Personal Finances – mój ulubiony organizer finansowy
17.07.2010 | aktual.: 10.12.2011 06:11
Mojego ulubionego programu nie ma (jeszcze) w zasobach Dobrych Programów, a więc postanowiłem zaprezentować go w swoim blogu. Chodzi o Personal Finances , aktualnie w wersji 4.0 (z maja 2010). Jak widać i sama nazwa od razu wskazuje, jest to program należący do grupy tzw. organizerów finansowych. Testowałem dotąd: Menedżer Finansów 2006, AceMoney Lite, Bank 2.00, DBBD Twój Budżet, GnuCash, ePortfel Lite, HomeBank, iFreeBudget, Interesik 2005, Skarbnik 4. Wybrałem Personal Finances, choć w wersji, której używam, nie jest to program darmowy (najtańsza, ale i zupełnie wystarczająca licencja kosztuje obecnie $24.95), a to powinno już o czymś świadczyć. Oczywiście istnieje też odmiana Free.
Jednak nie ma sensu przekonywać do zalet Personal Finances kogoś, kto w ogóle nie odczuwa potrzeby używania jakiegokolwiek organizera finansowego. Podstawowy błąd w przypadku tego typu programów, to dość powszechne przekonanie: „ja mam za mało pieniędzy, za mało zarabiam, żeby mi to było potrzebne”, które tysiące Polaków wytrzasnęło… właściwie nie wiadomo skąd. W każdym razie z moich doświadczeń, a także doświadczeń członków rodziny, mieszkających w różnych krajach (nie tylko europejskich) wynika, że jest akurat dokładnie odwrotnie. Ludzie o dużych dochodach organizerów finansowych nie potrzebują – oni mają księgowych. Oczywiście natychmiast pojawiać się może pytanie, ile to jest dużo, a ile mało? Powiedzmy, że mało, to jest do kilku tysięcy miesięcznie.
W mojej rodzinie od zawsze panowało przekonanie, że jeżeli się ma stosunkowo niewielkie dochody, to warto, a nawet trzeba, robić notatki, skrupulatnie zapisywać, co się kupuje, bo inaczej pieniądze „uciekają”. Wiele razy lekceważyłem sobie tę zasadę i zawsze kończyło się tak samo – nawet jeśli pod koniec miesiąca nie zabrakło mi pieniędzy, to i tak byłem niezadowolony, bo potrafiłem sobie przypomnieć jedynie parę zakupów, a reszta pieniędzy – okazywało się – rozpłynęła mi się sam nie wiem na co. Było to wysoce frustrujące.
Oczywiście organizer jest zdecydowanie wygodniejszy od starego notesu. Mija miesiąc, czy kwartał, a ja po jednym kliknięciu już wiem, w jakim sektorze (kategorii wydatków) przesadziłem, gdzie pozwoliłem sobie za bardzo, z czym będę musiał na przyszłość uważać. Przekonałem się już, że w jakiś magiczny sposób poprawia to stan moich finansów. Rzecz jasna z tą magią to żart. Chodzi po prostu o świadomość. Jeśli wiem, zdaję sobie sprawę, widzę, że na yerba mate wydałem w pierwszej połowie roku ponad osiemset złotych, to automatycznie bardziej rozważnie podchodzę do kolejnych jej zakupów.
Potrzeba kolejna, to kilka kont bankowych, może jakiś depozyt, lokata… W chwili obecnej nie jest już chyba niczym specjalnie nadzwyczajnym posiadanie 2‑3 kont bankowych, bywa, że i w różnych walutach. Personal Finances radzi sobie z tym znakomicie i to tak dalece, że raz na dobę (albo na każde żądanie) łączy się z google.com/finance/, albo finance.yahoo.com i pobiera aktualne kursy walut. Wreszcie rozmaite aukcje internetowe i choćby wpływy nie będące dochodami, na przykład koszty wysyłki.
Czemu Personal Finances? Bo jest najwygodniejszy i najbardziej dopracowany. Bo jest po polsku. Bo jest niesamowicie konfigurowalny. Bo tworzy czytelne raporty, które mogą być prezentowane w rozmaity sposób graficzny. Bo raporty mogą być tworzone w oparciu o własne tagi. Bo można w nim planować wydatki. Bo kategorie, konta, waluty, tagi można dowolnie zmieniać i rozbudowywać. Wreszcie, bo jego interfejs mi się podoba – w odróżnieniu od wielu siermiężnych darmowych alternatyw.
Przed ewentualnym zakupem, warto też zapoznać się z wersją Free, ale jak na moje prywatne i osobiste potrzeby, ma ona jednak zbyt wiele ograniczeń. Tutaj znaleźć można porównanie wersji Free, Home i Pro. Rzecz jasna, nie jest wykluczone, że komuś wersja Free będzie w zupełności wystarczać.
Poniżej trzy zrzuty ekranu z widocznym oknem programu Personal Finances Home 4.0.