Thule Aspect - wreszcie znalazłem plecak idealny
30.05.2023 | aktual.: 31.05.2023 08:13
Gdy coś jest do wszystkiego to jest do niczego - mówi znane i trafne powiedzenie. Wygląda jednak na to, że trafiłem na wyjątek od tej zasady. Od dłuższego czasu poszukiwałem plecaka, który pozwoliłby mi na noszenie notebooka i/lub tabletu, aparatu z wymiennym obiektywem i akcesoriami, a okazjonalnie małego drona lub gimbala, czy też odzieży na na weekendowy wyjazd. No i wszystko powinno mieć wymiary nie przekraczające bagażu podręcznego.
Na rynku jest zatrzęsienie najróżniejszych plecaków, ale sprawa tylko na pozór wydaje się prosta. Plecaki z kieszenią na laptopa zwykle nie są przystosowane do noszenia aparatu fotograficznego. W szczególności nie dają szybkiego dostępu kiedy trzeba wyjąć aparat żeby cyknąć kilka zdjęć i zaraz go schować. Trzeba wkładać go do dodatkowego etui żeby nie latał luzem w plecaku, a wydobywać przez główną komorę, co jest męczące.
Z kolei plecaki fotograficzne najczęściej kieszeni na laptopa albo nie mają, albo aspekt ten jest potraktowany jako poboczny dodatek. Mają za to zylion przegródek na obiektywy, lampy błyskowe itd., są wielkie i sporo ważą. Tymczasem ja zwykle nie noszę całego osprzętu ze sobą - do dużych zleceń foto/wideo mam dedykowaną potężną torbę, a tu chodzi po prostu o to żeby mieć podstawowy sprzęt zawsze pod ręką.
No i ostatnia sprawa - potrzebna była jeszcze dodatkowa przestrzeń żeby zmieścić małego drona w stylu DJI Mini 3 Pro lub gimbala (DJI RS3) oraz zestaw kosmetyków i bieliznę na zmianę na krótki wyjazd. To już wydawało się wyzwaniem niemożliwym.
W poszukiwaniu idealnego rozwiązania
Przerobiłem różne torby i plecaki. Do noszenia laptopa i różnych "bambetli" korzystam już od 10 lat z fantastycznego plecaka marki Victorinox. Niesamowicie wytrzymałego, przemyślanego i wygodnego. Niestety kompletnie nieprzystosowanego do sprzętu foto...
Przymierzałem się też do plecaków fotograficznych Manfrotto, Vanguard, Lowepro - wszystkie świetne do sprzętu foto, ale ułomne w innych zastosowaniach oraz pękate (grube), a przez to wyglądające niezbyt estetycznie. Do tego drogie, nierzadko przekraczające cenę 1000 zł i wyglądające "drogo" - a więc kuszące amatorów cudzej własności.
W końcu w swoich poszukiwaniach natrafiłem na plecak Thule Aspect, który - tu spoiler - choć nie jest ideałem - to spełnia w zasadzie wszystkie moje najważniejsze wymagania.
Thule Aspect
Thule nie jest jakoś specjalnie znaną marką z produkcji plecaków. Szwedzka firma kojarzona jest głównie za sprawą bagażników rowerowych, czy też boksów dachowych do przewożenia nart i dodatkowego bagażu. Tymczasem na polu toreb i plecaków działa całkiem prężnie.
Aspect wygląda niepozornie, ale jest bardzo przemyślany. Ma dość nietypowe wymiary, bo jest stosunkowo wąski (30 cm), a jednocześnie dość długi (52 cm). Głębokość to teoretycznie 22 cm (co dyskwalifikowałoby go jako bagaż podręczny), ale w praktyce wynosi jednak równe 20 cm. Dzięki temu z powodzeniem można go zabrać na pokład RyanAira czy Wizz Aira. Waży zaledwie 1,4 kg.
Plecak jest bardzo wygodny i wykonany z bardzo przyjemnych w dotyku i solidnych materiałów - od zewnątrz jest to nylonowy, szary materiał, od strony pleców miękka gąbka pokryta przewiewną siatką. Wygląd nie kusi amatorów cudzej własności.
Wygoda jest niewątpliwie związana także z proporcjami plecaka, bo ciężar bardziej równomiernie rozkłada się na plecach, a jednocześnie plecak daje swobodę ruchów podczas marszu. Nieprzesadna szerokość sprawia, że z boku można podczepić z powodzeniem statyw. Osobiście używam tu karbonowego i niezwykle kompaktowego Comana Zero-Y (42 cm długołości), ale z powodzeniem można zastosować bardziej popularne statywy podróżne, które mają około 50‑55 cm. Plecak ma odpinany pas biodrowy, który powinien odciążać plecy noszeniu cięższej zawartości. Osobiście korzystam jednak bez niego, bo sprzęt, którego używam jest lekki.
Thule Aspect składa się z trzech głównych komór:- głównej, na aparat i akcesoria (obiektywy, lampę mikrofon, albo małego drona)- górnej, gdzie można umieścić gimbala i/lub odzież- na laptopa i ew. tablet
Oprócz tego mamy jeszcze kilka kieszonek - w tym zewnętrzną do której można wsadzić drobiazgi przydatne w podróży - np. chusteczki, przekąski, okulary itp. Co warto podkreślić, plecak stoi w miejscu po postawieniu na podłożu - co niestety nie jest regułą (mój wcześniejszy Victorinox non stop się przewraca).
I teraz najważniejsze: do komory z aparatem dostajemy się nie klasycznie od góry, ale z boku, odpinając specjalną kieszonkę. To rozwiązanie znane z plecaków typu "slingshot", które lata temu wprowadziła bodaj firma Lowepro - w każdym razie taki plecak kiedyś miałem. Jest to bardzo wygodne, bo bez zdejmowania plecaka, można go przełożyć na jednej szelce na przód, wyciągnąć aparat, "strzelić" zdjęcie i schować aparat z powrotem.
Co ważne, w komorze zmieści się średniej wielkości body (np. Sony A7 IV) z przyczepioną szybkozłączką i nakręconym sporym obiektywem - po umieszczeniu zooma Sony 24‑105 f/4 jeszcze było miejsce. Po bokach możemy zmieścić wspomnianego drona, lampę błyskową, albo dodatkowe obiektywy. Starczy też miejsca na mały mikrofon, ładowarkę do baterii, filtry itp. Wszystko jest dobrze zabezpieczone i odseparowane od siebie grubymi przegródkami wykończonymi miękkim materiałem.
Górna komora nie jest już tak pancerna, ale za to jest całkiem pojemna i spokojnie zmieszczą się w niej dokumenty oraz cienka kurtka przeciwdeszczona albo bielizna na zmianę i zestaw mini kosmetyków. Alternatywnie można tam upchnąć sporego gimbala, takiego jak np. DJI RS3 - tyle że nie w dedykowanym etui, ale w jakimś miękkim pokrowcu.
No i na koniec przegroda na laptopa. Jest obszerna, spokojnie wchodzi tam mój MacBook Pro 13" w dodatkowym etui albo MacBook + iPad.
Minusy też są...
Oczywiście nie jest to plecak pozbawiony niedociągnięć, bo zawsze można coś zrobić lepiej. Sprawą, która najbardziej mnie irytuje jest brak jakiegoś zabezpieczenia gumą spodu plecaka. Nie żeby nylon nie był odporny, ale zwyczajnie trudniej się go czyści.
Drugi minus to brak dołączonego pokrowca przeciwdeszczowego, co przy takim przeznaczeniu plecaka powinno być standardem. Co prawda materiał z którego wykonany jest plecak nie sprawia wrażenia przepuszczalnego, ale przy większym nawale deszczu woda może przeciekać przez zamki, które nie są zabezpieczone. Rozwiązanie - warto dokupić uniwersalny pokrowiec.
Z recenzji jakie widziałem na YouTube wynika też, że zdarza się, iż niebieskie pętelki z tworzywa, którymi pociąga się za zamki, odrywają się od materiału. U mnie nic takiego się dotąd nie zdarzyło, być może problem został wyeliminowany, ale liczę się z tym, że może to być kwestia czasu...
Przydałoby się jeszcze pełne osłonięcie zamka od środka kieszonki komory głównej (chowa się, ale nie cały). Na szczęście przy Sony A7 IV z którego obecnie korzystam to nie problem. Przy wcześniejszym A7 III, który nie miał odwracanego ekranu trochę bym się jednak obawiał.
I ostatnia sprawa - jeżeli nosimy statyw to nie da się już upchnąć butelki z wodą...
Po stronie minusów nie wpisuję ceny, bo plecak można kupić za kwotę poniżej 500 zł, co biorąc pod uwagę wszystkie zalety uważam za bardzo dobrą ofertę. To i tak ułamek ceny sprzętu, który znajduje się w środku, a konkurencja liczy sobie dużo więcej.