K‑202 mityczny komputer Karpińskiego — część 2
26.11.2016 | aktual.: 26.11.2016 14:30
Wpis z poprzedniej soboty spotkał się ze sporym wydźwiękiem, nie tylko na forum, ale także w korespondencji prywatnej. Zapraszam dziś do drugiej części, w której postaram się przybliżyć wam proces oraz atmosferę, w jakich powstawał komputer K‑202.
Zespół
Zupełnie naturalnym jest fakt, że takiego przedsięwzięcia jak stworzenie komputera, nie dokonał jeden człowiek. Już podczas tworzenia swojej poprzedniej maszyny - KAR‑65, Karpińskiemu udało się stworzyć bardzo udany i zgrany zespół pracujący nad tamtą maszyną. W wielu komentarzach pojawia się zarzut, że Karpiński miał fatalny charakter, nie potrafił dobrze współpracować z innymi i miał skłonności do przypisywania sobie wszelkich zasług podczas projektowania sprzętu.
Jest to prawda częściowa, albowiem współpracownicy Karpińskiego bardzo pozytywnie oceniają okres, gdy pracowano nad KAR‑65. Jak wspominają, nikt nie liczył czasu poświęcanego na pracę i zespół sporadycznie rozstawał się po ustawowym, ośmiogodzinnym czasie pracy. Najczęściej pracowano do późnych godzin nocnych, czasem nie opuszczano pomieszczeń instytutu nawet przez kilka dni. Obiady przynoszone przez pracowników stawały się wspólnymi posiłkami, z czasem zaczęto wspólnie spędzać nawet urlopy, co zdaniem byłych członków, miało korzystny wpływ na pracę, jak i na odpoczynek. Pośród wspomnień, często pojawiają się też informacje o ponadprzeciętnym zaangażowaniu Karpińskiego w utrzymanie właściwej atmosfery w zespole. Wspólne wyjazdy, wspólne rozwiązywanie nawet banalnych, życiowych problemów poszczególnych członków zespołu, nie było niczym nadzwyczajnym.
Elżbieta Jezierska, która dołączyła do zespołu pracującego już nad komputerem K‑202, była pod ogromnym wrażeniem atmosfery w nim panującej pomimo faktu, że jej wcześniejsze kontakty z Karpińskim nie były najprzyjemniejsze, albowiem miała z nim styczność w 1968 roku w Zakopanem, podczas konferencji informatyków:
Karpiński zrobił na mnie wrażenie zarozumiałego buca. Zawsze uważał, że wszyscy są głupi, a rzeczy, które robią, są do niczego.
Ciężko się nie zgodzić z tym pierwszym wrażeniem. Jacek Karpiński nie miał najmniejszych oporów przed publicznym głoszeniem tez, że zakłady Elwro powstały tylko po to, by dać zatrudnienie nadmiarowi miernych matematyków i inżynierów. Podczas rozmaitych spotkań z przedstawicielami innych ośrodków i zakładów pracujących nad maszynami matematycznymi i komputerami, często zdarzało mu się stwierdzać, że zatrudniają one masę fachowców ciągle pracujących nad komputerami, a on w pojedynkę, tworzy maszyny genialne. Nie może więc dziwić fakt, że liczba wrogów Karpińskiego regularnie rosła, a czym bardziej chwalił się swoimi sukcesami, tym więcej wrogów przybywało.
W poszukiwaniu zainteresowania
Pod koniec prac nad KAR‑65 Jacek Karpiński postanawia zbudować maszynę jeszcze nowszą, wykorzystującą zalety KAR‑65 oraz uwzględniającą nowe osiągnięcia i pomysły w zakresie komputerów. Chyba nie ma bliższych informacji na temat tego, kiedy projekt się narodził w głowie Karpińskiego. Członkowie zespołu pracującego nad KAR‑65 wspominają, że mówił on o swoim pomyśle na komputer mieszczący się w walizce pod koniec lat sześćdziesiątych.
Z pomysłem stworzenia nowego komputera Jacek Karpiński zwrócił się do profesora Jerzego Pniewskiego, licząc na to, że projekt ten będzie mógł być realizowany w ramach działalności Instytutu Fizyki Doświadczalnej Uniwersytetu Warszawskiego. Profesor Pniewski był jednak zmuszony odmówić. Jak pamiętacie z poprzedniego wpisu, atmosfera wokół prac zespołu Karpińskiego nie była najlepsza, a wszelkiego rodzaju donosy i oczerniające anonimy z pewnością były także uciążliwe dla samego profesora Pniewskiego. O ile prace nad KAR‑65 były pracami prowadzonymi w ramach potrzeby rozwiązania konkretnego problemu naukowców instytutu, o tyle pomysł na nowy komputer nie bardzo komponował się z faktyczną problematyką Instytutu Fizyki Doświadczalnej. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że decydował tu także aspekt ekonomiczny. Wydatki i zapotrzebowanie na drogie podzespoły dla KAR‑65 były uzasadnione, ale wydatki na budowę komputera ? I to znając Karpińskiego, na części nienależące do najtańszych ?
Profesor Pniewski odmówił, twierdząc, że Instytut Fizyki Doświadczalnej jest, jak sama nazwa wskazuje, instytutem fizyki, a nie instytutem komputerów.
Widząc brak zainteresowania swojego szefa tym pomysłem, Karpiński postanowił zwrócić się do wojska. Po latach Karpiński usprawiedliwiał nieco tę decyzję, twierdząc, że był świadomy faktu, że wojsko takiego komputera nie zdoła wykorzystać do celów militarnych, a on potrzebował jedynie instytucji zapewniającej mu wsparcie finansowe, logistyczne oraz protektorat dla jego projektu. Jednakże i wojsko nie było zainteresowane partycypowaniem w kosztach związanych z projektowaniem i produkcją komputera Karpińskiego.
Karpiński chcąc nie chcąc, został zmuszony do udania się do Zjednoczenia Mera, zrzeszającego zakłady zajmujące się produkcją komputerów i ich podzespołów. Zjednoczenia, które bardzo często i chętnie krytykował, uważając, że zrzesza bardzo miernych matematyków i inżynierów.
Choć jeden z dyrektorów Zjednoczenia Mera — Jerzy Huk — wyraził swoje zainteresowanie maszyną, jego zainteresowanie zmalało wówczas, gdy dowiedział się, że maszyna istnieje tylko w głowie Karpińskiego i częściowo na papierze i to w formie opisanych założeń. Krótko mówiąc, Jerzy Huk był zainteresowany projektem komputera, a nie jego obietnicą. Mimo wszystko zdecydował, by projekt w takiej ormie został przedstawiony komisji, która miała ocenić możliwość jego realizacji przez Zjednoczenie Mera. Opinia komisji nie była korzystna dla Karpińskiego, wskazując, że założenia konstrukcji nie są do końca jasne.
Po latach Jacek Karpiński nieco bardziej koloryzował decyzję komisji, przypisując jej twierdzenie, że uznano jego komputer za konstrukcję wziętą z księżyca i nie możliwą do realizacji. Jak wspominał Karpiński, jednym z koronnych argumentów przeciwko jego komputerowi miało być stwierdzenie, że gdyby skonstruowanie takiego komputera było możliwe, Amerykanie już by to dawno zrobili. Stwierdzenie, które podobno nigdy nie miało paść nawet w nieoficjalnych rozmowach komisji.
Tym samym droga do funduszy na badania i zakładów mogących przekuć pomysły Karpińskiego w rzeczywiste komputery została zamknięta. Jacek Karpiński postanowił poszukać zainteresowania za granicą.
W Anglii
W czasach PRL paszport był towarem nie mniej luksusowym jak samochód czy telewizor. Obywatel mógł mieć paszport, ale nie był jego faktycznym dysponentem. Paszporty były deponowane w Wydziałach Paszportowych Urzędu Bezpieczeństwa. Gdy ktoś posiadał pragnienie wyjazdu poza granice Polski Ludowej, musiał udać się do urzędu i złożyć specjalny wniosek zawierający między innymi dokładną datę podróży, cel podróży, adres docelowy oraz datę powrotu. Po powrocie należało paszport zwrócić w terminie siedmiu dni do odpowiedniego Wydziału Paszportowego. Jeśli ktoś nie dopełnił stosownych formalności lub w trakcie podróży dopuścił się uchybienia (np. usiłowanie przemytu), musiał liczyć się z tym, że paszport nie zostanie mu ponownie wydany, oraz spotkają go rozmaite konsekwencje prawne. Mało tego. Urząd mógł odmówić wydania paszportu nawet wówczas, gdy uznał, że dana osoba nie powinna jechać do jakiegoś kraju — np. do kapitalistycznego USA czy do Anglii. Od całej tej skomplikowanej procedury istniały oczywiście wyjątki. Istniał paszport, którego zwracać i deponować nie było trzeba. Szczęśliwymi posiadaczami takiego dokumentu byli oczywiście zaufani działacze partyjni oraz inne osoby, cieszące się nienaganna opinią, niepodważalną lojalnością wobec państwa oraz potrzebą częstego podróżowania. I tu kolejna zagadka, albowiem Jacek Karpiński taki paszport właśnie posiadał.
W 1969 roku Jacek Karpiński leci do Londynu, gdzie dochodzi spotkania z kilkoma ekspertami od komputerów pochodzącymi z Wielkiej Brytanii i USA. Wyrażają oni swoje zainteresowanie, lecz nie chcą inwestować w projekt Polaka. Wiele osób zadaje sobie też pytanie, czy na tym etapie projekt K‑202 był już projektem teoretycznym, na papierze, czy dalej była to kombinacja założeń i pomysłów, jakie Karpiński przedstawiał wcześniej w Zjednoczeniu Mera.
Zainteresowanie komputerem Karpińskiego przejawia dyrektor angielskiej firmy MB Metals — Michael Lehnam, prywatnie znany wówczas inwestor i biznesmen. Lehnam jest skłony zainwestować w pomysł Karpińskiego pod warunkiem, że prace nad komputerem oraz jego produkcja odbywać się będzie na terenie Anglii. Do dyspozycji Karpińskiego Lehnam chce oddać jeden z zakładów oraz taką ilość inżynierów, jakiej będzie potrzebował Karpiński. Ten jednak nie chce się zgodzić i upiera się, by komputer powstał i był produkowany w Polsce, z udziałem kapitału MB Metals.
Porozumienie zostaje zawarte. Karpiński zostaje oficjalnie konsultantem technicznym firmy Data-Loop, będącej jedną z wielu firm zależnych od MB Metals. Na poczet wynagrodzenia oraz pierwszych wydatków, Karpiński miał otrzymać 15 tys. funtów w gotówce. Pismo pomiędzy MB Metals a Jackiem Karpińskim daje także odpowiedź na pytanie, co Karpiński zaprezentował Anglikom podczas swojej wizyty. Podobnie jak podczas spotkania w Zjednoczeniu Mera, były to częściowe plany oraz pomysły na komputer, albowiem zgodnie z przytoczonym porozumieniem, Jacek Karpiński w ciągu miesiąca miał przedstawić firmie Data-Loop wstępne propozycje konstrukcyjne niezbędne dla rozpoczęcia studiów konstrukcji logicznej komputera. Zgodnie z porozumieniem, Jacek Karpiński miał ponownie przyjechać do Anglii za dwa miesiące i podczas tego spotkania planowano ustalić dalsze kierunki prac oraz warunki finansowe umowy.
Przełom
Choć Karpiński znalazł potencjalnego inwestora oraz firmę z nim współpracującą, nie rozwiązał swojego podstawowego problemu, czyli miejsca do badań na terenie Polski. Być może jego upór dotyczący pracy w Polsce był zarazem jego wielkim błędem, być może nie miał innego wyjścia i do Polski wrócić musiał (miał już rodzinę, której nie pozwolono na wyjazd z nim). Nie zmienia to jednak faktu, że w Polsce nic się pod tym względem nie zmieniło i nie pomogła nawet pozytywna, pisemna opinia specjalistów z Anglii. Owa opinia została zaprezentowana dyrektorowi Jerzemu Hukowi, jednak ten miał stwierdzić (zdaniem Karpińskiego):
„Nasza komisja oceniła inaczej. Jeżeli Anglicy uważają, że to dobre, chcą robić, niech produkują. My nie będziemy tracić państwowych pieniędzy”.
Jeden z przyjaciół zaproponował mu, by ze swoim pomysłem udał się do ówczesnego ministra nauki — profesora Jana Kaczmarka, którego Jacek Karpiński znał z poprzednich lat na gruncie towarzyskim.
Najprawdopodobniej to właśnie dzięki osobistej interwencji ministra Kaczmarka, Zjednoczenie MERA zgodziło się podjąć współpracę z Karpińskim. W dniu 26 marca 1970 roku Jacek Karpiński przedkłada propozycję współpracy pomiędzy Data-Loop, MB Metals oraz stroną polską w zakresie projektu, oraz produkcji komputera K‑202. Zgodnie z jego propozycją i wcześniej zawartym przez niego porozumieniem z Anglikami, projekt komputera i jego produkcja ma się odbywać na terenie Polski. Określono także wstępne założenia przyszłej dystrybucji, zgodnie z którymi, 40% wyprodukowanych komputerów miała pozostać w Polsce, natomiast 60% miał podlegać dystrybucji przez MB Metals oraz Data-Loop. Zgodnie z propozycją Karpińskiego, komputer miał współpracować także z maszynami Odra 1304 oraz komputerami produkowanymi w ramach programu RIAD. Dystrybutorem komputerów oraz oprogramowania na terenie krajów socjalistycznych miała być firma Data-Loop, natomiast w pozostałych krajach dystrybucję miało organizować MB Metals. Firmy angielskie miały także zająć się marketingiem, reklamą i wszelkimi działaniami zmierzającymi do popularyzacji tej maszyny.
Kilka dni później do Zjednoczenia Mera wpłynęło pismo od dyrektora Data-Loop, w którym poza wyżej opisanymi warunkami, dołączono także klauzulę, iż projekt komputera będzie własnością firmy Data-Loop i ma zostać on ukończony do końca października 1970 roku. Na zespole Karpińskiego miał też spocząć problem stworzenia oprogramowania systemowego komputera. Firma MB Metals zapewniała niezbędne elementy do wyprodukowania maszyn prototypowych, które to elementy miały stanowić jednocześnie opłatę za ich wykonanie. Na każde wyprodukowane cztery maszyny prototypowe, MB Metals i Data-Loop miało otrzymać trzy maszyny nieodpłatnie. Po otrzymaniu prototypów strona angielska miała opracować translator języka symbolicznego, biblioteki funkcji podstawowych oraz translator języka Fortran. Polacy mieli opracować translator języka Algol oraz biblioteki programów standardowych.
Stosowne porozumienie zostało podpisane przez Zjednoczenie Mera i firmę Data-Loop w dniu 10 kwietnia 1970 roku, a w sierpniu 1970 roku Jacek Karpiński został szefem nowo powołanego Pionu Maszyn Matematycznych w Zakładach Wytwórczych Przyrządów Pomiarowych Era we Włochach. Bardzo ważnym elementem porozumienia było też otwarcie przez firmę Data-Loop kredytów na zakup potrzebnych urządzeń oraz aparatury niezbędnej do wykonania i badania prototypów K‑202.
Równocześnie zostaje podpisana umowa pomiędzy MB Metals, Data-Loop oraz Przedsiębiorstwem Handlu Zagranicznego Metronex. Zgodnie z tym porozumieniem, Datalop miało dostarczyć do Metronexu wspomniane wyżej oprogramowanie, natomiast Metronex miał dostarczyć do Data-Loop translator języka Algol oraz Basic dla K‑202. Metronex miał także pośredniczyć w obrocie częściami, podzespołami oraz gotowymi prototypami K‑202 pomiędzy Zjednoczeniem Mera a Data-Loop i MB Metals. Metronex miał być odpowiedzialnym za ewentualne zakupy związane z przedsięwzięciem. Zgodnie z porozumieniem, Metronex zobowiązał się dostarczyć pierwszy prototyp K‑202 wraz z dokumentacją techniczną do dnia 31 lipca 1971 roku.
Narodziny K-202
Podczas tworzenia zespołu konstruktorów, Karpiński starał się wykorzystać osoby, z którymi współpracował już uprzednio podczas projektu KAR‑65 oraz AKAT-1, oraz osoby, które udało mu się znaleźć i jego zdaniem posiadały odpowiednie umiejętności i rekomendacje. Szczególnie zależało mu na Zbigniewie Szwaji, który miał zająć się elementami mechanicznymi oraz projektem obudowy komputera, który zgodnie z planami, miał być najmniejszy na świecie. Bardzo wielu inżynierów decydowało się na współpracę po tym, jak Jacek Karpiński prezentował im możliwości i dostęp do najnowszych układów elektronicznych, jakie miało dostarczyć MB Metals, a jakich próżno było szukać w kraju. Wśród nich miały być głównie układy małej i średniej integracji oraz najnowsze pamięci ferrytowe z Irlandii..
Zgodnie z umową, Jacek Karpiński wysłał do Data-Loop wstępne założenia komputera które, jak pamięta Elżbieta Jezierska, mieściły się na czterech kartkach A4. Nie było w nich żadnych rysunków technicznych czy szczegółowych opracowań. Były to tylko i aż założenia, które zespół Karpińskiego miał zrealizować. Do najbardziej znamiennych należały następujące cechy K‑202.
- Miał to być komputer domowy, dostępny dla osób prywatnych
- Miał to być komputer niewielki, bez szczególnych wymagać co do pomieszczenia i warunków pracy.
- ] Miał być łatwy w rozbudowie
- Miał mieć budowę modularną, dzięki czemu będzie można będzie go łatwo przystosować do pracy w konkretnych warunkach lub do pracy przy konkretnym zagadnieniu.
- Maszyna miała mieć możliwość współpracy z rozmaitymi urządzeniami zewnętrznymi.
Bardzo ciekawym założeniem była owa modularna budowa oraz prostota rozbudowy. Zgodnie z koncepcją jaka powstała w zespole, komputer miał występować w jednej, podstawowej konfiguracji wystarczającej do użytku domowego i biurowego. W przypadku konieczności wyposażenia go w większą moc można było go rozbudować o zunifikowane moduły zawierające rozmaite elementy i możliwości w zależności od potrzeb. Dzięki temu K‑202 miał stać się komputerem równie dobrym dla użytkownika domowego, jak i dla przemysłu, oczywiście po rozbudowie.
Przewidziano, że wraz z komputerem pojawią się następujące moduły:
- Moduł z 16 bitowym procesorem wyposażonym w arytmometr.
- Moduły pamięci o pjemności 16K, 32K i 64K słów.
- Moduł z kontrolerem pamięci masowej do zastosowania z napędami taśmowymi czy dyskami.
- Moduł do komunikacji z urządzeniami peryferyjnymi - drukarki, terminale, czytniki taśm perforowanych.
Planowano także, że moduły zgodne z K‑202 będą mogły projektować i budować inne firmy, dopasowując swoje moduły do konkretnych i bardzo ścisłych zadań. Tym samym komputer domowy po wyposażeniu go w odpowiedni moduł i oprogramowanie mógłby nawet sterować linią produkcyjną.
Choć za projektem K‑202 stał głównie Jacek Karpiński, nie można przemilczeć udziału innych inżynierów. Przyjmowanie konkretnych rozwiązań, ich projektowanie oraz koncepcje, były efektem wspólnej, zespołowej pracy. Jak wspomina Andrzej Ziemkiewicz, Karpiński nie trzymał się sztywno swoich założeń i jeśli któryś z inżynierów uważał, że przyjęta koncepcja nie jest właściwa oraz potrafił to uzasadnić, Karpiński potrafił zmienić zdanie i założenia.
Karpiński zwykł rozwiązywać poszczególne zagadnienia podczas organizowanych spotkań z zespołem. Wówczas dyskutowano nad wieloma aspektami technicznymi, które wynikały z jakże prostego, umieszczonego powyżej schematu. Zastanawiano się, czy architektura komputera ma być synchroniczna, czy asynchroniczna. Jak rozwiązać konflikt pamięci i jej stronicowanie ? Jak rozwiązać sytuację, gdy poszczególne bloki pamięci równocześnie odwołają się do szyny pamięciowej ? Jak będzie wyglądała współpraca i komunikacja poszczególnych bloków pamięci ? Te i setki podobnych problemów ukrytych jest w tym jakże prostym schemacie nakreślonym przez Karpińskiego.
Po rozwiązaniu poszczególnych zagadnień i przyjęciu koncepcji ich rozwiązań zespół został podzielony na trzy niezależne, choć współpracujące zespoły:
- zajmował się szeroko rozumianym sprzętem
- zajmował się oprogramowaniem systemowym (kier. Teresa Pajkowska)
- zajmował się pozostałym oprogramowaniem (kier. Krzysztof Jarosławski)
Nad pracą wszystkich zespołów czuwał osobiście Jacek Karpiński, choć jak podkreślał Andrzej Ziemkiewicz, zespoły miały dużo swobody w rozwiązywaniu napotkanych problemów, o ile mieściły się one w ogólnie przyjętej koncepcji.
Jacek Karpiński był autorem pomysłu na rozwiązanie problemów związanych z adresowaniem pamięci i ich jej przydziałem dla poszczególnych procesów. Zastosowano podział pamięci na bloki i każdy proces mógł otrzymać na realizację zadania jeden bądź kilka bloków pamięci. Bloki te nie mogły być współdzielone z innym procesem. Miało to swoje zalety, gdyż komunikacja z pamięcią była szybsza (brak konieczności translacji adresów), a dane w niej przechowywane były chronione. Wadą był natomiast fakt, że jeśli blok nie został w całości wykorzystany, dla innych procesów i tak był zajęty.
Powyższa koncepcja świetnie sprawdzała się w przypadku maszyny jednoprocesorowej, ale K‑202 miał być komputerem z możliwościami rozbudowy także o kolejne procesory. Tym samym każdy procesor musiał otrzymać własny blok pamięci. W trakcie projektowania zmieniła się nieco architektura pamięci. Ustalono, że komputer będzie posiadał cztery bloki oznaczone jako "0" na potrzeby procesora, oraz pozostałe bloki, udostępnione innym procesom. Dzięki zastosowaniu najnowszych i podzespołów elektronicznych udało się ów zerowy blok pamięci zmieścić na module procesora. Tym samym sam komputer nie musiał mieć aż czterech bloków zerowych, co obniżało jego cenę. Zamontowanie kolejnego procesora, automatycznie dodawało kolejny, zerowy blok pamięci.
Jak wynika z powyższego, K‑202 mógł być maszyną z maksymalnie czterema procesorami. Dlaczego tak mało ? Ano dlatego, że jak wyliczono, większa ilość procesorów sprawiała, że szyna pamięciowa stawała się niewydolna. Zresztą, podobno przy maszynach wyposażonych w trzy i cztery procesory mogły pojawiać się już tego typu problemy, toteż w trakcie produkcji i podczas prezentacji używano maszyn z jednym, bądź dwoma procesorami, choć oficjalnie wskazywano możliwość użycia nawet czterech.
Choć powyższa koncepcja rozwiązywała wiele problemów, nie była wolna od wad. Najpoważniejszą z nich był fakt przydzielenie szyny znakowej i kanałów znakowych do konkretnego procesora. O ile w przypadku maszyn jednoprocesorowych nie miało to najmniejszego znaczenia, o tyle w przypadku maszyn wieloprocesorowych rodziło pewien zabawny problem. Podłączenie np. terminala znakowego do jednego procesora, nie udostępniało go dla pozostałych, dla których był urządzeniem niewidocznym. Zespół musiał stworzyć specjalny program do komunikacji między procesorami, dzięki któremu procesory niepodpięte do terminala czy drukarki, mogły poprosić ten, który posiadał łączność z tymi urządzeniami o "przekazanie" informacji do urządzenia. Jak łatwo zauważyć, było to swoiste spowolnienie całego systemu.
Kolejną wadą był fakt, że komunikacja kanałów znakowych z pamięcią zawsze musiała odbywać się za pośrednictwem procesora. Przy asynchronicznej architekturze komputera mogło to generować bardzo duże opóźnienia, gdyż komputer musiał przerwać działanie programu, zająć się komunikacją i pomiędzy kanałami znakowymi i pamięcią i do czasu zakończenia pełnej komunikacji nie mógł wykonywać innych procesów.
Choć zespół Karpińskiego, nie był rozpieszczany przez ówczesne władze, prace postępowały dosyć szybko. Zaledwie rok po rozpoczęciu prac, wizja komputera K‑202 stała się już na tyle realna, że zadeklarowano ukończenie pierwszego, działającego prototypu do końca października 1971 roku, a drugi egzemplarz miał być gotów do końca lutego 1972. Pierwszy egzemplarz miał zostać wysłany do Anglii, natomiast drugi miał być przedstawiony Komisji Ocen Maszyn Matematycznych.
Słuchajcie, robimy tę maszynę w kooperacji z angielskimi firmami i musi ona dać się sprzedawać na zachodzie. Do tego jest konieczne, aby wystawić ją na ekspozycji Olympia w Londynie w przyszłym roku (czyli za 8 miesięcy). Jeśli nie zdążymy, to rok później będzie już za późno, bo inni zajmą rynek.
Mniej więcej w połowie 1971 roku zakończono i przygotowano do uruchomienia wstępnego, pierwszą wersję prototypu. Zespół Karpińskiego pracował w zasadzie bez przerwy i jak wspominają ówcześni współpracownicy Karpińskiego, większość z nich pracowała bez przerwy po kilka dni. Posiłki dostarczali członkowie rodzin lub jeździli po nie oddelegowani pracownicy. Członkowie zespołu spali na fotelach, materacach, ławkach czy podłodze.
Aby zmieścić się w tak krótkim czasie, postanowiono korzystać z najprostszych rozwiązań, wszelkie problemy oraz bardziej skomplikowane zagadnienia odkładając na później. Przyjmowano także, że wszelkie problemy zostaną całkowicie rozwiązanie w drugiej serii próbnej komputera i całkowicie wyeliminowane w wersji produkcyjnej.
Kierunek sukces i sława
Wszystkie prezentacje wypadły bardzo pozytywnie i zdecydowano, że K‑202 zostanie zaprezentowany na Targach Poznańskich w 1971 roku. To właśnie podczas tych targów doszło do znamiennego spotkania Jacka Karpińskiego i Edwarda Gierka oraz jakże symbolicznej, piętnastominutowej rozmowy. Owo spotkanie zostało bardzo szeroko skomentowane przez krajową prasę podkreślającą niewielkie rozmiary komputera, jego uniwersalność i wydajność nieodbiegającą od tej, jaką oferują komputery produkowane po drugiej stronie żelaznej kurtyny.
Zwolennicy Karpińskiego twierdzą, że owa rozmowa z Edwardem Gierkiem miała wzbudzić zawiść dyrekcji Elwro, która miała wówczas rozpocząć bezwzględną walkę z Karpińskim i jego K‑202.
Zainteresowanie komputerem K‑202 gwałtownie wzrosło, a Zakłady Era zaczęły otrzymywać szereg zapytań dotyczących możliwości zakupu komputerów. Niektóre, bardziej niecierpliwe firmy składały nawet gotowe zamówienia, nie bacząc na fakt, że komputer był dopiero prototypem i adresatem takich zapytań powinna być firma Data-Loop, MB Metals, a nie Zakłady Era.
Z nieznanych jednak powodów, ów prototyp wraz z dokumentacją techniczną nie został przekazany firmie Data-Loop w ustalonym terminie 31 lipca 1971 roku. Choć prototyp pokazywano rozmaitym dygnitarzom państwowym, nikt nie spieszył się z jego odesłaniem do Anglii. Ostatecznie został on dostarczony 29 grudnia 1971 roku.
Drugi prototyp trafił do Komisji Ocen Maszyn Matematycznych, gdzie został poddany bardzo wnikliwej analizie.
W tym miejscu zaczyna rosnąć mit wokół maszyny K‑202, dodajmy mit, któremu nikt z Zespołu Karpińskiego nie zamierzał wówczas przeczyć. Dziennikarze popuszczali wodze fantazji i okazało się, że komputer nie tylko jest nie gorszy od swoich zachodnich konkurentów, ale je wyprzedza o całe dziesięciolecia. Zgodnie z niektórymi twierdzeniami, miał mieć możliwość realizowania nawet miliona operacji na sekundę, co było już pewną fantazją. Nawet zespół konstruktorów doskonale wiedział, że rzeczywista moc obliczeniowa K‑202 wynosi około 300 tys. operacji na sekundę, a i to nie zawsze. Elżbieta Jezierska po latach wyjaśniała, że przy zastosowaniu pewnych technik służących do pomiaru wydajności oraz wybranych funkcji, moc obliczeniowa maszyny mogła sięgnąć miliona operacji, ale pod warunkiem zastosowania tylko i wyłącznie krótkich i szybkich rozkazów. Tu ogromną zaletę wykazywała asynchroniczna konstrukcja K‑202, który podobnie jak jego poprzednik, nie musiał czekać na kolejny takt, tylko mógł wykonać kolejny rozkaz.
Choć możliwości komputera były już na tym etapie mocno eksponowane, nie można lekceważąco podejść do faktu, że był to komputer czwartej generacji, zbudowany na podstawie najnowszych układów scalonych i bez konstrukcyjnych wpływów innych maszyn. Była to czysto Polska myśl techniczna na zachodnich elementach. Warto pamiętać, że koncepcja K‑202 była pionierska, gdyż konstrukcje o podobnych założeniach zaczęły pojawiać się od 1975 roku, a więc cztery lata później. Pamiętajmy jednak lata, a nie dziesięciolecia, jak niektóry pragnęli.
Komisja Ocen Maszyn Matematycznych nie była aż tak entuzjastycznie nastawiona do K‑202. Otrzymany prototyp, choć działający nie wzbudził euforii jakiej oczekiwałby Karpiński. Komisja wstrzymała się jednak z oceną maszyny uznając, że z uwagi na brak oprogramowania oraz prototypowy status maszyny, ciężko jest jednoznacznie ją ocenić.
Wydawać by się mogło, że współpraca pomiędzy Karpińskim, Zjednoczeniem Mera oraz angielskimi firmami przebiegało bez najmniejszych problemów, ale w rzeczywistości tak nie było. Karpiński w korespondencjo do Data-Loop skarżył się na opóźnienia związane z dostawami podzespołów, które miały pochodzić z Polski oraz ich niską jakość. Problemem był też montaż komputera Odra 1204, na której miała odbywać się symulacja maszyny K‑202. Karpiński skarżył się na brak realizacji niektórych obietnic Zjednoczenia Mera, w tym zbyt małą ilość etatów (Pion Maszyn Matematycznych liczył wówczas 52 osoby), oraz brak realizacji obietnicy, dotyczącej przekazania 150 tys. USD na zakup podzespołów, elementów oraz maszyn niezbędnych do produkcji urządzeń peryferyjnych, oraz 650 tys. USD na zakup maszyn niezbędnych do stworzenia linii produkcyjnej.
Choć wszystko wskazywało na to, że Karpiński odniósł sukces, była to ciągle produkcja niemal chałupnicza. Powstawały kolejne egzemplarze, lecz każdy z nich był zaledwie kolejną, rozwojową wersją prototypu. Do produkcji seryjnej ciągle było daleko.
K‑202 zaprezentowany na targach w Londynie cieszył się nie mniejszym zainteresowaniem niż na Targach Poznańskich. Przed stoiskiem firmy MB Metals ustawiły się długie kolejki zainteresowanych. Jak wówczas twierdzono, jedynym poważnym konkurentem dla polskiego komputera był PDP‑11amerykańskiej firmy DEC oraz maszyna Nova 1220 amerykańskiej firmy Data General. Maszyny te były porównywalne z K‑202 poza... rozmiarami. Tutaj K‑202 zupełnie deklasował konkurencję. W tym miejscu warto obalić kolejny, często powtarzany mit, jakoby K‑202 był pierwszym szesnastobitowym komputerem. Zarówno PDP‑11 jak i Nova 1220 także były szesnastobitowe.
W dniu 12 października 1971 roku, zaraz po pokazach w Londynie, Data-Loop zgłosiło zapotrzebowani na piętnaście komputerów K‑202 wyposażonych w pamięć 4 KB oraz oprogramowanie systemowe, język Basic, Fortran, Algol i Cobol. Jako datę dostawy owych piętnastu zestawów, ustalono na 1972 roku, nie określając jednak precyzyjnie daty. Podzespoły do tych egzemplarzy miała dostarczyć firm MB Metals, a komputery miały być gotowe w terminie 10 do 16 tygodni po oficjalnym odbiorze przekazanych podzespołów.
Perspektywy roztaczające się przed K‑202 i zespołem Karpińskiego były tak świetlane, że zdecydowano się przedłużyć umowę z MB Metals i Data-Loop o kolejne siedem lat na warunkach takich, jakie zawierała poprzednia umowa. Jedyną zmianą było ujęcie Przedsiębiorstwa Handlu Zagranicznego Metronex, jako tego, który jest odpowiedzialny za zakup podzespołów o wartości 25 tys. funtów, niezbędnych do ich produkcji. Choć w poprzednich umowach język Cobol nie występuje, porozumienie to zostaje podpisane przez Metronex i przez Karpińskiego, który doskonale wiedział, że nikt nad Cobolem dla K‑202 nie pracuje.
Wspólnie też przyjęto ramowy plan produkcji zakładający wyprodukowanie w 1972 roku od 100 do 200 maszyn, w kolejnym roku około 500 szt., a w kolejnych latach produkcję o wielkości około1000 szt. rocznie.
Choć wszystko wskazywało na pełen sukces, czarne chmury powoli zaczynały zbierać się nad K‑202 także za sprawą samego Karpińskiego. Ale o tym za tydzień.