Diablo 3 – wrażenia z bety
W związku z tym, że swego czasu nie załapałem się na zamknięte beta-testy Diablo 3, a świat obiegła wiadomość, że w ten weekend w produkcję Blizzardu będzie mógł zagrać każdy, czym prędzej postanowiłem ściągnąć i zobaczyć czy taki Diabeł straszny, jak go malują.
Nie będę ukrywał – fanem tej serii nigdy nie byłem. Nie to, że uważam iż jest to gra zła, co bardziej dlatego, że od wszelkiej maści produkcji typu hack&slash, po prostu się odbijam. Jednak legenda Diablo ma to do siebie, że nie sposób obok tej gry przejść obojętnie, nawet jeśli fanem gatunku się nie jest. A do tego Blizzard – czy to może się nie udać?
Ano może. Pierwszy kontakt z grą jest… trudny. Rzecz, która najbardziej rzuca się w oczy – grafika – absolutnie nie zachwyca. Niestety, Diablo 3 prezentuje się pod tym względem mocno przeciętnie, żeby nie powiedzieć słabo. Już nie chodzi tu o baśniowość, którą zarzucają Blizzardowi fani pierwszych części. Te były mroczne, straszne i ciemne i nie trudno zgodzić się z faktem, że D3 wygląda przy nich po prostu… bajkowo. Patrząc na tę produkcję, oczami pamięci sięgam takiego tytułu jak Torchlight. Również WoW wydaje się tej grze dość bliski. Akurat mi to nie przeszkadza i absolutnie nie przykładam do tego żadnej uwagi, dużo bardziej martwi mnie fakt słabego wykonania, niskiej rozdzielczości co poniektórych elementów gry oraz ogólnej niedbałości o detale. Animacje naszego herosa są naprawdę toporne i to, jak wygląda D3 na chwilę obecną nie może się podobać. Ba, grając w rozdzielczości 1680x1050 i maksymalnych detalach, miałem czasem ochotę policzyć poszczególne piksele, które wydzierały mi się z ekranu. Smutne to, ale prawdziwe. Zdaje sobie sprawę, że grafika w grach nie jest rzeczą najważniejszą, co nie zmienia faktu, że dobrze by było, jakby była ładna. A nawet nie tyle ładna, co po prostu estetyczna. Diablo 3 pod tym względem kuleje. Nie to, że budzi odrazę – po prostu mogło być dużo lepiej.
Pod względem udźwiękowienia gra prezentuje się całkiem przyzwoicie. Motyw główny jest przyjemny dla ucha, nadaje grze pewnego charakteru, można rzecz – dramatyzmu. Oczywiście wszelka epickość jest tutaj obowiązkowa. Z kolei odgłosy stworów są absolutnie poprawne i mogą wzbudzić w co bardziej trwożliwym graczu lekki niepokój. Na szczęście nie są one w żaden sposób nachalne czy też męczące, wszystko wydaje się do siebie pasować. W trakcie samej gry pobrzmiewa nam czasem jakaś lekka muzyczka, która umila nam rzeź.
Diablo 3 oferuje nam do wyboru 5 różnych klas i są to: barbarzyńca, łowca demonów, mnich, szaman oraz czarodziej. To co cieszy to fakt, że każdą z tych klas gra się zupełnie inaczej, przez co i wrażenia z gry są zupełnie inne. Wprawdzie każdą postacią grałem co najmniej kilkadziesiąt minut, ale to właśnie barbarzyńcą betę przeszedłem i to na nim chciałbym się skupić.
Barbarzyńca, jak sama nazwa wskazuje, jest klasą bojową. Jako urodzony wojownik jest mistrzem wszelkiej broni siecznej. Klasa ta jest o tyle ciekawa, że jest najprostszą i najmniej wymyślną. Ale w swej prostocie i najbardziej satysfakcjonująca. Bo co najbardziej przyciąga takiego prostego i zwykłego gracza do Diablo 3? KREW I FLAKI!!! Ta… A w tej grze ci tego dostatek, dodatkowo barbarzyńca walczy tylko i wyłącznie w zwarciu, to i krwi nam nie zabraknie. Standardowo barbarzyńca może dzierżyć w swych dłoniach albo broń jednoręczną i tarczę, albo broń dwuręczna, albo dwie bronie jednoręczne. Blizzard na szczęście nie starał się jakoś udziwnić tej postaci i dobrze. Oczywiście każdy fan simsów będzie zachwycony, bo naszego barbarzyńcę można ubierać w różne fatałaszki, które wypadają z martwych wrogów lub które znajdziemy w napotkanych skrzyniach. Jak już wybierzemy najlepszego gacie + 5 do armora, wyruszamy w przygodę.
A przygoda ta ci niewielka, bo wszelkiej maści smaczki fabularne są tylko pretekstem do eksterminacji potworów. Nie oszukujmy się – Diablo nigdy nie był grą, w której chodziło o fabułę, a jedyna myśl przewodnia tej gry, to to że dobro wygrywa nad złem, bla bla bla… Oczywiście my, jako dobrzy ludzie, zrobimy wszystko, aby zwyciężył pokój, ład i szacunek do drugiego człowieka i zabijemy wszystko co się rusza, aby siać porządek. Znamy to przecież z historii…
A sił nieczystych tu ogrom. Potworów dużo, to i posoki hektolitry. Nasi przeciwnicy są całkiem rozsądnie zróżnicowani i tak mamy zombie, szkielety, demony, coś w rodzaju boomerów (takie grube łążące, po zabiciu wylatują z nich jakieś uje muje dzikie węże), czołgające się torsy (swoją droga ich nazwa mnie mocno rozbawiła – Hungry Torso), nitopyrze oraz wszelkie ich odmiany itd. – ogólnie jest nienajgorzej. Wprawdzie nie trzeba na każdego z nich obierać jakiś poszczególnych taktyk, ale ich zróżnicowanie jest o tyle ważne, że przy grze się nie nudzimy. Czasem trafi nam się jakiś mini boss, z którym trzeba się pojedynkować nieco dłużej. Swoją drogą, sporą bolączką jest to, że boss owszem jest duży, straszny i zły i ogólnie ma dużo życia, ale niestety nie zadaje jakiś oszałamiających obrażeń. Jak widać masa nie zawsze idzie w parze z siłą…
W przypadku walki barbarzyńcą na początku dysponujemy dwoma atakami – podstawowym oraz dodatkowym mocniejszym. O ile tego pierwszego nie trzeba raczej tłumaczyć, to ten drugi wymaga kilka słów uwagi. Barbarzyńca jako klasa walcząca w zwarciu przeżywa wiele trudnych momentów. Im więcej wrogów, tym większa adrenalina, która przekłada się na furię. A tu już jesteśmy w domu, bo oprócz standardowej kuli zdrowia, mamy tu również kulę furii, którą ładujemy zabijając fale wrogów. Nie jest to trudny element, bo i przeciwników masa, a już po jej naładowaniu, mamy możliwość zadania dodatkowego mocniejszego ciosu, który raz że jest silniejszy i zabiera więcej obrażeń, to dwa obejmuje zasięgiem pobliskich wrogów. Oczywiście każdy taki cios zabiera nam pokłady furii, która też z czasem, gdy nie zabijamy – ucieka.
Oczywiście Diablo 3 jest świetną grą dla ludzi, którzy uwielbiają exploring i zbieractwo. Multum sprzętu wypadającego z zabitych przeciwników, zarówno broni, jak i odzieży chroniącej, sprawia że od gry ciężko się oderwać, bo co chwila nagradza nas czymś ciekawym. Pod tym względem to stare dobre Diabolo.
No dobra, ale czy ta gra jest rzeczywiście taka idealna?
Niestety, bolączek ci tu dostatek.
Po pierwsze trudność rozgrywki. Ja wiem, że w becie mamy tylko poziom normalny (po ukończeniu bety mamy możliwość włączenia hardkora), ale to istna parodia. I już teraz mogę powiedzieć graczom, którzy zamierzają kupić Diablo 3 – grajcie na poziomie trudniejszym niż normalny! Bo będzie po prostu za łatwo… To co mnie mocno wnerwiało, to fakt że w tej grze nie da się zginąć. God mode bez kodów. Dlaczego? Ze znacznej ilości przeciwników wypada nam coś takiego jak… życie. Tak, nie przewidzieliście się, nie mikstury lecznicze (chociaż one też), co po prostu życie. Wystarczy po takowej czerwonej pigułce przejść i siup – nasze HP wzrasta. NO BEZ JAJ! To dalej to samo Diablo? Czy już gra dla dziewczynek? Grając na poziomie normalnym i zażywając te cholerne pastylki, nie zdarzyło mi się, żeby moje życie spadło więcej niż o 30%. Do tego – przez ten zabieg nie zdarzyło mi się zażyć ani jednej mikstury leczniczej, bo po co? Skoro życie odnawia mi się praktycznie samo? I tak, nie kupując ani jednej takiej mikstury i ani jednej nie użytkując, do końca bety (z jakieś… 2‑3h grania, co mnie pamięć nie myli), uzbierałem ich ponad 40… Śmiać się czy płakać? Nie wiem… Wszystko to sprawia, że tryb normalny praktycznie nie nadaje się do gry, bo jest zbyt prosty. I mówię to ja, człowiek który w tego typu gry nie gra. Nie wiem co powiedzą ludzi, którzy przy starych Diablo rozwalali niejedną myszkę. Naprawdę nie wiem.
Kolejną znaczącą wadą jest rozwój postaci. A w zasadzie jego brak. W tej grze nie da się zepsuć postaci, nie da się jej rozwinąć tak, aby była zbyt słaba, albo zbyt mocna. Cały rozwój polega tylko i wyłącznie na jakimś takim… umileniu sobie gry. Po każdym awansie gra pokazuje nam, co możemy sobie ulepszyć. W sumie zero wyboru X czy Y, twórcy sami o nas pomyśleli, jest to praktycznie automat. Fakt faktem, że z czasem dostajemy jakąś nową umiejętność czy ulepszymy już posiadaną, szkoda tylko że to gra za nas wybiera… Nie zastanawiamy się nad tym, co jest dla nas lepsze, co ciekawsze, co bardziej się przyda, bo i tak bierzemy to, co nam dają. Awans, kilk, jest – mordujemy dalej. Bezsens i beznadzieja w jednym. Nie ma już żadnych drzewek, nie ma już zwiększania sobie masy, jest przycisk, który zostaje odblokowany wraz z awansem i to na tyle…
Co mi się jeszcze w D3 nie podoba. Obok już wspomnianej przeciętnej grafiki, beznadziejnego stopnia trudności oraz zerowego rozwoju postaci, dochodzi jeszcze większa liniowość. Nie wiem jak to będzie wyglądać w przypadku pełnej wersji gry, ale obszar w becie jest stosunkowo niewielki. Zarówno powierzchnia, jak i jaskinie i wszelkiej maści krypty, są dużo bardziej zamknięte, ściśnięte, w kilku słowach – mniej otwarte. Czy to wada czy zaleta? Jak dla mnie to pierwsze, ale o ile dalsze etapy będą skonstruowane w podobny sposób, to raczej nikt się w grze nie zgubi.
Warto też wspomnieć o problemach technicznych. Blizzard chyba się lekko zapomniał i nie wziął pod uwagę ilości graczy chętnych do D3. Przez co często zobaczymy komunikat „The servers are busy”. Sam grałem w tę grę tylko z rana, gdy Ameryka spała. Potem wbicie to już była loteria…
No i warto wspomnieć u multi. To po prostu co‑op. Latasz z kilkom ziomkami po tym samych lokacjach i razem zabijacie potworki. Emocje praktycznie jak w singlu, także co kto lubi. Mnie osobiście denerwowało, bo każdy łaził swoją drogę. Jak ludzie nieogarnięci, to i rozrywka niemiła...
Więc jak moje wrażenia z bety? Sam nie wiem… Z jednej strony już na pierwszy rzut oka widać, że gra została mocno uproszczona o czym mówi brak rozwoju bohatera czy niski poziom trudności. Gra ma sporo ograniczeń, które na dłuższą metę mogą się okazać męczące. Przy samej becie bawiłem się całkiem przyjemnie, jednak w dniu premiery gry na pewno nie kupię, zwłaszcza że i cena do tego nie zachęca. Czy jest to wielki powrót legendy? Ciężko to ocenić po kilku godzinach grania i to w betę, ale nie chciałbym wykrakać, że D3 okaże się największym rozczarowaniem roku. Ale to czas pokaże.