Droga do Apple Watch część 2
Podczas gdy inżynierowie zajmowali się projektowaniem sprzętowym zegarka Apple, rozpoczęto poszukiwania osób, które zajmą się kwestiami związanymi z jego oprogramowaniem oraz funkcjami. Była to konieczność, gdyż zegarek Apple nie miał być tylko zegarkiem, ale w pełni programowalnym urządzeniem, które użytkownik będzie mógł dopasować do swoich potrzeb. Choć większość funkcji miała być realizowane przez zewnętrzne aplikacji, inżynierowie Apple doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że pewne funkcje będą musiały być „wbudowane” na poziomie systemowym. A na rynku rosło zainteresowanie rozmaitymi opaskami, zajmującymi się monitoringiem zdrowi i aktywności fizycznej.
Apple nie posiadało w swoim zespole osób, które miały jakiekolwiek doświadczenie związane z elektroniką przeznaczoną do monitoringu zdrowia. Dotychczas współpracowano dość ściśle z firmą Nike. Dzięki temu, w niektórych produktach Apple znalazło się oprogramowanie służące do monitoringu aktywności fizycznej za pomocą rozmaitych czujników produkowanych przez Nike. Takie oprogramowanie znalazło się w iPodzie i w iPhone. Drugą firmą, która dość blisko współpracowała z Apple w zakresie monitoringu aktywności fizycznej, była firma FitBit. Z pewnością nie była to współpraca tak bliska, jak z Nike, jednak była na tyle bliska, by w internetowym sklepie Apple można było zamówić rozmaite urządzenia FitBit.
Na początku 2013 roku Apple zaczęło więc poszukiwania specjalistów, których doświadczenie w zakresie projektowania i oprogramowania inteligentnych opasek byłoby przydatne podczas projektowania inteligentnego zegarka Apple. Udało się zatrudnić kilku inżynierów i programistów zatrudnionych w firmach powiązanych z projektowaniem i produkcją rozmaitych sensorów. Wśród nich znaleźli się inżynierowie z firmy Senseonic i AccuVein. Apple zdołało też przejąć większość kadry inżynierskiej z firmy C9 MediSensor, która w tym okresie uległa likwidacji, a jej kadra inżynierska przynajmniej przez chwilę była bez pracy.
Do dziś pewnie pozostaje zagadką, jak udało się też doprowadzić do tego, że firma Nike ogłosiła zakończenie prac nad kolejnymi opaskami FuelBand i zgodziła się na to, by kadra inżynierów i programistów związanych z tym projektem przeszła do drużyny Apple. Apple do współpracy pozyskało także konsultanta fitness Jay'a Blahnika, który dotychczas był konsultantem w firmie Nike i jego uwagi były brane pod uwagę podczas prac nad oprogramowaniem Nike FuelBand.
Sądzę, że wciąż będziemy częścią tego rozwijającego się rynku. Nasze oprogramowanie będzie integrowane z kolejnymi tworzonymi przez nas urządzeniami, a później spróbujemy rozszerzyć naszą współpracę, by zwiększyć zasięg Nike Fuel […] a najlepszą do tego metodą będzie nawiązanie współpracy z wartościowym partnerem […] Powiem tylko, że współpraca między Nike, a Apple będzie kontynuowana. Jestem osobiście, jak zresztą wszyscy w Nike, podekscytowany tym, co czeka nas w przyszłości. dyrektor Nike Mark Parker
Decyzja o porzuceniu przez Nike własnych, całkiem udanych opasek fitness wydawała się mocno kontrowersyjna, czas jednak pokazał, że Nike wcale źle na tym posunięciu nie wyszło. Na zegarkach Apple nie tylko pojawiła się świetna aplikacja do monitoringu aktywności fizycznej oraz do planowania całych cykli treningowych, ale Nike doczekało się specjalnej edycji zegarka Apple — Apple Watch Nike Edition.
Choć powyższe „łowy” na specjalistów specjalnie nie zaskakują, najbardziej zaskakującym był pozyskanie Kevina Lyncha z Adobe. Choć Apple przez wiele lat bardzo blisko współpracowało z Adobe, od kilku lat ten związek nie jest już tak różowy. Apple istnieje obok Adobe a Adobe obok Apple. Między tymi dwoma firmami nie ma już takiej „chemii” jak w latach dziewięćdziesiątych, gdy Adobe stało wiernie obok Apple, nie patrząc na to, jak nadgryzione jabłko stacza się w otchłań. Dlatego też sporym zaskoczeniem dla wszystkich była informacja, że nowym pracownikiem Apple został Kevin Lynch znany dotychczas z tego, że pełniąc funkcję dyrektora technicznego Adobe, publicznie krytykował Jobsa i Apple za brak wsparcia dla technologii Flash oraz kilku innych drobiazgów, które nie były po myśli Adobe. Nie ogłoszono, czym Lynch miałby się zajmować w Apple, jednak tytuł wiceprezesa do spraw Technologii oznaczało, że nie będzie jednym z wielu, szeregowych pracowników Apple. Sam Lynch podczas rozmów wstępnych nie dowiedział się, czym będzie się zajmował. Musiała mu wystarczyć informacja, że Apple chce go zatrudnić podczas prac nad zupełnie nowym projektem Apple. Choć nigdzie nie padła informacja o zegarku Apple, wiele osób podejrzewało, że Lynch zostanie powiązany właśnie z tym projektem.
Sam Lynch dowiedział się o swojej roli w pierwszy dzień pracy dla Apple, gdy został skierowany do zespołu pracującego nad zegarkiem Apple. Jak sam wspominał, był trochę przerażony faktem, że harmonogram prac nad zegarkiem był już sporo po terminie, a zespół nie posiadał nawet jednego, działającego prototypu. Wówczas zespół pracował na zmodyfikowanym oprogramowaniu do iPoda, działającym na jednym z iPodów dostępnych w ofercie Apple.
Duży nacisk na zespół Apple wywierał Jonathan Ive, który chciał zrealizować marzenie nieżyjącego już Jobsa o naręcznym, inteligentnym urządzeniu, które stanowiłoby idealne uzupełnienie tego, co oferował iPod, iPad i iPhone. Ive nie omieszkał zastosować wobec zespołu metod, jakie Jobs stosował wobec pracowników zajmujących się innymi projektami. Podobno Ive, jak niegdyś Jobs, zbierał zespół, wysłuchiwał ich pomysłów i bezlitośnie krytykował to, co jego zdaniem nie miało sensu. Duży nacisk kładł na warstwę oprogramowania pośredniczącą między użytkownikiem a sprzętem przyszłego zegarka.
To właśnie wówczas narodziły się pierwsze założenia tego, co Apple Watch miał realizować w przyszłości. Miał być oczywiście zegarkiem, wskazującym godzinę, datę oraz szereg innych informacji związanych z upływem czasu. Miał być inteligentną opaską, monitorującą stan zdrowia oraz aktywność fizyczną. Miał też być dyskretnym asystentem dla osób, które intensywnie korzystały dotychczas z tego typu funkcji w swoim telefonie. Zauważono, że rozmaite informacje i powiadomienia w telefonach, stają się zbyt inwazyjne i często rozpraszają. Apple Watch miał dać możliwość ich dyskretnego sprawdzania, ale także filtrowania i skupienia tych, które są naprawdę ważne.
Pierwszym, działającym prototypem Apple Watch, został iPhone, który był przymocowany do ręki na rzepie. Telefon na swoim wielkim ekranie wyświetlał obraz, jaki miał mieć przyszły Apple Watch. Pracował pod kontrolą mocno okrojonego i zmodyfikowanego iOS oraz miał podłączone za pomocą przewodów rozmaite czujniki, mające w przyszłości monitorować aktywność i zdrowie użytkownika. Rzecz zabawna, bo gdy wymyślono mechanizm sterowania w postaci dobrze dziś znanej koronki, w prototypie Apple Watch znalazł się podobny, wirtualny mechanizm na wyświetlaczu. Później stworzono mechaniczny mechanizm, dołączony do gniazda telefonu i symulujący pracę przyszłej koronki z Apple Watch.
W trakcie projektowania oprogramowania zegarka pojawiały się rozmaite nowe pomysły na funkcje, jakie mogłyby się w nim znaleźć. Przyjęto założenie, że realizowanie jednego zadania nie może zająć więcej niż 5 sekund użytkownika. Uznano, że jeśli jakaś funkcja zajmie więcej niż 5 sekund, użytkownik będzie wolał zrealizować ją przy pomocy telefonu, a nie zegarka. Dlaczego na zegarku nie da się pisać wiadomości, tylko trzeba je dyktować ? Ano właśnie dlatego. Początkowo planowano dodać klawiaturę, na której użytkownik wystuka wiadomość. Testy wykazały jednak, że napisanie nawet krótkiej odpowiedzi na wiadomość, zajmuje na zegarku więcej niż 5 sekund. Tę samą wiadomość można podyktować, a zegarek zamieni tekst mówiony w wiadomość i wyśle ją do odbiorcy. Całość można zmieścić w zakładanych 5 sekundach. Stąd na Apple Watch nie da się pisać, ale można wygodnie dyktować wiadomości.
Wiele uwagi poświęcono aplikacją doskonale znanym z iOS — kalendarz, poczta, powiadomienia. Początkowo założono, że będą one pojawiać się na osi czasu, a użytkownik będzie mógł je przewijać w przód i tył. Nowe wiadomości, powiadomienia, przypomnienia miały być dodawane do osi czasu. Taka koncepcja, choć ciekawa w założeniach, okazała się mało wygodna w praktyce. Natłok wszelkiego rodzaju informacji sprawiał, że os czasu szybko stawała się nieczytelna i mało wygodna w użytkowaniu.
Duży nacisk położono na fizyczną interakcję zegarka z użytkownikiem. To doskonale znane dziś wibracje i dźwięki, jakie wydaje Apple Watch. Testowano wiele odgłosów, począwszy od dźwięków wydawanych przez ptaki, a skończywszy na dźwięku mieczy świetlnych z Gwiezdnych Wojen. Testowano rozmaite silniczki, przekazujące odpowiednie drgania i impulsy rozpoznawalne dla użytkownika, ale nie rozpraszające nadto jego uwagi.
Dużym ułatwieniem okazał się ekran dotykowy z funkcją 3D Touch, który umożliwiał interakcję z użytkownikiem dzięki rozpoznawaniu siły nacisku palca. Było to o tyle ważne, że niewielki ekran umożliwia wyświetlanie aplikacjom tylko niewielkiego, wręcz szczątkowego interfejsu. Funkcja rozpoznawania nacisku umożliwia tworzenie bardziej rozbudowanych funkcji w programach dostępnych na Apple Watch.
Koniecznym też okazało się zaprojektowanie zupełnie nowej fonty na zegarek, gdyż te, dotychczas będące w ofercie Apple nie wyglądały zbyt dobrze na niewielkim wyświetlaczu. Stąd też powstał nowy font — San Francisco.
Gdy oprogramowanie i co najważniejsze, pomysły na funkcje zostały ujęte w realne ramy, rozpoczęto etap projektowania wyglądu zegarka. Do dziś nie wiadomo, ile prototypów zegarka Apple powstało w Cupertino. Było ich z pewnością bardzo wiele. Kluczowym okazało się stworzenie kilku modeli przeznaczonych dla różnych odbiorców oraz możliwości personalizacji zegarka przy pomocy pasków i tarcz. Zegarek Apple miał być postrzegany jako produkt premium, ale być równocześnie dostępny dla dotychczasowych klientów Apple oraz użytkowników iPhone’a.
Produktem premium miały być najdroższe, złote modele, a dla przeciętnych użytkowników aluminiowe i metalowe.
Premiera Apple Watch tradycyjnie była poprzedzona masą plotek i mniej lub bardziej wiarygodnych przecieków. Prace nad zegarkiem też nie przebiegały planowo i jego premiera nieco się przesunęła. To wszystko sprawiło, że konkurencja postanowiła być pierwsza. Tuż przed premierą zegarka Apple, na rynku pojawiło się kilka innych mniej, lub bardziej udanych smartwatchy. Po początkowej fali entuzjazmu, zainteresowanie inteligentnymi zegarkami nieco zmalało i podobno utrzymuje się na stałym poziomie. Choć Apple nie było pierwsze, to właśnie zegarki z Cupertino znajdują się na nadgarstkach większości użytkowników tego typu urządzeń. Choć Apple Watch nie ma oddzielnej pozycji w raportach finansowych Apple prognozuje się, że w najbliższym czasie może stać się on mocną pozycją w ofercie Apple, gdyż ilość sprzedanych zegarków Apple rośnie około 12% rocznie.