Droga do Apple Watch
23.09.2017 | aktual.: 23.09.2017 18:21
W ubiegłym tygodniu, podczas konferencji Apple mogliśmy poznać kolejną, trzecią już generację inteligentnego zegarka Apple. Choć kolejna generacja przynosi wiele zmian, to jest zarazem przyczyną wycofania iPoda Shuffle ze sprzedaży. Zegarek Apple ma dokładnie taką samą funkcjonalność w zakresie odtwarzania muzyki, jest lepiej dopasowany do współczesnych możliwości przesyłania muzyki strumieniowo oraz oferuje to, czego iPod shuffle zaoferować nie mógł — możliwość analizy treningów. Wraz z wycofaniem iPoda Shuffle kilka tygodni wcześniej pojawiło się wiele głosów oburzenia, że Apple robi błąd, likwidując najlepszy odtwarzacz muzyczny dla osób aktywnie spędzających czas. Teoretycznie, obecnie głosy te powinny zamilknąć. Teoretycznie, bo zegarek Apple jest nieco droższy niż iPod shuffle.
Rynek inteligentnych zegarków jest nieco dziwny. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że producenci tacy jak Apple, Samsung, Garmin, Fitbit, Polar i wielu, wielu innych, wiązało olbrzymie nadzieje z rozwojem tej branży. Liczono, że moda na smart zegarki będzie nie mniejsza niż moda na tablety czy smartfony. Nic więc dziwnego, że jeszcze przed premierami smart zegarków rozpoczął się prawdziwy wyścig na to, kto będzie pierwszy. Nie da się ukryć, że Samsung, nieco na siłę, postanowił jako pierwszy pokazać swój smartwatch licząc na to, że zanim pojawi się zegarek Apple, zdoła podebrać część klientów czekających od kilkunastu miesięcy na pierwszego Apple Watcha. Czy się udało ? Czy się opłacało ? Ciężko dziś powiedzieć. Inteligentne zegarki nie zdołały zawojować naszych serc na tyle, by lokować je wśród produktów, które bardzo chcemy mieć. Ot, niektórzy je lubią, inni tylko używają, ale też nie brakuje całej masy klientów, którzy na smartwatche patrzą krzywo, jak na produkt, którego nie potrzebujemy i wręcz nie ma dla niego miejsca na rynku. Ostatni Apple Watch Series 3 może nieco zmienić to postrzeganie. Z pewnością rewolucji nie dokona, ale może zachęci tych mniej zdecydowanych. Nie jest to produkt rewolucyjny, ale bez wątpienia to kolejny i chyba największy krok w długiej ewolucji zegarków Apple, długiej, bo trwającej o wiele dłużej niż historia Apple Watch, iWatch i wszelkich plotkarskich prototypów, jakie pojawiały się przed 2015 rokiem.
Pierwszy protoplasta Apple Watch narodził się w laboratoriach Apple na początku lat dziewięćdziesiątych. Był to okres, gdy logo Apple było jeszcze tęczowe, a telefonia komórkowa wykluwała się powoli, stając się luksusem zarezerwowanym dla najbogatszych członków społeczeństwa. Wówczas ktoś w Apple wpadł na pomysł, by stworzyć naręczny telefon komórkowy. Telefon ten miał mieć klawisze do wybierania numerów oraz zestaw słuchawkowy do prowadzenia rozmów. Jaką metodą miał komunikować się moduł na ręce ze słuchawkami ? Nie wiadomo, ale z pewnością nie był to kabel. Czy urządzenie to było smart zegarkiem ? Z całą pewnością nie. Miał możliwość wyświetlania godziny i daty oraz wybierania numerów do rozmów telefonicznych. Z całą pewnością nie było też piękne. Być może właśnie słaby wygląd zaważył na tym, że urządzenie powstało jako makieta i na tym etapie zakończyło swoje życie.
Kolejną, nieco bardziej śmiałą wizją był TimeBand z połowy lat dziewięćdziesiątych. Trzeba przyznać, że projekt ten był mocno futurystyczny i miał być nafaszerowany najnowszą technologią. TimeBand miał za zadanie nie tylko wskazywać nam czas (także strefy czasowe), ale miał być naręcznym asystentem umożliwiającym sprawdzanie i wysyłanie poczty elektronicznej, wysyłanie wiadomości sms oraz instalowanie rozmaitych aplikacji, umożliwiających jeszcze lepsze wykorzystanie potencjału drzemiącego na nadgarstku. Czy był to już smartwatch ? Z całą pewnością tak. Urządzenie miało mieć bardzo wiele wspólnego z asystentem Apple Newton. Miało pracować pod kontrolą systemu Newton OS i umożliwiać uruchamianie aplikacji przeznaczonych dla Newtona. Krótko mówiąc, miał być to Newton zamknięty w sporych rozmiarów bransolecie. Co ciekawe, urządzenie miało mieć lekko zakrzywiony wyświetlacz dotykowy, a komunikacja z TimeBand miała odbywać się metodą dotykową, przy użyciu niewielkiego rysika. Jeśli uważnie przyjrzeć się funkcjom, jakie miał zawierać TimeBand, bez trudu stwierdzimy, że to pradziadek przedstawionego w ubiegłym tygodniu Apple Watch Series 3. TimeBand miał mieć nie tylko możliwość instalowania aplikacji, ale także funkcje nawigacji dzięki wbudowanemu modułowi GPS oraz możliwość wykonywania połączeń telefonicznych za pośrednictwem sieci GSM.
Co zaważyło na klęsce TimeBand ? Powodów było naprawdę wiele. Pierwszy i najważniejszy, to problemy z Newtonem. Elektroniczny asystent Apple rodził się bardzo długo, wśród wielu problemów, a jego rynkowy sukces był od początku mocno wątpliwy. Trudno więc o to, by inżynierowie zespołu Newtona mieli czas na „zabawy” z projektem przyszłości — TimeBandem, skoro przyszłość Newtona stałą pod olbrzymim znakiem zapytania. Gdy Newton przebił się przez rynek i zaczynał się stawać urządzeniem coraz bardziej popularnym i docenianym, gdy teoretycznie można było się zająć poważnie projektem TimeBandu, do Apple wrócił Steve Jobs i bezlitośnie przesunął Newtona do działu „Produkty, których nie potrzebujemy”. Nic więc dziwnego, że i TimeBand nie zdołał opuścić laboratoriów Apple. Zresztą, jeśli wierzyć plotkom, jego największą bolączką było to, co dziś jest największą bolączką inteligentnych zegarków — czas pracy na baterii.
Kolejnym, trochę nieświadomym projektem zegarka Apple był… iPod nano 6 generacji. Ten model iPoda powstał już wówczas, gdy iPoda jako urządzenie miał już ugruntowaną pozycję na rynku i był jednym z najbardziej pożądanych odtwarzaczy na rynku. Apple mogło sobie pozwolić na eksperymenty i wcale nie unikało wprowadzania nowych funkcji do swoich odtwarzaczy. iPod nano 6 generacji został więc wyposażony w ekran dotykowy o przekątnej 1.54”, a samo menu urządzenia opierało się na niewielkich ikonkach, doskonale znanych dziś z iOS. Kolejną nowością był rozmiar. Seria „Nano” była niewielka i tylko iPod shuffle mógł konkurować rozmiarami i wagą. Niewielkie rozmiary Shuffle obarczone były jednak kompromisem, w postaci ograniczonych funkcji i braku wyświetlacza. Nano 6 generacji idealnie łączył te dwie koncepcje. Posiadał rozbudowane menu, kolorowy wyświetlacz i rozmiary iPoda Shuffle. Zdaniem Apple, Nano 6 generacji miał stać się najlepszym towarzyszem treningów. Osoby aktywnie uprawiające sport ceniły iPoda Shuffle za rozmiary i klips dzięki któremu, Shuffle można było przypiąć do ubrania dosłownie wszędzie. iPod nano także został wyposażony w taki klips, a jedną z funkcji był program do analizy treningów opracowany wspólnie z firmą Nike i współpracujący z czujnikami Nike.
Apple wyposażyło iPoda Nano w kilka tarcz zegarowych wyświetlających czas. To właśnie ta funkcja sprawiła, że Nano najczęściej był wykorzystywany jako zegarek. Rozmaici producenci dodatków bardzo szybko odkryli korzystne połączenie niewielkich rozmiarów, kolorowego, dotykowego wyświetlacza i możliwości wyświetlania na nim tarcz zegarowych. Szybko na rynku pojawiły się rozmaite paski, zamieniające Nano w całkiem zgrabne zegarki. Nie trzeba być bardzo spostrzegawczym, by odkryć, w czym inspiracji szukało Apple podczas tworzenia pierwszego Apple Watch oraz przeznaczonych dlań tarcz zegarowych.
iPod nano 6 generacji był nieoficjalnym zegarkiem Apple przez kolejne 5 lat, do czasu oficjalnej premiery Apple Watch, jakiego znamy dziś. Jego cena do premiery Apple Watch była dość stabilna i wysoka, jednak po premierze Apple Watch gwałtownie poszybowała w dół. Ludzie, którzy iPoda Nano traktowali jako ciekawy i „inny” zegarek, zapragnęli nowego Apple Watcha. Dla pozostałych użytkowników odtwarzacz muzyczny, jakim był Nano, też stracił na wartości. Dużo nowsze i bardziej pojemne iPody były w bardziej atrakcyjnej cenie. Rynek zweryfikował wartość iPoda Nano 6 Generacji po tym, gdy jego funkcja naręcznego zegarka straciła sens.
W 2013 roku pojawiły się pierwsze informacje o tym, że Apple może pracować nad własnym, nowym zegarkiem. Co chwilę pojawiały się nowe informacje o funkcjach, jakie mógłby realizować nowy produkt Apple i co najważniejsze, o kolejnych osobach zasilających zespół pracujący nad pierwszym, oficjalnym smartwatchem z logiem nadgryzionego jabłka. Wydaje mi się, że Apple Watch był ostatnim produktem Apple, którego tajemnica została utrzymana do dnia jego oficjalnej prezentacji. W sieci zaczęły pojawiać się pierwsze renderingi bazujące na przypuszczeniach, plotkach i niemal „pewnych” przeciekach. Z dzisiejszego punktu widzenia, niemal wszystkie propozycje były chybione.
Przyglądając się dziś temu, co miało być iWatchem (bo takiej nazwy się spodziewano) odnoszę wrażenie, że projekty te były kompletnie bez sensu i stały w kompletnej sprzeczności z tym, co sugerowało samo Apple. Choć Apple nie mówiło niemal nic, sugerowało jednak, że ewentualny zegarek ma być urządzeniem dla każdego.
Opaski, bo tak można dziś nazwać propozycje środowiska, były dobre dla sportowców, ale czy były dobre dla białych kołnierzyków ? Nie sądzę. Apple pokazało, że ich projekt miał być uniwersalny i jest uniwersalny dla każdego bez względu, czy chodzi w T‑Shircie, czy w białej koszuli.
Co jednak sprawiło, że osoby zajmujące się przewidywaniem jak będzie wyglądał iWatch zabrnęły w ślepą uliczkę. Były to informacje o osobach związanych z opaską Nike Fuel Band, przechodzących do zespołu Apple. Nic więc dziwnego, że upatrywano podobieństwa iWatch do sportowej opaski Nike, która także mogła pełnić funkcję zegarka.
W sieci pojawiały się coraz to nowe pomysły, a środowisko Apple z niecierpliwością wyczekiwało premiery zegarka Apple, przerzucając się projektami, pomysłami i wizjami. Tymczasem inżynierowie Apple, daleko od tego zgiełku, mogli skupić się na projekcie nowego produktu Apple.
Ale o tym za tydzień....