Jak zarabiać na zwolnionej pracy komputera?
14.11.2010 13:21
[image=img1] Dziś gdy kupujemy przenośny komputer w większości sklepów otrzymujemy go wraz z systemem operacyjnym – a jednocześnie z mnóstwem zbędnych aplikacji, dołączanych nie przez Microsoft, a przez producenta laptopa. I to właśnie te programy są często powodem zwolnionej i niepoprawnej pracy nowego komputera.
Z tym, że wraz z laptopem otrzymujemy legalnego Windows’a większość użytkowników już się pogodziło. Dzięki takiemu rozwiązaniu sprzęt zaraz po zakupie jest gotów do pracy. Producenci mają prawo doinstalowywać własne oprogramowanie, ponieważ do poprawnej pracy systemu wymagane jest posiadanie odpowiednich sterowników. Niestety problem wiąże się z tym, że twórcy laptopów nie ograniczają się do niezbędnych programów. Często wraz z Windows’em znajdziemy mnóstwo aplikacji czy nawet gier – prawie zawsze w wersji demo – z których większość użytkowników nigdy nie będzie korzystać, a które – nawet po tradycyjnym odinstalowaniu – zakłócają poprawną pracę systemu.
Do takiego oprogramowania prawie zawsze zalicza się Adobe Reader – główny i oficjalny czytnik plików w formacie PDF. Ma jednak bardzo wiele luk i należy do najczęściej atakowanych przez twórców wirusów i hakerów programów. Ma bardzo wiele bezpieczniejszych odpowiedników, z których wielu użytkowników zapewne by korzystało – gdyby nie to, że mają już zainstalowany czytnik, więc nie chcą go zmieniać. Prawie zawsze wraz z laptopem otrzymujemy także jakiegoś antywirusa – oczywiście w wersji trial. Powoduje to, że użytkownicy nie wybierają programu zabezpieczającego, tylko kupują ten, który mają już zainstalowany.
Twórca systemu Windows nie tylko nie zabrania takiego procederu, ale wręcz do niego zachęca. Najnowsza wersja Office 2010 pojawiła się w wersji bezpłatnej – niestety tylko teoretycznie, gdyż tak naprawdę zapłacą za nią producenci laptopów. Występuje w dwóch wersjach – za 2 i 5 dolarów. Ta tańsza wymusza na producentach obowiązek zainstalowania dodatkowego paska narzędzi do Internet Explorera, zmienienia domyślnej wyszukiwarki na Bing’a oraz dodanie pakietu Live Essentials. I w ten sposób z dwóch programów, robi się 9. Oczywiście droższa wersja tego pakietu znosi te obowiązki, ale szanse na to, że producent zapłaci więcej, żeby tylko móc nie dodawać aplikacji są niewielkie.
Do czego to prowadzi?
Użytkownicy gdy decydują się przejść z Windowsa XP do Seven’a często postanawiają nie rozbudowywać starego peceta, tylko kupić zupełnie nowy. I często jest to laptop . Gdy zaczynają pracę z nowym komputerem, obserwują, że działa o wiele wolniej niż poprzednik. I prawie zawsze obwiniają za to nowy system. Wielu decyduje się wtedy na powrót z „siódemki” do XP – niestety mało kto decyduje się wtedy na zakup starego systemu. Powoduje to więc, że pomimo iż zapłacili za legalny system wciąż używają pirackiej wersji, bo po prostu działa lepiej. Choć prawie zawsze do przywrócenia pełnej prędkości komputerowi wystarczyłoby formatowanie i zainstalowanie tego samego systemu z oryginalnej płyty. Tym sposobem nie otrzymuje się mnóstwa aplikacji od producenta, a tylko te, które dołącza Microsoft. Mało który użytkownik decyduje się jednak na taki krok, gdyż jest święcie przekonany, że to producent Windowsa jest odpowiedzialny za niepoprawną pracę systemu.
Czy są szansę na zmianę? Raczej nie wielkie, bo ktoś musiałby na tym stracić. Teraz zyskują prawie wszyscy – oprócz użytkowników – producenci laptopów gdyż mają profity za dołączanie programów do komputera, firmy sprzedające oprogramowanie mają pewnych klientów i Microsoft, bo dostaje pieniądze za system. Najmniej ważne jest to, że tracą właściciele komputerów. W końcu zapłacili już za sprzęt, więc po co się nimi przejmować?
Ten wpis pochodzi ze strony autora Wolak.org