Test obudowy NZXT H7 Flow
Najwyraźniej NZXT podjęło decyzję o odświeżeniu swojej oferty obudów, ponieważ pierwszy raz od długiego czasu debiutuje zupełnie nowa seria skrzynek. Przyjrzyjmy się, co do zaoferowania ma NZXT H7 Flow.
Seria H7 to zupełnie nowa linia obudów mid‑tower w teorii zastępująca wysłużone konstrukcje H710. Producent rusza z kopyta od razu wprowadzając na rynek trzy opcje: H7, H7 Flow oraz H7 Elite. Dwie pierwsze różnią się frontem (jednolity lub perforowany) i mają być dostępne w wariantach kolorystycznych: matowa biel, matowa czerń oraz czerń-biel. Czarne obudowy posiadają przyciemnianą szybę, podczas gdy biała ma w pełni transparentny panel z hartowanego szkła. Wydaje się, że tym sposobem każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
Obudowa dla minimalisty
H7 wprowadza sporo istotnych zmian względem wcześniejszych serii obudów. Dotyczą one ogólnego wzornictwa a także podstawowego projektu samej konstrukcji. Po pierwsze H7 gabarytowo zajmuje miejsce między serią H510 a H710. Wymiary recenzowanej skrzynki wynoszą 505 x 230 x 480 mm a waga nie przekracza 10.5 kg. Dla porównania H710 to nieco ponad 12 kg i odpowiednio 516 x 230 x 494 mm.
Do redukcji wagi przysłużyło się maksymalne uproszczenie nowej konstrukcji. Producent zrezygnował z górnego modularnego stelaża (zdjęcie niżej), mechanizmu zwalniającego panel boczny a także licznych pomniejszych detali. Dla przykładu wszystkie panele w H7 to kawałek nieskomplikowanej blachy i mocowane są na proste zatrzaski w kształcie kulki. Ogólnie z jednej strony obudowa odwdzięcza się prostotą. Z drugiej cięcia budżetowe i kompromisy są, aż nazbyt ewidentne.
Górny panel wykonano z jednolitego kawałka perforowanej stali. Identycznie wygląda front. Pod nimi umieszczono instalowane na proste plastikowe zatrzaski filtry przeciwkurzowe. Kolejne dwa filtry mamy już pod samą obudową - z tyłu większy zakrywający zasilacz i na przodzie mniejszy. Biorąc pod uwagę perforowany front mały filtr wydaje się pozostałością po wersji z zabudowanym przodem.
Ogrom zmian nastąpiła z prawej strony pod metalowym panelem. System przetłoczeń i uchwytów dla przewodów został kompletnie przebudowany w stosunku do poprzednich produktów. Do tego na miejscu mamy stosowane rzepy w newralgicznych punktach. Zasadniczo finalizując budowę peceta nie trzeba sięgać po plastikowe opaski zaciskowe.
Wyposażenie H7 Flow
Wyposażanie H7 nie odbiega od przyjętych standardów. Zacznijmy zatem od górnego panelu. Producent oddaje do użytku dwa porty USB 3.2 Gen 1 Typu A oraz pojedynczy port USB Typu C. Do tego obok mamy gniazdo mini-jack dla słuchawek i mikrofonu.
H7 Flow ma preinstalowane dwa wentylatory o średnicy 120 mm (modele RF‑Q12CR-W1), bazujące na łożysku typu rifle. W mojej ocenie producent mógł nieco bardziej zaszaleć, bo 140‑tki w tego typu konstrukcji byłby bardzo mile widziane. W skrócie przód i góra pozwalają na montaż do trzech wentylatorów 120 mm. Trzy wentylatory 140 mm zamontujemy na froncie, dwa z góry i jeden z tyłu. Sprawa ma się analogicznie względem chłodnic.
Opisywana obudowa nie jest małą skrzynką. Łącznie przewidziano sześć miejsc dla dysków 2.5” oraz dwa dla klasyków HDD 3.5”. Jeśli zamontujemy dwa "twardziele" to tracimy jedno miejsce 2.5 cala. Na polu gniazd rozszerzeń płyty głównej do użytku mamy siedem śledzi. Obudowa nie posiada własnego montażu wertykalnego dla karty graficznej. Zresztą identycznie było w bazowej H710, bo luksus tego typu wprowadzała wersja "i". Jeśli interesuje nas takie rozwiązanie należy zakupić sprzedawany osobno dedykowany ku temu wspornik GPU z riserem PCIe generacji 4. Instalujemy go po zdjęciu wszystkich śledzi. Pasują także rozwiązania innych producentów - w moim przypadku Masteraccessory Ver. 2 od Cooler Master.
Montaż podzespołów w H7 Flow
Składnie komputera w H7 nie sprawia żadnych problemów. Tak naprawdę, irytował mnie tylko sposób demontażu zewnętrznych paneli. H510 Flow na przodzie również ma zatrzaski ale tam panel schodzi dużo łatwiej. H7 wymaga od nas użycia sporej siły a przy okazji należy uważać, żeby czegoś nie uszkodzić. W kwestii cyklicznego czyszczenia filtrów mało to wygodne. Chociaż na froncie producent mógł się pokusić o coś z większą finezją - np. proste magnetyczne zamknięcie.
Po dostaniu się do wnętrza użytkownik otrzymuje sporo miejsca na manewrowanie częściami a także samymi przewodami. W skrzynce nie panuje ścisk typowy dla serii H500. Po usunięciu wszystkich paneli otrzymujemy zasadniczo bardzo prosty, jednolity metalowy szkielet. Myślę, że H7 trafi na radar osób planujących zabawę w custom loop. Tutaj widzę spore pole do popisu.
Obudowa H7 Flow gotowa jest na przyjęcie płyty głównej w standardzie mini-ITX, MicroATX, ATX oraz EATX. Wysokość chłodzenia procesora nie powinna przekraczać 185 mm a długość karty graficznej 400 mm - przy założeniu, że wcześniej na front nie pójdzie radiator chłodzenia wodnego. W przeciwnym wypadku tracimy parę centymetrów. Miejsce na wentylatory i radiator z przodu wynosi 60 mm a z góry 30 mm. Wzorem H500/H510 na przodzie mamy stelaż, przykręcany na dwie śrubki, który ułatwia montaż chłodnicy.
W praktyce nic ze sobą nie koliduje, nawet gdy zaszalejemy z ilością akcesoriów w środku. Do tego producent na calble managmenet nie poskąpił miejsca, oddając do dyspozycji 18 – 22 mm. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że na tym polu NZXT funduje downgrade. W trakcie składnia przekonamy się jednak, że H7 od swoich poprzedników jest dużo bardziej elastyczna, jeśli idzie o komfort zagospodarowania przewodami.
Platforma testowa
- CPU: i5-10600K
- Chłodzenie: NZXT Kraken X63 RGB
- Płyta główna: NZXT N7 Z590
- RAM: 32GB DDR4 3200MHz Corsair Vengeance
- GPU: KFA2 RTX 2060 Super
- SSD: WD Blue 1T
- PSU: Deepcool 750W DQ750-M-V2L
Test praktyczny NZXT H7 Flow
W pierwszej kolejności temperatury podzespołów zmierzyłem na otwartym test benchu. Następnie komputer został prawilnie złożony w całość. Priorytetem dla mnie są nie tylko temperatury, ale i akustyka. Dlatego w aplikacji CAM zastosowałem następujące ustawienia:
- pompa AiO pracuje zawsze z stałą prędkością 25% RPM,
- wentylatory na radiatorze do 65°C 25% RPM, a od 70°C 50% RPM,
- wentylatory obudowy do 65°C 25% RPM, od 70°C 50% RPM, od 90°C 100%.
Płyta główna sterowała prędkością wentylatorów reagując na zmiany temperatury procesora. Odczyty temperatur spisywałem po 20 minutach pracy. Temperatura otoczenia wynosiła ~21°C. Otrzymane rezultaty testów są następujące:
W ogólnym rozrachunku różnice między otwartym test benchem a zamkniętą H7 Flow nie są wielkie. W spoczynku można powiedzieć, że wręcz żadne. Do tego komputer był należycie cichy. Mimo wszystko testowana konstrukcja mogłaby zyskać sporo na instalacji wydajniejszych wentylatorów 140 mm. Użyte przez NZXT 120 mm przysłowiowo głowy nie urywają.
Nowy pomysł na obudowy NZXT?
Marketing pozycjonuje H7 Flow jako tańszą alternatywę dla starszej H710. Cena MSPR, jaką życzy sobie NZXT za nową konstrukcję, wynosi 130 dolarów. Dotyczy to zarówno modelu bazowego z jednolitym frontem. Przy obecnym kursie dolara możemy zatem spodziewać się ceny na naszym rynku oscylującej w okolicach 640 zł. Do tego, jeśli interesuje Was wertykalny montaż GPU to dedykowany zestaw NZXT z riserem PCIe wyceniono na 90$. Sporo.
Co otrzymujemy w bazowej cenie obudowy? Zacznę może od estetyki. Podążając za trendami NZXT bardzo uprościło swoją skrzynkę, co np. w zestawieniu z już i tak prostą H510 daje nam produkt wręcz ascetyczny. W sumie nie widzę w tym nic złego. Zwłaszcza, gdy jakość użytych materiałów oraz dopasowania elementów stoi na odpowiednio wysokim poziomie. Na tym polu producent nie zawodzi.
Do samej jakości nałożonej farby nie mam zastrzeżeń. Myślę, że H7 Flow będzie dużo lepiej wyglądać z akcentami biało-czarnymi, jak miało to miejsce w przypadku H510 Flow (zdjęcia wyżej). Na tę chwilę testowany egzemplarz przypomina mi pewną scenę z serialu mr Bean :)
Przy takiej ilości wentylacji na polu temperatur H7 Flow zalicza pozytywnie test. Kolejny plus to montaż podzespołów. Mamy styczność z maksymalnie uproszczoną i przemyślaną konstrukcją. Gdzie widzę pole do popisu dla producenta to zamiana wentylatorów. W tym przedziale cenowym chętnie widziałbym dwie a nawet trzy sztuki 140 mm. Chociaż do tych fabrycznie zastosowanych w H7 Flow nie mogę miec zastrzeżen, bo obudowa jest MEGA przewiewna i temperatury w niej to bajka.
Finalnie czynnikiem decydującym dla użytkowników będzie cena a tu NZXT ze swoją H7 ma sporą konkurencję pod postacią renomowanych marek. Czy NZXT H7 Flow okaże się sukcesem zdecyduje już rynek.