Beholder 2 — kariera po trupach, byle do celu
Zabierałem się za tę recenzję już wielokrotnie ale za każdym razem gdy próbowałem przelać swoje przemyślenia na cyfrowy papier, cofałem się i postanawiałem poczekać... przynajmniej do momentu gdy uda mi się tę grę należycie przejść. A to wszystko wina drugiej odsłony tytułowej gry, która dobitnie postanowiła na dłużej zawładnąć naszymi umysłami... i robi to całkiem sprawnie. Pierwsza odsłona gry powstała pod koniec 2016 roku, kiedy to małe studio Warm Lamp Games postanowiło wydać grę z pogranicza przygodówki a survivalu, toczącej się w dystopijnym świecie ściśle kontrolowanym przez autorytarny rząd. I podobnie jak w poprzedniej odsłonie tak i tutaj pniemy się po szczeblach kariery, ale tym razem... politycznej.
Dzień dobry, śmieciu!
Tym razem wcielamy się w Evana Redgravea który pracuje w Ministerstwie Wszystkiego, obsługując przychodzących petentów. Jego praca w tym obiekcie została wymuszona przykrym wydarzeniem z przeszłości, gdy ojciec z którym nie udało mu się nawiązać dobrych relacji, wyskoczył z najwyższej kondygnacji budynku. Młody bohater postanawia rozwikłać tajemniczą śmierć swojego ojca, jednocześnie harując w pocie czoła by zarobić na utrzymanie siebie oraz szanownego państwa.
Jak przyszło na typowego pracownika administracyjnego z niskiej półki płacowej, harujemy od rana do wieczora poświęcając większość swojego czasu na zarabianie złotych monet które są wymagane do opłacenia mieszkania, czynszu oraz przeróżnych pierdół które dbające o nas państwo - szczególnie narzuciło niższej klasie społecznej. I tak z dnia na dzień powtarzamy ten sam schemat, w którym rachunki stają się coraz większe a my nie możemy liczyć na podwyżkę lub zmianę stanowiska na bardziej opłacalne. W pewnym jednak momencie nasz pracodawca zleca nam zadania dodatkowe w których to będziemy szpiegować, węszyć oraz zdobywać informacje dla wyższych sfer. Taka działalność da nam jednak większą szansę na złapanie wiatru w żagle, także w sferze finansowej. Jednakże taka czynność może się wiązać z pewnym ryzykiem, szczególnie tym moralnym.
W grze bowiem otrzymujemy sporą dowolność wyzwań, ścieżek i możliwości awansu. Z jednej strony możemy żmudnie ale godnie zapracować na lepsze stanowiska, ale z drugiej - zasada "po trupach do celu", jest bardziej adekwatna do naszej pracy. Tym bardziej że podchodząc do zadań z drugiej opcji, wiele naszych wyborów może doprowadzić także do zwolnień ciemiężców i pomocy tym biedniejszym, potrzebującym. Ale i to nazbyt się zda, jeśli nie przygotujemy się do zadań z pewną dozą przemyślenia.
Jak równy z nierównym
Podczas rozgrywki liczą się trzy główne zasoby, określające nasze "statystyki" podczas zadań. Jest to czas, pieniądze oraz autorytet. Każdego dnia mamy do wykorzystania 9 godzin pracy, które możemy spożytkować na twardy zarobek lub na próbę przyspieszenia naszego awansu / zdegradowania, poniżenia lub wylania każdego na kim nam nie zależy. Na szczęście czas upływa tylko podczas wybranych przez nas akcji, powodując że podchodząc do rozgrywki musimy uzbroić się w cierpliwość oraz taktyczne podejście do stale zmniejszającej się ilości czasu pracy.
W kwestii zarobku, szybko odkryjemy że obsługiwanie petentów z okienka, podobnie jak w Papers, Please - nie tylko zanudzi nas na śmierć ale i stawki w tej branży są bardzo głodowe. Z drugiej jednak strony petenci przychodzą do nas z wieloma, mocno intrygującymi sprawami, także pokroju tych poważniejszych... które możemy wykorzystać do własnych celów. Jednakże nie ma róży bez kolców i naszą pracę musimy wykonywać sumiennie, gdyż jej nieprawidłowość może nas kosztować bardzo wiele. I tak siedzimy przy okienku, przygotowując każdorazowo formularz i wypełniając go pod narzucone odgórnie kryteria - typu sprawy, adresata oraz docelowej instytucji do której dokument powinien trafić. Jeśli dobrze dobierzemy dokumentację, możemy być pewni godnego zarobku oraz punktów autorytetu. Jednak w kwestii odpowiedniego wyboru punktów docelowych w ministerstwie, łatwo jest też o błędne nadanie lub zakwalifikowanie sprawy. Wielokrotnie zgadywać będziemy czy dane zgłoszenie można podpiąć pod groźbę, zgłoszenie czy donos. A trzeba bardzo uważać, gdyż pomyłki są surowo karane.
Ostatnia kwestią jest autorytet. Odpowiada on za wiele czynności związanych z rozmową, wyjawianiem sekretów oraz "opłacaniem" dostępu do zabronionych miejsc. Używając swojego stanowiska lub dobrej opinii, możemy wkupić się w łaski ochrony by udostępniła nam pewne informacje lub przenosząc do ministerstwa zabronione przedmioty. W tym ostatnim przykładzie musimy mieć się na baczności, gdyż w najgorszym przypadku samą grzywną się nie wyratujemy.
A gdy premier, ma kota...
Największym problemem z jakim spotkałem się podczas mojej 29 godzinnej przygody, była rozmaita ilość zadań opierających się o... kombinowanie. Podobnie jak w klasycznej przygodówce musimy zwracać uwagę na przeróżne poszlaki, informacje uzyskiwane z przedmiotów oraz zebrane podczas rozmów z innymi pracownikami. Wielokrotnie sami będziemy zmuszeni rozwiązać zawiłe zagadki, bez pomocy samouczka lub goniących nas ram czasowych gry. W moim przypadku wkopałem się podczas zabawy w dwie tak mocno wymagające zagadki że samo ich rozwiązanie, wymagało ode mnie ponad 4 godziny rozkminy i zbierania dowodów.
Jednak tak zawiła czynność mocno mi się opłaciła, gdyż rozwiązanie tej zagadki i pomoc jednemu z pracowników, obrodziła w nowe możliwości oraz podwyższenia zarobku i autorytetu w całym ministerstwie. Warto dodać że fabuła nie należy do liniowych, więc wybrana przez nas opcja nie zawsze będzie miała przewidywalne zakończenie. Biorąc jednak pod uwagę fakt iż nie jestem zwolennikiem gier przygodowych, najbardziej zmęczyła mnie ciągła gonitwa po ministerstwie i zapamiętywaniu gdzie jaki gabinet / wydział się znajduje. W grze nie oddano do naszej dyspozycji mapy lub możliwości szybkiej podróży między działami, a wszystko musimy robić tu na własnych nogach. I choć czas w grze podczas przemieszczania stoi w miejscu, to i tak przejście z jednego krańca mapy na drugi, pozwoli nam w spokoju wypić całą Yerbę.
Bardzo spodobała mi się polska wersja językowa wspierana przez polskie wydawnictwo Techland, które widać wpompowało w tłumaczenie masę dobrej roboty. Wiele z opisów oraz dialogów zostało dodatkowo ubarwionych, zabawnymi sentencjami, umilającymi nam czas w jakże ponurym świecie polityki. Jeżeli ktoś byłby zainteresowany sprawdzeniem czy podołałby sam przedrzeć się na wyżyny kariery, odbierając odznaczenie od premiera z kotem, może się przekonać na własnej skórze. Obecnie Beholder 2 można zakupić za 49,99 zł w serwisie Steam oraz GOG. Zapewne za jakiś czas pojawią się też wersje na konsole, gdyż z poprzednikiem tak właśnie było :)