Layers of Fear: Inheritance oczyma dziecka, strach przedstawiony
11.08.2016 13:08
Rynek polskich gier komputerowych zaczyna się ostatnimi czasy bardzo rozkręcać. I pomyśleć że nie tak dawno raczkowaliśmy z tytułami takimi jak Franko czy Polanie. Na ustach wielu graczy z całego świata coraz śmielej rozbrzmiewają znane polskie tytuły - Bulletstorm, This War of Mine, Superhot, seria o Wiedźminie czy ostatnio wydane Layers of Fear krakowskiego studia Bloober Team. Ci kilka dni temu wydali dodatek do podstawki, zatytułowany "Inheritance" oznaczający dziedzictwo. Opowiada on historię córki głównego bohatera, malarza w którego mogliśmy się wcielić w podstawce. Czy warto zaopatrzyć się w płatny dodatek by poznać losy małej dziewczynki i jej wspomnień w domu niespełnionego malarza z problemami natury psychicznej? Na to pytanie postaram się wam odpowiedzieć w poniższej recenzji.
Przygodę z nowym dodatkiem zaczynamy wracając do miejsca akcji znanego z podstawowej wersji, tym razem jako córka znanego nam malarza. Po latach strachu i znęcania psychicznego wracamy do opuszczonego dworu, wyposażeni w latarkę i odkrywamy skrzętnie ukryte tajemnice przeszłości oraz malunki z naszego dzieciństwa. Jeśli spodziewacie się mrożącej krew w żyłach, eksploracji z latarką tego mrocznego miejsca to niestety możecie się szybko rozczarować. Przechadzanie się po rezydencji trwa najwyżej kilkanaście minut, a cała reszta opowieści przedstawiona jest z czasów dzieciństwa naszej bohaterki. To właśnie odkrywanie elementów w opuszczonym domu, przyzywa i przenosi nas do mrocznej przeszłości. A w niej jako małe raczkujące dziecko przechadzamy się po nieznanych z poprzedniej części lokacjach. Podczas ich odkrywania zaczynamy rozumieć jaki dramat musiała przejść nasza bohaterka.
Dość ciekawym doświadczeniem jest pewien wybór na który trafiamy kilka minut po tym jak rozpoczęliśmy zabawę. Twórcy oddali w nasze ręce drogę którą zdecydujemy się podążać w tracie rozgrywki. Możemy iść za głosem naszego apodyktycznego ojca lub szukać ratunku w ciepłym uścisku matki. Pożądana ścieżka wyborów skutkować będzie jednym z trzech zakończeń. Z czasem zrozumiemy jednak że oboje rodzice chcieli dla nas jak najlepiej, ale atmosfera panująca w domostwie była tak gęsta że powodowała częste konflikty i awantury. Ojciec za wszelką cenę chciał nauczyć nas malować, by w przyszłości nasza bohaterka została znaną artystką. Właśnie podczas odkrywania nowych miejsc, czytania notatek czy przeglądania pozostawionych rzeczy, na jaw wychodzi prawdziwa natura rodziców naszej bohaterki.
Mroczny klimat horroru miesza się tutaj z kolorowymi zabawkami oraz ilustracjami wyjętymi wręcz z opowiadanych bajek. To wspomnienia naszej bohaterki kształtują lokacje tak, jak zapamiętała je z przeszłości. Fakt iż jej dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych, wykształciło mroczne wyobrażenie miejsc w których przyjdzie nam się znaleźć. Całość lokacji które zwiedzimy, pokonamy przechadzając się jako kilkuletnie dziecko. Z racji tego że nasza bohaterka jest jeszcze małym szkrabem, całość odwiedzanych lokacji będzie się zdawać ogromna, przytłoczona rozmachem oraz wszechobecnym mrokiem. Otoczenie zostało rozciągnięte w wzwyż – w końcu dla małych dzieci wszystko jest nienaturalnie wielkie. Jednak takie przedstawienie rozgrywki nie zostało do końca przemyślane. Zdarzają się sytuacje gdzie nie wejdziemy pod wysoki stół a otwieranie wysoko położonej klamki w drewnianych drzwiach nie sprawi nam żadnego problemu. Mimo wszystko wizualnie, gra została zrealizowana perfekcyjnie. Obrazy wylewają się z ram a otoczenie zmienia się zależnie od naszych poczynań.
Mechanika zabawy również drastycznie się nie zmieniła. Zwykle przemierzamy lokacje w poszukiwaniu zapomnianych rysunków z dzieciństwa przedstawiających te miłe jak i mroczne wspomnienia, odkrywamy różne zapiski oraz przedmioty mające ścisły związek z wydarzeniami które miały miejsce w rezydencji. Tak jak w podstawce i tu możemy otwierać szafy oraz wysuwać szuflady w poszukiwaniu rzeczy do zebrania i choć jest ich bardzo mało, to same szukanie ich przy mrocznych pomrukach otoczenia sprawiać będzie masę frajdy. Wszechogarniający nas strach będzie nam towarzyszył do samego końca zabawy, choć twórcy postarali się też o nieco zabawniejsze strony rozgrywki. Zapewne początkowo przygoda z zabawką kota któremu szukamy utraconego kółeczka miała mieć jakiś ukryty przekaz, ostatecznie stała się doskonałą odskocznią od wszechogarniającego mroku. Podczas przemierzania bajkowych scenerii pogrążonych w ciemności, miałem sytuację gdy wdrapując się na drzewko spotkałem pod nim cynowego żołnierzyka. Ten ewidentnie opanowany złą karmą, zaczął je ścinać, co początkowo wydawało się straszne. Ale gdy robił zamach za zamachem z niewiarygodną wręcz prędkością, oplułem monitor ze śmiechu.
Ścieżka dźwiękowa została poddana małemu liftingowi który pozytywnie wpłynął na rozgrywkę. Niestety niektóre utwory potrafią urwać się w konkretnym miejscu lub nie do końca pasują do odgrywanej sytuacji. Szumy, świsty, mroczne odgłosy czy warknięcia psa są na porządku dziennym i choć najlepiej w ten tytuł gra się na słuchawkach, to tym razem przesiadłem się na zwykłe głośniki, gdyż nie odczuwałem żadnej różnicy.
Layers of Fear było grą dopracowaną i wnoszącą powiew świeżości na rynek wirtualnych horrorów. Dodatek do gry bazuje na podstawce, niewiele wnosząc nowości. Graficznie jest dobrze, ale brak innowacyjności. Wszystko co do tej pory zobaczyliśmy znajdziemy w dodatku, a nawet mniej gdyż ilość pomieszczeń w których przyjdzie nam się znaleźć jest bardzo mała. Mam wrażenie że twórcy spieszyli się z wydaniem dodatku, póki jeszcze podstawowa wersja nie ostygła po premierze. A jak wiadomo żelazo trzeba kuć, póki gorące. I choć cena zachęca do zakupu, to musimy być gotowi na to że dodatek ukończymy w najwyżej 3 godzinki. To bardzo mało, ale też akceptowalne by raz na zawsze skończyć wątek obłąkanego malarza i jego rodziny. No chyba że twórcy połaszą się na historię matki ...