„Blogger od kuchni” — wywiad z AntyHaker'em
Połowa miesiąca to czas na kolejny wywiad. Tym razem zaprosiłem do rozmowy użytkownika, który “zalewa” nas opisami nowości jakie znajdują się w najnowszej wersji Windows. Tym blogerem jest AntyHaker. Zanim jedna zaczął pastwić się nad najnowszym systemem z Redmond mogliśmy na jego blogu poczytać co nieco o innych systemach i sprzętach mobilnych. Zapraszam więc do przeczytania zapisu rozmowy jaką odbyliśmy jakiś czas temu.
1) I tym razem raczej nie zaskoczę nikogo pytając na początek - czym się zajmujesz? Praca, szkoła, czy może jeszcze jakoś inaczej idziesz przez życie?
Czym się zajmuję? Aktualnie powoli, acz nieubłaganie zbliżam się do egzaminu zawodowego na uprawnienia Ratownika Medycznego. Jak więc nie trudno się domyślić jestem już na finiszu trzeciego roku licencjatu – w moim przypadku na Uniwersytecie Rzeszowskim. Poza tym (co widać po blogu), zajmuje się w mniejszym lub większym stopniu męczeniem testowych wersji różnorakiego oprogramowania - nie ograniczam się przy tym wyłącznie do ekosystemu Microsoftu, gdyż i Linuksa (Fedora Rawhide) bardzo sobie cenię. Niestety, z tym drugim obcuję zdecydowanie krócej, zatem nie czuję się obecnie na siłach by cokolwiek naskrobać o nim na blogu.
2) Nick i avatar - dla jednych coś bardzo ważnego, dla innych niekoniecznie. Jak to jest u Ciebie i skąd właśnie taki zestaw a nie inny?
Do swojego pseudonimu nie przywiązuje jakiejś większej wagi, jednakże w całej sieci używam tego jednego i zdążyłem się już z nim zżyć. Wcześniej na DobrychProgramach korzystałem z mało rozpoznawalnego i unikatowego „silvax”, jednakże po zeszłorocznym HotZlocie postanowiłem wreszcie zunifikować swoje nazewnictwo i tak stałem się AntyHakerem. Co zabawne, genezy jego powstania bardzo łatwo się domyślić – za dziecka grało się w to i owo, a i w niekoniecznie bezpiecznych miejscach. Z racji nie posiadania komputera musiałem przesiadywać w kafejkach internetowych, a że w tamtych czasach popularne były różnego rodzaju keyloggery – cóż, przynajmniej dorobiłem się dość rozpoznawalnego „imienia”.
Jeśli zaś chodzi o avatar, to tutaj był to mój bardziej nieprzymuszony wybór. Wszystko zaczęło się znów w dzieciństwie, kiedy to oglądałem Dragon Balla i inne tego typu bajki. Z czasem okazało się, iż te „bajki” to zwyczajne anime, które to w niektórych przypadkach są wręcz idealnym odzwierciedleniem japońskiej kultury. Powoli coraz bardziej zaczęła mnie wciągać tematyka dotycząca tego kraju i choć nie mogę nazwać się jego fanatykiem, to jednak anime oglądam po dziś dzień, a i jakąś mangę od czasu do czasu przeczytam. No i właśnie w tym momencie możemy przejść do sedna – czyli skąd taka, a nie inna grafika. Japonia od zawsze kojarzyła mi się z orientalną muzyką oraz harmonią – zwłaszcza z tym ostatnim, czemu poświęcono już wiele opracowań. No i to właśnie ją odzwierciedla mój avatar – biały pentagram (a dokładnie to jego wierzchołki) symbolizuje pięć żywiołów, które to połączone są ze sobą za pomocą okręgu. Dodatkowo we wszystko wpisany jest symbol Yin/Yang, który dopełnia cały przekaz. Jeśli poskładamy wszystko w jedną całość, to otrzymujemy idealistyczny obraz przedstawiający harmonię poprzez jedność pięciu żywiołów (ale i zmysłów oraz światów, występujących w tej samej liczbie), z którymi człowiek nieustannie współpracuje. W dużym skrócie właśnie z tym staram się utożsamiać (ale też bez przesady, nie jestem żadnym maniakiem) i właśnie dlatego wybór padł na taką, a nie inną grafikę.
Podsumowując – o ile nick był w zasadzie dziełem przypadku, nieprzewidywalnym wydarzeniem ubranym przeze mnie w słowo, o tyle avatar jest już całkowicie wolnym i świadomym wyborem podyktowanym podejściem do życia.
3) W ostatnim czasie dość sporo piszesz na naszym blogu. Są jeszcze gdzieś miejsca w Internecie gdzie mnożna zobaczyć Twoją twórczość?
Wszystko zależy od tego, co rozumiemy przez słowo „twórczość”. Jeśli chodzi o coś na kształt bloga, to piszę wyłącznie w ramach tego tutejszego. Gdyby jednak podpiąć pod to również typowe „niusy” to wtedy tak – można takową znaleźć gdzieś indziej. Pisuję jeszcze na dwóch portalach (jeden należy do znajomego), gdzie ograniczam się do codziennych informacji dotyczących nowinek technologicznych. Oczywiście nie jest to moja praca zarobkowa, a jednie zaoferowana im pomoc oraz forma doskonalenia własnych umiejętności. Innymi słowy – wpisy traktujące o moich przeżyciach z elektroniką czy oprogramowaniem zostawiam dla Was, a na wspomnianych portalach piszę wyłącznie wpisy stricte informacyjne.
4) Ostatnio jesteś dość monotematyczny na blogu, (choć w Twoim przypadku to zaleta) jak mniemam zainteresowałeś się najnowszym dzieckiem z Redmond z jakiegoś dobrego powodu, czy jednak po prostu chciałeś "zobaczyć co w trawie piszczy" na własnej skórze?
Wydaje mi się, że w moim przypadku jest to zwyczajna ciekawość, ale i swego rodzaju przypadłość, która objawia się chęcią posiadania możliwie najnowszej wersji danego oprogramowania. Często instaluję wersje beta by obserwować jak zmienia się dany program czy system, przez co mogę sobie wyrobić opinię na ich temat w trochę szerszej perspektywie – obserwując cały proces powstawania danego produktu idealnie widać zaangażowanie twórcy w jego rozwój. Nie inaczej było w przypadku Windows 8 (właśnie wtedy zacząłem interesować się technologią i wszelakimi jej nowinkami), kiedy to każdą kolejną kompilację instalowałem na czysto, przez co dokładałem sobie masę dodatkowej roboty. Obecnie ten proces jest znacznie usprawniony, dzięki czemu nawet mniej zawzięci użytkownicy chętnie testują Windows 10.
Oczywiście nie ograniczam się przy tym do Windowsa i innych produktów Microsoftu, gdyż w zasadzie większość aplikacji które posiadam jest w wersjach testowych – oczywiście o ile takowa jest dostępna. Jak wspominałem wcześniej korzystam również z Fedory Rawhide, której pakiety aktualizowane są wręcz codziennie. Czasami niesie to za sobą pewne komplikacje, jednakże w dłuższej perspektywie cieszy mnie tak bliski wgląd w cały ten cykl tworzenia.
5) No a pomysły na tematy powiedzmy inne przychodzą na spontanicznie czy jednak są przemyślane?
Na moim dobroprogramowym blogu zdążyło już pojawić się kilka wpisów, które można by umieścić w kategoriach „recenzje sprzętu”, czy też „relacje z konferencji”. Wydaje mi się, że te drugie należą właśnie do tej grupy „przemyślanych”, gdyż wcześniej przygotowuje się do oglądania przekazu na żywo, z którego na bieżąco sporządzam sobie notatki. Na samym końcu ubieram wszystko w mniej lub bardziej logiczne zdania i tak umieszczam na blogu. Jeśli zaś chodzi o pierwszą grupę, to tutaj sprawa wygląda zgoła inaczej. Opisywane urządzenia nierzadko trafiają do mnie przez przypadek, kiedy to muszę oddać swój sprzęt do naprawy i dostaję telefon zastępczy. Ogólnie tych „innych” wpisów jest znacznie mniej od tych dotyczących Windows / Windows Phone, gdyż nie czuję się zbyt kompetentny do pisania konkretnych recenzji. Jeśli jednak się już na nie zdecyduje to są to zazwyczaj zbiory moich przemyśleń dotyczących działania / wyglądu / solidności konstrukcji, gdyż typowe syntetyczne testy (których swoją droga nie uznaję) zazwyczaj nijak mają się do rzeczywistości.
6) Dlaczego wybrałeś właśnie blog dp na swoje wpisy? Ponoć jest tyle lepszych miejsc do blogowania:)
Tak jak w większości wyborów w moim życiu zadecydował przypadek. Z początku portal DobreProgramy traktowałem jako jedno ze źródeł swojej wiedzy. Co nieco udzielałem się w komentarzach, czym niejednemu napsułem krwi – jednakże nie wykraczałem swoim zaangażowaniem ponad to. Dlatego też nie kryłem zdziwienia, kiedy latem 2013 roku otrzymałem swoje pierwsze imienne zaproszenie na HotZlot. Czułem się z tego powodu ogromnie wyróżniony, a i jak się potem okazało samo spotkanie bardzo przypadło mi do gustu – postanowiłem więc, że postaram się zrewanżować organizatorom. To właśnie w tym drobnym i nieoczekiwanym wydarzeniu należy upatrywać się powodu, przez który wybrałem ten, a nie inny blog. Było to dla mnie o tyle zaskakujące, że o ile wcześniej pisałem po znajomości na jednym portalu, o tyle sama idea blogów była mi całkowicie obca.
Nie żałuję jednak ani jednej minuty poświęconej na pisanie na tego tutejszego. Czasem znajdą się osoby z dziwnym podejściem do życia oraz innych czytelników, jednak lubię pisać i nie mam zamiaru się nimi zrażać – tym bardziej, że idea HotZlotu bardzo mi się spodobała i wciąż się będę starał zapracować na kolejne zaproszenie.
7) Kilkakrotnie wspominałeś, że nie ograniczasz się tylko Windowsa, która platforma jest dla Ciebie bliższa?
Z racji młodego wieku i dość specyficznych czasów bliższa mi jest platforma Microsoftu – lata monopolu i budowania bazy aplikacji robi swoje. Pomijając jednak gry i kilka specyficznych rozwiązań to bardzo lubię korzystać z Linuksa, gdyż daje on dość duże możliwości, jeśli tylko ktoś chce zgłębić jego tajniki. Nie raz był on powodem mojego zwątpienia w ruch Open Source, jednak zawsze do niego ochoczo wracałem, ponieważ mimo wszystko lubię pobawić się oprogramowaniem – niestety takie podejście jest ogromnym pożeraczem czasu.
Jeśli jednak miałbym odsunąć na bok gry to wydaje mi się, że obie platformy byłyby dla mnie równorzędne. Moja obecna konfiguracja to Windows 10 oraz Fedora Rawhide i o ile tego pierwszego chcąc nie chcąc muszę wykorzystywać do rozrywki, o tyle ten drugi z powodzeniem służy mi w tygodniu (czas na gry mam wyłącznie w weekend, a i wtedy nie zawsze), podczas nieszczęsnego studiowania. Póki trend dotyczący komercyjnego oprogramowania nie ulegnie zmianie, dopóty mimo wszystko Windows będzie mi jednak bliższy.
8) To samo tyczy się platformy mobilnej, czy jednak tu nie jesteś już zwolennikiem rozwiązań Ms?
Mniej więcej dzieje się to samo, jednakże powód tego jest zgoła inny. W przypadku komputerów Windows towarzyszył mi od zawsze i to właśnie na nim zdążyłem nazbierać bibliotekę gier i programów, które uniemożliwiają mi całkowite przejście na Linuksa. Jeśli zaś chodzi o rynek mobilny, to tutaj w momencie mojego debiutu dostępne były 3 główne platformy i jedna dopiero wschodząca (Android, Symbian, iOS + Windows Phone). Z racji tego, iż startowałem wtedy na czysto, to nie miałem ani żadnych ulubionych programów, ani tym bardziej przyzwyczajeń związanych z którymkolwiek z wyżej wymienionych systemów. Dlatego też w dużej mierze skupiłem się na ich wyglądzie i funkcjach, które mogłyby mi zapewnić. Produkty Apple odpadły od razu bo ich urządzenia były dla mnie zbyt drogie, z koleiswego rodzaju namiastkę Symbiana miałem w swojej Nokii 5230 i nie bardzo mi on odpowiadał. Na polu bitwy pozostał więc Android i Windows Phone. Zanim usłyszałem o tworze Microsoftu to dość ostro nakręciłem się na robocika – tym bardziej, że mój dobry kolega go posiadał, więc mogłem z nim trochę poobcować. Praktycznie już dokonałem wyboru, jednak wtedy po raz pierwszy zobaczyłem charakterystyczne dla WP kafelki i od razu mi się one spodobały. Dużo wtedy czytałem i szperałem w sieci (to moje początki przygody z tą dziedziną – technologią), więc od samego początku byłem świadom wszystkich wad i zalet tej platformy. Nieszczęsny brak wysyłania plików przez BT czy synchronizacja poprzez ZUNE nie były jednak dla mnie zbyt ważne, toteż podjąłem decyzję i postawiłem na Windows Phone.
No i jak widać po moich wpisach tak mi już zostało i na razie nie planuje przesiadki. Choć bardzo sobie cenię Androida w obecnym wydaniu (Material Design) jak i całkowitą nowość w postaci SailFish, to jednak zbytnio podoba mi się idea Live Tiles, bym mógł z niej teraz zrezygnować – tym bardziej, że czasy Windows Phone 7 już dawno za nami i nie odbiega już on tak bardzo o konkurencji jak kiedyś. Innymi słowy – nie jestem jakimś wielkim zwolennikiem mobilnego rozwiązania Microsoftu, aczkolwiek żywe kafelki mają to coś, co mnie przy nim trzyma. Gdyby nie one to zapewne nie miałbym żadnych oporów przed zmianą platformy.
9) Główna część Twoich wpisów to jednak oprogramowanie i tutaj widać że czujesz się jak ryba w wodzie. A jak ze sprzętem? Lubisz czasem pogrzebać "pod maską" czy jednak niekoniecznie?
Fakt, bardziej skupiam się na oprogramowaniu niż sprzęcie na którym ono pracuje. Mój kontakt ze sprzętem do tej pory ograniczał się raczej do typowych, cyklicznych czynności, czyli czyszczenia oraz konserwacji „pieca”. Odkąd jednak przerzuciłem się na laptopa i te czynności odeszły w niepamięć, gdyż trudniej go rozebrać co skutecznie mnie przed tym powstrzymuje.
Zatem wszystkie bardziej zaawansowane, mechaniczne zabawy ze sprzętem raczej omijam szerokim łukiem, jednak gdyby coś się stało to jestem pewny, że byłbym sobie w stanie z tym poradzić – oczywiście w obrębie wiedzy, którą posiadam.
10) Na koniec - wspomniałeś już, że byłeś na HotZlocie, wrażenia jak u każdego czy jednak będziesz pierwszym który coś trochę pokrytykuje ten event?
Fakt, HotZlot jest bardzo dobrze przemyślany i naprawdę ciężko jest się do czegokolwiek przyczepić. Sesje techniczne mi się bardzo podobają, a i wieczorne imprezy zachęcają do uczestnictwa w nich. Jeśli jednak już miałbym się do czegoś przyczepić, to do organizacji zabawy integracyjnej – geocachingu. Z racji tego, że była to „niespodzianka” co niektórzy byli na to średnio przygotowani i biegali bez celu dookoła. Próbowali otrzymane koordynaty wpisywać w Google Maps, co trochę mijało się z celem. Wyjadacze oczywiście wiedzieli jak postępować, więc względnie szybko dotarli do celu – gdy ja poprosiłem o pomoc, to w końcu takową otrzymałem, jednak przy okazji usłyszałem ironiczne „rok temu było to samo, mogłeś się tego spodziewać i się wcześniej przygotować”. Poważnie? A jeśli byłbym pierwszy raz to co? Dlatego właśnie uważam, że organizatorzy powinni przynajmniej podać aplikację, która bez problemu poradziłaby sobie z podanymi współrzędnymi. Mam nadzieję, że w tym roku zostanie to poprawione, bo jeśli nie to zapewne znów wygrają te same osoby – weterani HotZlotu i geocachingu.