Krótki test: JBL Tune 660NC. Lekki kompan w podroży
08.06.2022 | aktual.: 09.06.2022 01:36
Ostatnio dużo podróżuję, głównie służbowo, i zaczynam doceniać to, co jest lekkie, proste i przyjemne. To samo tyczy się słuchawek, które mają być z jednej strony skuteczne (głównie redukcja hałasu w samolocie), przyjemne w odbiorze, oraz lekkie i wygodne. Szukając czegoś idealnego trafiłem na słuchawki JBL Tune 660NC. Czy znalazłem coś idealnego?
Nie do końca, ale to nie oznacza, że jestem z nich niezadowolony. Nic z tych rzeczy! Mają one ogromne zalety, które niemal całkowicie rekompensują wady. Poza tym te wady są dość subiektywne i wiem, że dla niektórych może to być kompletnie nieistotne, a wtedy zalety słuchawek zaczynają mieć ogromną przewagę. Zacznijmy jednak od początku.
Garść danych technicznych i pierwszych wrażeń
Słuchawki dotarły do mnie w dość atrakcyjnym pudełku, które przyciąga wzrok i od razu sprawia pozytywne wrażenie. Płaskie, solidne pudełko w biało-pomarańczowo-niebieskiej kolorystyce, z ładną grafiką, przestrzennym motywem i przyjemną dla oka fakturą. Na tylnej ściance „okienko” w kształcie wykrzyknika, przez które możemy podejrzeć słuchawki umieszczone w przezroczystej formatce. We wnętrzu słuchawki, kabelek do ładowania, sygnałowy, kilka papierków i tyle. Trochę szkoda, że nie postarano się o estetyczny woreczek, w którym mógłbym przechowywać słuchawki na czas podróży, żeby nie walały się bezwładnie po plecaku. No cóż, można sobie takowy samemu załatwić, ale ładny gadżet z logo producenta byłby kolejnym plusem.
Słuchawki są bardzo lekkie, sprawiają wrażenie delikatnych. Z jednej strony to minus – w tej cenie moglibyśmy wymagać solidnych materiałów i wagi „premium”, ale z drugiej, skoro mają to być wygodne i przede wszystkim mobilne słuchawki, dobór materiałów jest jak najbardziej OK. Po założeniu ich na szyję, często o nich zapominałem, więc to chyba najlepsza pochwała. Są to słuchawki nauszne, więc gąbeczki są miękkie i dość plastyczne, podobnie jak wyściółka na pałąku. W tym przypadku również wykorzystana do tego celu „skórka” wydaje się cienka jak pergamin, ale podczas kilku wyjazdów nie zauważyłem żadnych uszczerbków na zdrowiu. Pojawiło się jedynie kilka drobnych zadrapań. Gdyby był woreczek, to by ich nie było, a tak – trudno.
Zanim przejdę do danych technicznych i wrażeń akustycznych, kilka odczuć związanych z samą wygodą noszenia JBL Tune 660NC. Są wygodne, lekkie, nie uwierają, choć już po kilkudziesięciu minutach bolały mnie uszy. Ale czy to wada konkretnie tych słuchawek? Otóż nie. Mam kilka par „nauszników” i zawsze mam ten problem. Przyczyną są okulary, które nosze na co dzień. Nauszniki dociskają małżowiny do oprawek, więc pojawia się dyskomfort. Wskazówka dla noszących okulary – zastanówcie się, zanim kupicie słuchawki nauszne. Jestem wielkim fanem słuchawek wokółusznych, ale te z kolei bywają duże i nie zawsze mieszczą się w plecaku. Cóż – coś za coś.
Jeśli chodzi o parametry, w tej cenie nie oczekujmy cudów. Słuchawki w tej wersji w większości sklepów z elektroniką kosztują około 300 złotych. Czy to dużo? Moim zdaniem cena jest w porządku. Dostajemy bowiem bezprzewodowe słuchawki z Bluetooth 5.0, ładowaniem z USB‑C i pracą na pełnym ładowaniu do 55 godzin odtwarzania (bez ANC, z ANC do 44 godzin), szybkim parowaniem Google Pair, kilkoma przyciskami do sterowania m.in. asystentem, a do tego redukcja hałasu, która działa. Oczywiście bez szoku, ale jak na swoje gabaryty i konstrukcję, dość skutecznie redukuje szumy. Przetworniki o średnicy 32 mm działają z częstotliwością 20Hz-20kHz. Są oczywiście wbudowane mikrofony, możliwość podpięcia do urządzenia kablem jack-jack (bez mikrofonu na kablu), więc nawet po rozładowaniu baterii można słuchać dalej. Ot, standard, który w tym przedziale cenowym powinien być minimum dla wszystkich producentów.
Brzmienie i jakość ANC
Jak wspomniałem, jest dobrze, ale melomani raczej nie rozpłyną się podczas delektowania się wszystkimi dźwiękami swoich ulubionych utworów. To słuchawki rozrywkowe, bardzo mobilne, ale nie do słuchania muzyki w zaciszu domowym, gdzie chciałoby się rozkładać utwór na czynniki pierwsze. Brzmienie jest dynamiczne, z wysuniętym lekko basem, ale odpowiednio zbalansowaną resztą. Czasami wokal wydaje się być lekko stłumiony, jakby zza kartonowej płyty, ale jest to wrażenie bardzo delikatne, może nawet subiektywne. Zresztą sam producent wspomina o „brzmieniu JBL PureBass” sugerując, że są to słuchawki przede wszystkim dla młodych odbiorców, którzy preferują dynamiczne, skoczne utwory. W tych JBL Tune 660NC sprawują się bardzo dobrze. Oczywiście – powtarzam – jak na swoją cenę i konstrukcję.
Podsumowanie
Bardzo polubiłem się z tymi słuchawkami. Są po prostu przyjemne i lekkie – dosłownie i w przenośni. Wiem, że to mało profesjonalna opinia, ale i słuchawki nie mają ambicji być urządzeniem dla melomanów. Są lekkie, poręczne, mobilne, po złożeniu zajmują niewiele miejsca, nawet noszenie na szyi po złożeniu muszli nie sprawia problemów. Czy cena około 300 złotych jest OK? Moim zdaniem tak. Jeśli ktoś szuka słuchawek, które wszędzie zabierze ze sobą, nie przepada za dokanałowymi, a wokółuszne wydają się za duże, JBL Tune 660NC będą w porządku. „Okularnicy” powinni jednak pamiętać, że długotrwałe słuchanie może być niewygodne, ale to domena wszystkich słuchawek nausznych.