Android 4 na poważnie… No jednak chyba nie!
Stało się – wreszcie po miesiącach ciężkich bojów i walki z Androidem 4 a dokładniej to niecałego miesiąca, a właściwie to kilkunastu dni, podczas których rzadko kiedy korzystałem z tabletu, który jeszcze był niepodłączony do Internetu… ach, walić to! Jestem opiniotwórczym Blagerem, który chce trochę pojeździć po Google i ASUSie! I zrobię to!
Jedziemy
A4 – jak go pieszczotliwie nazywam – zawitał u mnie w tym samym dniu, co u innych użytkowników Transformersa. Moje podniecenie i radość była po prostu nie do ogarnięcia przez zwykłego śmiertelnika. Wyczekiwałem tego dnia jak gwiazdy na niebie, która poprowadzi mnie do lepszego świata, gdzie wszystko działa sprawniej, szybciej i ładniej. Instalacja trwała trochę długo, a późno już było. Postanowiłem jednak wytrzymać, rano co prawda miałem wstać o godzinie 6, ale A4 był ważniejszy! Dużo ważniejszy. Nic nie mogło tego dnia stanąć mi na drodze do szczęścia.
Z wyjątkiem narzeczonej, która kazała iść spać – jak przystało na pantoflarza, zrobiłem to posłusznie odkładając zabawę z tabletem na następny dzień. W głowie tymczasem układałem plan rozkminienia Andka na wszystkie możliwe sposoby. Nowy cudny świat stał przed mną…
…otworem
O ile byłbym w stanie odblokować ekran… Po piętnastu sekundach walki zajarzyłem, iż zmienili system odblokowywania. Oho, bystrzak ze mnie – pomyślałem. Zmiana jednak była bardziej ASUSowa niż Googlowska, no ale kto by tam te „spazmy szatana” odróżniał.
Przysiadłem więc do pierwszych rzeczy, które każdy porządny geek, taki jak ja, robi, zmieniłem tapetę na… acz czekaj. Moment. Nic nie musiałem zmieniać, system się zaktualizował i wszystkie ustawienia zostały. To już jest połowa sukcesu.
Niestety cały sukces poszybował w otchłań szybu kopalnianego niczym wózek wiozący Indiana Jonesa gdyż okazało się, że nie mogę znaleźć Ustawień. Pisałem już o tym, więc drugi raz nie będę prał publicznie swoich brudów. A mógłbym długo. Nie powtarzając przy tym żadnych inwektyw pod adresem Google’a przez dobry kwadrans.
Nie miałem jednak o tym pisać.
Jak już wiecie – lub nie – nowy Andorid 4 na Transformerze działał tak, że miałem ochotę kogoś zadźgać.
Z początku wydawało mi się, że może po prostu źle go dotykam – może obraził się na mnie i nie lubi już moich delikatnych muśnięć palcem. Nie mniej z dnia na dzień utwierdzałem się w przekonaniu, że obsługa dotyku jakby nagle się kompletnie rozjechała. Średnio co dziesiąte tapnięcie było ignorowane… z czego w połowie przypadków BYŁO widać reakcje systemu w postaci podświetlenia ikonki.
WTF?
Nie był to jednak koniec, a dopiero mizerny i niezwykle wkurzający początek wszystkich problemów z tabletem firmy ASUS.
Aplikacje zwolniły. Ugh! Ta wrzuta była już kompletną wrzutą i mogłem ją ustawić na miejscu pierwszym, ale z perspektywy czasu znam już wrzuty gorsze, więc ranga tej akurat wrzuty spadła. Do sedna: jaki był mój smutek, gdy okazało się, iż Minecraft działa dużo gorzej, możecie sobie wyobrazić. Albo nie musicie… oto zdjęcie:
Tak. Dokładnie tak wyglądał mój smutek.
Teraz czas na najlepsze – czyli pora opisać legendarny reset ASUSa Transformera nazywany przez znawców: „Białym Kółkiem Śmierci”.
Czym było BKŚ? Otóż w pewnym momencie tablet tak sam z siebie, bez żadnego powodu, resetował się. Pomyślicie sobie – musi być jakaś przyczyna. Nie było! Zdarzało się, iż robił to o 3 w nocy gdy nikt nie pracował z nim od kilku godzin. Zdarzało się, że robił to 5 minut po ostatniej pracy. Zdarzało się, że robił to w trakcie pracy. Jednak to reset nie był najgorszą rzeczą – najgorszą rzeczą było to, że później tablet nie potrafił ponownie w pełni się uruchomić tylko zatrzymywał się na ładowaniu systemu… które zobrazowane było białym kręcącym się kółkiem. Dun Dun Duuunnnnnn!
Jak bardzo było to nieznośne, nie sposób opisać słowami – choć spróbuje. Otóż śpię sobie w najlepsze, gdy nagle jakaś jasna poświata z biurka bije mnie po oczach, krzycząc „Wstań, wstań!”. Czułem wręcz jak dostawałem po policzku od ASUSa tylko za to, że kupiłem taniej ich sprzęt. Oczywiście ignorowałem sytuacje, a wstając rano i widząc całkowicie wyczerpaną baterię rzucałem ostre słowa w kierunku dużego G. I dużego A. Jak ASUS.
Uznając, po tygodniu, że coś jest ewidentnie nie tak – legendarna wręcz spostrzegawczość Maxa – udałem się w jedyne słuszne miejsce.
To the Google, Robin!
Chwila klikania, chwila szukania, trochę śmiesznych, rozpraszających filmików z Youtuba i jest! Znalezione. Inni też mają taki problem i nikt nie wie dlaczego. Mhmm. Sporo osób zasugerowało reset ustawień. Niektórzy pisali, że im pomogło, niektórzy wręcz przeciwnie – i wiecie co, nie zgadniecie. Mi nie pomógł. Straciłem w zamian wszystkie save’y do Angry Birds i mój cudowny świat w Minecrafcie.
Nienawiść, permanentna groza i ostry hejt – o tak. Już miałem sprzedawać ten syf na Allegro. Już miałem wymienić go na iPada. Już myślałem, że przeklnę wszystkich pracujących nad poprawką i ich dzieci po wsze czasy… Gdy coś mnie natchnęło…
Choć w sumie, to nie do końca było tak. Kilka dni temu pojawiła się aktualizacja dostarczona przez ASUSa. Ciężko będzie wam uwierzyć, ale naprawiła wszystkie dotychczasowe problemy z tabletem. Mało tego, była praktycznie bezproblemowa w zainstalowaniu, aż sam zszokowany byłem.
Na koniec więc okazało się, iż sprzęt nie tylko działa tak dobrze jak dawniej, ale wręcz lepiej.
Jaki więc morał z tej historii mogę wam przedstawić drodzy czytelnicy?
Gdy kładziecie się spać, odwróćcie tablet ekranem w dół, aby was o 3 w nocy nie obudził, jeśli następnego dnia rano musicie wstać.
O!
PS. A tak poza tym kocham Androida 4.