Za gracza komputerowego tyle co za piłkarza? Tak, i to w Polsce!
Sport, wg wszelkich słownikowych definicji, to pewna forma aktywności, której celem ma być doskonalenie sprawności fizycznej i dążenie do współzawodnictwa. Fundamentalne znaczenie ma tutaj wspomniana sprawność fizyczna. To ona determinuje co powinno zwać się sportem, a co nie. Co zatem z e‑sportem? Wielu uważa, że granie, nawet profesjonalne, w gry komputerowe, nie może być uznawane za sport. Nie ma tu przecież, żadnego aspektu dotyczącego sprawności fizycznej. A jednak, równie wielu uważa, że sport elektroniczny, ale tylko i wyłącznie ten profesjonalny, powinien być jak najbardziej uznawany za sport. Profesjonalni gracze poświęcają nawet po kilkanaście godzin w skali doby na odpowiednie przygotowanie się do zawodów. Zawodów, turniejów, czyli pewnej formy współzawodnictwa. Współzawodnictwa, które z kolei jest nieodzowną częścią sportu, tego klasycznego. Mi zdecydowanie bliżej do tej drugiej grupy. Uważam, że profesjonalny e‑sport to jak najbardziej sport w jego klasycznym rozumieniu, nawet jeśli mowa o graniu w gry komputerowe. Zawodnicy ciężko trenują, rozwijając nie tylko swoje umiejętności w samej grze. Niezwykle istotna jest też sfera fizyczna (pamięć mięśniowa, refleks) jak i psychiczna. W tym miejscu chciałbym postawić kropkę. We wpisie tym nie mam zamiaru udowadniać żadnych racji. Chcę tylko zwrócić uwagę, że sport i e‑sport mają ze sobą wiele wspólnego, a kolejnym ważnym aspektem są finanse.
Money, money everywhere
We wstępie wspomniałem, że finanse są niezwykle ważnym elementem. To, że pieniędzy w sporcie elektronicznym nie brakuje wiemy od dawna. Wystarczy spojrzeć na wszelkiego rodzaju imprezy e‑sportowe organizowane na całym świecie. Tutaj świetnym przykładem jest IEM, który od kilku lat gości w Katowicach. Kto miał okazję być, lub oglądać fotorelacje, ten doskonale wie, że w tego typu imprezy pompowane są ogromne ilości pieniędzy, a sponsorów i publiczności nie brakuje. Ale czy ktokolwiek z Was przypuszczał, że kwoty wydawane na graczy komputerowych będą równe (podobne) kwotom wydawanym na profesjonalnych piłkarzy? I to w Polsce! Ja przyznam się, że nie przypuszczałem, ale okazuje się, że byłem w błędzie. A teraz jestem w szoku.
"snatchie" w Virtus.pro
Kilka dni temu doszło w świecie polskiego e‑sportu do niezwykle istotnego wydarzenia, które wydaje mi się, że nie do końca zostało zauważone. Mowa o transferze Michała "snatchie" Rudzkiego, profesjonalnego gracza Counter-Strike: Global Offensive, który kilka dni temu zmienił organizację (drużynę) z AGO Esports na Virtus.pro. Osobom, które interesują się e‑sportem, nie trzeba przedstawiać tych organizacji, pozostałym, dokładniejsza wiedza w kontekście tego tekstu nie będzie potrzebna. Istotna może być tylko informacja, że jednym z inwestorów AGO jest Bogusław Leśnodorski, były współwłaściciel Legii Warszawa, który przez wiele lat był związany z środowiskiem piłkarskim. Jest to o tyle istotne, że właśnie doczekaliśmy sytuacji, kiedy pieniądze w polskim e‑sporcie idą w parze z pieniędzmi w piłkarskiej Ekstraklasie.
To gracz komputerowy? Hmm... Nic nie szkodzi niech płacą jak za gwiazdę piłki nożnej
W dniu wczorajszym na łamach esport.weszlo.com (strony poświęconej e‑sportowi) pojawił się wywiad z prezesem AGO Panem Szumielewiczem, który zdradził nieco szczegółów na temat sprzedaży „snatchiego”. Wywiad, o tyle nudny, co ciekawy, zależy kto w jakim stopniu interesuje się sportem elektronicznym. W wywiadzie tym jest jednak jedno bardzo ważne zdanie:
Nie mogę podać dokładnej kwoty ani warunków kontraktu, ale to o czym mogę powiedzieć to to, że kontraktowa kwota wykupu zawodnika AGO Esports wynosi 200 pensji miesięcznych, co daje może jakieś wyobrażenie o kwotach w jakich się poruszamy.
Po tej informacji rozpocząłem research odnośnie pensji zawodników e‑sportowych w Polsce. Informacji o zarobkach graczy można znaleźć w sieci dosyć sporo, choć przeważnie podawane są ogólnie zarobione pieniądze, w których skład wchodzi zarówno podstawowa pensja jak i ewentualne premie i nagrody z turniejów. Tutaj jednak nieodzownym pomocnikiem okazał się Twitter, który zaćwierkał, że przeciętna pensja w kilku czołowych drużynach w Polsce to przedział 1500-2500$. Kwot tych nie udało mi się potwierdzić, ale to nie pierwszy raz kiedy takie kwoty pojawiają się w mediach, a wiele wskazuje na to, że można by zawęzić ten przedział jeszcze bardziej do 2000-2500$.
W kontekście słów, które padły z ust prezesa AGO łatwo można obliczyć hipotetyczną kwotę, za którą doszło do transferu gracza komputerowego. Mówimy tutaj o kwocie rzędu 400 000 – 500 000 $. To kwota ogromna, a wręcz niewyobrażalna. A to wszystko w Polsce. Wcześniej pisałem o piłce nożnej i polskich rozgrywkach Ekstraklasowych. Tego lata wspomniana przeze mnie już wcześniej Legia Warszawa pozyskała z Wisły Kraków piłkarza. Piłkarza nie byle jakiego. Carlos Daniel López Huesca, znany szerzej jako Cartlitos, to najlepszy strzelec, najlepszy napastnik i najlepszy piłkarz poprzednich rozgrywek Ekstraklasy. Piszę to wszystko aby uświadomić Wam, że to piłkarz, który w zeszłym sezonie wyprzedzał całą naszą Ekstraklasę. A teraz najważniejsze, kwota za którą najlepszy piłkarz zmienił klub. Z informacji, które pojawiają się w mediach Carlitos kosztował Legię 450 000 €. Nie to nie pomyłka i nie zgubiłem żadnego zera, ani nie pomyliłem walut. Owszem, do tego dochodzą ewentualne bonusy, uwarunkowane awansem do rozgrywek europejskich, a w zasadzie bonus, bo Legia, jak to zwykła czynić, pożegnała się z Ligą Mistrzów na etapie eliminacji. Całkiem możliwe, że wspomniana kwota, będzie tą ostateczną, bo gra jaką prezentuje stołeczny zespół, może okazać się niewystarczająca nawet do awansu do rozgrywek pocieszenia.
Czas zatem porównać transfer gracza komputerowego do transferu najlepszego piłkarza ligi. Przeliczając na europejską walutę można zobaczyć, że przypuszczalnie za gracza komputerowego zapłacono około 350 000 – 430 000€. To są podobne pieniądze, za które można kupić najlepszych zawodników piłki kopanej w Polsce. To jest naprawdę szokujące. Niewykluczone też, że umowa sprzedaży również zawiera opcje bonusowe, uzależnione od wyników nowej drużyny „snatchiego”. Owszem rozumiem, że to biznes, a pieniądze muszą się zgadzać. Nie mam jednak wątpliwości, że ta wypowiedź, że ten transfer, jest czymś historycznym na scenie polskiego sportu elektronicznego. Jest to niewątpliwie najdroższy transfer w historii na polskiej scenie. Przede wszystkim uważam, że to nowy rozdział w sferze elektronicznej rozrywki.
Sport = e‑sport = pieniądz
To jest niewyobrażalne jak szybko e‑sport dogonił klasyczny sport. I choć wydawało się początkowo, że finanse nie będą nigdy stanowiły problemu, to myślę, że mało kto przypuszczał, że w kilka lat, w graczy komputerowych będzie inwestowało się podobne pieniądze, co w profesjonalnych piłkarzy. A będzie jeszcze lepiej. Coraz więcej ludzi związanych z klasycznym sportem zaczyna inwestować w e‑sport. Coraz więcej drużyn sportowych zaczyna mieć swoje e‑sportowe dywizje. To pokazuje jak dynamicznie rozwija się ta branża. Jak daleko może to zajść? Tego nie wiem, ale pewny jestem, że balonik można jeszcze śmiało dopompować zanim pęknie.
A Wy jak podchodzicie do tego? Czy kwota ta Was zaskakuje, a może uważacie, że to tylko jednorazowy wybryk, bujda, a branża zaczyna się wypalać?