Zielona moc na warsztatach Huawei
Nienawidzę wcześnie wstawać, a zrywanie się z łóżka przed świtem uznaję za zbrodnię przeciw ludzkości. Tym niemniej, dla kumpli wiele się robi, więc jeżeli sytuacja wymaga to trudno, trzeba się poświęcić.
Nie inaczej było tym razem, bowiem Banan postanowił wpaść do Warszawy z okazji tytułowych warsztatów dla blogerów. Przyjechał na dworzec o strasznej godzinie 4 rano, w dodatku na Warszawę Wschodnią, czyli wypisz wymaluj Praga. Obładowany sprzętem IT niepełnoletni o 4 nad ranem (albo w nocy, jak kto woli) na Pradze - raczej zły pomysł.
Na szczęście organizator stanął na wysokości zadania i uczestnicy mieli do dyspozycji taksówki, i właśnie tak oto już nieco po 4 w pokoju zameldował się Banan.
Recenzja
Na żywo przypomina on zdjęcia i filmiki poglądowe widziane z Sieci. Tym samym wiecie z grubsza, czego się spodziewać przy zakupie lub przygarnięciu. Od siebie dodam tylko, że jest tani w eksploatacji i mało awaryjny.
No, prawie - raz oprogramowanie wewnętrzne (nic znanego, zapewne jakiś soft no name) się zawiesiło, ręka straciła płynność ruchu (tzw. lag) i podrzucany przez niego telefon poleciał w stronę mojej biednej głowy, trafiając kantem w usta - ot i rozcięta warga. Także przy bliższym kontakcie polecam maski paintballowe i sportowe ochraniacze na zęby.
Ad meritum
O warsztatach Huawei dowiedziałem się właśnie od Banana. Jestę blogerę, więc czemu by nie skorzystać i nie podnieść skilla blogowania o +1? Na szczęście siedziba firmy mieści się dosłownie 10 minut piechotą od mojego miejsca zamieszkania. Przybyliśmy nieco przed czasem, ale wpuszczono nas i nawet spotkaliśmy już jednego blogera na miejscu.
Z czasem zebrała się grupka nieco ponad 10 blogerów wszelkiej maści (w tym autorka bloga o 'parentingu') i zaprowadzono nad wszystkich do sali konferencyjnej Huawei Polska.
Najpierw przeprowadzono krótkie szkolenie na temat wymowy nazwy firmy oraz jej profilu działalności, co brzmi może niezbyt ciekawie, ale dzięki brakowi warstwy lukru i odpowiedniej długości nie było złem koniecznym. Prowadzący był przygotowany merytorycznie i wydawał się być dość sympatyczną osobą.
W międzyczasie można było raczyć się śniadaniem - rogaliki, kanapeczki, soczki i inne smaczne rzeczy o nazwie w postaci zdrobnienia. Można też było pomacać puszczany w tę i nazad sprzęt marki Huawei.
Meritum meritum
Oczywiście daniem głównym była pizz.....a nie, to chwilę później. Daniem głównym było spotkanie z panem Jackiem Śniadeckim z MadPixel Studios, który miał podszkolić nas w dziedzinie kręcenia videorecenzji.
Na żywo okazało się, że poza kręceniem filmów poruszono też temat robienia zdjęć, co jest o tyle ważne, że tylko 1 osoba z grupy blogerów na warsztatach faktycznie kręciła recenzje video. Osobiście bardzo spodobał mi się pomysł podejścia na zasadzie ghetto engineering, czyli tłumaczenia jak uzyskać dobre efekty w spartańskich warunkach. Prelekcja podzielona była na dwie części, z przerwą na lunch pomiędzy nimi.
Lunchem zaś była pizza (mniam) z wyborem napojów (mniam!) i możliwością pobrudzenia ekranów drogich zabawek sosem (mniam!!!):
Wycieczka
Ale to nie koniec atrakcji, oj nie. Znowu taksówka (wygodne, nie ma co) i wyjazd do Arkadii, a tam krótkie oprowadzenie blogerów po stoisku Huawei wystawionym z racji prowadzonego przez firmę Road Show. Na szczęście nie było to na zasadzie 'to se popatrzcie', tylko wspomniany już prowadzący początkowej części warsztatów po kolei opowiadał o urządzeniach. Moją szczególną uwagę przykuł Phablet, czyli krzyżówka tabletu z telefonem. Nie wiem po co by mi on był, ale gdybym jakoś wszedł w jego posiadanie, to bym się chętnie pobawił. Podczas obmacywania urządzeń ciągle robiono nam zdjęcia i kręcono video, widać zorientowali się że jest tam taki celebryta jak ja.
Oczywiście nie mogło zabraknąć linii Ascend z flagowym modelem P6, którego zresztą mogłem już wcześniej pomacać w siedzibie Huawei. Smartfon robi bardzo dobre wrażenie jeżeli chodzi o budowę (cieniutki, solidny) i wygląd, a system wydaje się działać jak trzeba. Naturalnie to tylko na podstawie pierwszych wrażeń.
I to tyle. Już na własną rękę wróciliśmy z Bananem do mojej kwatery głównej i po kilku godzinkach rozmowy musiałem go opuścić, aby uświetnić swoją osobą pewną imprezę z darmowym Smirnoffem. Właśnie po powrocie Banan stwierdził podświadomie, że zabawnie będzie rzucić we mnie jego HTC One X, co zakończyło dzień :P
Jak dla mnie?
Bomba. Organizacyjnie Huawei i reprezentująca go agencja PR stanęli na wysokości zadania i nie było tak często występujących głupot typu 'coś nie działa/ktoś się spóźnia/o czymś zapomnieliśmy/pana nie znamy'. Było sympatycznie, pooglądałem sobie sprzęcior i zjadłem darmową pizzę - żyć nie umierać :)
Podziękowania dla Huawei Polska oraz Monday PR za danie mi możliwości wzięcia udziału w wydarzeniu.