Test podstawki chłodzącej pod laptopa
24.02.2015 19:12
Jestem posiadaczem laptopa z serii Compaq Presario CQ60, który niestety ma poważne kłopoty z przegrzewaniem się. W zasadzie od nowości wiatrak w nim chodził na maksa. Pod domyślnie zainstalowaną Vistą kilka razy nawet wyłączył mi się z przegrzania. Pod Linuxem było nieco lepiej, ale osiągane temperatury i tak są dalekie od przeciętnych. Z czasem, przy pełnym obciążeniu, procesor zaczął się nagrzewać do około 80 stopni, a karta graficzna do ponad 100. Nie tak dawno temu zaniosłem go do serwisu na czyszczenie układu chłodzenia, wymianę pasty na procesorze. Ten zabiegł nieco pomógł, wiatraczek z reguły pracuje na mniejszych obrotach, a temperatura na procesorze z reguły nie przekracza 70 stopni, aczkolwiek temperatury na karcie graficznej nadal są bardzo wysokie, zbliżające się do 100. Postanowiłem więc zakupić podstawkę chłodzącą pod laptopa.
Sklepy pełne bubli
Nie obyło się bez przygód. Zacząłem od najtańszego w sklepie modelu Esperanza EA109.
Parametry techniczne podawane przez producenta wydawały mi się w miarę zachęcające. Głośność na poziomie 11 dB powinna być w zasadzie niesłyszalna. Przepływ powietrza po przeliczeniu na mniej egzotyczne jednostki (na opakowaniach podawane są w CFM - stopy kwadratowe na minutę) na poziomie 20 litrów powietrza na sekundę przy 1200 obrotów na minutę. Cena urządzenia w Leclercu to 20 zł.
Niestety urządzenia okazało się niesprawne. Po postawieniu na nim laptopa, silniczek nie miał sił kręcić wiatraczkiem. Bez laptopa ledwie się kręcił, z pewnością z prędkością znacznie mniejszą od deklarowanych 1200 obrotów na minutę. Postanowiłem zareklamować urządzenie i wymienić na inny, droższy model.
Tym razem wybrałem podstawkę firmy Omega za 50 zł z dwoma wiatraczkami, 2600 obrotów na minutę i zbliżonym poziomie hałasu. Niestety hałas był zdecydowanie większy. Coś ewidentnie ocierało. Przy pionowym położeniu podstawki, pracowała ona normalnie. Skończyło się więc kolejną reklamacją. Tym razem wybrałem 10 zł tańszą i co ciekawe, identycznie wyglądającą podstawkę firmy Vakoss - model LF‑2468WB.
Trzeci model wreszcie pracował cicho i kręcił się prawdopodobnie z deklarowaną prędkością. Wyczuwalny jest lekki powiew powietrza, po przyłożeniu ręki nad powierzchnię podkładki. Czy to wystarczy, aby schłodzić rozgrzanego laptopa?
Jak testowałem?
Do pomiaru wykorzystałem trzy czujniki wewnątrz komputera (na CPU, GPU i HDD) oraz domowy termometr lekarski na podczerwień z możliwością mierzenia temperatury przedmiotów, którym mierzyłem temperaturę obudowy w miejscu nad procesorem (lewy górny róg obudowy) oraz na środku klawiatury. Początkowo mierzyłem temperaturę obudowy przed włączeniem laptopa, następnie zaraz po starcie systemu. Następnie uruchamiałem video z youtube'a odtwarzany w Google Chrome, co zawsze bardzo obciąża komputer i robiłem pomiar temperatury po 5 oraz 9 minutach odtwarzania.
Pierwszy test był przeprowadzony dla laptopa leżącego normalnie na biurku. Drugi test był przeprowadzony dla laptopa położonego na podstawce chłodzącej. W trzecim teście dodatkowo zdemontowałem pokrywy z komory pamięci oraz modułu wifi, co by ułatwić cyrkulację powietrza. Oto jakie otrzymałem wyniki.
Już z pomiaru temperatury obudowy widać, że podkładka chłodząca niczego nie wnosi. Wszystkie trzy testy dały bardzo zbliżone temperatury w obu punktach pomiarowych. Różnice można uznać za symboliczne. Po pierwszym teście odczekałem ponad pół godziny aby laptop wystygł do temperatury zbliżonej do tej z przed pierwszego testu, jednakże była ona minimalnie wyższa, dlatego wszystkie wyniki z drugiego pomiaru mogą wykazywać minimalnie wyższą temperaturę.
Pomiar temperatur wewnątrz laptopa (odczytywanych przez system) nie pozostawia żadnych złudzeń. Nawet otworzenie laptopa nic nie daje. Temperatury bez użycia podstawki chłodzącej są dokładnie takie same, jak bez podstawki.
Te wykresy równie dobitnie pokazują brak różnic w rozkładzie temperatury w przypadku użycia podstawki chłodzącej (Pomiar 2), czy braku użycia (Pomiar 1). Po załadowaniu systemu, w okresie bezczynności temperatura procesora nieco spada, podczas gdy temperatury dysku i procesora graficznego ciągle rosną. Po włączeniu odtwarzania materiału HD, następuje szybki i wyraźny wzrost temperatury na obu procesorach.
Szczerze mówiąc mocno się rozczarowałem. Raz, że wyrzuciłem 40 zł w błoto i straciłem sporo czasu. Dwa, że nie znalazłem sposobu na schłodzenie komputera. Nie bardzo wierzę, w to że droższe podstawki mogą być pod tym względem zasadniczo lepsze. Skoro przy podstawce za 40 zł nie ma nawet minimalnego efektu chłodzenia, to nie sądzę by naglę pojawił się przy takiej drogiej.
Jeśli nie wszyscy są jeszcze przekonani o bezużyteczności takich podkładek, to na deser wrzucę zdjęcie z ostatecznego testu jaki wykonałem:
Zbudowałem konstrukcję z rzeczy, które miałem pod ręką, na której umieściłem laptopa, a pod nim dmuchawę SilverCrest o mocy 2 kW. O ile przy stanie spoczynku widoczny był spadek temperatury poprzednio nagrzanego laptopa o kilka stopni (swoją drogą jest to poziom temperatur, który nie wymaga specjalnie obniżania), tak przy pełnym obciążeniu wpływ takiej silnej dmuchawy był już mniejszy. Owszem, temperatura procesora nie przekroczyła 63 stopni, podczas gdy w poprzednich testach dobijała nawet do 70. Niemniej jednak procesor graficzny, który najbardziej potrzebował chłodzenia, dalej oscylował w granicach 95 stopni.
Skoro taka silna dmuchawa nie była w stanie schłodzić mojego komputera, to jakim cudem mają dokonać tego niewielkie wiatraczki o mocy kilku watów? Dlatego nikt mnie chyba nie przekona, że warto zainwestować w podkładkę chłodzącą. Mam nadzieję, że udało mi się rozwinąć wątpliwości osób, które nosiły się z zamiarem nabycia takiego urządzenia.
Jeśli jednak ktoś ma pozytywne doświadczenia z takimi urządzeniami to proszę o podzielenie się. Być może to tylko mój laptop jest taki odporny na chłodzenie...