Druga szansa dla laptopa
13.10.2014 15:36
Parę tygodni temu, był u nas klient, który kupował nowego laptopa do pracy (ot, prosty laptop do zadań biurowych). Po wybraniu nowego sprzętu klient zapytał czy u nas można stary sprzęt zostawić, coś jak forma recyklingu? Odpowiedziałem że tak, nie ma problemu (raz na jakiś czas zamawiamy firmę recyklingowa do starych kas fiskalnych).
Po pewnym czasie zjawia się klient ze starym sprzętem, a dokładniej z laptopem...
Stary notebook Toshiba a110
Laptop wcale mocno nie nadgryziony przez ząb czasu, ale klient miał już go dość, że stary i popsuty i takie tam inne. Cóż, rzuciłem go na półkę razem z innymi starymi sprzętami przeznaczonymi do wywózki.
Robiłem niedawno porządki i przez ręcę przeszedł mi ten laptop. Z ciekawości postanowiłem że sprawdzę co tam z nim było "nie tak"? Odłożyłem go na bok aby (jak trafi się luźniejszy czas w pracy) się nim zająć.
Piątek zapowiada się spokojny, więc do dzieła!
Po dopasowaniu ładowarki, odpalamy i coś tam działa! System uruchamiał się potwornie długo i w sumie się nie uruchomił, bo uruchamianie zakończyło się niebieskim ekranem. Blue screen wskazywał na coś ze sprzętem, wiec zacząłem po kolei sprawdzać.
Na pierwszy ogień poszedł dysk - wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazały że jest trupem. Na serwisie mamy różne stare dyski, a niektóre są nawet całkiem jeszcze sprawne, więc postanowiłem jakiś znaleźć. Po owocnych poszukiwaniach, przystąpiłem do instalacji Windows XP (taki był na tym komputerze). Instalacja przebiegła sprawnie, więc czas na sterowniki.
Nic nie słyszę
I tutaj zaczął się problem, ponieważ wszystko szło dobrze do momentu sterownika od dźwięku (znowu blue screen). Po odinstalowaniu owego sterownika, laptop działa normalnie, więc jednogłośnie stwierdziłem że to karta (miliony innych sterowników nie pomogły).
Problemy następne na które klient mógł narzekać, to niestety dość słaby procesor Celeron 1,4Ghz (jeden rdzeń i chyba 512kb cache), i pamięć ram wielkości 512MB. Faktycznie, przeglądanie stron to istny kataklizm, więc nie nadaje się do niczego (no może poza kalkulatorem), stwierdziłem. Tak czy siak, czas jego już przeminął i nie poradzi sobie nawet do przeglądania stron.
A może by tak...
Małżonka często mi wspomina że bardzo chciałaby jakiegoś laptopa, że może coś mi się trafi to miałaby takiego swojego, do netu (kiedyś jak będę miał więcej kaski to kupię jej nowego, obiecuję). ;‑) Ponieważ obudowa wyglądała nie najgorzej, postanowiłem że przywrócę go do żywych ;‑) Dla niej.
Mamy na serwisie dużo części, które walają się po kątach, wiec...
Zabrałem się za poszukiwania
Poszukiwania pamięci ram przyniosły wynik dwóch kości po 1 gb, więc już coś może z tego będzie. Dysk już podmieniłem, został procesor....
Znalazłem kilka sztuk które powinny pasować w tym jeden dwu rdzeniowy. Niestety z kilku sztuk został wyłoniony jeden zwycięzca (tylko on "zatrybił"). Do środka poszedł również Celeron, ale już 1,73ghz i 1mb cache.
Pozostało postawić system ;‑)
Ale zaraz, zaraz...zapomniałem o dźwięku!
Kupno nowego chipu audio wyniosło by około 50zł (wlutowałbym go w pracy), a chodziło o to by był po jak najniższych kosztach (najlepiej żadnych).
Sytuację uratowała karta na usb (może estetycznie to nie wygląda, grunt że spełnia zadanie).
Ponieważ eksperyment trwa w najlepsze, wiec instalujemy... Ubuntu:-) NIestety tak słodko z wydajnością nie było. Problemem okazało się środowisko Unity. Koszmar (oczywiście tylko w tym wypadku). Doinstalowalem Lxde, jest wyraźnie lepiej.
Tak więc po kolei: instalacja, konfiguracja, sprawdzenie poprawności działania itp.
Rezultat:
- Internet - działa całkiem sprawnie,
- Filmy z youtube - no może nie w Hd ale działają;-)
- Komunikator - jest i działa
- Facebook i inne - są.
- Bateria trzyma całe 15minut;-)
Przyszedł czas sprzęt wyczyścić i dać żonie do prywatnego użytku. :‑)
Poniesione koszty:
- Luźny piątek i sobota w pracy 0zł
- Części miałem, wiec 0zł
- Zasilacz 35zł
- Karta dźwiękowa USB za 7,5zł
- Chęci (te akurat do sprzętu mam zawsze).
Wyraz zadowolenia mojej małżonki dzisiaj po otrzymaniu laptopa - bezcenny ;‑) I te jakże budujące słowa: "Pamiętałeś..."
Dla mnie jeszcze jedna satysfakcja więcej, bo nie skazałem sprzętu na przemiał, dostał drugie życie:-)