Pingwin z dziurawymi płetwami, czyli czego brakuje dystrybucjom Linuksa?
02.03.2012 00:13
Patrząc na tempo rozwoju Ubuntu - bo głównie o nim będzie tu mowa - można zadać sobie pewne dosyć trafne pytanie:
Czego brakuje temu systemowi?
No, bo na dobrą sprawę ma to to wszystko, co jest zwykłemu szaremu zjadaczowi chleba potrzebne. Jest komunikator, jest przeglądarka, można przeglądać zdjęcia, a nawet zmienić tapetę ;) Pingwiniarze od zarania dziejów zadają sobie pytanie, czemu ich ulubiony system wciąż zwisa poniżej magicznej granicy 1%, a "rok linuksa na desktopach" jest już legendą przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Co więc stoi na przeszkodzie ku zainteresowaniu użytkowników alternatywą?
Nie będę pisał o rzeczach oczywistych, jak preinstalowane Windowsy, bo o tym była już cała masa wpisów. Postaram się dostrzeć pewne ważne szczegóły, na które twórcy Ubuntu powinni zwrócić uwagę w kolejnych wydaniach swojej dystrybucji. Co ciekawe - część moich wskazówek pokrywa się z tym, co robią twórcy elementaryOS. Kto wie, może za kilka lat to właśnie eOS przejmie pałeczkę po Ubuntu? Cóż, można sobie gdybać, wracajmy do tematu.
Wypunktowani
Żeby było czytelniej, wypiszę w punktach swoje "życzenia". Dodam, że nie są to życzenia nastawione na mnie, a rzeczy, które według mnie powinny znaleźć się w każdym systemie przeznaczonym do codziennego użytku.
- Aktualizacje. O ile lubię sposób, w jaki aktualizują się dystrybucje Linuksa (nie muszę czekać po 15 minut, aż się komputer wyłączy, jak w przypadku Windows), o tyle nie bardzo rozumiem sens wyświetlania wszystkich nazw paczek, bo na dobrą sprawę większość paczek ma nazwy, które zwykłemu użytkownikowi nic nie mówią. Sugeruję wiec sortowanie paczek w grupy - przykładowo pliki systemowe do grupy "System i bezpieczeństwo", pliki aplikacji do grupy nazwanej, jak aplikacja itd.. Mój pomysł świetnie obrazuje mockup użytkownika ManaCraft. Dodałbym tylko możliwość obejrzenia szczegółów aktualizacji, gdyby ktoś jednak chciał zaszaleć i przyjrzeć się, co mu się dokładnie zaktualizuje :)
- Wygląd. Ktoś może powiedzieć - wygląd się nie liczy. A tak naprawdę się liczy. Nie mówię, że Ubuntu wygląda fatalnie, wręcz przeciwnie. Jednak nie bardzo pasuje mi boczny pasek i launcher (Dash), które są jakby z innej bajki. Widziałem w sieci wiele ciekawszych rozwiązań dla Unity, jeśli chodzi o te dwa elementy. Powinny zostać również udostępnione konkretne, oficjalne narzędzia do personalizacji pulpitu, tak, aby każdy miał wpływ na wygląd swojego biurka.
- Spójność. Ubuntu nie brakuje spójności, jednak brak mi w nim tych płynnych przejść między ekranem bootowania, logowania i pulpitem, do których przyzwyczaiło mnie KDE4, i które sprawiają, że mamy niespotykane wrażenie spójności w całym systemie.
- Autorskie aplikacje. Coś, co zauważyli już twórcy elementaryOS, a czego nie widzą jeszcze ludzie w Cannonical, ale może się wreszcie obudzą. Znamy wszyscy przypadki wymieniania aplikacji w kolejnych wersjach Ubuntu na inne, bo "autor wolno rozwija tamten program, to weźmiemy coś, co jest unowocześniane szybciej". I tak w kółko Macieju. Deweloperzy elementaryOS poszli po rozum do głowy i zamiast liczyć na to, że ktoś tam będzie miał ciągle czas na udoskonalanie swojej aplikacji - zaprzęgli własny zespół programistów i "produkują" aplikacje dedykowane dla systemu. Dzięki temu w kolejnej wersji systemu mamy pewność, że zobaczymy jedynie zaktualizowaną wersję poprzedniej aplikacji, a nie coś zupełnie nowego, co wywrze na nas konieczność zmiany przyzwyczajeń. Jedyna aplikacja, która nadal jest "poza elementary" to Plank, ale jest on w miarę sprawnie rozwijany.
- System bezpiecznej aktualizacji. Pomysł może z kosmosu, nie wiem, na ile jest to ciężkie do wykonania, gdyż nie jestem specem, aczkolwiek wydaje mi sie to całkiem rozsądne. Szablon działania aktualizacji plików krytycznych (czyli jądra systemu, otwartoźródłowych sterowników i innych rzeczy, po których aktualizacji system wywraca się najczęściej): 1. System sprawdza, czy wśród przygotowanych aktualizacji znajdują się pliki krtytczne, 1.1. Jeśli nie - aktualizuje po staremu, 2.1. Jeśli tak - następuje zrzut obrazu systemu do pliku (coś, jak obrazy dysków ISO), po czym aktualizacja przebiega po staremu, 2. Podczas uruchamiania komputera sprawdzana jest spójność danych i to, czy zaktualizowane pliki nie wywołują problemów (X'y startują, sterowniki nie strajkują, jądro nie panikuje), 2.1. Jeśli wszystko jest dobrze - uruchamia się pulpit, 2.2. Jeśli coś się wyłoży - wyświetlany jest stosowny monit i po jego akceptacji następuje przywrócenie systemu z obrazu sprzed wprowadzonych zmian, 3. Podczas kolejnego uruchomienia pojawia się informacja o tym, że nastąpił błąd podczas aktualizacji i odpowiednie informacje o zaistniałych problemach zostały już zgłoszone programistom. Zostaje również zawieszona funkcja aktualizacji plików krytycznych do czasu wydania nowych wersji. Może brzmi to abstrakcyjnie, ale myślę, że mogłoby rozwiązać sporo problemów, z którymi borykają się niektórzy userzy Linuksa. Sam pamiętam, jak niejednokrotnie po aktualizacji system całkiem się wysypywał...
To jest taka moja ogólna wish-lista dotycząca dystrybucji Linuksa skierowanych do zwykłych użytkowników. Oczywiście nic mnie nie powstrzymuje od korzystania z Linuksa, jednak miło byłoby, gdyby powyższe punkty zostały wdrożone.
A Wy co sądzicie na ten temat?