Uczelnie popierają piractwo ???
Wiem, że temat piractwa był wałkowany kilkanaście jak nie kilkadziesiąt razy na blogu DP, ale normalnie krew gotuje mi się w żyłach jak słyszę takie rzeczy, a mianowicie:
Moja przygoda ze szkolnictwem w Polsce zakończyła się już dobrych kilka la temu, ale to czego świadkiem byłem niedawno to normalnie słów mi brakuje. Co prawda w ostatnim czasie zachciało mi się z powrotem do szkoły ale to już inna historia niekoniecznie tym razem związana z informatyką, więc może kiedyś No, ale po kolei.
Mój kuzyn w tym roku rozpoczął studia na kierunku Projektowanie i budownictwo maszyn przemysłowych. Jednym z przedmiotów było Podstawy rysunku projektowego (cokolwiek miałoby znaczyć), gdzie projekt na zaliczenie semestru ma być przygotowany w AutoCAD. No normalnie paranoja... Ceny tegoż wynalazku są no powiedzmy z kosmosu. Na pytanie czy projekt może być wykonany w jakimś alternatywnym programie (i oczywiście tańszym) odpowiedź zabrzmiała NIE, bo nie ma alternatyw dla tego rodzaju oprogramowania. W sumie wystarczy wpisać u wujka Google „alternatywa dla AutoCAD” i pojawiło się kilka propozycji oprogramowania (zarówno darmowego jak i komercyjnego, ale w normalnej cenie). Z kolei na pytanie jak studenci mają to zrobić powiedziano im, że zawsze jest dostęp do kompów na uczelni oraz wersje trial. No cóż da studenta pozostaje wersja by internet, aby mógł sobie pokojnie popracować? Czy jak?
Kolejna sprawa: Kochany Microsoft. Czy studenci muszą naprawdę korzystać z Windowsa na prywatnych komputerach? Uczelnie wręcz tego wymagają. Bo choćby prace oddawane elektronicznie to tylko format doc, xls, ppt. A to oczywiście Windows (400 zł) oraz Office (300 zł w najtańszej wersji). Do tego na uczelni mojego kuzyna zażyczono sobie oddawanie prac tekstowych w najnowszych formatach Microsoftu (docx, xlsx, pptx), a więc pakiet sprzed 7 lat odpada. Oczywiście format pdf odpada bo... tak powiedziało kilku wykładowców. No i znowu dla biednego studenta pozostaje droga nie końca legalna?
Takich przykładów można by mnożyć bez końca (nie tylko na uczelni mojego kuzyna) tylko po co dalej. Te dwa powyższe oddają sedno sprawy. Kuzyn poprosił mnie o wersje nie do końca legalne i co mu powiedzieć? Powiem NIE to będę taki siaki i owaki, będzie zaraz gadanie (głównie w rodzinie), że nie chce pomóc kuzynowi w studiach i takie tam. Próba wytłumaczenia, że to nielegalne to jak walenie głową o mur – przecież wszyscy tak robią. Swoją drogą świadomość piractwa u zwykłych użytkowników jest po prostu żenująca, ale to już temat na inny wpis. Z kolei powiem, że nie ma sprawy i przygotuje takie wersje, to nie będę w porządku z z prawem i swoimi przekonaniami.
Czyli co? Na pytanie zawarte w tytule trzeba by odpowiedzieć, że tak?
Spis treści całości mojego blogowania znajduje się tutaj.