Ubuntu - czy leci z nami pilot?
16.01.2013 | aktual.: 17.01.2013 14:06
Kiedy przeczytałem o Ubuntu Phone OS na mojej twarzy zagościł autentyczny uśmiech. Oczywiście nie mam żadnych złudzeń i nawet nie liczę na sukces tego co zaprezentowało Canonical. Co mnie jednak cieszy najbardziej to fakt, że Ubuntu w końcu znajdzie swoją niszę, w której Mark S będzie mógł realizować swoje kosmiczne fantazje. Oczywiście niektórzy mogą poczuć się zawiedzeni, że Canonical porzuca tradycyjny desktop.
Compiz
Trzeba przyznać, że Unity podczas swojego krótkiego żywota doczekało się kliku wcieleń (Mutter/QML/Compiz). Większość osób, które używają Ubuntu miało styczność z Unity jako wtyczką (pluginem) Compiza, no w zasadzie nadal ma (jeszcze). Kiedy deweloperzy postanowili porzucić Muttera, wydawało się, że przed Compizem otwiera się świetlana przyszłość. Niestety czas pokazał, że było inaczej, Compiz coraz bardziej tracił na znaczeniu, kolejno wylatując z repozytoriów różnych dystrybucji. Nawet główny deweloper tego nie ukrywał nazywając całą sytuację, osobistą porażką. Ostatnio internet obiegła informacja, że projekt jako taki, nie ma dalszej racji bytu, co spowodowane ma być choćby migracją na wayland. W skrócie oznacza to, że całość przechodzi w tryb "maintenance" czyli takie podtrzymywanie trupa.
Tylko co z Unity?
Użytkownicy Unity mogą spać spokojnie, dla nich praktycznie nic się zmieni. Nadal będą mieli swoje trzy opcje konfiguracyjne na krzyż, nadal nie będą mogli zmienić położenia panelu. Ogólnie, to co fabryka dała i nic więcej. Kto wie, być może, doczekamy się jeszcze kilku programów samoróbek, które będą pozwalały na konfigurację, bez konieczności grzebania w rejestrze (dconf i takie tam ). W sumie wszystko zostaje po staremu. Ale przecież nie ma się czym martwić, tuż za rogiem czeka Linux Mint, na którego wyemigrowała spora cześć użytkowników (nawet na tym blogu). Pozostali użytkownicy mogą pobujać w obłokach albo kupić sobie jakieś urządzenie mobilne dajmy na....
Ubuntu Phone OS
Wszyscy wiemy, że Ubuntu jest nic nie wnoszącą dystrybucją Linuksa, dlatego zawsze się zastanawiałem co robi tych 500 pracowników Canonical. Canonical ma niezwykły talent do destrukcji, począwszy od rozłamu w GNOME, poprzez kolejną falę fragmentacji linuksowych środowisk graficznych, na wykańczaniu kompozytowych menadżerów okien skończywszy. Mniej więcej rok temu pisałem:
Niestety Mark ma większe ambicje i czytając niektóre jego wypowiedzi odnosi się wrażenie, że chce zostać Stevem Jobsem świata open source.
Do pełni szczęścia naszemu samozwańczemu dyktatorowi brakowało jedynie ekspansji na urządzenia mobilne. Teraz będzie można powiedzieć, że Ubuntu jest wszędzie, ciągle wahając się na granicy błędu statystycznego. Ale to szczegół, któż by się nim przejmował. Przecież liczą się dobre chęci. Skoro nie udało się opanować desktopu, to może rynek mobilny będzie łatwiejszy. Niby tak, tylko, że obok Ubuntu Phone na rynku mobilnym w tym roku robi się całkiem tłoczno. Tuż za rogiem premiera Sailfish i BB10, oba systemy również wykorzystują Qt/QML. Szczególnie BlackBerry ma spore szanse aby namieszać na rynku. W przypadku Ubuntu Phone nie wiadomo nawet kto miałby dostarczyć odpowiedni sprzęt, pod nowy os. Może ktoś się znajdzie do 2014 roku.
Steam - linuksowy przebój ostatnich miesięcy
Jednak nic nie wzbudza takich emocji, jak plany Valve związane z Linuksem. Tutaj trzeba podziękować Windows 8, którego szef Valve określa jako katastrofę. Jako że twórcy Steama wybrali na początek swoich testów Ubuntu, w wielu serwisach IT, co bardziej krewcy fanboje zaczęli głosić wszem i wobec powstanie nowej platformy i inne tym podobne bzdury. Niestety niektórzy pominęli fakt, że Ubuntu to też Linux i Steam powinien działać na każdej dystrybucji. Deweloperzy już nad tym pracują. Jest jaszcze jedna kwestia o której niektórzy zapominają. Steam to cyfrowa platforma dystrybucji gier, a w przyszłości także programów. Jakby nie patrzeć sklep z programami i jest to bezpośrednia konkurencja dla Ubuntu Software Center. To chyba jasne, że twórcy gier będą woleli umieścić swój produkt na Steam, niż pchać go USC. Tym bardziej, że Steam będzie wspierał wiele dystrybucji, a nie tylko Ubuntu. Ba, nawet zasięg USC jest bardzo mocno ograniczony, dla przykładu Mint czy nawet Kubuntu mają własne programy, które nawet nie wspierają "zakupów płatnych treści". To trochę ironia losu, że to Windows przyczynił się do całej hecy ze Steamem i zrobił dla Linuksa jako platformy do grania wiecej, niż Ubuntu przez 9 lat swojego istnienia. Sytuację Ubuntu można zatem porównać do ulicznego handlarza, który ma swój stragan w obskurnej dzielnicy i ma nadzieję, że jego los odmieni budowa centrum handlowego po drugiej stronie ulicy.
Ale są chyba jakieś pozytywy?
Niektórzy czytając mój tekst mogą mi zarzucić fatalizm i niedostrzeganie pozytywów jakie niosą ze sobą ostatnie działania Canonical. Nic bardziej mylnego, osobiście bardzo cieszą mnie nowe plany twórców Ubuntu. Porzucenie desktopa i skupienie się na urządzeniach mobilnych to najlepsza rzecz jaka mogła się przydarzyć. Jedynym namacalnym wkładem Canonical była destrukcja i fragmentacja, czego przejawem jest choćby Unity. Drugą kwestią z której powinni ucieszyć się użytkownicy... KDE to fakt, że nowa platforma mobilna Canonical opiera się o Qt/QML.. Oznacza to bowiem szereg nowych aplikacji dla Plasma Active, a kto wie, może nawet na tradycyjny pulpit też coś skapnie. Swoją drogą to bardzo ciekawe, że Ubuntu korzysta głównie z aplikacji napisanych w GTK, a na swoją platformę mobilną wybrało konkurencję. Biorąc jednak po uwagę coraz większą schizmę miedzy Ubuntu i GNOME, taki stan rzeczy był do przewidzenia. Co prawda, dotychczasowi użytkownicy Ubuntu z Unity mogą poczuć się trochę zawiedzeni, wszakże nie to im obiecywano, ale cóż, taka jest kolej rzeczy. Innymi słowy im mniej Ubuntu na desktopie tym lepiej dla wszystkich. Powiedziałbym nawet więcej, Canonical powinno iść za ciosem i stworzyć wersję dla statków kosmicznych, tym bardziej, że Mark Shuttleworth lubi sobie polatać w kosmosie.