Blog (290)
Komentarze (260)
Recenzje (0)
@SirckMniej papieru, więcej treści. Test IRIScan Desk 5 Pro

Mniej papieru, więcej treści. Test IRIScan Desk 5 Pro

Dziś chciałbym powrócić do tematu marki Iris, będącej częścią grupy Canon. Bogata oferta nietypowych akcesoriów do skanowania dokumentów oferowana przez firmę wpisuje się raczej w pewnego rodzaju niszę. Nie inaczej jest z urządzeniem IRIScan Desk 5 Pro, łączącym kilka funkcji w jednym.

686318

Desk 5 Pro to poręczny skaner z funkcją kamerki internetowej. Brzmi przewrotnie? Poczekajcie na dalsze rewelacje. Urządzenie oferowane jest w dwóch wersjach: „Pro” i zwykłej. Różnią się one nie tylko pewnym dodatkiem w pudełku, ale i parametrami pracy. Ma to oczywiście przełożenie na finalną cenę, gdzie trzeba nadmienić, że oba urządzenia trudno określić mianem na każdą kieszeń. Oczywiście spory wydatek powinien mieć przełożenie na funkcjonalność sprzętu, który w założeniu producenta ma znacząco ułatwić pracę w biurach i wszędzie tam, gdzie obraca się dużymi ilościami dokumentów.

Desk 5 Pro pod lupą

Sprzęt nabywamy w dużym acz lekkim kartonie. W środku zasadniczo nie znajdziemy oszałamiającej ilości części. Użytkownik otrzymuje: skaner, przewodowy pilot, podkładkę i skróconą instrukcję na papierze. Konieczne do uruchomienia oprogramowanie ściągamy z oficjalnej strony. Mimo zapewnień w papierowej instrukcji musimy jednak przejść prosty proces rejestracji produktu.

Klasyczne porty USB. Skaner nie potrzebuje dodatkowe źródła zasilania.
Klasyczne porty USB. Skaner nie potrzebuje dodatkowe źródła zasilania.

Skaner waży niespełna 800 g. Wykonano go z metalu oraz tworzywa sztucznego. Przypomina on składaną lampkę biurową. Jego wymiary, gdy jest złożony to odpowiednio: 375 x 85 x 75 mm. Natomiast, gdy go rozłożymy wartość 75 mm zamieniamy na 270 mm. Od strony spasowania elementów, ogólnej jakości, estetyki itd. nie mogę mieć zastrzeżeń. Na tym polu firma Iris robi dobrą robotę. Pod rozkładanym ramieniem znajdziemy „obiektyw” skanera oraz cztery diody LED. Uruchamiamy je dotykowym przyciskiem na końcu ramienia – w miejscu ikony lampki. Do dyspozycji mamy trzy poziomy jasności począwszy od najwyższej.

Cztery diody LED nie świecą na tyle mocno, aby skaner służył również za lampkę.
Cztery diody LED nie świecą na tyle mocno, aby skaner służył również za lampkę.

Sprzęt komunikuje się z komputerem za pomocą portu USB 2.0. Służy ona także zasilania całej aparatury. Wersja Pro oferuje dodatkowo przewodowy pilot z jednym guzikiem służącym do wykonywania skanowania. W podstawowej wersji musimy w aplikacji korzystać z przycisku „Scan”. W Pro zastosowano sensor CMOS o rozdzielczości 12 Mpix i autofocusem. Maksymalna rozdzielczość skanowania wynosi 4032 x 3024 pikseli a rozdzielczość wyjściowa to 300 dpi. Pod skaner mogą powędrować formaty A3, A4 i mniejsze. W wersji nie‑Pro musimy zadowolić się maksymalnie formatem A4 i rozdzielczością 3264 x 2448 px (sensor 8 Mpix, fixed focus).

Skaner w użytkowaniu

Ostatnim elementem układanki będzie sporej wielkości podkładka z wyznaczonymi rozmiarami formatów. Zasadniczo jest to klasyczna podkładka pod mysz w kolorze czarnym, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby użytkować ją, na co dzień. Podstawkę skanera stawiamy w wyznaczonym do tego polu. Po zainstalowaniu aplikacji (plik waży ok. 600 MB) możemy przejść do pracy. Program zainstalowałem na Windows 7 SP1, gdzie działał on poprawnie – nie było problemów ze stabilnością.

Niestety dla interface aplikacji nie przewidziano wersji polskiej.
Niestety dla interface aplikacji nie przewidziano wersji polskiej.

Interface aplikacji nie jest specjalnie skomplikowany. Począwszy od lewej mamy osobne zakładki do skanowania dokumentów, książek, kodów kreskowych, dokumentów oraz miejsce nagrywania wideo. W mojej ocenie najbardziej przydatne będę dwie pierwsze natomiast resztę traktuję, jako ciekawostkę lub miły dodatek. Z lewej, nieco niżej zobaczymy podręczne menu skanowanych plików, jeśli wybierzemy opcję dokumentu wielostronicowego. Poszczególne strony można obracać, przybliżać i dodawać swój znak wodny w postaci zwykłego tekstu. Po przeciwnej stronie mamy natomiast listę gotowych plików. Jeśli wybierzemy skanowanie pojedynczych stron będą one od razu pokazywać się w tym miejscu. Tutaj też określamy katalog docelowy.

Nieco wyżej znajdziemy dwie ikony globusa i zębatki. Pierwsza służy do zmiany języka programu. Nie przewidziano polskiego, co niektórych może odstraszyć od zakupu. Obok natomiast mamy proste menu konfiguracji, gdzie zasadniczo określamy stopień kompresji gotowych grafik. Skaner podczas pracy pozwala na własnoręczne lub automatyczne przycinanie dokumentów (wychodzi mu to nad wyraz dobrze). Skanujemy pojedyncze strony lub wielostronicowe dokumenty a przerwy między poszczególnymi ujęciami mogą wynosić 5 lub 7 sekund, albo sami przyciskamy zwalniacz. Dokumenty konwertujemy do formatu: JPG, PDF, Excel, Text i Word. Na koniec pozostaje jeszcze określenie nazwy pliku i przypisanie numeracji na postawie daty lub kolejności. W zakładce skanowania książki różnica polega na konwersji do EPUG (format eBook) z wyłączeniem txt, Word i Excel. Po środku pokazuje się również stosowna przedziałka dla stron. Program również świetnie radzi sobie z usuwaniem palców trzymających strony podczas skanowania książek.

686332

Jak to wychodzi w praktyce? Efekt uznaję za połowicznie zadowalający. Pod skaner powędrował kolorowy magazyn, książka Lema, dokumenty na papierze A4 oraz stare szkice wykonane ołówkiem. Jeśli idzie o skanowanie zwykłego tekstu na białym papierze to tu nie mogę mieć większych zaostrzeń. Wykonane skany w jakości 8MP i 2MP prezentowały się naprawdę nieźle. Jednocześnie dość dobrze wychodziła konwersja do gotowego dokumentu Word, gdzie możemy od razu przejść do edycji pliku. Czasem dziwnie wychodzący podział strony i poszczególne fragmenty różnic tonalnych papieru w postaci grafik trochę irytują, ale to akurat margines. W każdym przeprowadzonym scenariuszu rozpoznawanie czcionki działało, ale zdarzają się błędy w postaci ciągu znaków niemających większego sensu.

Co do poprawki?

Jak już ustaliliśmy rozpoznawanie czcionki w języku polskim nie zawsze wychodzi na plus. Sprawa ma się podobnie języka angielskiego. Jeśli zechcecie skanować czasopisma, gdzie obok tekstu występuje spora ilość ilustracji, sprawy komplikują się jeszcze bardziej. Tutaj polecam zostać przy bazowym JPG lub PDF, ponieważ inne rozwiązania przysparzają wyłącznie bólu głowy. Dokument skanowany w kolorze nie zachowa oryginalnej kolorystyki, ponieważ barwy wyglądają jakby były potraktowane zbyt wysokim poziomem saturacji. Jednocześnie, nawet skanując w dużej rozdzielczości nie liczcie na uzyskanie detali. Dlatego polecam zmniejszyć rozdzielczość, aby plik ważył jak najmniej. W domyślnych ustawieniach zaledwie kilka stron potrafi ukraść z dysku do 9MB.

686336

Skanując w czerni i bieli, przy włączonych diodach LED, wiele z detali obrazów gubi się całkowicie a tekstowi towarzyszy dziwna poświata (delikatne obramowanie). Sprawy podobnie mają się przy zastosowaniu skali szarości (Grayscale). Wtenczas strona z takiego czasopisma wygląda, jakby została potraktowana filtrem w Photoshop. Finalny skan oczywiście nadaje się do czytania bez większych problemów. Niestety już teraz nie mogę polecić Desk 5 Pro na przykład do pracy w archiwum, gdzie różnego rodzaju dokumenty prezentują bardzo odmienny poziom zachowania i kwerenda często wymaga dochowania szczegółowości dokumentów. To samo tyczy się wszelkiej maści rysowników. O ile tekst skanerowi wychodzi sympatycznie, tak rysunki wykonane ołówkiem czy nawet cienkopisem wypadają nad wyraz słabo. Ziarnistość, szum i brak detali nie pozwalają na późniejszą pracę z ręcznie utworzoną grafiką.

Na sam koniec mogę mieć jeszcze zastrzeżenia do pracy samego oprogramowania. Niezależnie, w którym trybie pracujemy zeskanowana strona w podręcznym menu pojawi się dopiero, gdy zeskanujemy następną. Wydaje się, że aplikacja jest zawsze o krok za użytkownikiem. Jest to problem o tyle dziwny, bowiem wcześniej zeskanowana strona może pojawić się np. w następnym dokumencie. Na szczęście możemy wszystko edytować w locie, co trochę ułatwia życie. Niemniej przy skanowaniu większej ilości dokumentów można naprawdę wpaść w pomyłkę, zwłaszcza, że przez ten felerny błąd nie ma możliwości zobaczenia i ocenienia naszego skanu zaraz po jego wykonaniu.

Słowem podsumowania

Jak zawsze w przypadku produktów Iris ich największym wrogiem jest wycena na polskim rynku. Podstawowa wersja skanera to wydatek rzędu 900 zł. Natomiast Desk 5 Pro uszczupli portfel o ok. 1200 zł. Jak na dość niszowy produkt cena wydaje się zupełnie nieadekwatna, zwłaszcza biorąc pod uwagę pewne ograniczenia sprzętu i niedociągnięcia w samym programie. Taki skaner pozostaje całkowicie poza zasięgiem studentów i doktorantów. Zresztą tak, jak wspomniałem wcześniej Desk 5 raczej nie daje się do solidnej kwerendy archiwalnej. Z tego produktu zrezygnują również graficy, rysownicy czy ogólnie artystyczni hobbyści. Jakość jaką oferuje w tym zakresie jest dużo poniżej tego, na co pozwalają tańsze klasyczne skanery.

IRIScan Desk 5 Pro znajdzie wyłącznie zastosowanie w biurach i placówkach, gdzie liczy się czas. Nie ulega wątpliwości, że przetestowany sprzęt w tym zakresie zasługuje na miano sprintera. Łatwość obsługi a także automatyczna korekcja wielu parametrów przez soft zasługuje na uznanie. Jednocześnie firmy – biura, agencje, recepcje itd. mogą takowy zakup wrzucić w tak zwane koszta, gdzie wydatek rzędu 1200 zł teoretycznie nie boli już tak bardzo. Czy firmy przekonają się do takiego rozwiązania tylko czas pokaże.

Co na plus?

  • Łatwość obsługi,
  • Jakość wykonania sprzętu,
  • Dość szerokie możliwości,
  • Pozwala na bardzo szybkie skanowanie dużej ilości dokumentów,

Co na minus?

  • Nadaje się wyłącznie do biurowej pracy,
  • Brak języka polskiego dla programu,
  • Skanowany dokument nie pokazuje się od razu,
  • Cena, cena i raz jeszcze cena.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)