AveLAB - ZTE Grand X IN (8) - Wielki finał!
Mój okres testowy mija :( Serdeczne podziękowania dla redakcji DobrychProgramów oraz Intela za udostępnienie mi takiego cacka. Jeszcze raz pozdrowienia dla djfoxera za karteczkę. Oraz 'dziękuję' adresowane do tych, co przekopali się przez mój słowotok ;]
* * *
Rotwell nie miał wyboru. Powiedział o wszystkim Wolfwoodowi i Aleksowi i we trzech ruszyli na miejsce spotkania. Nie mieli planu, bo nie wiedzieli na jaką okazję mają plany układać. Była to zresztą nowość, jako że ostatnimi czasy nasi bohaterowie tylko spiskowali, kombinowali i udawali. Wreszcie mogli zachować się jak oni sami.
Okolica była pusta jak zwykle, żadnych śladów bytności człowieka w ostatnich dniach nie przybyło. Komputerowiec i kolega po fachu zostali na czatach, a młody Babek - albo jeszcze młodszy wiekiem istnienia von Babbentropf - samotnie zapuścił się do tajemniczego pomieszczenia przywalonego starym stołem do ping-ponga.
Odsunął pozostałość dawnego wychowania fizycznego młodzieży i wziął kilka głębokich oddechów. Wreszcie wszedł do środka.
* * *
Wszystko wyglądało inaczej, jakoby cały świat stanął nagle na głowie. Gdzieś wcięło kupę rozmaitego barachła, nie było też trupa. W pokoju znajdowała się jedynie pojedyncza postać ubrana w długą biało-niebieską szatę z kapturem. Po chwili ciszy widmo zainicjowało rozmowę:
- Witam. Rotwell, jak mniemam?
- Skąd mnie znasz?
- To teraz nieistotne. Oddaj smartfona.
- A w życiu!
- Wiem, że twoi koledzy czekają na górze. Moi znajomi tez o tym wiedzą, ba, dawno ich pochwycili. Naprawdę chcesz, żeby się nimi zajęli na dobre?
Rotwell wytężył wzrok, ale nijak nie mógł dostrzec przez kaptur twarzy postaci. Po tonie głosu wiedział jednak, że chyba nie blefuje.
- O co tu w ogóle chodzi?!
- To bardzo proste. Widzisz, zajmowaliśmy się kiedyś innowacjami! Dzięki nam świat szedł do przodu! Wiesz, czemu doszło do Wielkiego Kryzysu? Przez ludzi! Przez chciwych, wyzyskujących swych pobratymców, egoistycznych i leniwych ludzi! My przetrwaliśmy prawie nienaruszeni, ale wycofaliśmy się, zabraliśmy ludziom nasz płomień Prometeusza. Jednak lata mijały i zaczęliśmy żałować. Tylko nakręcaliśmy spiralę nienawiści!
Chłopak ni w ząb nie wiedział, o czym ten dziwak mówił tonem ulicznego kaznodziei, ale zanim zdążył cokolwiek wybąkać, tamten podchwycił wątek:
- Zaczęliśmy więc szukać dobrych ludzi, takich, którzy coś zmienią! Nasi skauci ciebie wypatrzyli i zaaranżowali twój kontakt z telefonem. Powiedz mi, od jak długo go posiadasz?
- Od czterech tygodni...
- Twój okres testowy dobiega końca.
- Czyli...zawiodłem?
- Tego nie powiedziałem. Moi bracia osądzą twoje osiągnięcia z ZTE i być może dostaniesz go na własność, ale konkurencja jest spora.
Rotwell przełknął ślinę i zaczął się pocić. Miał szansę legalnie dostać telefon za darmo i ukoić sumienie, które raz na jakiś czas wyrzucało mu szabrowanie truposzy! Ale wykorzystał go przecież do wspięcia się po drabinie społecznej, a co jest większym egoizmem?
Nieznajomy zdawał się czytać w myślach:
- Spokojnie. Pomagałeś ludziom z twojego osiedla dając im żywność i wyrwałeś swojego kolegę Szperacza z biedy. To nie takie złe uczynki.
Przez chwilę chłopak bił się z myślami, czy nie zaatakować postaci, nie wywalczyć swojego jak dzikie zwierzę. Ryzyko związane z jego przyjaciółmi było jednak zbyt duże. Powoli wręczył ZTE zakapturzonemu człowiekowi. Ten wyjął kartę SIM, poklikał chwilę resetując ustawienia i schował go do wewnętrznej kieszeni szaty.
- Możesz już iść. Dałem znać moim braciom przed wyjęciem karty, puścili tych dwóch.
No i poszedł. Faktycznie byli nietknięci, choć lekko przybici zaistniałą sytuacją.
* * *
Potem Rotwell miał jeszcze naprawdę wiele dramatycznych i ekscytujących przygód, ale to już historie na inne okazje.
* * *
Od autora: Mam nadzieję, że się Wam całość podobała :) Dla mnie była to bardzo fajna przygoda i zdecydowanie coś nowego. Gdzieś w okolicach 2 części fabuła nabrała lekko surrealistycznego charakteru, co nie było planowane, ale sympatycznie wyszło.
Były prośby o całość w formacie PDF, także proszę ja Was bardzo.</url>