Test Trouver Power 11: Odkurzacze bezprzewodowe zaczynają mieć sens!
Jakiś czas temu mój znajomy kupił bardzo drogi odkurzacz bezprzewodowy swojej żonie. Wiem, prezent mocno dyskusyjny, więc żona pewnie była zachwycona. Tak czy inaczej niedawno opowiadał mi, że nikt z niego nie korzysta, bo jest ciężki, niewygodny i działa kilkanaście minut, więc odkurzanie w połowie się kończy. Pieniądze wyrzucone w błoto. Ja zaryzykowałem i do testu wziąłem kosztujący 25% tej ceny model Trouver Power 11. Wiem, słyszycie o nim pierwszy raz, ale muszę przyznać, że warto rozważyć zakup. Ja jestem zachwycony!
Nie cierpię odkurzać. Wyciąganie dużego odkurzacza z szafy, podłączanie do gniazdka, potem plątanie się wśród kabli, zmiana gniazdka bo nie wystarczyło przewodu itp. Nie lubię i koniec. Dlatego też koncepcja odkurzacza bezprzewodowego była dla mnie idealna. Gdzieś jest brudno? Coś się rozsypało? Wyciąganie tradycyjnego odkurzacza mija się z celem. Bezprzewodowy po prostu biorę ze stojaka, kilka sekund odkurzania i koniec. Odstawiam na stojak i po kłopocie. Zero problemów z chowaniem do szafy, zwijaniem kabla, odpinaniem rury itp. Odstraszała mnie jednak cena i czas pracy na akumulatorze. Wydać ponad 2000 na urządzenie, z którego będę korzystał sporadycznie mija się z celem. Ale wydanie 500‑600 złotych na urządzenie, które ma wszystko, co potrzeba jest lepszą alternatywą. Nawet pewne niedociągnięcia można w tej cenie zaakceptować.
Parametry techniczne i wyposażenie
Urządzenie dotarło do mnie w mniej niż tydzień, zamówione z polskiego magazynu. Co prawda w ogłoszeniu była gwarancja dostawy w 3 dni, ale przez weekend zeszło się trochę dłużej. Zapakowane solidnie, w wielkim pudle: osobno odkurzacz i akcesoria oraz solidny, ciężki jak diabli stojak podłogowy. Swoją drogą ostatnio zamawiam mnóstwo rzeczy z Kraju Środka, również z ich europejskich magazynów (coraz częściej polskich), zarówno dla siebie, jak i dla rodziny (wszystko staram się testować) i muszę przyznać, że jakość produktów mnie zadziwia. Nawet proste, stosunkowo tanie urządzenia jak np. słuchawki, zawsze są starannie zapakowane, nienagannie wykonane i trudno doszukiwać się różnic w stosunku do urządzeń znanych marek. Tak samo testowany odkurzacz Trouver Power 11. Wszystko zapakowane w osobne woreczki, stabilnie umieszczone w tekturowych wytłoczkach, nie ma mowy o lataniu czegokolwiek po pudle czy przypadkowym uszkodzeniu.
Jakość samych podzespołów – wzorowa. Jasne, to wszystko jest wykonane z tworzywa sztucznego, zresztą jak większość sprzętów tego typu, ale nic nie trzeszczy, nie lata, nie odpada. Jestem bardzo miło zaskoczony tym bardziej, że to przecież odkurzacz, którego nikt nie będzie codziennie polerował. Nie raz i nie dwa upadnie, przywali o mebel, będzie opierany o ścianę i być może szybko straci swoją nienaganną i wymuskaną stylistykę. Pod względem wyglądu też jest nieźle. Co prawda wolałbym urządzenie w kolorze czarnym/szarym/grafitowym, ale biały idealnie zlewa się ze ścianą i nie rzuca się w oczy. Stoi we wnęce za meblami i świetnie się tam maskuje.
W zestawie oprócz bazy jest jeszcze solidna aluminiowa rura (niestety bez regulacji długości), duża i szeroka stopka z obrotową gąbką, mniejsza stopka z obrotową szczotką spiralną, idealna do zbierania sierści z kanapy lub dywanu, do tego nakładka szczelinowa z nasuwaną na nią małą szczotką do zbierania kurzu z zakamarków. Wszystko zapinane jest na wygodny zatrzask, jest stabilne i nie „lata” na boki. Co więcej, największa stopka, która będzie wykorzystywana do odkurzania podłogi, ma ogromny zakres regulacji, dzięki czemu wjedzie pod stół, we wszystkie zakamarki itp. Nawet gdy położymy odkurzacz niemal na płasko na podłodze, stopka nie oderwie się od ziemi i idealnie przylegając do podłogi wjedzie np. pod niski stół.
Zbiornik na kurz jest niewielki, ale można go szybko wypiąć, otworzyć, opróżnić, a jeśli zajdzie taka potrzeba, rozmontować i umyć pod wodą. Ma kilka filtrów, w tym jeden papierowy, co wiąże się z jego okazjonalną wymianą – cena na profilu producenta to około 60 złotych. Metalowa podstawa jest stabilna, mocno trzyma odkurzacz, ma również dodatkowe uchwyty na akcesoria. W sumie wolałbym uchwyt ścienny, ale to, czy dostaniemy stojak ścienny czy podłogowy jest… losowe. O tym wspomina producent na stronie produktu. No cóż, trochę to dziwne. Tak czy inaczej stojak jest ciężki, bardzo stabilny, a jak ktoś jest nieufny, może go dodatkowo przytwierdzić do podłogi wkrętami czy taśmą dwustronną. Co jeszcze? Prosty i czytelny wyświetlacz na górnej części obudowy, pokazuje poziom naładowania baterii i stopień wybranej mocy. Moc wybieramy naciskając dolny przycisk. Górny przycisk odpowiada za blokadę działania. Gdy jest aktywny, wciskając „spust” jednokrotnie włączamy odkurzacz, a po ponownym naciśnięciu – wyłączamy. Możemy również pracować w trybie „pistoletu” czyli jak długo wciskamy, tak długo odkurzamy. Banalnie proste.
Reasumując, całość robi naprawdę bardzo dobre wrażenie i jak za te pieniądze, jestem pozytywnie zaskoczony.
No to do roboty!
Urządzenie posiada baterię o pojemności 2500 mAh, która pozwala na około 60 minut pracy na najniższym poziomie pracy silnika. Odkurzacz pracuje wtedy bardzo cicho, a siła ssania jest wystarczająca, aby odkurzyć kurz z podłogi lub szafek. Na poziomie średnim, moc jest wystarczająca do odkurzania wykładziny, mebli tapicerowanych itp. W tym trybie urządzenie jest w stanie pracować około 25 minut. W trybie najwyższej mocy ssania, odkurzacz staje się mocno słyszalny, zaś moc ssania nie odbiega od tego, co oferuje przeciętny odkurzacz tradycyjny. Zdaniem producenta jest to moc 20 kPa. Niestety w tym trybie Trouver Power 11 podziała maksymalnie 10 minut.
Podczas pracy z odkurzaczem bezprzewodowym, podobnie jak podczas jazdy samochodem elektrycznym, niezbędna jest umiejętność dozowania siły ssania do potrzeb. Nie ma sensu odkurzać podłogi z płytek na pełnej mocy, bowiem po kilku minutach zabraknie energii w baterii. Zmiana końcówek, odpinanie rury itp. jest bardzo proste i wygodne, bez siłowania, wciskania na siłę itp. Opróżnianie zbiornika na kurz (pojemność 0,4 l) również nie jest problemem, można go prosto rozłożyć i wypłukać pod bieżącą wodą. Baza waży około 1,5 kilograma, więc nie jest zbyt ciężka. Minusy?
Ładowanie do pełna trwa około 4 godzin, więc jeśli ktoś chce odkurzyć mocno zabrudzone, przestronne mieszkanie, powinien raczej sięgnąć po tradycyjny odkurzacz. Można co prawda dokupić dodatkową baterię (koszt na profilu producenta – około 160 złotych), ale nie wiem, czy to jest rozwiązanie. Nie ma bazy do ładowania baterii, więc trzeba naładować jedną, wyjąć ją, naładować kolejną itp. Szkoda również, że nie można zintegrować ładowania z podstawką tj. odstawiasz odkurzacz na podstawkę, a ten od razu się ładuje, tylko trzeba za każdym razem podłączać ładowarkę.
Czy warto?
Moim zdaniem – tak. Jako jedyny odkurzacz w domu? Chyba nie. Jeśli ktoś ma małą kawalerkę, nie ma problemu. Większe mieszkanie? Uda się, ale wtedy trzeba odkurzać umiejętnie i systematycznie, a nie czekać, gdy kolor dywanu zmieni się na bliżej nieokreślony z nadmiaru brudu. Idealnym dopełnieniem może być odkurzacz automatyczny, który utrzymuje podłogi czyste wtedy, gdy nas nie ma w domu, a Trouver Power 11 służy do odkurzania mebli i sprzątania okazjonalnych zabrudzeń tj. rozsypana kawa, mąka, naniesiony piach itp. Moim zdaniem, w tej cenie to świetny sprzęt i nawet dość krótki czas działania na pełnej mocy nie jest wystarczającą wadą, która podważałaby sens zakupu. Jest zgrabny, poręczny, bardzo zwrotny, ma świetne wyposażenie i budowę. Do systematycznego i wygodnego sprzątania – jest świetny!