Przepis na kosmiczną sałatkę? Holy Potatoes! We're in Space?!
Jakiś czas temu mogliśmy przeczytać o klęsce nieurodzaju w świecie gier kosmicznych, jaka miała miejsce podczas premiery długo oczekiwanego No Man Sky. Gracze bardzo się zawiedli po tym jak okazało się że tytuł nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań i był najprościej w świecie – mocno niedopracowany. Nie pomogły tłumaczenia, przeprosiny oraz zasypywanie łatkami. Gra była po prostu niegrywalna. Od tego czasu ciężko było znaleźć jakiś dobry symulator podróży kosmicznych. Mało kto spodziewałby się że wystarczy spokojnie poczekać do walentynek.
14 lutego swoją premierę miało tytułowe Holy Potatoes! We're in Space, w której ponownie mogliśmy wcielić się w ziemniaczanych bohaterów. Jak sugeruje tytuł nie spodziewajmy się mrożącej w żyłach fabuły oraz dynamicznej przygody w odkrywaniu piękna nowych planet … raczej przygotujmy się na dobrą zabawę oraz wszechobecny humor.
Hipergalatyczne ziemniaki
Na samym początku przygody, dowiadujemy się że cały kosmos został zasiedlony przez inteligentne warzywa. Siadamy za sterami statku kosmicznego który możemy sami nazwać i ruszamy na podbój kosmosu w poszukiwaniu przygód. Ciężko wywnioskować czy w tej grze występuje jakaś konkretna fabuła, ale podczas gry dowiadujemy się że istnieje tajemnicza organizacja Eclipse która chce poprzestawiać nam szyki. Głównymi bohaterkami gry są Cassie oraz Fay, które wyruszyły na podbój kosmosu w poszukiwaniu swojego zaginionego dziadka.
Opowiadana historia jest raczej zbiorem zadań pobocznych niż jedną, konkretną linią fabularną. Smaczku dodaje fakt iż zadania te są zbiorem luźno powiązanych ze sobą dzieł kinematografii sience fiction oraz dzieł przygodowych. Natkniemy się na nieco odmienionych filmowych bohaterów oraz tematy żywcem wyjęte z telewizyjnych serialów. Nawiązań do popkultury jest mnóstwo i wiele z nich może wywołać nagły napad rechotu a na pewno uśmiech na twarzy. Sami twórcy nie ukrywają że ich gra głównie postawiona jest na dobry humor i prostą rozgrywkę. Tylko że w tym wypadku dobra zabawa szybko łączy się z powtarzalnością i wszech odczuwalnym znudzeniem.
W poszukiwaniu przygody
Po krótkim wprowadzeniu i wyjaśnieniu zasad gry, zostajemy rzuceni na głębokie wody. No może nie takie głębokie, gdyż opanowanie całej mechaniki pojmiemy w pierwszych 10 minutach rozgrywki. Na początku zabawy zostajemy zaznajomieni z własnym statkiem oraz załogą. Przy dokowaniu w określonych punktach zwanych Gwiezdnymi Centrami, otrzymujemy możliwość bezpłatnego uzupełnienia zapasów paliwa oraz naprawę statku. To dobre miejsce do zakupienia za zgromadzone fundusze odpowiednich technologii lub wynajęcie dodatkowego członka załogi. Punkty te będziemy odwiedzać za każdym razem gdy zacznie kończyć nam się paliwo, wymagane do eksploracji nowych planet i poruszaniu się między nimi.
Bardzo ważnym elementem jest zarządzanie naszym statkiem. Ten podzielony został na kilka części. W oddziale sanitarnym leczyć będziemy rannych członków załogi, pokój treningowy zwiększy umiejętności naszych towarzyszy a linia produkcyjna zaopatrzy nas w nowe działa i systemy obronne. Mostek natomiast odpowiedzialny jest za zarządzanie działami oraz tym, kto z załogi będzie je obsługiwał. Dzięki podziałowi na umiejętności, większe prawdopodobieństwo na trafienie krytyczne oraz obsługę takiego stanowiska będzie miała osoba z odpowiednim talentem. W trakcie podróży warto rozdysponować załogę tak, by choćby jedna persona w tym czasie zajęła się odkrywaniem nowej technologii lub polepszaniem obecnej.
Warzywna jatka
Podczas eksplorowania planet, przyjdzie nam brać udział w interaktywnych przygodach w których możemy otrzymać dodatkowe surowce lub pozyskać nowego członka załogi. Może się też tak stać że przyjemy na pokład sabotażystę lub utracimy losową liczbę zasobów. Najczęściej jednak uczestniczyć będziemy w potyczce. Walka odbywa się na podzielonym ekranie i składa się z systemu turowego. Podczas akcji wybieramy zachowanie defensywne oraz ofensywne. W trakcie obrony, przekierowujemy siłę pola na broń lub pancerz statku, zmniejszając przy tym otrzymywanie obrażenia. Jeśli zdecydujemy się na atak, wystarczy wybrać interesującą nas broń i wycelować w statek przeciwnika. Kluczem do sukcesu jest obranie odpowiedniej taktyki oraz posiadanie mocnego arsenału. By tego dokonać powinniśmy początkowo skupiać się na rozbrojeniu przeciwników i przy nadarzającej się okazji – pozwoleniu im na ucieczkę, za godziwą opłatą.
Gdy zdecydujemy się na eksterminację wrogów, liczyć możemy na dodatkowe fundusze oraz surowce, dzięki którym zbudujemy nowe narzędzia mordu. Rodzajów uzbrojenia jest sporo – karabiny laserowe, wyrzutnie rakiet, działka plazmowe … każde z nich posiada indywidualne statystyki, dodatkowe odczynniki oraz szanse zadania dodatkowych obrażeń. Warto jednak uważać z kim zaczynamy potyczkę, gdyż z mniejszymi jednostkami spokojnie damy sobie radę, lecz gdy natkniemy się na bossa, należy się dobrze przygotować. Duży wpływ na wygraną walkę uzyskamy, gdy nasi specjaliści zdobędą odpowiedni poziom swoich umiejętności i obsadzimy ich na odpowiednich stanowiskach. Np. spec od laserów, będzie zadawał większe obrażenia od laserów – proste.
Potyczki w grze należą do najprzyjemniejszych dzięki zróżnicowanemu systemowi uzbrojenia. Są bronie które potrafią naprawić statek, zapewnić dodatkowe osłony, kradną wrogowi surowce lub dodają do ataku przeróżne afiksy. Przed każdym atakiem, należy zdecydować się na co przeznaczymy posiadane osłony. Te możemy nałożyć na korpus statku lub na wybraną broń. Jeśli źle wybierzemy, możemy spodziewać się ciężkiego ostrzału a nawet pożegnania się na zawsze z daną bronią. Warto zwrócić też uwagę na umiejętności naszych pilotów. Cassie oraz Fay posiadają unikalne umiejętności, przez które tracimy kolejkę ale zwiększamy obrażenia dział lub zwinność naszego statku podczas unikania obrażeń. Umiejętności te odnawiają się po kilku turach, więc trzeba mieć je na uwadze, gdyż niejednokrotnie potrafią uratować nas z niejednej opresji.
Kosmos w kolorze bakłażana
Terenem zabawy jest cały kosmos a raczej jego spora, okrojona część. Na pewno nie uświadczmy tu, jak w przypadku No Man Sky – kilku planet na krzyż, ale otrzymamy również generowany losowo świat. Dzięki takiej zagrywce nie uświadczymy identycznych planet i powtarzalności, która i tak wkradnie się w zabawę po kilku dobrych godzinach. Eksplorując nieznane planety natknąć się możemy na fantazyjnie przedstawione, inteligentne warzywa. Wiele z nich zaoferuje nam swoją pomoc w odnalezieniu porwanego przez Eclipse dziadka, choć zdecydowana większość ma własne problemy. Podczas eksploracji planet, natkniemy się na rzadkie surowce, przedmioty a nawet konspekty nowych broni. Dzięki systemowi tworzenia przedmiotów oraz rozwijaniu obecnych, nasze potęga militarna będzie coraz bardziej rosła, będąc świetnym przeciwstawieniem dla napotkanych po drodze wrogów. Należy mieć ten czynnik na uwadze, gdyż wylatując coraz w to dalsze galaktyki zaczniemy spotykać bardzo potężniejszych wrogów.
Czy taka sałatka jest zjadliwa?
Twórcy Holy Potatoes! We're in Space?! raczą nas świetną historią, przesiąkniętą dobrym humorem i mechaniką rozgrywką. Grafika utrzymana jest w kreskówkowym stylu a ścieżka dźwiękowa podczas potyczek szybko wpada w pamięć., nawet gdy odejdziemy od komputera na dłużej. Niestety, przypadłością losowo generowanych map jest pewna powtarzalność w schematach którą zaczniemy zauważać już po kilku godzinach gry. Napotkaną rutynę co prawda zbijają losowe spotkania z unikalnymi przeciwnikami lub wspomnianymi wcześniej filmowymi postaciami, lecz trwają one o wiele za krótko by podbudować znudzonego gracza. Mimo tego że gra popada w pewnym momencie w jeden schemat, bawiłem się zadziwiająco dobrze. Podany na tacy humor niekoniecznie wstrzeliwał się w mój osobisty kanon, stwierdzę że był gdzieś pomiędzy animacją Porą na Przygodę a Adult Swim. Uważam że ten rodzaj rozrywki świetnie wpasowałby się w granie na systemach mobilnych, gdyż pasuje do niego prosta mechanika oraz wielka przejrzystość oraz prostota interfejsu. Pozycja obowiązkowa dla wyjadaczy A Weapon Shop?! i to za mniej niż 50zł.