Windows 8 - kolejne starcie człowiek kontra Microsoft
19.12.2012 00:38
Ponarzekałem troszkę na Microsoft w moim pierwszym, jakże zaciętym starciu z Windows 8, powiesiłem na nim troszkę psów, dwa koty i jedną biedną mysz, za to że nie jest ekranem dotykowym. Wierzcie mi lub nie, ale stanąłem troszkę wyżej niż moje przyzwyczajenia, duma i uprzedzenie i podszedłem do sprawy rzeczowo i obiektywnie - nie szata zdobi człowieka - mówi się przecież, tak też potraktowałem Windows 8, starając się odkryć to, co schowało się za moim skromnym zdaniem - bezsensownym i nie przynoszącym żadnej wymiernej korzyści dla komputera sterowanego myszą - kafelkowym interfejsem Modern UI. Tak oto chciałbym opisać co dzieje się niejako "pod maską" Windows 8 Pro, którego miałem przyjemność nabyć drogą kupna za niecałe 130 zł polskich drogą upgrade'u z używanego właśnie Windows 7. (http://windows.microsoft.com/pl-PL/windows/buy - prowadzący do uaktualnienia link pozwala na uruchomienie asystenta i nałożenie Windows 8 na obecny system lub pobranie obrazów ISO i wgranie Windows 8 na "czysty dysk").
Korzyści?
Korzyść pierwsza to zauważalna - tak jak w przypadku postępu Win Vista -> Win 7 - poprawa prędkości działania i odpowiedzi systemu na wszelkie zapytania. Wszelkie polecenia wydawane systemowi operacyjnemu są błyskawicznie wykonywane w trybie rzeczywistym. Oczywiście być może jest to "kwestia sprzętu", który mimo tego, że dorobił się powoli statusu "leciwy" - spełnia z wielką nawiązką wymagania systemowe Windows 8 - tzn. i5 mobilny pierwszej generacji, 8GB RAM, dysk systemowy SSD na interfejsie SATA2 i wydzielona karta graficzna AMD ATI Radeon HD5650 1GBRAM. Siódemka działała ekspresowo, ale Windows 8 wyciska z tej platformy dodatkowe "ósme poty". Sądzę, że przy standardowym dysku twardym różnica będzie jeszcze większa, przy czym znów zaznaczam, że nie chodzi tu o prędkość działania aplikacji w samym systemie, tylko "reakcję" systemu na wszelkiego typu rozkazy.
Korzyścią drugą jest w końcu porządna maszyna wirtualna "Hyper-V", oparta o serwerowe rozwiązania znane z linii Windows Server. Nie ma jednak co ukrywać - jest to rozwiązanie skierowane do profesjonalistów IT. Zwykły śmiertelnik nie ma tu czego szukać - po prostu może czuć się troszkę zagubiony w mnogości opcji i różnorodności konfiguracji. Dla mnie - bomba! Jestem zachwycony! W porównaniu z tym, co niósł ze sobą siermiężny Virtual PC wraz Windows XP mode to jak skok międzygalaktyczny. Rozwiązanie to wymaga oczywiście zagłębienia się troszkę w to czym jest "przełącznik" i czym różni się sieć wewnętrzna od wydzielonego połączenia. Ale niesie za sobą masę satysfakcji z tego, że coś, co nie działało tak jak chcieliśmy - w tej chwili jest niemal niezawodne. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że mogę włączyć maszynę wirtualną na Windows 8 w taki sam sposób jakbym włączał drugi komputer w sieci i mogę oczekiwać takiej samej niezawodności. Szkoda tylko, że Microsoft nie pomyślał o doskonalszej metodzie integracji - chodzi o przede wszystkim rozdzielczość ekranu - nie można (albo ja nie umiem) w trybie pełnoekranowym dostosować rozdzielczości maszyny wirtualnej do aktualnie posiadanego monitora - przy panoramicznym ekranie pozostaje oglądać czarne pasy po bokach.
Korzyścią trzecią jest funkcja "BitLocker" znana do tej pory z najdroższych edycji systemu o nazwie "Ultimate". W telegraficznym skrócie chodzi o szyfrowanie dysku w locie. Obawiasz się o swoją prywatność? Boisz się CBA? A może ściągasz pirackie oprogramowanie? Proszę bardzo - Micorosft wbudował w system to, co było do tej pory obsługiwane przez zewnętrzne aplikacje - takie jak na przykład TrueCrypt.
Korzyścią czwartą byłaby synchronizacja, gdybym korzystał z przeglądarki Microsoftu i dysku SkyDrive. Nie korzystam, ponieważ o wiele wcześniej i znacznie wygodniej swoje narzędzia oferowało już Google. Jakoś nie chcę mi się po raz kolejny przenosić swoich zakładek i ustawień do IE, plików do Skydrive'a. Oba te narzędzia to klon Google'a, nie przeszkadza mi - nawet się cieszę, że ktoś próbuje im deptać po piętach - mimo to nie będę tego aktywnie używać.
Korzyścią piątą dla potencjalnego użytkownika Windows mógłby być wstążkowy lifting eksploratora Windows wraz z łączeniem okien kopiowania w jedną całość. Dla mnie osobiście eksplorator Windows od samego swojego początku dziejów - czyli roku 1995 jest narzędziem do dłubania w zasobach dysku wyglądem i wygodą obsługi przypominającym młotek - niby wszystko idzie zrobić, ale jakoś tak za wiele artyzmu i finezji się nie doszukujmy. Dość powiedzieć, że poziomem nadrzędnym w eksploratorze zawsze był "Pulpit", który nigdy w strukturze folderów nie był nadrzędny - takie pomieszanie hierarchii w hierarchii. Przez 17 lat niedużo się zmieniło - aż w końcu w Windows 8 młotek zmienił się w kombinerki - czyli postęp nadal niewielki. W każdym razie wciąż bez dwóch zdań wolę Total Commander.
Zasada kija i marchewki
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że do tej pory Microsoft dawał funkcje wirtualizacji oraz szyfrowania w najbogatszych edycjach swojego systemu, aby teraz pełniły rolę marchewki na kiju dla takiego użytkownika jak ja, abym mógł przekonać się do tego, że Windows 8 da się używać na co dzień. Odpowiadam - owszem - da się - bez ekranu dotykowego - nawet praca idzie całkiem znośnie. Cały czas na podorędziu mam narzędzie o nazwie Start8 firmy Stardock - zakupiony za cirka 5$ w szale protestu przeciw usunięciu menu start w nowym Windows. I zadaję wciąż na nowo sobie pytanie: "co mi w zasadzie daje owo słynne Modern UI i nowy ekran startowy"?
Przewertowałem wiele tytułów jakie pojawiają się w sklepie z aplikacjami "Windows Store" - wszystkie jak jeden mąż oferują kafelkowatą funkcjonalność "Modern UI", dla mnie są jednoznaczną odpowiedzią - "to jest po prostu bez sensu". Nie daje to żadnego uzasadnienia jaki ma sens interfejs "Start" na cały ekran i jego "live tiles" czyli "żywe kafelki". Mogą one być albo kwadratowe albo prostokątne podwójnej wielkości jak kwadratowe. Żadnej regulacji wysokości i szerokości - są jakie są - odpowiadają Ci - fajnie, nie odpowiadają - Twój problem. Zero możliwości konfiguracji: Dlaczego nie wprowadzono elastyczności rozmiaru tych kafli, dlaczego nie mogą one być wielkości poczwórnej albo na całą wysokość ekranu, no i w końcu dlaczego nie można mieć trzech kwadratowych kafli w rządku, tylko muszą być cztery lub dwa? Pozostanie to tajemnicą Microsoftu - albo nową funkcją wprowadzoną wraz nową wersją systemu Windows 9. A przypomnę, że wielkością ikon możemy sterować do woli. Od kilku lat - nawet płynnie.
Microsoft zawsze miał przewagę dlatego, że oferując nowe funkcje zapewniał zgodność ze starymi. Nowe funkcje niosły wsparcie dla nowego sprzętu, stare - zapewniały zgodność ze starym sprzętem. Jeszcze w Windows XP można było z powodzeniem uruchamiać 16 bitowe aplikacje pełnoekranowe napisane dla MS‑DOS. Także obecność pulpitu zdaje się być naturalna w Windows 8 - ale dla każdego użytkownika systemu Windows 9x/2xxx/XP/Vista/7 - obecność "pulpitu" wydaje się być nienaturalna w Windows 8 - tak jakby Windows 8 był zrobiony z Modern UI i na siłę ożeniono w nim standardowy pulpit. Przypomina to sklecenie kosmicznie wyglądającego automobilu rodem z deski kreślarskiej pijanego projektanta - połączone ze zwykłym samochodem ze skrzynią biegów i kierunkowskazami. Niestety działają albo standardowe światła mijania, albo ultrakosmiczne kwadratowo-prostokątne światła punktowo oświetlające rzeczywistość. Co chciałem przez to powiedzieć - Ósma wersja okien niesie wymuszoną postępem w eksplozji urządzeń sterowanych dotykiem nowość w postaci ekranu startowego złożonego z kafli, ale nie będącym żadną atrakcyjną alternatywą dla zwykłych ikon i znanych z pozostałych systemów żywych widżetów. Szczerze powiedziawszy według mnie "gadżety" pulpitu wprowadzone w Windows Vista i udoskonalone w Windows 7 - robią większe wrażenie niż żywe kafle. Przynajmniej można nimi sterować i nie uruchamiają się w osobnym pulpicie.
Zostaję z "Ósemką" tylko i wyłącznie dla jej płynności działania oraz świetnej maszyny wirtualnej. Liczę na szybką reakcję firmy z Redmond na wszelkie mankamenty ósemki. Nie da się dzisiaj robić systemu "dla wybranych", trzeba robić system "dla wszystkich". Dlatego spodziewajmy się, że Microsoft wkrótce będzie zmuszony udoskonalić swój interfejs Modern UI. Liczę, że w tym działaniu będzie troszkę więcej sensu niż do tej pory. Do tej chwili jest to po prostu - technicznie - jeden z doskonalszych systemów operacyjnych - ale w kwestii interfejsu - próba wizualnego ożenku z Windows Phone. Dodajmy, że próba - według mnie - wysoce nietrafiona. No ale o gustach nie dyskutujmy.
Jak zwykle - są zwolennicy - są przeciwnicy. Są optymiści i pesymiści. Ponarzekałem? Według mnie - jeśli ktokolwiek władny w firmie Microsoft to czyta (w co szczerze wątpię, oni raczej nie czytają recenzji systemów Windows, żeby nie załamywać się i nie obniżać swojego morale) - powinien czuć się sprowadzony z łazienkowych kafli prosto na ziemię. Świat nie jest czarno biały, ale jeśli pewne drogi można wytyczać wspólnie, nie róbmy na siłę osobnej - Modern UI w obecnej postaci jest nową drogą i dodajmy, że jest niefunkcjonalny i niewygodny. Aplikacje Windows 8 agregujące pogodę czy też kurs akcji mają się nijak do konfigurowalne go widżetu , który możemy ustawić w dowolnej wielkości. Zatem z utęsknieniem czekamy na zmiany. Oby jak najszybciej zanim reszta świata przesiądzie się na alternatywne systemy. Bo skoro już tak walczymy z przyzwyczajeniami użytkowników, to może oni odkryją w sobie więcej chęci i determinacji do zmian?