Blog (335)
Komentarze (2.4k)
Recenzje (17)
@KrogulecRetromianiak: Takie spontany lubię najbardziej!

Retromianiak: Takie spontany lubię najbardziej!

W ostatnią sobotę, we wrocławskim Pixel Retro Shopie, próbowaliśmy zorganizować mini retro giełdę komputerową. O tym spontanicznym pomyśle pisałem jakiś czas temu, a teraz przyszedł czas na realizację. Co z tego wyszło? Super spotkanie!

W zasadzie nikt z nas nie wiedział jaki będzie efekt. Pomysł został rzucony bez większego namysłu, bardziej z nostalgii niż realnej potrzeby. Dlatego też jadąc do Pixel Retro Shopu, z kilkoma pudłami różnych maneli, targały mną sprzeczne emocje. Czy w środku przedświątecznego szaleństwa ktoś w ogóle będzie miał czas aby tam zawitać? Do tego byłem oczywiście spóźniony - wyszperanie i przygotowanie kilku komputerów, monitorów plus cartridge'y, dyskietek, kaset, kabli i innych niezbędnych akcesoriów pochłonęło znacznie więcej czasu niż zakładałem.

Gdzie stare komputery, tam musiały być też stare gry
Gdzie stare komputery, tam musiały być też stare gry
Frekwencja była grubo powyżej oczekiwań (to zdjęcie zrobiłem gdy było już znacznie luźniej)
Frekwencja była grubo powyżej oczekiwań (to zdjęcie zrobiłem gdy było już znacznie luźniej)
Wszystkie sprzęty były oblegane
Wszystkie sprzęty były oblegane

Wykonałem kontrolny telefon do Kaza - jest dobrze, sklep wypełniony po brzegi! Kamień spadł mi z serca, kompromitacji zatem nie będzie. Oczywiście pomijając kompromitację mojej osoby, bo zaraz będę to wszystko rozkładał pośród tłumu ludzi. Na szczęście z pomocą przyszedł Shaki81, który też prezentował trochę swoich "gratów", więc uwinąłem się ze wszystkim w trymiga.

Sklep faktycznie pękał w szwach. Ludzi przyszło mnóstwo, różnych, różnistych. Na jednych twarzach wypisana była ciekawość, na innych nostalgia wymieszana z olbrzymim entuzjazmem. Już podczas rozkładania sprzętu zostałem wciągnięty w wir rozmów. Dyskutowaliśmy o starych komputerach, ich możliwościach graficznych, muzycznych, wczytywaniu programów z magnetofonu, historii Atari, pierwszych PC, Amidze. Wymienialiśmy się wspomnieniami i anegdotami, było to naprawdę fascynujące.

W Dyna Blaster dostałem łupnia
W Dyna Blaster dostałem łupnia
Duża ekspozycja i jeszcze większy Shaki81 - to nie mogło się zmieścić na jednym zdjęciu ;)
Duża ekspozycja i jeszcze większy Shaki81 - to nie mogło się zmieścić na jednym zdjęciu ;)
Ściany Pixel Retro Shopu zdobią stylowe plakaty
Ściany Pixel Retro Shopu zdobią stylowe plakaty

Na "giełdę" przywiozłem trzy stare sprzęty - Commodore 64 II z kolorowym monitorem Commodore 1802, Atari 65XE z mega stylowym polskim monitorem TWM‑315, produkcji Unitra ZTSP (Zakład Telewizyjnego Sprzętu Profesjonalnego), opartym o monochromatyczny zielono-czarny kineskop. Plus klasyczną konsolę Atari 2600 z małym telewizorem. Wszystko to bardziej nie pod kątem sprzedaży, ale po to aby pokazać sam sprzęt i uruchomić na nim klasyczne gry takie jak Galaxian czy Pac‑Man.

Osobiście nie miałem wielkich ambicji - spodziewałem się, że co najwyżej ktoś będzie chciał kupić sobie za parę złociszy jakąś starą kasetę czy dyskietkę 5,25" aby pokazać dziecku (patrz synuś z czego tatuś kiedyś wczytywał gry jak był mały). Okazało się jednak, że nawet ten "towar" nie znalazł chętnych ;) Inni mieli ciut lepiej - poszło trochę retro gadżetów, ale też bez wielkich biznesów.

Były dzieciaki małe i duże ;)
Były dzieciaki małe i duże ;)
Wolfenstein 3D na klasycznym Compaq Portable
Wolfenstein 3D na klasycznym Compaq Portable
Zamiast parówek była zrzutka na pizzę ;)
Zamiast parówek była zrzutka na pizzę ;)

Giełdy w giełdzie było więc w tym wszystkim najmniej, ale kompletnie nikomu to nie przeszkadzało. Tytus zadbał bowiem o "część artystyczną" - były pokazy amigowych dem, rozgrywki w klasyczną Dyna Blaster (w którą dostałem zresztą łupnia), później graliśmy we wciągające Mission: Demolition (będzie osobny wpis). Słuchaliśmy też pisków programów nagranych na kasetach magnetofonowych, rozpoznając czy są nagrane z turbo czy bez. Bawiliśmy się więc świetnie, było dużo fajnych ludzi, także znanych z dobrychprogramów. Jedynie januszek był chyba odrobinę niepocieszony, gdyż zabrakło ikonicznych grubych parówek, jakie serwowano niegdyś na stołówce Politechniki Wrocławskiej, w czasie pamiętnych giełd. Też mi ich brakowało - nadrobimy kolejnym razem! ;)

Ja wróciłem w domu z trzema grami, pikselowymi okularami w stylu thug life, naładowany masą pozytywnych emocji. Było warto. Powtórka na początku lutego.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)