Lumia 535 DS: low‑end (prawie) idealny? Recenzja urządzenia od Microsoftu
26.01.2015 | aktual.: 27.01.2015 19:28
W dzisiejszych czasach coraz więcej osób korzysta ze smartfonów. Jedni nieświadomie, „bo pan w salonie mi wcisnął”, inni w pełni wykorzystują możliwości jakie dają inteligentne telefony. Wśród moich znajomych również wielu migruje na kolejne modele, najczęściej z Androidem. Potrafię wskazać zarówno tych, którzy mają naprawdę dobre średniaki i cieszą się z ich posiadania, jak i osoby posiadające low‑endy nieznanych mi firm czy starsze generacje flagowców, które też im wystarczają.
Stało się tak, że i ja stanąłem przed wyborem kolejnego urządzenia. Jedynym znaczącym problemem były koszty takiego rozwiązania – miałem do zagospodarowania około 600 złotych (wliczając w to koszt akcesoriów) i niestety, nie mogłem znaleźć żadnego androidowca który miałby przyzwoitą wydajność. Poza tym miałem już dosyć braku aktualizacji, ciągłych komunikatów „Aplikacja została zatrzymana”, aplikacji niespójnych ze sobą wizualnie i funkcjonalnie... można by wymieniać do znudzenia. Już miałem przepraszać się z klasycznymi modelami „bez systemu”, kiedy nagle przypomniałem sobie o „rewolucyjnym” urządzeniu od Microsoftu – pierwszej Lumii z ich logo, a dokładniej modelu 535. Poczytałem opinie, sprawdziłem czy potrzebne aplikacje i funkcje są dostępne i w końcu zaryzykowałem - zamówiłem „dużą zabawkę dla dużego chłopca”, jak sam ją nazwałem. Dlaczego dużą? No cóż, porównując Lumię do mojego poprzedniego trzycalowca, różnica jest kolosalna.
Specyfikacja
Chwila prawdy
Chociaż miałem wątpliwą przyjemność unboxingu telefonu „przy ludziach”, w domu postanowiłem sobie wszystko na spokojnie przejrzeć. W pudełku bieda że aż piszczy, więc będzie krótko. Mamy więc sam telefon (z czarną, matową klapką baterii), baterię, jednoczęściową ładowarkę z cieniutkim kabelkiem i „instrukcję”. Chociaż nazwanie tego instrukcją to niezbyt dobry pomysł – w zasadzie poradziłem sobie bez niej. Brakuje jakichś przeciętnych pchełek czy chociażby kabla USB (!), ale pewnie odbiłoby się to na cenie całego zestawu.
Witam, o jakość pytam...
Telefon prezentuje się dobrze jak na przedstawiciela niższej półki cenowej. Nic nie trzeszczy, nie ma wyczuwalnych luzów. Kształtem przypomina poprzedniczkę, Lumię 520 – ma zaokrąglony tył, ale krawędzie z przodu wyraźniej wyczuwalne. Duży ekran ze względnie cienkimi ramkami, logo Microsoftu, widoczne kamera i głośniczek. Nie ma przycisków nawigacyjnych, gdyż to system jest odpowiedzialny za ich pokazywanie na wyświetlaczu. U góry wejście słuchawkowe, na dole microUSB. Na prawej krawędzi wygodne w użyciu przyciski regulacji głośności oraz zasilania – wyraźnie czuć kiedy są wciśnięte. Z tyłu głośniczek do multimediów, logo Microsoftu i główna kamera z malutką diodą LED. Całość wygląda minimalistycznie, i przypomina inne konstrukcje unibody jeszcze za czasów Nokii.
Muszę jednak trochę się poskarżyć na projektantów z Microsoftu. Obudowa błyskawicznie zaczęła zbierać odciski palców, więc kryminalistom nie polecam wyboru tego urządzenia. Najgorzej irytuje mnie jednak aparat, który wystaje ponad obudowę. I już w tej chwili, po dwóch dniach od zakupu widać drobne ryski. Mam nadzieję, że nie będzie się to przekładać na jakość wykonywanych zdjęć. Wolałbym, żeby telefon miał 2‑3mm grubości więcej, ale żeby obiektyw był schowany głębiej. No i jeszcze jeśli mówimy o aparacie – strasznie brakuje mi fizycznego spustu migawki, ale pewnie zdążę się do tego przyzwyczaić.
Jak wspominałem, pokrywa baterii ma specyficzną budowę – okrywa ona bowiem zarówno tył, jak i boki telefonu. Nawet przyciski fizyczne są do niej przymocowane – więc należy uważać żeby nie uszkodzić znajdujących się tam styków. Akumulatorek można wymienić. Po jego wyjęciu można wsunąć karty microSIM, slot na karty pamięci znajduje się z kolei po boku. Dodatkowa pamięć naprawdę się przyda, ponieważ po pełnym skonfigurowaniu się telefonu pozostaje nam wolnego około 3GB. Kiedy doliczyć do tego synchronizację z OneDrive, nowe aplikacje, filmy czy zdjęcia, możemy mieć problem.
Lumia pewnie leży w dłoni, z czego ja sam jestem zadowolony, aczkolwiek dłonie niekoniecznie. Niestety, używanie telefonu jedną ręką jest prawie niemożliwe. Na upartego wszystko da się zrobić, ale mimo wszystko odpisywanie komuś (o czym trochę później) na SMSa czy wiadomość w Messengerze wymaga użycia obu kończyn przednich. Cieszę się, że nie wybrałem kolorowej obudowy – z tego co miałem okazję oglądać na YouTube, telefon w wersji pomarańczowej czy zielonej wygląda nie tyle nawet dziecinnie, co po prostu tandetnie.
Pierwsze uruchomienie...
...może trochę potrwać. Połączenie się z siecią Wi‑Fi, dobranie języka i ustawień zabezpieczeń/prywatności nie zajmuje zbyt wiele czasu. Jednak dodatkowe aplikacje u mnie instalowały się ponad godzinę, z czego przez około 20 minut widziałem następujący ekran:
Gdy już ukazał się moim oczom pulpit, nie zobaczyłem żadnego monitu o restarcie telefonu (czego się spodziewałem), ponieważ system dalej instalował mi głupoty w stylu TeleMagazyn czy Gameloft Hub. Na szczęście można je usunąć, czego nie zawsze mogą zrobić użytkownicy Androida. W końcu jednak wszystko się udało, telefon się zrestartował. Pozwoliłem mu nawet pobrać dodatkowe aktualizacje – zapewne miały ładnych paręset megabajtów, gdyż trochę czasu się one instalowały. Kiedy cały cyrk związany z konfiguracją się zakończył, stałem się posiadaczem najnowszej wersji Windows Phone. I to nawet w pełni skonfigurowanego, gdyż zamiast czekać, w międzyczasie grzebałem w ustawieniach, ciesząc się jak głupi z nowego dobytku ;)
Ekran
Lumia 535 ma ekran o rozdzielczości qHD 540x960, co daje 220 pikseli na cal. O ile przy moim tablecie z 160PPI piksele były dość dobrze widoczne, o tyle tutaj prawie ich nie zauważam. Jasne, że w podobnej cenowo ale mniejszej Motoroli Moto E współczynnik ten był większy, aczkolwiek ja taką decyzję Microsoftu uważam za całkiem sensowną – pozwala to na dłuższy czas pracy na baterii i lepszą wydajność, zwłaszcza że układ graficzny rewelacyjny nie jest.
Jak przystało na IPSa, niezależnie od sposobu patrzenia na ekran (w granicach rozsądku oczywiście) kolory pozostają dobrze odwzorowane, tekst jest czytelny. Czerń wygląda prawidłowo, ale biel jest moim zdaniem zbyt szarawa. Oczywiście pamiętajmy – ten telefon kosztuje 500zł a ma w ogóle coś takiego jak In‑Plane Switching. Za odpowiednią jasność odpowiada czujnik oświetlenia, który radzi sobie bardzo dobrze niezależnie od sytuacji. Niestety, minimalna jasność jest za wysoka. Nie mogłem sprawdzić jak wygląda rzekoma opcja polepszania widoczności w pełnym słońcu, gdyż przy takiej pogodzie to niemożliwe raczej.
Całość chroni szkło Gorilla Glass 3 – próba porysowania go paznokciem czy monetą nie udała się, więc pełni swoją powinność. Zdecydowanie brakuje tutaj jednak funkcji Glance, dzięki której przy wygaszonym ekranie widoczne byłyby powiadomienia. Nie mogłem znaleźć konfiguracji odcieni kolorów. Nie dotarłem do opcji dotyczących czułości ekranu dotykowego umożliwiających używanie telefonu w rękawiczkach. Na szczęście można chociaż skonfigurować telefon tak, aby dwukrotnie stuknięcie wybudzało go.
Windows Phone 8.1 posiada też wsparcie dla dotykowych przycisków nawigacyjnych. Można je chować w dowolnym momencie lub zmieniać kolor paska na którym się znajdują. Obracają się one w zależności od orientacji ekranu. Znikają też np. podczas przeglądania panelu powiadomień czy oglądania filmów.
Windows Phone w praktyce – pozytywne odczucia
Przyznam się, że to mój pierwszy raz jeśli chodzi o Windows Phone. Wcześniej miałem okazję widzieć jak działają takie smartfony jak Lumia 520, 630, 800, 900, 1020 – bo takie wśród znajomych lub znajomych znajomych się zdarzały. I zawsze zazdrościłem im tego czego mi na Androidzie brakowało – płynności niezależnie od sytuacji.
Jak się okazało i najnowsza Lumia w porównaniu do Androidowych low‑endów po prostu śmiga. Nie zdarzyło mi się, żeby program się wyłączył wtedy kiedy go używałem. Dodatkowo nawet po zabiciu programu, Windows go wybudza i powraca do poprzedniego stanu – przeglądanego zdjęcia, treści pisanej wiadomości czy szczegółu w książce adresowej. Ciekawie zrealizowana jest kwestia powiadomień – zarządza nimi system, a aplikacje sobie smacznie śpią i czekają aż je włączę - tak to przynajmniej wydaje się działać. Dodatkowo wiadomości z ulubionych aplikacji można przypiąć bezpośrednio do ekranu blokady.
Po zalogowaniu się na konto w aplikacji Facebooka (która można pobrać ze Sklepu Windows), automatycznie
- w kalendarzu pokazują się powiadomienia o urodzinach
- na liście kontaktów widoczne są numery telefonów osób które ustawiły tą funkcję na Facebooku
- również w książce adresowej mogę przeglądać szybko ostatnie statusy danego znajomego lub zaktualizować swój status
- automatycznie logowany jestem do Messengera
Nie wiem czego to wina, ale aplikacja Facebooka na Androida nigdy tego nie potrafiła u mnie zrobić. Może wina stockowego ROMu, kto wie. A może dlatego, że ogólnie klient FB na Windows Phone sprawia moim zdaniem mniej problemów – i nie zajmuje 100MB pamięci RAM.
Również OneDrive ładnie się łączy z moim telefonem. Niestety, nie potrafię znaleźć sposobu na automatyczne wysyłanie screenshotów do chmury.
Nie brakuje wielu pożytecznych funkcji takich jak chociażby kącik dzięcięcy czy kącik na aplikacje – mogę użyczyć komuś telefonu bez obawy o swoje prywatne dane. Mam też możliwość globalnego ustawienia equalizera.
Bardzo przydatnymi aplikacjami są Czujnik danych, Czujnik pamięci i Oszczędzanie energii. Niczym trzej muszkieterowie którzy walczą o to, abym nie obudził się kiedyś zdenerwowany komunikatem o braku wolnej pamięci lub pieniędzy na koncie.
A przede wszystkim jestem zadowolony ze spójności interfejsu. Android od wersji 1.0 mial co najmniej cztery koncepcje wyglądu – był biały motyw aż do czasów Froyo, był przez pewien czas Gingerbread, mieliśmy Holo w Androidzie 4.x, a teraz mamy Material Design. Przepięknie wyglądają aplikacje pisane pod pierwsze wersje Androida na Lollipopie u znajomych posiadających Nexusy albo Moto G. Tymczasem odkąd powstał Windows Phone 7 Series, interfejs się zbytnio nie zmienił. Dzięki temu nawet jeżeli jakaś aplikacja nie była długo aktualizowana, to nadal wygląda przyzwoicie i nie rzuca się w oczy, co pozwala deweloperom oszczędzić dużo czasu. Ponadto mogę ustawić globalną kolorystykę, której trzymać się będzie większość aplikacji. Mogę mieć każdego dnia inny motyw bez rootowania telefonu (chociaż nie wiem czy taka operacja na Windowsie w ogóle istnieje).
Nie wszystko jednak złoto, co się świeci. Jest też kilka wad. Po pierwsze - regularność aktualizacji programów. Mam wrażenie że wiele programów na Windows jest opóźnionych w rozwoju porównując to do Androida. Przykładem może być Instagram, który po dziś dzień jest w fazie beta. Jetpack Joyride ma o wiele mniej funkcji niż na telefonach z konkurencyjnym oprogramowaniem. Chociaż zdarzają się perełki takie jak np. PhotoMath.
Mój poprzedni telefon miał możliwość ładowania baterii bez konieczności bycia włączonym (tzw. ładowanie offline). Tutaj takiej funkcji brakuje i telefon po prostu się samoczynnie włącza kiedy podłączę ładowarkę. Brakuje mi też takich możliwości jak wysyłanie dokumentów poprzez Bluetooth (nie znalazłem nic oprócz przesyłania przez Outlooka i OneDrive). Nie udało mi się dotrzeć do żadnej aplikacji która by przyciemniała mi ekran kiedy czytam długie teksty w nocy. Mam nadzieję, że chociaż dwie ostatnie wady są do wyeliminowania, gdyż ogólnie jestem z Windows Phone'a naprawdę zadowolony - niestety nic nie jest idealne.
„Telefon służy do dzwonienia!”
W przeciwieństwie do wielu ludzi doskonale o tym wiem i używam telefonu do komunikacji – nie do grania w gry czy programowania. Do tego mam komputer. Musiałem sprawdzić jak działa teoretycznie prosta operacja połączenia się z drugą osobą.
Na szczęście z tym nie ma żadnego problemu. Wbrew pozorom, Lumia zachowuje się lepiej od posiadanej przeze mnie wcześniej Nokii 206, którą tak wychwalano za długi czas pracy na baterii i świetny zasięg. Na szczęście dualsim dualsimowi nie równy i w miejscu gdzie zdobycie zasięgu jest prawie niemożliwe, mam dwie-trzy kreski... w technologii 3.5G. I nie jest to jakaś pomyłka systemu – prędkość internetu jest wystarczająca (około 2Mbit), a głos rozmówcy po drugiej stronie telefonu wyraźny. Nie wiem co Microsoft wpakował do tego telefonu, ale naprawdę się postarał.
Do użycia internetu można użyć Internet Explorera zainstalowanego domyślnie, albo np. Opery Mini. Tylko że Opera ze swoim silnikiem kompresującym coraz częściej ma problemy z ładowaniem stron, i to nie tylko na Windowsie. Mobilny IE wygląda bardzo obiecująco – posiada wiele przydatnych funkcji, jak chociażby tryb czytania gdzie cała strona jest wyświetlana w trybie jednokolumnowym, bez reklam czy elementów menu witryny. Nie bez znaczenia jest też możliwość kompresji obrazów w celu oszczędzania transferu danych.
Na dużym ekranie bardzo wygodnie obsługuje się takie aplikacje jak np. 6tag. Nieoficjalny klient Instagrama mimo reklam jest szybkim programem i do tego naprawdę intuicyjnym. Mam nadzieję, że nie skończy tak jak 6snap. Aplikacja do obsługi Facebooka również nie zawodzi – tylko że jest ona autorstwa Microsoftu, więc pewnie to jest powodem jej dobrej optymalizacji.
Jedną z wielu funkcji którą poznałem przez przypadek jest możliwość szybkiego wyszukiwania dowolnego tekstu w Bingu. Wystarczy że przeglądając np. dokument Worda dotknę wyrazu i wcisnę lupę na pasku przycisków nawigacyjnych. Pojawią się wyniki tekstowe, obrazy, wideo. Dla popularnego słowa lub wyrażenia mogę znaleźć nawet miejsca w pobliżu czy wydarzenia w kalendarzu.
W Polsce nie działa asystentka Cortana, ale można nadal wydawać proste polecenia głosowe po przytrzymaniu wspomnianej lupy.
Chciałbym jeszcze wspomnieć o aplikacjach MSN instalowanych domyślnie, takich jak Wiadomości, Sport, Finance, Zdrowie, Pogoda. Pozwalają one na szybkie uzyskiwanie przydatnych informacji. Ja jednak pozostawiłem tylko Wiadomości i Tłumacza, a usunąłem resztę, nawet Pogodę zastąpiłem znanym AccuWeather. Jeśli mówimy o czytaniu wiadomości, to niestety do odbierania RSSów potrzebny jest osobny czytnik - „Wiadomości” wykorzystują treści tylko z msn.com
Przechwytywanie obrazu
Lumia 535 posiada dwie kamery – obie 5MPix. Ta z tyłu, w przeciwieństwie do starszych low‑endowych Lumii, ma zarówno autofokus jak i lampę błyskową.
Główna kamera zastosowana w urządzeniu jest raczej przeciętna, na pewno można by wskazać inne, podobne cenowo telefony z Androidem, gdzie wygląda to lepiej. Możliwe że to kwestia odpowiedniej konfiguracji, ale wiele osób nie ma czasu na zabawę z funkcjami - robi zdjęcie i już. Jeśli jednak lubimy dbać o szczegóły, aplikacja Lumia Camera z pewnością nas nie zawiedzie. Za pomocą kilku przesunięć, możemy ustawić balans bieli, makro, wartość ISO czy szybkość migawki.
Oprócz standardowych trybów robienia zdjęć i nagrywania filmów, mamy też dwa tryby seryjne:
- smart sequence - my kierujemy obiektyw na dynamiczną scenę, a telefon robi kilkadziesiąt zdjęć i sam wybiera najlepsze ujęcie
- autobracketing - możemy wykonać do 5 zdjęć z różnymi naświetleniem (z możliwością skoku nawet od -2EV do +2EV)
Przeciętne są też możliwości nagrywania wideo. Przy matrycy 5MPix spodziewałem się chociażby nagrywania w 720p, a tu proszę bardzo - 848x480 to maksimum jakie można wyciągnąć. Na szczęście nagrania są przyzwoite - autofocus poprawnie ustawia ostrość nawet już w czasie nagrywania, a lampa błyskowa działająca jako latarka odpowiednio oświetla scenę. Nie będzie więc wstydem udostępnienie stworzonych materiałów na przykład na YouTube.
Ciekawą funkcja są tzw. soczewki. Lumia Camera wyświetla w jednym miejscu wszystkie aplikacje zdolne do tworzenia zdjęć.
Mimo, że zdjęcia za pomocą przedniego aparatu da się wykonac w Lumia Camera, zainstalowana jest też specyficzna aplikacja o nazwie Lumia Selfie. Możemy zrobić zdjęcie swojej osobie (czego fenomenu w ogóle nie rozumiem), jednak ja jestem zbyt brzydki, żeby się pokazywać publicznie - toteż zastąpi mnie ręka :)
Po stworzeniu zdjęcia użytkownik ma możliwość szybkiego wykadrowania, odbicia i nałożenia filtrów - tak samo jak chociażby w Instagramie. Potem wystarczą dwa, trzy wciśnięcia aby zdjęcie pojawiło się właśnie na dowolnym portalu społecznościowym czy w wiadomości MMS.
Ciekawostką jest tez funkcja autoselfie. Wystarczy że nakierujemy tylną kamerę na naszą twarz, a gdy telefon nas rozpozna, wyda sygnał dźwiękowy i zrobi zdjęcie. Przydatne kiedy potrzebujemy np. użyć lampy błyskowej żeby było nas widać.
Oprócz tego, w zestawie fotograficznym znajdują się również:
- Lumia Creative Studio - czyli prosty edytor zdjęć już po ich wykonaniu
- Lumia Storyteller - który sortuje zdjęcia wg lokalizacji i tworzy albumy
- Lumia Cinemagraph - który nie chciał się uruchomić
Po przykładowe zdjęcia zapraszam na recenzje na zagranicznych portalach. W taką pogodę jaka jest obecnie, nie ma za bardzo czego (albo i kogo) fotografować :)
Wydajność w praktyce
Jak wspominałem, z definicji mobilny Windows 8 jest systemem płynnie działającym, czego nie można zazwyczaj powiedzieć o wersji dostępnej na desktopy. Mimo tego, że zastosowany został niezbyt wydajny procesor od Qualcomma przeznaczony właśnie dla budżetowych urządzeń, animacje nie klatkują i nie muszę jakoś nadzwyczajnie długo czekać zanim jakaś aplikacja się otworzy.
Za operacje graficzne odpowiada układ Adreno 302. Wbrew pozorom można nawet pograć. Proste produkcje, takie jak Where's My Water 2 działają bez zarzutu. Pobrałem Asphalt 8 i mimo że słyszałem trzaski podczas przebywania w menu, to już sam wyścig był naprawdę przyjemny jak na low‑endowy telefon. Jak jednak można się domyślać, nieznacznie się grzał po godzinie zabawy, również ucierpiała na tym bateria.
Wprawdzie benchmarki o niczym nie znaczą, jednak kilka takich wykonałem:
Ile nasz zawodnik wytrzymuje?
Trudno stwierdzić. Jeszcze nie zdarzyło mi się żeby telefon wytrzymał cały dzień, tj. od 6:00 do 24:00. Odłączony od ładowarki, najwcześniej po 12 godzinach prosi o naładowanie baterii. Jednak mam włączonych bardzo dużo dodatkowych funkcji - zawsze aktywne Wi‑Fi i 3G, automatyczna synchronizacja zdjęć, namierzanie poprzez GPS. Niemalże cały czas w tle sprawdzane jest czy nie ma nowych powiadomień na Facebooku, wiadomości na Messengerze, polubień zdjęć na Instagramie, nowej poczty, nowych utworów na SoundCloud – non stop mam połączenie ze światem. Średnio przez 3 godziny dziennie ekran jest włączony, gdzie przez cztery godziny słucham muzyki poprzez OpenFM/Audiocloud, około pół godziny marnuję na przegladanie głupot na Instagramie. No ale jestem początkującym użytkownikiem Windows Phone, więc taką rozrzutność trzeba mi wybaczyć ;)
Battery Saver (Oszczędzanie baterii) posiada możliwość ograniczenia użycia baterii przez aplikacje w tle. Myślę więc, że przy odpowiedniej konfiguracji, można spokojnie nie martwić się o los baterii. Mimo to ogniwo mogłoby być bardziej pojemne.
Na szczęście bateria ładuje się około 2 godzin przy użyciu ładowarki stacjonarnej, więc nie jest źle. Również rozładowywanie jest dość płynne – jedyne zakłamania są przy wartościach 90‑100% i 0‑5%.
„Na kogo wypadnie...”
Prawdopodobnie podchodziłbym już do podsumowania, stwierdzając czy ten telefon jest warty zakupu, czy też nie. Niestety, ten kto chociaż trochę interesował się tym modelem, wie o czym chciałbym powiedzieć. Chodzi tu o rzekome problemy z panelem dotykowym, który po prostu nie nadaje się do niczego. A przynajmniej tak jest w moim egzemplarzu. Wiem, nie wszystko jest idealne. Pierwszy sort Nexusa 4, który to telefon swoje jednak kosztował, miał przecież problemy z przegrzewaniem się i stabilnością oprogramowania. Ale od początku.
Już po 2‑3h zauważyłem że ekran zachowuje się co najmniej dziwnie. Przewijam sobie listę aplikacji a tu bum - nagle któraś z nich sama się włącza. Pomyślałem sobie, że może za lekko dociskam ekran, ale wystarczyło przystąpić do napisania pierwszego SMSa, aby prawda wyszła na jaw. Piszę sobie dość przeciętną prędkością, dopiero ucząc się klawiatury, i nagle telefon zaczyna interpretować moje tapnięcia jako... gesty. I zamiast dziesięciu liter mam dwadzieścia losowych słów. Wiadomo chociaż że WordFlow działa w Polsce, ale całość przestaje mi się podobać. Kaleczę te moje wiadomości i jakoś mi się udaje...
Następnego dnia straciłem cierpliwość. Wychodzę rano z domu, pada śnieg. Ekran całkowicie gubi się w tej rzeczywistości i po prostu przestaje reagować na jakiekolwiek komendy. Przetarłem ekran, zrestartowałem telefon i próbuję podać hasło blokady. Wystaczyło wpisać dwie cyfry, aby wszystkie ekranowe klawisze zaczęły mrygać. Po czym telefon pokazał mi informację „spróbuj ponownie za minutę” - całkiem słusznie, bo panel dotykowy zrobił ze mnie debila wpisującego hasło na odwal się.
Microsoft twierdzi, że aktualizacje oprogramowania rozwiązują problem. Niestety, po instalacji poprawek jest czasami jeszcze gorzej. Doskonale udało mi się uchwycić cały problem na filmie. Użyłem aplikacji MultiTouch Test.
Ostrzegam – jeśli możecie wziąć telefon fizycznie do ręki przed zakupem, sprawdźcie w „ustawienia > informacje > więcej” czy nie macie czasem do czynienia z awaryjną wersją sprzętową 3.0.0.0. Ja liczę na to, że oddany już do serwisu telefon zostanie wymieniony na egzemplarz z działającym ekranem.
Podsumowując
Trudno jest jednoznacznie określić pierwszy telefon od Microsoftu jako dobry lub zły. To po prostu kwestia farta, czy uda się dorwać bezawaryjny egzemplarz. Również dla niektórych posiadanie 5 cali w kieszeniach może być uciążliwe czy wręcz niemożliwe. Jeśli nie możesz sobie pozwolić na porządnego androidowego średniaka, a nie potrzebujesz pierdyliarda gier, nie używasz głupot w stylu Snapchata, i masz dość zabawy w custom ROMy, aby Twój sprzęt działał płynnie, polecam Ci spróbować tego modelu.
Ja osobiście czekam na jakąś pozytywną reakcję Microsoftu związaną z moim problemem i na wersje testowe Windowsa 10 dla telefonów. Mam nadzieję, że wtedy będę mieć naprawdę udane urządzenie.