Apple way - część 3 - Idziemy na jabłka
21.04.2010 | aktual.: 21.04.2010 18:42
Wiemy już mniej więcej czym może zaskoczyć klawiatura Apple, wiemy o jednym przycisku myszki, program też uda nam się zainstalować bez większego problemu. No to teraz... idziemy na jabłka. Cały jabłkowy sad mamy tuż po instalacji umieszczony na dysku. Jabłka jakie w nim znajdziemy bywają tak słodkie jak i kwaśne, i kolorów wszelakich... Ale mnie wzięło - jabłka? Jakie jabłka?!... Nie o jabłkach będzie mowa, ale o pewnych cechach systemu MacOSX, które mogą być (albo i nie) interesujące dla użytkowników innych systemów. Zacznę standardowo czyli od początku.
„Early on with the first Apples, we had these dreams that the computer would let you know what you wanted to do.” - Steve Wozniak
Legenda głosi, że pewnego dnia w 1979 roku Steve Jobs zawitał do Xeroksa i zwiedzając ich laboratoria trafił na projekt graficznego interfejsu, który koledzy z kserokopiarkowej firmy uznali już za trochę martwy. Jak widać, zabrakło im wizjonerskiego umysłu Jobsa, żeby dostrzec w nim potencjał. Cwany Stefan popatrzył, pokombinował, zapamiętał i... popędził do swojej pracowni. Za nim popędziło kilku co bystrzejszych z Xeroksa i już wspólnie przekuli pomysły konkurencji w nowe myszki, okienka i ikony. Tak urodził się Macintosh.
Tyle legenda, a jak było naprawdę? Trochę podobnie, ale „trochę” w tym przypadku stanowi wielką różnicę. W 1979 prace nad komputerem Lisa były już w zaawansowanym stadium, jego główną cechą było graficzne środowisko systemu operacyjnego obsługiwane myszką. Jednym z szefów tego projektu był Jef Raskin, były pracownik Xeroksa, który zaaranżował dwie wizyty inżynierów Apple w Xerox PARC, ale nie po to, żeby coś kradli, a po to, żeby skonfrontować ich prace z tym, co w Xeroksie przybrało już bardziej zmaterializowaną formę, chociaż już lekko przyprószoną kurzem bo prace zawieszono. Xerox PARC nie robiło ze swoich prac żadnej tajemnicy, co roku tysiące gości oglądało ich efekty. No i Xerox PARC nie było firmą od kserokopiarek, a laboratorium badawczym podobnym do Bell Laboratories Alcatela (ciekawe, kto wie, że np. komórki wymyślono właśnie tam, tak gdzieś ok. 1947 roku?). Nie mieli niestety tyle szczęścia co Bell i zakończyli swoje działanie ok. 1980 roku, po 10 latach swojego istnienia. Rok później Lisa ujrzała światło dzienne z własną myszką i z własnym GUI. I chyba tak zaczęła się historia nie tylko Macintosha, ale generalnie komputerów w postaci w jakiej znamy je do dzisiaj.
Steve Jobs i Steve Wozniak, młodzi jeszcze zapaleńcy, postawili sobie za cel stworzenie komputera z systemem, który pozwoli pracować na nim każdemu bez specjalnej wiedzy o tym co, jak i dlaczego na nim działa. Z anegdot i legend powstałych w tamtym okresie można by stworzyć całkiem sporą książkę i do dzisiaj trudno jest zweryfikować, co było prawdą a co tylko „urban legends”. Tak czy siak komputer stworzyli z systemem na tamte czasy rewolucyjnym. Piętno ich ówczesnych pomysłów jest obecne w MacOSX do dzisiaj.
Z każdym komputerem Apple otrzymujemy zestaw oprogramowania z systemem MacOSX i pakietem iLife. System jest zwykle pre‑instalowany więc wystarczy wpiąć zasilanie, włączyć i cieszyć się działaniem. A jeżeli musimy zainstalować MacOSX własnoręcznie, to na pewno nikt nie będzie miał z tym żadnych problemów. Proces instalacji jest prawie identyczny z Windows czy Linuksem. Jednak po uruchomieniu różnice rzucają się w oczy praktycznie już od pierwszego spojrzenia. Opisywanie poszczególnych cech, różnic i funkcji pozostawię sobie na inną okazję, tutaj wyszczególnię tylko te, które są wg mnie najbardziej istotne. Przyjmuję przy tym założenie, że ten opis zainteresuje głównie osoby zastanawiające się nad przesadką z Windows czy Linuksa.
Dwie pierwsze cechy istotnie wyróżniające MacOSX to menu systemowe i Dock. Standardową i niezmienną pozycją menu jest góra ekranu. Pasek menu rozciąga się na całej jego szerokości i podzielone jest na trzy podstawowe obszary. Pierwszą pozycję zajmuje tzw. „menu Jabłko” (pojedynczy symbol jabłka w lewym górnym rogu), które od biedy można porównać częściowo z windowsowym Menu Start. Jest ono dostępne zawsze, bez względu na uruchomioną aplikację i daje dostęp do kilku podstawowych funkcji i usług systemowych - informacja o systemie, preferencje systemowe, lokalizacja sieciowa, usługi itp. W środkowym obszarze paska menu ulokowane są standardowe pozycje Plik, Edycja, Widok, Okno, Pomoc i w tym miejscu każda aplikacja umieszcza dodatkowo lub zamiennie swoje pozycje niezbędne do własnej pracy. Mechanizm menu różni się zasadniczo od rozwiązań stosowanych w Windows - pasek menu jest zawsze dostępny u góry ekranu, nie jest przywiązany do aktywnego okna, ale do aktywnej (pierwszoplanowej) aplikacji. Zawartość menu zmienia się wraz z przywoływaniem lub uruchamianiem kolejnych aplikacji. Każda aplikacja (także Finder) na pierwszej pozycji umieszcza dodatkowo pole menu opatrzone swoją nazwą. Poprzez to menu mamy dostęp do parametrów uruchomionej aplikacji m.in. do preferencji i aktualizacji.
Prawa strona paska menu systemowego zarezerwowana jest dla ikon programów uruchomionych w tle oraz usług systemowych. Pierwsza z prawej jest ikona wyszukiwania za pomocą Spotlight - wewnętrznego mechanizmu indeksowania systemu plików. Jest to bardzo szybki, wygodny i wydajny sposób wyszukiwania obiektów na dysku wg wcześniej zdefiniowanych kryteriów.
Po przeciwnej stronie ekranu, u jego dołu standardowo umieszczony jest Dock - ładny i wygodny „odpalacz” aplikacji. Jego pozycja nie jest stała i można go zlokalizować przy dowolnym brzegu ekranu. Zawartością Dock’a możemy zarządzać przez proste Drag’n’Drop lub przez panel kontrolny dostępny w Preferencjach Systemowych. Możemy zmieniać jego wygląd i zachowanie zależnie od własnych upodobań. Oprócz funkcji uruchamiania programów Dock oferuje także kilka innych przydatnych funkcji, np. jeżeli umieścimy w nim folder, to przytrzymując kursor nad jego ikoną w Dock’u możemy przeglądać jego zawartość i to w trzech różnych formach: listy, wachlarza i ikon. W Windows podobną funkcję pełni też Menu Start, a właściwie umieszczone w nim Programy, jednak w MacOSX każdy obiekt w Dock’u musimy umieszczać ręcznie, instalacja programów nie powoduje automatycznego dodania do niego właściwego skrótu tak, jak ma to miejsce w Windows.
Menu i Dock widzimy od razu po zalogowaniu do systemu. Następne różnice też zauważymy od razu po spojrzeniu na obraz Biurka (windowsowy Pulpit). W podstawowej konfiguracji widzimy na nim tylko ikony plików i folderów. Po drobnej modyfikacji ustawień możemy na nim wyświetlać także ikony dysków wewnętrznych i wszystkich podłączanych do komputera nośników zewnętrznych oraz zasobów sieciowych. Zachowanie to jest podobne do otworzonego podglądu obiektu „Mój Komputer” w Windows. Zwykle na Pulpicie Windows nie widzimy ikon urządzeń, są one dostępne właśnie w oknie „Mój Komputer” - w MacOSX są dostępne bezpośrednio na Biurku chociaż coś na podobieństwo „Mojego Komputera” jest też dostępne.
Istotną odmienność systemu Maka zauważymy po otworzeniu pierwszego okna np. z podglądem zawartości dowolnego katalogu. Od razu rzuca się w oczy brak paska menu oraz znanego z Windows paska adresu, są jednak dostępne przyciski nawigacyjne w przód/ w tył. Powód braku menu opisałem wyżej, braku paska adresu jakoś nigdy nie odczułem. Jednak największym zaskoczeniem są przyciski sterujące zachowaniem okna. Trzy szare kropki, na których po najechaniu kursorem pojawiają się symbole „x”, „‑„ i „+” służą do zamykania, minimalizacji i maksymalizacji okna. Zlokalizowane po lewej, a nie po prawej stronie zachowują się podobnie do tych znanych z Windows, oprócz ostatniej. Jako, że w MacOSX nie ma Paska Zadań więc okna są minimalizowane do Dock’a i pojawiają się tam jako kolejne ikony. Ale przycisk powiększania okna działa w sposób chwilami irytujący, szczególnie przy pierwszym kontakcie po przesiadce z Windows.
W środowisku Windows przycisk maksymalizacji okna odpowiada za powiększenie okna do rozmiarów ekranu i zakotwiczenie go w tej pozycji. W MacOSX okna nigdy nie są zakotwiczane, a naciśnięcie przycisku „+” rzadko kiedy dopasowuje wielkość okna do rozmiaru ekranu. Zwykle okno jest dopasowywane do swojej zawartości tak, żeby jak największa jej część mogła być widoczna w oknie, ponowne naciśnięcie „+” przywraca poprzedni wygląd. Twórcy programów mają możliwość dopisania własnej obsługi przycisków sterujących zachowaniem okien i czasami dzięki temu maksymalizacja wygląda podobnie do tej znanej z Windows. W innym przypadku chcąc dopasować rozmiar okna do ekranu musimy to robić przez ręczne „rozciągnięcie”.
Ostatnią widoczną od razu różnicą jest brak ikony Kosza na Biurku. Gdzie jest? No jak to gdzie, w Dock’u! Zachowuje się identycznie jak w Windows choć popularniejszym sposobem usuwania obiektów jest użycie właściwego skrótu klawiaturowego (Command-Bcksp). Nawet po krótkim obcowaniu z systemem Maka brak ikony Kosza na Biurku okazuje się absolutnie niezauważalny.
Podobno przyzwyczajenie to druga natura, ktoś pracujący całe lata na Windows może mieć drobne problemy ze zmianą przyzwyczajeń po przesiadce na MacOSX. Różnie z tym bywa, ale np. obsługa okien i menu może faktycznie czasami doskwierać, szczególnie gdy pracuje się równolegle na dwóch systemach. Większość podstawowych czynności, jakie zwykle wykonujemy w systemie realizuje się bardzo podobnie lub wręcz identycznie jak w Windows czy Linuksie - kopiowanie, wycinanie, usuwanie, przenoszenie itd. Zdecydowanie więcej niespodzianek kryje się w ustawieniach systemu, jego funkcjach i zachowaniach. Wbrew pojawiającym się często opiniom, MacOSX jest systemem bardzo przyjaznym i elastycznym, bogatym w wiele ciekawych cech i funkcji nieobecnych lub zrealizowanych odmiennie w innych systemach. Jednak o tym już w następnych odcinkach.
Dla chcących:
Xerox PARC - pamiętna wizyta Bell Laboratories - trochę wynaleźli Więcej o oknach w Finderze MacOSX Zanim zaczniesz grzebać w MacOSX