera do domu, akademika lub małej firmy, mogę szczerze tytułowego Asusa polecić. To dokładnie to, czego ja, i prawdopodobnie także 'Kowalski', oczekuję - cichy bohater robiący swoje bez zająknięcia.
A na sam koniec - aspekt humorystyczny. Wpięcie końcówki jednego z kabli Ethernetowych do komputera zostawiłem bez nadzoru (mea culpa) członkowi rodziny. Efekt: