IBM wdraża własne oprogramowanie. Ale heca!
11.09.2009 20:53
Malte Timmermann jak i serwis Heise-online powołując się na to samo źródło, informują o odrobinę rozbieżnych zjawiskach.
Podczas gdy pierwszy napomniał o prośbie kierownictwa o nieużywaniu Microsoft Office'a, Adam Chabiński, red. naczelny newsroomu, informuje o odgórnej decyzji, której konsekwencją jest migracja oprogramowania z biurek blisko 360 tys. pracowników. A jak jest naprawdę, to wiedzą tylko nieliczni, ewentualnie niemieckojęzyczni czytelnicy dziennika Handelsblatt.
Jeśli Prawda stoi za opcją numer dwa, należy to działanie uznać za milowy krok. Big Blue zatrudnia ok. 399 tys. ludzi na całym. Z tego wynika, że zmianom ulegnie ponad 90% personelu. Milowy (krok) jednak nie jest synonimem słowa pozytywny. Pracownicy IBM‑a w zastępstwie dostaną macierzysty pakiet Lotus Symphony, który bazuje na przestarzałym OpenOffice.org 1.1. Korporacja swoją decyzję o migracji argumentuje potrzebą pełnej otwartości. Timmermann z kolei snuje odważne plany, jakoby ta migracja miała stać się uosobieniem sukcesu ODF - jeśli można to tak ując. Ta decyzja - w oczach Malte - ma pomóc otworzyć oczy decydentom innych firm, którzy z powodu nieuzasadnionych obaw (nie technicznych wad) wstrzymują się ze wspieraniem standardu. A co na to pracownicy IBM‑a?
Symphony ma ciekawy interfejs, który przyciąga użytkowników. Osobiście sądzę, że to tylko długotrwały "efekt łał", ale spędziłem zbyt mało czasu na pracy z nim, aby wypowiadać się o użyteczności nowego interfejsu. Z drugiej strony dobiegały mnie ochy i achy. Symphony jest po po prostu wolny. Częściową winę ponosi freamwork Eclipse a częściową historyczne zaszłości OpenOffice.org. Symphony jest uboższe od pierwowzoru o niedominujące komponenty. Nie znajdziemy w nim Matha czy Drawa, które wbrew pokutującej opinii, są fajne!
I najważniejsza rzecz! Wybierając za podstawę OO.o 1.1, zdecydowali się na obsługę ODF 1.0/1.1. Archetyp Lotusa w najnowszej odsłonie obsługuje ODF 1.2, który w przypadku np. wypunktowania nie jest kompatybilny z tą samą częścią starej specyfikacji. Oznacza to, że wymiana dokumentów między OpenOffice.org 3.x a Lotusem może być w niektórych przypadkach kłopotliwa. Z tego wynika dalej, że część ludzi, która ma w zwyczaju zabieranie niedokończonej pracy do domu, będzie nijako skazana na Symphony, albo będzie używała OpenOffice.org w wersji 1.1. Ta polityka IBM‑a w pewien przewrotny sposób przypomina politykę Microsoftu, który przymykając oko na piractwo, uzależnia użytkowników. Ci pracując, używają tego czego nauczyli się w domu na pirackich kopiach. W tym przypadku możemy mieć do czynienia z uzależnieniem pracownika i mechaniczną ekspansją na komputery domowe.
Z tego też punktu wnioskuję, że migracja będzie przymusowa i nie ma mowy - jak to napisał Malte - o proszenie się pracowników, o nie używanie (komercyjnego) oprogramowania konkurencji, czy darmowego OOffice'a. Ciekawe jest również to jak IBM poradzi sobie z wewnętrznym obiegiem dokumentów, ale też i tym w Internecie. Jeśli dokument zapisany w ODF 1.2 straci wypunktowanie w Symphony, nic poważnego się nie stanie. Nie jest to problem, którego nie można w łatwy sposób rozwiązać. Zresztą Lotus wciąż jest rozwijany. Jego następne wydania będą (?) bazować na nowszych wersjach OpnOffice.org, będą również obsługiwały specyfikację ODF 1.2 i nowszą. W przyszłości problem odczytu starych dokumentów będzie można rozwiązać poprzez zwykłe zainstalowanie starej wersji aplikacji, lub poprzez masowe aktualizacje oprogramowania (choć OOo2 nie obsługuje wypunktowania z OO.o3, to na odwrót ta zasada nie obowiązuje). Prawdziwa katastrofa może dopiero nastać, gdy korporacja zacznie masowo udostępniać dokumenty zapisane w ODF 1.2, kiedy na biurkach użytkowników goszczą jeszcze Symphony 1.x czy OpenOffice 1.x/2.x Te kilkaset tysięcy dokumentów, wygenerowanych i wylanych do sieci, mają stać się symbolem wielkiej wygranej ODF‑u. Ja natomiast mam obawy, czy nie staną się symbolem, mówiąc w żargonie Wykopu, symbolem EPIC FAIL-u.