Specjalista ds. teleinformatycznych "dostał" praktykanta (1) cz.19 (19.4)
Co jakiś czas będę wracał do specjalisty ds..., bo trochę się dzieje, a nie chciałbym, aby mój ulubiony temat do pisania umarł. Więc...
Od jakiegoś czasu starałem się o pomoc. Obowiązków coraz więcej a ja sklonować się nie potrafię :). Kiedyś tam miałem stażystę przez kilka miesięcy, później przez jakiś czas . pracowaliśmy we dwóch. Niestety od ponad pół roku jestem sam na placu boju. Kolejne prośby o pomocnika nic nie dały, teraźniejsza dyrekcja jest nieugięta.
Kilka dni temu spotkałem moją dawną nauczycielkę ze średniej szkoły, od słowa do słowa i okazało się, że pilnie poszukuje miejsca na praktykę dla jednego ze swoich uczniów. Praktycznie od ręki się zgodziłem. O dziwo moje kierownictwo tez nie miało ni przeciwko temu, więc od dwóch tygodni mam praktykanta z technikum informatycznego z mojego miasta. Na początku obawiałem się, że poziom wiedzy takiego delikwenta będzie no powiedzmy bardzo niski. Zwłaszcza, że jak w zeszłym roku "robiłem rekrutację" to poziom wiedzy absolwentów był przerażający. No ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda :).
No to zaczynamy... Przychodzi młody chłopaczek, lekko wystraszony, a tu od razu dostał zasilacz do wymiany, niby błaha sprawa, a zajęła mu jakieś 45 minut, ale myślę sobie będą z niego ludzie. Złożenie kompa czy instalacja systemu, oraz odnalezienie i instalacja sterowników też nie sprawiły mu problemów. OK podstawy chłopak zna. Wymienił kila tonerów też bez bólu i zbędnych pytań. No to coś z grubszej rury. Zarabianie końcówek ethernetowych, instalacja gniazdek też betka. Mocno się zdziwił kiedy kazałem mu wziąć wiertarkę do rąk i wywiercić kilka dziur do zamontowania listew i gniazdek. "To informatyk takie rzeczy też robi???' Wydało mi się to trochę zabawne, ale cóż młody jest i jeszcze niedoświadczony. No kurcze jestem mile zaskoczony jego wiedzą i umiejętnościami. No ale to wszystko to tylko podstawy.
Coś trudniejszego? Instalacja Linuxa, przyznał się, że nigdy tego nie robił (przyszły informatyk nawet nie spróbował), no ale jakoś sobie poradził, co prawda miał kilka pytań ale to nic. Prośba o postawienie wirtualnego Windowsa zakończyła się pytaniem co to znaczy wirtualny Windows (zaś minus dla niego). Czyli brak elementarnej wiedzy na temat wirtualizacji czy Linuxa (Boże czego oni w tych szkołach teraz uczą).
Podsumowując: Elementarna wiedza jest, co do bardziej zaawansowanych rzeczy, wiedzy brak. Zastanawia mnie czy poziom naszego szkolnictwa informatyków "zawiesił" się na Windowsie, czy po protu "mój praktykant" interesuje się komputerami o tyle i o ile?
Spis treści całości mojego blogowania znajduje się tutaj.