Wpływ typu słuchawek na odbiór muzyki
Moje małe backstory
Mam hopla na punkcie muzyki. Na początku tego roku napisałem, jak się okazało, całkiem kontrowersyjny tekst na ten temat (dla zainteresowanych - odsyłam tutaj). Od dziecka byłem z nią mocno związany dzięki siostrze, która pokazała mi czeluście punk-rocka, z popową odmianą typu The Offspring czy Green Day, bądź polskimi klasykami tj. KSU i Dezerter. Wczesnoszkolne lata oczywiście mnie nieco "naprostowały" na na gatunki POPularne, w tym też hity hip‑hopowe i elektroniczne. Jednak szybko później wróciłem na ścieżkę elektrycznej gitary. Tym bardziej związałem swoją przyszłość z tym gatunkiem, ponieważ zacząłem coś rzępolić na gitarze, a niedługo później - perkusji. Był punk, był hard-rock, był klasyczny metal, aż zacząłem lądować w coraz to bardziej ekstremalnych gatunkach metalowych po dziś dzień.
W wieku gimnazjalnym zacząłem zwracać uwagę na to nie tylko czego słucham, ale i w jaki sposób. Wtedy też coraz bardziej rozwijałem się elektronicznie i komputerowo - zacząłem składać swoje pierwsze komputery, nauczyłem się stawiać Windows od zera i takie tam. Jako że muzyka była dla mnie cały czas ważna i słuchałem jej często, to także i tym zacząłem się przejmować. Zauważyłem, że MP3‑ki w jakości powyżej 256 kbps brzmią jakoś pełniej, jaśniej i klarowniej. Do tego czasu słuchawkami "na dwór" (na pole?) były te dołączane do telefonów czy odtwarzaczy MP3 i to mi wystarczyło. Pamiętam, jak na kolonie i obozy jeździłem z Walkmanem, później Discmanem, które miały do bólu klasyczne czarne "pchełki". Jakoś to grało... ;‑)
Lata mijały, a mi ciągle było mało. Na świat słuchawkowy wtedy nie zwracałem mocno uwagi. Słuchałem muzyki głównie na głośnikach. Posiadałem jakiś zestaw 2.1 od Tracera. Nie były niczym wybitnym, ale były też na pewno lepsze, niż popularne białe (a u większości już żółte) małe plastikowe kolumienki, brzmiące jak stare zakurzone radio na budowie. Późno zaopatrzyłem się w pierwsze prawdziwie sensowne głośniki - Microlab B77. Używam ich do dziś, bo po prostu nie ma sensu kupować nic lepszego. Okazały się bardzo dużym przeskokiem. Bas nabrał głębi, wysokie tony nagle przestały skrzeczeć, a sam dźwięk po prostu był taki pełniejszy. Zacząłem poznawać się na jakości brzmienia i jego wpływie na sam odbiór muzyki.
Niedługo po tym, zupełnie przypadkowo, stałem się posiadaczem zamkniętych wokółusznych słuchawek Skullcandy Hesh. Ogólna opinia na ich temat jest mierna. Kosztowały wówczas jakoś 150 zł, także jednak nie mogły być byle czym. To z ich powodu wciągnąłem się w słuchawkowy świat - kompletne odcięcie od otoczenia, pełne skupienie tylko i wyłącznie na słuchaniu muzyki - po prostu wybornie! Oh, a jaki ten dźwięk był przyjemny! Wsiąknąłem.
Od tamtego momentu, przez moje uszy przeszła duża liczba słuchawek - dousznych, dokanałowych, wokółsznych, nausznych. Standardowych na kablu 3,5mm jack, ale też eksperymentowałem dużo z Bluetooth podczas jego początków, około 10 lat temu. Dopiero wchodził Bluetooth 2.0 z Enhanced Data Rate. Przeszedłem tez przez różne typy słuchawek - od typowo gamingowych, przez uniwersalne budżetówki z marketu w promocji, po dokładnie wyselekcjonowane z for i recenzji. Teraz - mam słuchawki na każdą okazję, na każde miejsce. Łącznie 6 par.
Moja kolekcja
Początkowo ten wpis miał być gigantyczną recenzją całej mojej słuchawkowej kolekcji. Stwierdziłem, że to o wiele za dużo na jeden wpis. ;‑) Czemu by nie zrobić recenzji każdego z nich? Tak tez będzie. Dzień przed publikacją tego wpisu już rozpocząłem moją kanonadę tworząc pierwszą recenzję słuchawek Awei T11, do której odsyłam tutaj. Najtańsze i najświeższe słuchawki z puli, tak więc i najłatwiejsze do zrecenzowania. A jaki mam cel w tych recenzjach?
Jak z tytułu wynika - chciałbym poruszyć temat różnicy w odbieranej muzyce na różnych słuchawkach. Nie mylcie tego z jakością (chociaż ta też oczywiście jest różna). Skąd w ogóle ten pomysł? Otóż nie tak dawno, już nie pamiętam z jakiego powodu, przerzuciłem się ze swoich standardowych wokółusznych słuchawek do muzyki, na dokanałowe, których z reguły używam podczas wychodzenia na zewnątrz. "Co się stało?! Kto zabrał ten bas?! A co to za instrument? Skąd ta melodia?" - wiele piosenek stało się nie do poznania. Zaczęły brzmieć w zupełnie inny sposób niż dotychczas je znałem. Oczywiście, zdawałem sobie sprawę, że to wszystko zawsze brzmi inaczej. Dopiero jednak teraz miałem takie czołowe zderzenie z tym, ponieważ bezpośrednio w trakcie słuchania zmieniłem jedne na drugie. To nie jest jak z nowymi słuchawkami, że trzeba się do nich przyzwyczaić, w ogóle nauczyć wkładać, i nasz słuch jest gotowy na nowe przeżycie. Ja zwyczajnie zmieniłem swoje jedne słuchawki na drugie - BANG! Coś zupełnie innego!
Każde z moich słuchawek są zupełnie inne, o innej charakterystyce i do zupełnie innego celu - spodziewam się ciekawych wniosków. Tymczasem - przestawię zawodników. Tak jak pisałem, posiadam 6 par słuchawek, głównie mi służących w różnych warunkach. A oto i one!
- Mój flagowy i teoretycznie najlepszy model - AKG K612 PRO. Zakupione jakoś 3-4 lata temu i ciągle dzielnie mi służą. Przedstawiciel słuchawek wokółusznych otwartych. Słowo "wokółuszne" oznacza, że całe ucho z małżowiną mieści się do komory nausznika. Charakterystyka "otwarta" mówi nam, że słuchawki mają jakąś siatkę albo liczne wypustki po drugiejs trony nausznika. Tak więc dźwięk z zewnątrz nie jest izolowany, tak samo i to czego my słuchamy. Taki typ słuchawek w domyśle ma prezentować dźwięk otwarty, bogaty w szczegóły i lekki. Bas jest oczywiście mniej mięsisty, co nie znaczy, że gorszej jakości.
- Kolejny zawodnik - Encore RockMaster OE - używam ich w pracy. Wcześniej zabierałem AKG, jednak ze względu na bunt współpracowników z powodu wylewania się mojego metalu na zewnątrz, musiałem zainwestować w coś o zamkniętej charakterystyce. Kompletna przeciwność do słuchawek otwartych - nic nie słyszymy z zewnątrz, a osoby wokół nas mogą jedynie słyszeć mały szum z naszych słuchawek.
- Do gier posiadam SteelSeries Arctis 3. Podobnie jak poprzednik, są to zamknięte słuchawki. Jednak zdecydowanie bardziej szczelnie zamykają uszy. :) Nawet gdy kompletnie nic z nich nie gra, odcinają od zewnętrznych dźwięków jak przeciętne dokanałówki. Zadaniem tych słuchawek będzie pokazanie jak grają słuchawki gamingowe. Jest to kompletny średniak na swojej półce cenowej.
- A skoro już o dokanałowych słuchawkach wspomniałem - ten typ reprezentować będzie mój mały wielki towarzysz - Etymotic MC5. Wyjątkowe słuchawki, jak cała gama produktów firmy Etymotic. Penetrują ucho nie gorzej jak stopery do uszu, i tak samo dobrze odcinają zewnętrzne dźwięki. Podobno to oni stworzyli słuchawkę dokanałową, czym chwalą się na swojej stronie, jednak nie udało mi się zweryfikować tej informacji.
- Pierwszy przedstawiciel bezprzewodowców - Creative SoundBlaster Jam. Całkiem popularne słuchawki nauszne na Bluetooth. Popularnie nie tylko z powodu marki, ale ze względu na ich świetną jakość za tę cenę, co jest rzadkością u tego producenta. ;-) A dodatkowo są bezprzewodowe! Hit! Są to też jedyne słuchawki, które kupiłem drugi raz. Pierwszy egzemplarz...najzwyczajniej zgubiłem. ;)
- Wcześniej omówione Awei T11, do których recenzji ponownie odsyłam, także tu wiele rozpisywać się nie trzeba. :-)
Dodatkowo chciałem jeszcze do porównania wrzucić Apple EarPods z iPhone 7. Z prostego powodu - są to najbardziej mainstreamowe słuchawki. Ba, gdzieś czytałem dane statystyczne, że są to najpopularniejsze słuchawki na świecie (na pewno było to przed premierą AirPodsów ;) ). Jednak nie ma potrzeby recenzować i oceniać ich jako całego produktu, tak więc myślę że wrzucę je jako porównanie do któryś z wymienionych słuchawek powyżej.
To tyle. Jak ktoś ma jakieś sugestie, propozycje, chciałby, żebym w jakimś modelu sprawdził coś konkretnego - piszcie tutaj. Myślę, że z co najmniej jedną recenzją na tydzień uda mi się wyrobić. Do następnego!