Komputer nie zwalnia od myślenia... niestety
05.07.2010 | aktual.: 10.12.2011 06:10
Pielęgniarki puszczają się z lekarzami, wszyscy lekarze to łapownicy, barmanki to prostytutki, policjanci to kompletni durnie, politycy to skandaliści i złodzieje, księża wolą chłopców… Uogólnienia, utarte schematy myślowe, generalizacje. Łatwiej, wygodniej się z nimi żyje. Zwłaszcza, jeśli mają wyraźnie zabarwienie negatywne, jak te powyżej. Pozytywne wymagałyby już pewnych działań, zaangażowania, może nawet poniesienia jakiegoś trudu, czy ryzyka.
Co ciekawe, system przekonań, jakim się w życiu posługujemy, w niewielkim tylko stopniu jest wynikiem naszych własnych przeżyć i doświadczeń. W większości przypadków są to „prawdy” wdrukowane nam w psychikę (umysł) przez rodziców, nauczycieli, lektury, środowisko, idoli, kolegów itd. Dopóki za bardzo nie przeszkadzają nam w życiu, posługujemy się nimi nieomalże bezrefleksyjnie, bo to jest po prostu wygodne. Jakakolwiek zmiana wymagałaby pewnej pracy, wysiłku, a komu się chce? Bez palącej potrzeby i noża na gardle?
Z samej natury rzeczy wydawałoby się, że komputery, programowanie, Internet, to domena ludzi o otwartym umyśle, kreatywnych, nie bojących się eksperymentów i gotowych na dynamiczne zmiany, jakich te dziedziny przecież wymagają, a nawet wymuszają. Sam pamiętam, jak latami instalowałem i testowałem prawie wszystko, co tylko zainstalować się dało. Oczywiście wiele się w ten sposób uczyłem, ale też byłem zawsze gotowy zrezygnować z jakiegoś programu, jeśli inny okazał się lepszy. Całkiem niedawno na przykład zrezygnowałem z Avant Browser i Orca Browser na rzecz Firefoxa. Kontynuując – wydawałoby się, że w tych tematach nie ma miejsca na ciasnotę umysłową, utarte schematy myślowe, generalizacje, konserwatyzm, strach przed zmianą i nowością… Ano, właśnie… wydawałoby się. Bo rzeczywistość bardzo często okazuje się jednak zupełnie inna.
Zainstalowałem sobie i testowałem chyba z sześć różnych dystrybucji Linuksa. Oczywiście nie na raz – te eksperymenty trwały kilka lat, ostatni jakieś kilkanaście miesięcy temu. Dzięki temu wyrobiłem sobie przekonanie, że Linux jest może i bardzo dobrym systemem, na przykład dla serwerów sieciowych, albo w firmach, gdzie tak naprawdę wszyscy pracownicy korzystają z jednego tylko, firmowego programu, uruchamianego zresztą wraz z systemem, ale jednak w przypadku zastosowań i potrzeb domowych nadal i wciąż lepiej sprawdza się Windows. Zwrócę tu uwagę na dwa elementy: 1. Jest to moje prywatne i osobiste zdanie i nikogo nie zmuszam, ani nie nakłaniam do jego przyjęcia. 2. Wynika ono z moich osobistych i prywatnych doświadczeń i eksperymentów. Moich doświadczeń!
Windows i Linux to oczywiście tylko przykład, bo dokładnie tak samo było z programami do pisania stron internetowych, z programami antywirusowymi, z przeglądarkami graficznymi, edytorami tekstu itd. – wypróbowałem wiele, żeby korzystać z jednego. Ale jak się pokazują nowe – nadal sprawdzam, bo może powstało coś lepszego i korzystnie będzie się „przesiąść”?
Dwie zasady. - Jak ognia unikam argumentów typu: przecież wszyscy wiedzą – nie tylko dlatego, że to dziecinne, ale głównie z tego względu, że nie jest prawdą. Zakładanie, że coś tam wiedzą wszyscy, jest zupełnie absurdalne i dowodzi ograniczonego kontaktu z rzeczywistością. - Jeśli chcę wydać opinię o czymś, to zwykle staram się zorientować, skąd wiem to, co chcę powiedzieć, albo napisać. Choćby tylko po to, żeby z siebie durnia nie robić (za często).
Na początku podałem kilka bezsensownych uogólnień o zasięgu… ogólnopolskim powiedzmy. W naszym środowisku można usłyszeć (przeczyć) banialuki, kto wie, czy nie bardziej jeszcze absurdalne: IE jest dziurawy, jak sito, Firefox jest najbezpieczniejszą przeglądarką na świecie, Windows jest beznadziejny, Linux jest absolutnie idealny, Norton AntiVirus strasznie „muli” itd. itd. itd. Oczywiście każda z tych bzdur także w wersji odwrotnej: Linux to knot, Windows genialny itp.
Teraz „krótka piłka” – skąd wiem to, co wypisuję?
Stwierdzenie: Norton AntiVirus strasznie „muli”, albo jeszcze lepiej: wszyscy wiedzą, że Norton AntiVirus strasznie „muli” – robi wrażenie, prawda? Zwłaszcza na przerwie w gimnazjum. No, dobrze, skąd wiem, że strasznie „muli”? Czy testowałem wersję 2010, czy może opieram się na zdaniu kolegi, który w roku 1999 tak właśnie powiedział o ówczesnym antywirusowym programie Nortona? Skąd wiem, że IE jest dziurawy, jak sito? Z iloma dziurami, jakimi i kiedy zetknąłem się osobiście? A więc wiem, czy bezmyślnie powtarzam za kimś, zwykle sam już nie wiem, za kim? Linux jest niedorobiony? Dobrze, a w takim razie na czym konkretnie to niedorobienie polega, co mnie osobiście przeszkadza? Mnie. Nie kumplom z podwórka, ale mnie osobiście.
Może warto na czas zdać sobie sprawę, że ktoś, kto nauczy się i przyzwyczai beczeć zgodnym chórem w stadzie owiec na wielką indywidualność, na KOGOŚ, raczej nie wyrośnie. Nie oznacza to, że wszystkie oceny i opinie innych ludzi należy ignorować i opierać się tylko i wyłącznie na swoich. Nie w tym rzecz. Bazować na opinii jakichś nieznajomych z Internetu, to ja mogę dla siebie i na własny użytek. Ale jeśli chcę uzyskane od nich informacje przekazywać dalej, to już tylko po ich weryfikacji – osobistej, albo jakiejś innej, ale… wiarygodnej. Korzystając raz jeszcze z owczego przykładu dodam, że jeśli wszystkie owce beczą tak samo, to jeszcze nie dowód, że to prawda.
Niejaki Kato Starszy każdą swoją wypowiedź, bez względu na temat, kończył słowami: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam*. Często odnoszę wrażenie, że różne nasze fora dyskusyjne na tematy komputerowe (ogólnie rzecz biorąc) nawiedziły hordy jego naśladowców, którzy do dyskusji na temat języka C pakują swoje „a ja i tak uważam, że Opera jest najlepsza!”, albo coś w tym stylu. Miłośnikom historii starożytnej przypominam tylko, że przed swoją słynną końcówką, Kato wygłaszał jeszcze czasem bardzo mądre mowy na różne tematy polityczne i społeczne.
Reasumując: bolesna prawda jest taka, że posiadanie komputera z dostępem do Internetu nie zwalnia od myślenia i korzystania ze zdrowego rozsądku. Choć wielu ludzi takiej właśnie opcji próbuje i pewnie próbować będzie nadal, starając się zastąpić żenujący brak wiedzy, rzetelnych informacji i wreszcie własnego doświadczenia, cudzymi opiniami, schematami myślowymi sprzed lat, bzdurnymi uogólnieniami, bezmyślnie powtarzanymi „prawdami”, które z prawdą nie mają nic wspólnego – nawet jeśli ćwierć wieku temu faktycznie miały.
-- * Kato, nawet jeśli mówił o podatkach, igrzyskach, budowie akweduktu, czy czymś takim, zawsze kończył stwierdzeniem (w wolnym tłumaczeniu): „a poza tym sądzę, że Kartagina powinna zostać zburzona”.