Chcesz być informatykiem? To sobie bądź!
Dziwny kraj… Jak można tu odróżnić pisarza od autora? Albo wyjaśnić obcokrajowcowi (zza Renu na przykład) różnicę między fotografem, a fotografikiem? Przykłady można by mnożyć. Chciałbym się jednak skupić na jednym ze stosunkowo nowych zawodów o wdzięcznej nazwie „informatyk”. Najpierw zderzyłem się z problemem związanym z wyjaśnianiem tego nie‑Polakom, ale po chwili okazało się, że i w kraju nie bardzo wiadomo, czym się to je, a rzeczony „informatyk” jako żywo przypomina konia. Czemu konia? Bo koń nie istnieje. Małe zwierzę to źrebak, mama to klacz, ojciec to ogier… no to, gdzie jest koń?
Najpierw z pewnym skrępowaniem i zawstydzeniem przekonałem się, że w takich na przykład Niemczech, to co robi u nas tzw. informatyk, tam wykonuje gość pod tytułem technik sieciowy. Próbowałem dyskutować i użyłem argumentu, że polski informatyk to jeszcze programować potrafi. Popatrzono na mnie jak na głupka, bo tam programowaniem zajmują się programiści. U nas zresztą też. No, to co jest grane?! Programuje programista. Instaluje, konfiguruje i podłącza (i jeszcze wiele innych) technik sieciowy. To może informatyk… informuje?
Po powrocie do kraju, nieco zdezorientowany, postanowiłem zapytać po prostu jakiegoś informatyka. Specjalajsta (tak, to nie literówka) informatyk, tak sam siebie nazywał, w czym w zasadzie nie ma niczego dziwnego, przecież wiadomo powszechnie, że informatycy w Polsce muszą znać język angielski, przynajmniej w zakresie kilkunastu zwrotów, popatrzył na mnie z wyższością i oznajmił, że i tak bym nie zrozumiał, więc wyjaśniać mi nie będzie. Sam się jednak zorientowałem, że mój rozmówca skończył jakąś kierunkową szkołę średnią i pracuje teraz w sklepie komputerowym, jako serwisant.
Po kilku innych jeszcze próbach zgłębienia istoty sprawy doszedłem do wniosku, że w Polsce informatykiem jest w zasadzie każdy, kto tylko ma na to ochotę. I świetnie! Nie będą Włosi pluć nam w twarz! (Tam każdy, kto dostał się na studia to magister, student to doktor (dottore), a absolwent uczelni, to oczywiście profesor.) Nawet makaroniarzy przegonimy! A co?! Inne narody się z nas śmieją? Ależ skądże! Cywilizowani ludzie nie wyśmiewają tak żałosnych kompleksów narodowych i ambicyjek.
To do dzieła! Ja w zawodówce całkiem nieźle radziłem sobie z matematyką, System Windows instalowałem już siedem razy, a niedawno nawet zmajstrowałem z szablonu jakąś stronę internetową, będę więc specjalajstą informatykiem i webmasterem. No i oczywiście tym… no… SEO.