Blog (31)
Komentarze (1k)
Recenzje (4)
@kaisujWindows 8.1 vs. Linux Mint 17 XFCE — porównanie użytkownika cz.2

Windows 8.1 vs. Linux Mint 17 XFCE — porównanie użytkownika cz.2

Na wstępie chciałem podziękować za wszelkie komentarze zamieszczone pod pierwszą częścią porównania.

Ciężko jest nawet w kilku częściach obiektywnie porównać dwa tak różne systemy. Aby takie porównanie było w miarę obiektywne, musiałbym przeanalizować każdy aspekt pracy z oboma systemami, każdy typ programu jakiego używam, a i tak pominąłbym wiele takich, których nie używam, a inni używają i są dla nich ważne. W tej części porównania chciałem pokazać jak wyglądają wymagania sprzętowe obu systemów, skupić się głównie na porównaniu codziennej pracy z oboma systemami, pokazać na jakie problemy można natrafić. Na koniec spróbuje ocenić komu Linux Mint może się okazać użyteczny i wygodny, a dla kogo Windows jest zdecydowanie nie do zastąpienia.

Wymogi sprzętowe

Nie zamierzam pisać o konkretnych specyfikacjach, bo takie rzeczy można sobie poczytać choćby na stronie producenta, a i tak nie wiadomo jak to się ma do rzeczywistości. Dla ciekawskich podam linki do oficjalnych wymagań Minta 17 XFCE oraz Windowsa 8.1

Nie jestem w stanie w pełni obiektywnie porównać czasu startu obu systemów, ponieważ mam jej zainstalowane na dwóch rożnych fizycznie dyskach. Mint jest zainstalowany na nowszej Barracudzie, więc ma pewną przewagę. Starsza Barracuda z Windowsem 8.1 ma 3‑krotnie niższe transfery. Dlatego nie wiem czy takie porównanie ma jakikolwiek sens. Mint startuje u mnie w 60 sekund od wciśnięcia powera, do pojawienia się pulpitu. Wraz z pulpitem system w zasadzie jest gotowy do działania. Zamykanie systemu aż do zatrzymania dysków, trwa około 8 sekund. Usypianie jest błyskawiczne (2‑3 sekundy). Wybudzenia nie potrafię precyzyjnie określić, bo dłużej wybudza mi się telewizor, ale trwa to około 3 sekund.

Problemy z obsługą sprzętu

Zacznę od Windowsa, ponieważ przyjęło się uważać, że Windows jest bezproblemowy. We wszystkich porównaniach z Linuxem pada argument, że Linux to same problemy, że trzeba się z nim namęczyć, że jak coś nie zadziała od razu to jest bardzo trudno to naprawić, podczas gdy na Windowsie wszystko działa zaraz po połączeniu, a nawet jeśli nie, to do wszystkiego są odpowiednie sterowniki. Z mojego doświadczenia wynika, że w dużej mierze jest to prawda. Windows na pewno jest zdecydowanie mniej problemowy pod tym względem, bo jest o niebo lepiej wspierany przez producentów. Nie oznacza o wcale, że tych problemów nie ma. O tym się może tak głośno nie mówi, ale problemy ze sterownikami i niedziałającym sprzętem są na Windowsie całkiem powszechne. Podam własny przykład z ostatnich miesięcy. Rozwaliło mi się gniazdo w zintegrowanej karcie dźwiękowej. Nie wiem czy ktoś takie rzeczy naprawia, ale ponieważ znalazłem w necie taniego SoundBlastera 5.1, postanowiłem po prostu kupić nową kartę PCI. Kosztowała coś około 40 zł. Wiem, że dźwiękiem nie powala, ale nie o tym ta historia. Odebrałem kartę, zamontowałem i odpalam kompa. Miałem wtedy tylko Windowsa 8.1. Postanowiłem mu dać szansę i przekonać się trochę do niego. Włączyłem wzmacniacz, wchodzę na youtube'a, ale dźwięku niestety nie było. Pomyślałem, że jednak plug-and-play się nie sprawdziło, więc wspomogę się dołączoną płytką ze sterownikami. Poinstalowałem wszystko, co się tylko dało, ale dźwięku jak nie było, tak nie. Pierwsza myśl - dostałem uszkodzoną kartę. Takie rzeczy się czasem zdarzają. Przecież niemożliwe, żeby to była wina Windowsa, skoro zainstalowałem sterowniki producenta z dołączonej płyty. W zasadzie to już miałem wymontować kartę i jechać z reklamacją, ale coś mnie tknęło, żeby wsadzić płytkę z Live CD Minta. Odpaliłem kompa i do razu przywitał mnie dźwięk cynamona. Okazało się, że Mint bez instalacji, z płytki Live CD, radzi sobie z ta kartą, mimo że nie dostał sterowników producenta. Włączam więc ponownie Windowsa i googluje co jest nie tak. W końcu gdzieś znalazłem linka do japońskiej strony Creativa, gdzie był link do sterowników pod Windows 8, bo jak się okazało te z płytki z ósemką nie grają. Podobną historię miałem z kartą wifi na USB. Owszem, działała, ale co parę minut zrywała sygnał. Myślałem, że jest uszkodzona, ale na live cd Minta działała bez zastrzeżeń.

No dobra, to teraz parę zdań krytyki Minta, bo tu jest znacznie więcej do napisania. Sytuacja jest złożona. Głównym problemem jest brak wsparcia producentów. Co ciekawe, często Mint radzi sobie znakomicie, nawet lepiej od Windowsa, mimo że tego wsparcia producentów nie ma. Czasem jednak, a właściwie to nawet częściej niż czasem, problemy są i nie wszystkie można łatwo rozwiązać. Mam w domu tablet graficzny Bamboo pen and touch. Sterowników Wacoma pod Linuxa nie znalazłem. Po podłączeniu tabletu o dziwo od razu działa i to nie tylko piórko, ale nawet obsługa gestów dotykowych. Co więcej, w systemowych można ustawić sobie czułość działania paneli dotykowego, obu końcowej pióra i parę innych rzeczy i to wszystko bez sterowników Wacoma. Szok!

Ustawienia tabletu wacom
Ustawienia tabletu wacom

Niestety idealnie nie jest. Po pierwsze nie działa gumka na piórze. Końcówka gumki działa w trybie rysika. Po drugie i co gorsze, w pewnym obszarze tabletu, po zbliżeniu pióra, niezależnie od programu, zmieniają się pewne ustawienia. W MyPaint jest to pędzel, w Photoshopie jest to kolor, w Gimpie jeszcze coś innego. Póki co nie znalazłem rozwiązania. Pod Windowsem tablet po podłączeniu nie działa - w ogóle. Ale na stronie są odpowiednie sterowniki, których zainstalowanie sprawia, że tablet działa absolutnie bez zarzutu i dziwne zmienianie się ustawień nie ma miejsca. A już myślałem, że mam coś nie tak z tym tabletem. Przykład drugi to urządzenie wielofunkcyjne Brothera. Teraz jest znacznie lepiej, ale do niedawna Brother miał taką jakby ukrytą stronę do obsługi swojego sprzętu pod Linuxem. Była tam garść porad i sterowniki w plikach deb. Teraz Linux wyszedł z podziemia i sterowniki są na tej samej stronie, co dla Windowsa. Co więcej, drukarka i skaner są obsługiwane jedną paczką deb. Instalacja więc trudna nie jest. Jest natomiast inny problem. Po zainstalowaniu sterowników nie chce działać skaner. Długo się męczyłem, próbowałem grzebać w różnych plikach konfiguracyjnych, podążając za wskazówkami tzw. społeczności. W końcu gdzieś znalazłem wskazówkę, by uruchomić program do skanowanie jako root. Pomogło, ale co to za rozwiązanie. Nie dość, że tak się nie robi ze względów bezpieczeństwa, to dodatkowo jest to kłopotliwe, bo właścicielem zeskanowanych materiałów staję się root, więc ja jako zwykły użytkownik nie mogę ich modyfikować, a dodatkowo, jeśli zapiszę je w Dropboxie, to Dropbox nie może ich zsynchronizować. Muszę więc po zeskanowaniu jako root zmieniać uprawnienia zeskanowanych plików. Znów więc grzebałem w różnych plikach i bez efektu, a gdy moja cierpliwość zbliżała się do końca, gdzieś wyczytałem, że Brother obecnie zapewnia paczkę deb, która konfiguruję odpowiednio kwestię zezwoleń dostępu zwykłemu użytkownikowi do urządzenia USB - bo z tego powodu trzeba było odpalać program jako root. Co ciekawie, bezpośrednio ze strony Brother nie udało mi się znaleźć tej paczki, dopiero doprowadził mnie do niej link z jakiegoś niemieckiego portalu. Brother się nie popisał, a ostatecznie baty zbiera system, jako problemowy. Takich przykładów jest dużo więcej. Legendarne są już problemy z działaniem bluetootha pod Linuxem. Osobiście nie sprawdzałem, ale wierzę na słowo. W praktyce dużo zależy od tego jaki konkretnie mamy sprzęt. Może się trafić tak, że nie będziemy mieli kompletnie żadnych problemów i wszystko będzie działać równie łatwo i sprawnie jak pod Windowsem, a może nawet lepiej, bo bez konieczności instalacji dodatkowych sterowników. Czasem można mieć niestety pecha, trafić na sprzęt źle wspierany i wtedy zaczyna się szukanie i grzebanie. Mint, podobnie jak wiele innych dystrybucji, blokuje przykładowo niektóre karty wifi. I mimo, że system widzi kartę i jest ona prawidłowo zainstalowana, to nie możemy z niej korzystać. Miałem taki problem w jednym z laptopów della. Rozwiązanie tego problemu nie jest jakoś szczególnie trudne. Trzeba odkomentować jedną linijkę w odpowiednim pliku, ale zanim się do tego dojdzie...

Dostępne programy

Wybór programów użytkowych na Windowsie jest zdecydowanie większy niż na Linuxie i to nie podlega żadnej dyskusji. Windows bez problemu wygra to porównanie chyba w każdej kategorii tematycznej. Trzeba wziąć jednak małą poprawkę na to, że masę dobrego oprogramowania na Windowsa jest płatna. Gdybyśmy porównywali tylko darmowe programy, to wybór nie będzie już tak przytłaczająco wielki, choć nadal spory. Ja jednak nie będę porównywać w ten sposób, bo niby dlaczego ktoś miałby nie płacić za programy, jeśli go na to stać. Jeśli weźmiemy pod uwagę gry, ta dysproporcja jest jeszcze większa. Owszem, na steamie jest obecnie ponad 500 tytułów na Linuxa, na Dosboxie możemy uruchomić masę starych, ale jarych gierek, a niektóre pozycje całkiem dobrze radzą sobie pod winem. Jest na pewno dużo lepiej niż kilka lat temu. Mój pierwszy kontakt z Linuxem miał miejsce kilkanaście lat temu, gdy kupiłem jakieś czasopismo komputerowe, do którego była dołączona płyta bodajże z RedHatem. Miałem wtedy chyba Windowsa 98 albo Millenium. Bardzo szybko się zraziłem i to na wiele lat. Instalacja była koszmarna, za nic w świecie nie chciał mi działać Internet, wszystko wyglądało tak obco i w ogóle nie wiadomo do czego służyło. Programy wyglądały prymitywnie. Od tamtego czasu bardzo wiele się zmieniło i Linux jest obecnie dużo łatwiejszy i przyjaźniejszy, ale na tle dostępnego oprogramowania nadal wypada gorzej od Windowsa.

Czy zatem można uznać Linuxa za nieprzydatnego z tego powodu?

To zależy głównie od tego jakich programów używamy. W większości przypadków znajdziemy pod Linuxem odpowiedniki, które są wystarczająco dobre, a czasem nawet lepsze. Pewnych rzeczy, a zwłaszcza gier, nie zastąpimy niczym. Warto zapoznać się ze stroną http://alternativeto.net/, na której znajdziemy wiele propozycji alternatywnych programów, względem tych używanych na Waszym systemie.

OFFICE

Produkt Microsoftu jest bezapelacyjnie lepszy do każdego odpowiednika Linuxowego, jaki spotkałem do tej pory. W większości dystrybucji obecnie dostajemy razem z systemem Libre Office'a, który moim zdaniem na potrzeby domowe, ucznia lub studenta w zupełności wystarcza. Zawodowo zdecydowanie wybrałbym MS Office, ale w domu mało kiedy używam wyszukanych funkcji, których brakuje w Libre Office. Jeśli jednak ktoś zupełnie nie może ścierpieć Libre Office'a, jest ciekawa alternatywa w postaci KingSoft Office'a zwanego też WPS Office. Łudząco przypomina on wyglądem pakiet biurowy Microsoftu. Możliwościami jest również zbliżony, choć nie jest jego dokładną kopią. Wersja Pro posiada nawet edytor VBA, co jest wręcz ewenementem. Dla mnie bowiem w pracy możliwość korzystania z ręcznie pisanych skryptów jest największą siłą pakietu MS Office. Sam Iinterfejs WPS Office'a jest po angielsku. Można znaleźć w necie nawet polski słownik do sprawdzania pisowni. Ja jednak nie używam WSP Office, ponieważ u mnie ma on problem z prawidłowym wyświetlaniem niektórych czcionek, w tym z Ubuntu Light, która uwielbiam. Czcionki są źle reprezentowane nie tylko w samym edytorze, ale także na wydruku, jak również w PDFie wygenerowanym przez Writera. Podstawowe czcionki takie jak Liberation czy DejaVu są wyświetla prawidłowo.

Kingsoft Writer łudząco przypomina MS Worda.
Kingsoft Writer łudząco przypomina MS Worda.

GRAFIKA, FOTOGRAFIA

Tak jak LibreOffice nie może się równać MS Office'owi, tak Gimp nie dorówna Photoshopowi. Nikt mnie nie przekona, że Gimp ma pełnię możliwości Photoshopa i że można w nim pracować tak samo wygodnie. Mam legalnego Photoshop Elements i z powodzeniem używam go na Linuxie przez Wine'a. Działa stabilnie i bezproblemowo. Jak do tej pory znalazłem jeden newralgiczny punkt, który powoduje wysypanie się, ale jak jestem tego świadom nie stanowi to problemu. Zresztą na Photoshopie świat się nie kończy. Czy wszyscy muszą używać Photoshopa? Z pewnością nie. Są dostępne na Linuxie inne fajne programy graficzne. Do rysowania jest świetny MyPaint. Można zawsze użyć webowego Pixlr Editor. Do obróbki zdjęć używam DarkTable. Mnie wystarcza. Czytałem kiedyś recenzję porównawczą z Adobe DarkRoom i DarkTable specjalnie nie odstawał. Z płatnego oprogramowania polecić można AfterShot Pro.

DarkTable - Program do wywoływania i obróbki zdjęc.
DarkTable - Program do wywoływania i obróbki zdjęc.

WIDEO

Do odtwarzania multimediów jest całkiem sporo odtwarzaczy. Mamy popularnego VLC, ale także Smplayera czy Totem. W tej kategorii mi osobiście niczego nie brakuje. Do szukania napisów jest Qnapi, który jest takim Linuxowym odpowiednikiem Napiprojekt. Qnapi szuka napisów także w innych serwisach niż Napiprojekt. Potrafi skanować całe foldery i dopasowywać napisy. Mnie osobiście ten program odpowiada nawet bardziej niż oryginalny Napiprojekt. Do edycji wideo mogę polecić OpenShot Video Editor. Jest bardzo intuicyjny i ma podstawowe efekty. Można łatwo pociąć sobie materiał na części, wyrzucić fragmenty (np. reklamy, jeśli nagrywaliśmy coś z telewizji), zastosować przejścia między scenami z efektem ściemniania i rozjaśniania i wiele wiele innych.

OpenShot Video Editor - prosty w obsłudze edytor plików wideo.
OpenShot Video Editor - prosty w obsłudze edytor plików wideo.

Szczerze mówiąc, jeśli ktoś szuka odpowiednika na Windowsie, który będzie darmowy i równie dobry, to będzie musiał się nagimnastykować. Co ciekawe jeśli wejdziemy w kategorię takich programów w dorbychprogramach i zawęzimy do programów darmowych, to okaże się, że jednym z najczęściej pobieranych jest Avidemux - program Linuxowy, który obecnie posiada również wersję Windowsową.

OCR

To jest typ oprogramowania, w którym Windows zdecydowanie miażdży Linuxa. Choć po raz kolejny dodam, że gdybyśmy się zawężali tylko do darmowego oprogramowania, które w dodatku miałoby wsparcie dla języka polskiego, to różowo nie będzie nawet na Windowsie. Ja osobiście używam programiku o nazwie Lios. Nie powala, ale do prostego rozpoznawania wystarcza. Ma obsługę języka polskiego.

AKCESORIA

Linux Mint jest instalowany ze sporą dawką oprogramowania. Jest to bardzo wygodne. Od razu po zainstalowaniu system jest gotowy do pracy. Jest to bardzo wygodne. Na Windowsie czeka nas instalacja aktualizacji, które zaczem zajmują więcej miejsca niż sam obraz systemu, a tych programów dostarczonych z systemem jest nie wiele. W Windows 8.1 jest z pewnością lepiej niż w siódemce. Mamy wreszcie czym czytać PDFy. Jest tylko jeden mały zgrzyt. Program jest w interfejsie Modern UI, a więc uruchamia się strasznie powoli. Niektóre dołączone programy są trochę śmieszne. Przykładowo taki Paint. W zasadzie to nie wiem do czego by go można wykorzystać. Ktoś w ogóle z niego korzysta? Ani w tym coś narysować, ani jakąś obróbkę zdjęcia zrobić. Notatnik dostarczany z Windowsem zdecydowanie pozostał w poprzedniej epoce. Pod Windowsem zawsze używam NotePad++. Domyślny notatnik w Mincie, bije na głowę notatnik windowsowy. To porównanie może wydawać się śmieszne, ale z notatnika korzystam naprawdę często. Mint z kolei ma domyślnie instalowanego klienta IRCa. Młodsi czytelni pewnie nawet nie wiedzą, że coś takiego istnieje. Pamiętam czasy, zanim powstało GG, a ICQ nie było jeszcze modne, ludzie siedzieli godzinami na IRCu, ale teraz? Może na zachodzie jest bardziej popularny... Mint ma bardzo fajne i przydatne narzędzia dyskowe. Pierwszy program nazywa się po prostu dyski (gnome-disks). Ma on jedną bardzo fajną i przydatną funkcję -dostęp do danych i testów SMART. Wydaje mi się, że na Windowsie aby uzyskać dostęp do takich informacji, trzeba instalować dedykowane oprogramowanie producenta dysku.

Dane i testy SMART w programie Dyski.
Dane i testy SMART w programie Dyski.

Drugim narzędziem jest gparted. Ostatnio była dyskusja na temat gparted i wiele osób narzekało na ten program, ale jak go porównuję z narzędziem windowsowym do partycjonowania, to gparted podoba mi się znacznie bardziej. Jeśli chodzi o programy typu akcesoria, to na Linuxie pokochałem program Diodon (dostępny z repo). Jest to menadżer schowka pamięci. Jest prosty, ale jednocześnie wygodny i funkcjonalny. Szukam sensownego odpowiednika an Windowsa. Obecnie testuję Ditto, zupełnie mi nie podchodzi.

Dla kogo ten Linux?

Linux ma swoje ograniczenia. Na pewno ma mniejszą bazę oprogramowania. Na pewno częściej zdarzają się w nim problemy z obsługą jakiegoś sprzętu (choć w konkretnych przypadkach bywa odwrotnie). Linux jest na pewno zupełnie inny i nie chodzi mi wcale o wygląd. Linux jest dla ludzi otwartych, którzy nie czują lęku/wstrętu przed czymś innym nowym. A jednocześnie, z moich doświadczeń wynika, że Linux idealnie nadaje się dla tych najbardziej zielonych użytkowników komputerów, dla osób starszych, pod warunkiem, że ktoś im trochę pomoże. Przeciętny zielony użytkownik korzysta głównie z przeglądarki, czasem chce pooglądać zdjęcia, może jakiś film Bardzo rzadko kiedy potrzebuje napisać jakieś podanie czy pismo do urzędu. I właśnie da takich osób Linux Mint jest idealny. Nie są oni narażeni na różne pułapki toolbarów, reklam i całej masy innego złośliwego oprogramowania. Nie trzeba im co tydzień odpalać combofixa i robić przywracania systemu. Wystarczy im pokazać jak korzystać z przeglądarki, wytłumaczyć, że zdjęcia mają w folderze Obrazy, a filmy w folderze Wideo, a te pisma do ZUSu niech zapisują w folderze Dokumenty. I tyle. Na ogół są bardzo zadowoleni, bo wszystko działa szybko i się nie psuje.

Zdecydowanie gorzej jest z tymi użytkownikami pośrednimi, którzy coś tam wiedzą, starają się być samodzielni, ale brakuje im wiedzy, chęci aby zrobić coś niestandardowego. Często też boją się, że coś zepsują. Myślę, że to właśnie do tej grupy docelowej adresowany jest Windows. Bo Windows jest tak zrobiony, by użytkownik jak najmniej miał do powiedzenia. I wielu osobom to pasuje. Wydaje mi się, że takie osoby nie będą zadowolone z Linuxa. I wcale nie chcę nikogo straszyć czy zniechęcać. Po prostu Linux jest inny i w nim naturalnym stanem rzeczy jest to, że to użytkownik ma kontrolę nad systemem, a nie odwrotnie, a co za tym idzie, system trzeba sobie trochę ustawiać pod siebie. Oczywiście można nie robić nic, ale wtedy po prostu pewnych rzeczy nie będzie się miało, np. udostępniania plików po sieci lokalnej.

Linux na pewno nie jest dla graczy. No może co najwyżej dla gracy okazjonalnych i mniej wybrednych :)

Linux moim zdaniem nie sprawdzi się w wielu branżach jako system dla firm, chyba że dana firma zdecyduje się na jakieś rozwiązania dedykowane. Owszem, jest oprogramowanie firmy Lefthand, ale chyba tylko to jedno.

Linux jest moim zdaniem obowiązkowy dla studenta informatyki oraz wysoce polecany choćby jako drugi system dla entuzjastów informatyki. Brak kilku programów nie powinien być moim zdaniem powodem do skreślenia całego środowiska. Dlatego tym nielicznym, którzy są ciekawscy, którzy nie boją się swoich nawyków i są gotowi dać szansę innej filozofii, mogę z czystym sumieniem polecić Linuxa i sądzę, że nie zawiodą się.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (68)